“Potomkowie Rodów Drożdżów z Jodłownika”, praca Pani Genowefy Drożdż-Kęski

12 lipca publikowałam fragment pracy Pani Genowefy Drożdż-Kęski, w którym Pani Genowefa przedstawiła sylwetkę Jana Drożdż (twórcy Szkoły Rolniczej w Łososinie). Dzisiaj poznajmy losy dzieci Jana Drożdża.

Tymbarski aneks do Spaceru Historycznego – “Potomkowie Rodów Drożdżów z Jodłownika”, praca Pani Genowefy Drożdż-Kęska

Wspomnę jeszcze, że największym dorobkiem rodzinnym Jana i Marii Drożdżów jest trójka dzieci: Janina (ur. w 1920 r.), Halina (ur. w 1923 r.) oraz Leszek (ur. w 1927 r.). Już tylko bardzo krótko napiszę o ich drodze życiowej. (od red.: do dzisiaj żyje Leszek Drożdż).

Janina ukończyła Wyższą Szkołę Rolniczą, wyszła za mąż za Stanisława Knothe, który po ukończeniu Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie całe życie związał z macierzystą uczelnią, gdzie uzyskał tytuły naukowe (m.in. profesor zwyczajny i jest rzeczywistym członkiem Polskiej Akademii Nauk, a po przejściu na emeryturę nadal służy swą wiedzą Uczelni i Instytutowi PAN).

Z ich małżeństwa urodziły się dwie córki: Elżbieta i Anna; obydwie ukończyły wyższe studia.

Elżbieta (ur. w 1948 r.) posiada doktorat z zakresu fizyki. Wyszła za mąż za Marka Błaszczyńskiego z Krakowa z tą samą profesją i tytułem naukowym. Pracują w Los Angeles w USA. Marek i Elżbieta Błaszczyńscy mają dwoje dzieci: Piotra i Annę. 

Anna (ur. w 1950 r.) ukończyła filologię języka niemieckiego i wykłada na AGH w Krakowie. Wyszła za maż za Jerzego Kowala z Krakowa, który pracuje w Niemczech. Kowalowie maja jednego syna Jasia.

Halina Drożdż, druga córka Jana i Marii Drożdżów (ur. w 1923 r.), ukończyła studia na Wydziale Chemii UJ i podjęła pracę w laboratorium Kombinatu Nowa Huta. Wyszła za mąż za Leszka Magrysia, który podobnie jak jego żona ukończył studia na Wydziale Chemii UJ w Krakowie, pogłębił je na Akademii Gómiczo-Hutniczej uzyskując tytuł doktora Nauk Technicznych. Dochowali się dwojga potomków.
Córka Anna ukończyła architekturę na Politechnice Krakowskiej, wyszła za mąż za Wojciecha Pomirczy. Maja jedną córkę Julię.
Mieszkają i pracują w Norwegii.
Syn Rafał Maciej, podobnie jak córka Anna, studiował na Politechnice Krakowskiej, gdzie ukończył Wydział Budownictwa Lądowego.

Leszek Drożdż, trzeci potomek Jana i Marii Drożdżów (ur, w 1927 r.), studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie w 1952 r. ukończył Wydział Komunikacji Lotniczej (obecnie Politechnika). Zawarł związek małżeński z Danuta pochodzącą z Rzeszowa. Leszek po ukończeniu studiów pracował nieprzerwanie w Zakładach Lotniczych w Rzeszowie. Aktualnie jest już na emeryturze i mieszka z żoną w Rzeszowie. Leszek (senior) pracuje w swoim zawodzie był wysoko cenionym fachowcem i zajmował bardzo odpowiedzialne stanowiska, przy czym będąc wyjątkowo skromnym człowiekiem, unikał pochwał i rozgłosu o swej osobie.

Ich synowie: Leszek i Jarosław, ukończyli wyższe studia, założyli rodziny – pracują i mieszkają w Rzeszowie. Obydwie rodziny mają po jednym potomku.

cdn

 
 

Batalion WOT w Limanowej

17 lipca 2021 r. w Limanowej  Mariusz Błaszczak – minister obrony narodowej oraz Władysław Bieda – burmistrz miasta Limanowa podpisali list intencyjny na mocy którego w Limanowej powstanie 114. batalion Wojsk Obrony Terytorialnej. W jego skład wejdą koszary oraz teren do ćwiczeń. Dowódcy WOT poinformowali, że  już w przyszłym roku w Limanowej odbędzie się pierwsza przysięga wojskowa. Przypomnijmy że w maju 1939 roku w Limanowej został sformowany Limanowski Batalion Obrony Narodowej w składzie Podhalańskiej Brygady ON. Formację wojskową  utworzono w oparciu o 291 Obwód Przysposobienia Wojskowego. Tak więc po tylu latach wojsko powraca do Limanowej dając szansę rozwoju tego pięknego zakątka Beskidu Wyspowego.

