Prezes Zarządu Gminnego ZOSP RP – druh Stanisław Przybylski – będzie nadal spełnić tą odpowiedzialną funkcję

18 września 2021 roku w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej  w Tymbarku, odbył się Zjazd Oddziału Gminnego Związku OSP RP  w Tymbarku, w którym uczestniczyli delegaci z jednostek OSP Tymbark, Podłopień, Zawadka i Piekiełko, wybrani na zebraniach sprawozdawczo – wyborczych. W zebraniu udział wzięli zaproszeni goście: Prezes Oddziału Powiatowego ZOSP RP druh Grzegorz Janczy, Komendant Powiatowy PSP w Limanowej mł. bryg. Wojciech Frączek oraz Wójt Gminy Tymbark Paweł Ptaszek.

W czasie obrad złożono sprawozdanie z działalności ustępującego Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP, sprawozdanie Komisji Rewizyjnej, w podjętych uchwałach kolejno: udzielono absolutorium ustępującemu Zarządowi, zatwierdzono skład nowego Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP, skład Komisji Rewizyjnej Oddziału, wybrano Delegatów na Zjazd Oddziału Powiatowego ZOSP RP oraz Przedstawiciela do Zarządu Oddziału Powiatowego ZOSP RP, podjęto zadania na najbliższą kadencję i uchwalono program działania Oddziału Gminnego na lata 2021 – 2026.

Obradom przewodniczył dotychczasowy Prezes Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP w Tymbarku druh Stanisław Przybylski. 

Delegaci zatwierdzili nowy skład Zarządu Oddziału Gminnego, który na swym pierwszym posiedzeniu, pod przewodnictwem druha Grzegorza Janczego ukonstytuował się następująco:

Prezes Stanisław Przybylski, Wiceprezesi Dariusz Molek, Marian Klimek, Komendant gminny Zbigniew Kaptur, Sekretarz Robert Nowak, Skarbnik Piotr Czyrnek, Członek prezydium Józef Klimek, Członkowie zarządu Jacek Atłas, Tomasz Puchała, Andrzej Czernek, Janusz Krzyściak.

Komisja Rewizyjna: Maciej Hojnor(przewodniczący), Mateusz Hochoł (wiceprzewodniczący), Zbigniew Kordeczka (sekretarz). 

  Delegatami na Zjazd Oddziału Powiatowego ZOSP RP zostali wybrani: Stanisław Przybylski i Dariusz Molek, a przedstawicielem Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP do Zarządu Powiatowego ZOSP RP jest druh Stanisław Przybylski.

  Spotkanie było bardzo dobrą okazją do podziękowań naszym wspaniałym Druhnom i Druhom za trud i poświęcenie dla innych, często z narażeniem własnego życia i zdrowia. Podczas wystąpień każdy z zaproszonych gości dziękował wszystkim strażakom za trudną służbę, profesjonalizm w działaniach ratowniczych oraz doskonałą współpracę szczególnie w tym ostatnim roku stanu zagrożenia epidemicznego.

Robert Nowak

“MATKA” (9) – ks.Władysław Pachowicz

OPOWIADANIE BRATA

Nie mogę tu pominąć jednego zdarzenia z życia mojej Mamy. Powiadał mi mój brat Antoni wieczorem 23 kwietnia 1987 r. w czasie odwiedzin w Samocicach, że z początkiem lat trzydziestych przed ostatnią wojna poszedł na jarmark w poniedziałek do Tymbarku z dwoma wołami. Sprzedał je za trzysta złotych Żydowi Berkowi, handlarzowi z Krakowa. Pieniędzy tych, które Żyd mu dał, nie rachował, ale włożył do kieszeni. Gdy wrócił do domu i zaczął liczyć okazało się, że Żyd się pomylił i dal mu 300 złotych więcej. Brat przez tydzień chodził  niepewny co zrobić, czy zwrócić te pieniądze kupcowi czy nie i nikomu o tym w domu nie mówił. Na drugi poniedziałek poszedł na jarmark do Limanowej, by kupić woły. Spotkał się tam z kupcem i zapytał go, czy udały się te woły,  które mu sprzedał. “Udały się- powiedział Żyd – poszły na koszer”. Brat wrócił do domu, lecz bez wołów. Mama pyta go, dlaczego wołów nie kupił, były przecież potrzebne, jak to zwykle w sierpniu do zwożenia zboża.  Wtedy brat przyznał się, że Żyd dał mu więcej pieniędzy. Wówczas Mama powiedziała, by raźno oddał całą sumę Żydowi i jeszcze go pokrzyczała, dodając, że nie chce widzieć tych pieniędzy w domu. W następny poniedziałek brat poszedł na jarmark do Tymbarku, spotkał tego Żyda i pyta się go, czy nie zarachował jakichś pieniędzy przy kupnie wołów dwa tygodnie temu? Żyd odpowiedział: “Zarachowałem 300 złotych, ale nie wiem komu”. Ja mu mówię, że u mnie jest te trzysta złotych. Żyd powiada mi: “Pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby mi kto zwrócił pieniądze, a bywało, żem się czasem pomylił i zadał więcej”. I Żyd dał bratu w nagrodę 100 złotych. A potem ile razy brat miał na sprzedaż woły na jarmarku, to ten Żyd odstawiał je na bok i brał bez targu za cenę, jaką uważał za słuszną.