St. insp. ZS Robert Nowak

“MATKA” (4) – ks.Władysław Pachowicz (seminarium, święcenia kapłańskie, probostwo)

4. Seminarium Duchowne w Tarnowie
W czerwcu 1933 r. zdałem egzamin dojrzałości i stanąłem przed zasadniczym pytaniem, co dalej? Nie wahałem się ani chwili. Wybrałem teologię, bo czułem do niej jakiś wewnętrzny pociąg. Jakie motywy mną wtedy kierowały, trudno mi dzisiaj z całą dokładnością powiedzieć. Na pewno na tę decyzję, która długo we mnie nurtowała, wpłynęła atmosfera domu rodzinnego, w jakiej wzrastałem od dziecka, atmosfera religijna, pełna szacunku dla każdego kapłana. Matka moja odnosiła się zawsze z wielkim poważaniem do kapłanów. Nie słyszałem od Niej nigdy ujemnego słowa o którymś z księży. Niemałą rolę odegrała tu również tradycja rodzinna. W naszej rodzinie żywą była pamięć mojego stryja O. Ludwika Pachowicza, franciszkanina, wyświęconego w roku 1891, gwardiana w Krośnie, zmarłego w Krakowie w roku 1909. Ciotka Katarzyna bardzo często o nim opowiadała. Jakąś rolę odegrały tu liczne powołania kapłańskie i zakonne w parafii rodzinnej i prymicje, w których jako dziecko brałem udział. Natomiast z całą stanowczością muszę stwierdzić, że na moją decyzje nie wpłynęła bezpośrednio moja Matka. Ani jednym słowem nie wspomniała nigdy o tym, choć jak przypuszczam, gorąco tego pragnęła i o to się stale modliła. We wrześniu 1933 r. rozpocząłem studia teologiczne w Seminarium Duchownym w Tarnowie. W ówczesnych warunkach klerycy Seminarium Duchownego w Tarnowie cały rok szkolny spędzali w murach Seminarium i nie mogli wyjeżdżać do domu rodzinnego nawet na Święta. Raz tylko na pierwszym roku teologii przełożeni wysłali mnie do domu rodzinnego na kilkanaście dni na leczenie, gdy zachorowałem na zapalenie gardła, a lekarz zakładowy nie mógł sobie poradzić z tą chorobą. Pobyt w domu rodzinnym na świeżym górskim powietrzu i domowe środki, jakie zastosowała Mama, wkrótce uleczyły mnie z tej dolegliwości. W czasie mojego pobytu w Seminarium Mama odwiedzała mnie kilka razy. Przeważnie szła pieszo z Tymbarku do Tarnowa (przeszło 70 km), nieraz w obie strony, czasem korzystała z okazyjnej furmanki. Nigdy nie jechała pociągiem, by pieniądze zaoszczędzone w ten sposób zostawić mi na konieczne wydatki. Ta długą drogę odbywała zawsze obciążona bagażem, zawierającym bieliznę oraz jakieś artykuły żywnościowe. W pierwszych bowiem trzech latach mojego pobytu w Seminarium klerycy dożywiali się sami, gdyż wyżywienie seminaryjne było skromne i   nie wystarczało nieraz młodym klerykom, oddanym ciężkiej pracy umysłowej i ascetycznej. W roku szkolnym 1936/37 po wizytacji seminaryjnej  odbytej przez wizytatora apostolskiego O.Anzelma, karmelity, warunki życia seminaryjnego poprawiły się znacznie. Ks. biskup Franciszek Lisowski, ordynariusz tarnowski, mianował rektorem Seminarium ks. Romana Sitkę. (Jako rektor Seminarium uwięziony został przez gestapo dnia 22 maja 1941 ri poniósł śmierć  męczeńską w Oświęcimiu 17 października 1942 r. Wspomnienie o nim zawiera: Currenda-Pismo Urzędowe Diecezji Tarnowskiej – na rok 1947, nr 1, s. 30-41 i rok 1959, nr 3-6, s. 285-287).

5. Święcenia kapłańskie
Nadszedł wreszcie dzień od dawna oczekiwany.
Dnia 29 czerwca 1938 r. otrzymałem święcenia kapłańskie z rak biskupa Franciszka Lisowskiego w katedrze tarnowskiej.  Na tą  uroczystość przyjechał brat z Mamą. W najbliższą niedzielę 3 lipca 1938 r. w kościele parafialnym w Tymbarku odprawiłem uroczyste prymicje przy licznym udziale wiernych. I wtedy udzielając mojej Matce  błogosławieństwa prymicyjnego całowałem ze łzami wdzięczności Jej ręce za wszystkie jej trudy i poświęcenia, które doprowadziły mnie do Ołtarza Pańskiego. Dla mojej Matki był to dzień radości, jakże bardzo zasłużony za tyle lat trudów i wielkich wyrzeczeń dla mnie, Przyjęcie prymicyjne w domu rodzinnym było skromne, ale jakże radosne. Wzięli w nim udział krewni i sąsiedzi, moi dobroczyńcy, którzy dopomogli mi dokończyć gimnazjum.

Po miesięcznym wypoczynku pojechałem na pierwszą placówkę do Dębna koło Wojnicza. Odwiózł mnie furmanką mój brat z wujkiem Józefem Kapturkiewiczem, a towarzyszyła mi modlitwa mojej Matki. W ciągu dwudziestu jeden lat mojej pracy wikariuszowskiej na różnych parafiach diecezji tarnowskiej odwiedzała mnie Mama co pewien czas, zawsze pogodna i życzliwa dla wszystkich, a zapominająca o sobie. Nie pamiętam, by kiedy choć jednym słowem prosiła mnie o jakąś pomoc materialną dla siebie.  

6. Proboszcz w Samocicach

Gdy w roku 1959 zostałem mianowany proboszczem w Samocicach, na północnym krańcu diecezji tarnowskiej nad Wisłą, Matka moja po pewnym czasie przyjechała do mnie, by już na stałe u mnie zamieszkać,  by mnie wspomagać modlitwa codzienną Komunia św. i pracą domową. Gdy nadeszły święta Bożego Narodzenia, w czasie wieczerzy wigilijnej mogłem się z Nią połamać opłatkiem po trzydziestu prawie latach rozłąki i podziękować Jej za wszystko, co dla mnie uczyniła. 
Przebywała u mnie do końca swojego życia, do końca w pełni władz umysłowych, zawsze pogodna pomimo różnych cierpień i dolegliwości, które ją nawiedzały. Zawsze też życzliwie odnosiła się do wszystkich parafian i nigdy nie wykorzystywała swego stanowiska, by się mieszać do spraw parafialnych. W czasie rekolekcji parafialnych w lutym roku 1970, w pierwszą rocznicę nawiedzenia parafii przez Matkę Najświętszą rozchorowała się ciężko i po krótkiej chorobie zmarła dnia 3 marca 1970 r. w osiemdziesiątym piątym roku życia. Rano 3 marca podałem Jej ostatni raz Komunię św. W ciągu tego dnia byliśmy przy Niej bez przerwy z bratem i odmawialiśmy głośno różne modlitwy i śpiewaliśmy pieśni, które Mama znała i lubiła często nucić w domu. Wszystkie słowa tych modlitw i pieśni Mama z nami powtarzała. Wśród tych pieśni śpiewaliśmy pieśń do Anioła Stróża, szczególnie lubianą przez moją Mamę: “Mój Stróżu Aniele, mój miły Patronie, będę ja Cię wzywał, będę ja Cię wzywał w ostatniej godzinie.”  Do końca zachowała przytomność. Jeszcze wtedy pamiętała o mnie i mówiła: “Żebyś się z tego nie rozchorował”.
Po krótkim konaniu zmarła o godz. 13. Pogrzeb Jej odbył się 5 marca najpierw w kościele w Samocicach, a potem po południu w kościele parafialnym w Tymbarku, gdzie została pochowana na cmentarzu parafii rodzinnej. W tym pogrzebie niestety nie mogłem wziąć udziału, gdyż obawy Mamy spełniły się – rozchorowałem się ciężko i na kilka miesięcy zostałem przykuty do łóżka.

Tak, w wielkim skrócie przedstawiałby się życiorys mojej Mamy. Pozostaje jeszcze przedstawić niektóre cechy Jej charakteru.

cdn

grobowiec rodziny Pachowiczów, którym pochowany jest ks.Władysłąw oraz Rodzice: Ojciec Jan oraz Jego Matka Wiktoria  – cmentarz parafialny w Tymbarku

 

Sportowcy na ścieżce przyrodniczej

Jednym z punktów tegorocznego obozu sportowego zorganizowanego przez KS Harnaś Tymbark, w okresie tegorocznych wakacji, była wycieczka turystyczna na górę Paproć, gdzie wytyczono ścieżkę dydaktyczno – przyrodniczą.