Antoni Pachowicz zmarł w Zawadce dnia 1 grudnia 1988 r. Pochowany został w grobowcu rodzinnym na cmentarzu w Tymbarku, dnia 3 grudnia 1988 r.,  przy licznym udziale wiernych, oddającym mu ostatnia posługę za jego pomoc sąsiedzka, którą okazywał im w każdej potrzebie.

 OPIEKUNKA SIEROT

Obok pobożności Mama odznaczała się wielką dobrocią. Miała zawsze serce otwarte dla wszystkich potrzebujących pomocy i wsparcia. Nie czekała na prośbę, ale sama spieszyła z pomocą w sposób dyskretny i delikatny. Długa byłaby lista tych, którymi się opiekowała. Wspomnę tylko kilka przykładów. W czasie pierwszej wojny  światowej przyjęła do domu sierotę, Jakuba Kuliga, urodzonego w roku 1908 na Zęzowie. Ojciec jego zginął na wojnie, matka umarła niedługo po nim na czerwonkę. Zostało czworo dzieci. Najstarszy Jan, urodzony w 1906 r., potem Jakub i dwie dziewczynki, urodzone – jedna w roku 1912, druga w 1914 r. Najstarszy Jan poszedł na służbę, dziewczęta zabrali krewni, a Jakuba wzięła Mama prosto z cmentarza po pogrzebie matki. Nie była krewną ani nie miała Żadnych powiązań z tą rodziną. Uczyniła to z litości nad losem tych sierot, tak ciężko doświadczonych przez śmierć rodziców. Choć sama znajdowała się wtedy w ciężkim położeniu jako wdowa po śmierci naszego Ojca, choć borykała się z różnymi trudnościami w okresie wojny, gdy nieraz na przednówku brak było w domu chleba, choć wychowywała dwóch małych synów, nie zawahała się ani chwili, przyjęła sierotę z otwartymi rękami jak własne dziecko i traktowała go na równi z nami. Niedługo po zamieszkaniu u nas Jakub zachorował na tyfus. Mama i ciotka Katarzyna pielęgnując go także zachorowały. Powstała wtedy w domu ciężka sytuacja.

Na barki jednej tylko ciotki Magdaleny, nie licząc mnie i brata, małych jeszcze chłopców, których choroba ta ominęła, spadł ciężar prowadzenia całego gospodarstwa i opiekowania sie ciężko chorymi. Pan Bóg okazał jednak wtedy, naszej rodzinie, szczególna swoja opiekę. Choć w ówczesnych warunkach pod koniec I wojny światowej pomoc lekarska była znikoma, wszyscy wyzdrowieli
Mama nigdy potem nie wspomniała sierocie, że to on sprowadził chorobę do naszego domu. Od nas chodził potem Jakub do szkoły w Tymbarku, z naszego domu przystąpił do Pierwszej Komunii św. w kościele parafialnym w Tymbarku dnia 30 maja 1920 r.  Po jego zmarłych rodzicach pozostał dom na Zęzowie i niewielkie gospodarstwo rolne. Inni z niego korzystali, Mama nigdy się o nic nie upominała, ale sama jak mogła utrzymywała i ubierała sierotę. Jakub Kulig opuścił nasz dom jako człowiek dorosły, poszedł na służbę, a przed II wojną światową wyjechał do pracy zarobkowej we Francji. Wrócił na ojcowiznę po ostatniej wojnie. Często odwiedzał  nasz dom, wspominając zawsze z wdzięcznością naszą Mamę. Zmarł w 1977 r.

Po jego odejściu Mama znów przyjęła sierotę – Józefa Pasyka z Zamieścia. Przebywał on w naszym domu około ośmiu lat. Odszedł od nas wtedy, gdy miął się już żenić przed II wojną światową.