Dla naszych młodych sportowców była to bardzo ciekawa lekcja przyrody oraz doskonała forma spędzenia czasu wśród zieleni – mówi prezes KS Harnaś Tymbark Franciszek Mrózek. Zachęcamy wszystkich  do tej formy wypoczynku, naprawdę warto. Czynne uprawianie sportu i nabycie świadomości ekologicznej są kluczowymi elementami w życiu młodego człowieka na którym nam szczególnie zależy –  podkreśla Franciszek Mrózek.

Robert Nowak

Letni Koncert Kameralny SINFONIETTY w Dobrej

Dzisiaj w pięknym  zabytkowym kościele pod wezwaniem  Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Dobrej, odbył się koncert (w ramach Letnich Koncertów Kameralnych) Orkiestry Kameralnej  SINFONIETTA. W skład zespołu wchodzą muzycy z Gminy Dobra, a też z Tymbarku, Limanowej i okolic. Orkiestra wykonuje muzykę klasyczną, współczesną, rozrywkową i sakralną. Dyrygentem i aranżerem Orkiestry jest kompozytor Sebastian Szymański. Bardzo dobry koncert podobał się publiczności, co wyraziła gromkimi brawami i prośbą o bis.

 

zdjęcie: IWS

Historia hodowli krów rasy czerwonej ma w Gminie Tymbark mistrzowską kontynuację!

Podczas sobotniego Spaceru Historycznego uczestniczy mieli okazję poznać historię rodów Romerów i ich rolę w rozwój rolnictwa na górskich terenach, w tym głównie hodowli krów rasy czerwonej.  Praca tych rodzin, poszczególnych ich członków nie została całkowicie zaprzepaszczona (chociaż podczas spaceru w Łososinie Górnej wybrzmiały smutne słowa o braku kontynuacji  w wykorzystywaniu wiedzy zdobytej w zakresie przetwórstwa mleka, produkcji serów, w szwajcarskich gospodarstwach, podczas specjalistycznych kursów w tym zakresie), o czym świadczą laury w zakresie hodowli bydła rasy polskiej czerwonej, jaka ma miejsce na terenie Gminy Tymbark. Tutaj największe sukcesy odnotowuje Czesław Kuc z Podłopienia, który wraz ze swoją małżonką Marią, prowadzi specjalistyczne gospodarstwo rolnicze hodowli krów rasy czerwonej. Rok po roku (w ubiegłym w związku z pandemią konkurs nie był organizowany), krowy ich hodowli zdobywaj najwyższe tytuły.

Dużym sukcesem dla Czesława Kuca, prowadzącego gospodarstwo w Podłopieniu, zakończyła się w 2019 roku  XIII Krajowa Wystawa Czerwonego Bydła Polskiego. Krowa Fide z jego hodowli otrzymała ponownie tytuł Super Czempiona w programie ochrony zasobów genetycznych, co jest wyrazem najwyższej jakości w hodowli bydła. Tym samym został utrzymany tytuł przyznany na ubiegłorocznej wystawie. Nie było to jedyne wyróżnienie otrzymane przez Pana Czesława Kuca. Krowa Witka otrzymała tytuł wiceczempiona, a w kategorii szóstej i wyższej laktacji krowa z hodowli Pana Kuca otrzymała tytuł czempiona. 

Również praca innych hodowców z  Gminy Tymbark została bardzo wysoko oceniona przez członków komisji oceniający sztuki bydła rasy polskiej czerwonej zgłoszonych do konkursu w ośmiu kategoriach.  Krowa z gospodarstwa Pawła Poręby z Zamieścia otrzymała tytuł wiceczempiona , a w kategorii 13 laktacji tytuł czemipna otrzymała  krowa z gospodarstwa Pana Poręby, której hodowcą  jest  Pani Alicja Bokowy . Z nagrodą z wystawy wrócił też hodowca  Mirosław Staniszewski z Zawadki. Krowa z jego gospodarstwa otrzymała tytuł czempiona. 

Podobnie było w 2018, kiedy to otrzymali:

  • Mirosław Staniszewski z Zawadki – tytuł czempiona w kategorii jałowice w wieku 17-20 miesięcy uzyskała jałówka Bajka , 
  • Paweł Poręba z Zamieścia – tytuł czempiona w kategorii Krowy w VI i wyższej laktacji uzyskała krowa Pola. 

Czesław Kuc potwierdził najwyższą jakość hodowanego w swoim gospodarstwie bydła

Rok 2018 – Hodowca Czesław Kuc (obok stoi wnuczka) wraz z nagrodzoną krową

zdjęcia: RM