“Spółdzielność w Tymbarku” – z przedwojennej historii Tymbarku

Artykuł Stanisława Wcisło (1930-2022), opublikowany w 2002 roku GT nr 44-45

SPÓŁDZIELCZOŚĆ W TYMBARKU 

Spółdzielczość to – według uproszczonej definicji – ruch społeczno-gospodarczy, powstały w połowie XIX wieku, jako forma samopomocy i samoobrony uboższych warstw społeczeństwa. Uformował się on w naszych stronach bardzo wcześnie – już pod koniec XIX wieku. Za jego początek na tym terenie uznać należy zorganizowanie, przez ks. Szymona Kumorka w 1896 roku, Kółka Rolniczego. Działalność tego Kółka nie trwała długo, gdyż ludzie nie byli jeszcze dostatecznie wyrobieni społecznie, by należycie pracować zespołowo. Każdy z członków Kółka pragnął natychmiast czerpać korzyści dla siebie, co powodowało niesnaski i kłótnie, które doprowadziły do upadku Kółka.

Dopiero w roku 1905, również dzięki proboszczowi Kumorkowi, zorganizowany został nowy typ spółdzielni pod nazwą Kasa Raiffeisena, która nieco później znana była powszechnie jako Kasa Stefczyka (od nazwiska polskiego działacza spółdzielczego Franciszka Stefczyka, który w roku 1890, na wzór Kasy Raiffeisena, zorganizował na ziemiach polskich wiejską spółdzielnię oszczędnościowo-pożyczkową).

Hasło naczelne Kasy Stefczyka brzmiało: ,,Miejscowy pieniądz na miejscowe potrzeby”.

Ten rodzaj spółdzielczości szybko został zaakceptowany przez tymbarskie społeczeństwo, które widząc pozytywne skutki takiej formy gospodarowania zaczęło przekonywać się do roli spółdzielczości w ogóle.

Należy tu podkreślić duży wpływ miejscowych księży, którzy w rozwój tymbarskiej spółdzielczości włożyli wiele wysiłku.
Szczególne uznanie należy się w tym względzie proboszczom Szymonowi Kumorkowi i Józefowi Szewczykowi.
Współzałożycielem, a zarazem pierwszym kierownikiem Kasy Raiffeisena w Tymbarku był Jan Kapturkiewicz.

Zaczęły również powstawać i pracować Kółka Rolnicze, ale dopiero 11. latach od czasu powstania i upadku pierwszego Kółka w Tymbarku.
 
O ich powstaniu i pracy mamy świadectwo w Kronice Parafialnej (T.II.s.38- 39 – wpis ks. J.Szewczyka): ,,… Dlatego prosili mnie najpierw mieszkańcy Podłopienia, abym im założył ,,Kółko Rolnicze” i sklep. Uległem prośbom, bo uważałem sobie to za ,,opus misericordiae et caritatis”. Założyłem więc ,,Kółko Rolnicze” i sklep dla Jasnej Podłopienia d. 3 czerwca 1917 r. z tą myślą, że będę je prowadził przez czas najcięższy. Założyłem nie w Tymbarku tylko w Podłopieniu dlatego, że po doświadczeniu zrobionym przez księdza Kumorka bałem się terenu tymbarskiego. (…)
Mimo strat, nędznego lokalu, sklep szedł dobrze i oddawał wielkie usługi ludności. Widząc to mieszkańcy innych gmin prosili mnie, aby im założyć kółka i sklepy. Założyłem więc w Zamieściu, prowadził ks. Piotr Kołacz, a w Tymbarku wskrzesiłem dawniejsze Kółko Rolnicze w r. 1918. W 1919 r. połączyliśmy sklepy tych kółek (trzech) w jeden pod nr 6 w pobliżu kościoła, naprzeciw wyjścia z plebanii na gościniec idący przez Tymbark.”
Te pierwsze próby spółdzielczości, mimo licznych trudności wynikających z braku przeszkolonych pracowników, odpowiednich lokali, środków transportu itp., przekonały jednak społeczeństwo, że dzięki spółdzielczości łatwiej jest żyć i gospodarować.
Ruch spółdzielczy na Ziemi Tymbarskiej zaczyna nabierać tempa, efektem czego w r. 1927 powstaje Spółdzielnia Mleczarska, oparta na twardych, prawdziwych zasadach spółdzielczości. 
 
Jej twórcami byli: ks. Józef Szewczyk, Franciszek Bubula, Jan Macko i Karol Turski (mąż właścicielki dóbr tymbarskich). Statutowym zakresem działania tej spółdzielni był skup mleka od miejscowych dostawców i jego przerób. Na prezesa Spółdzielni Mleczarskiej wybrany został Jan Macko, który jednocześnie pełnił rolę kierownika zakładu mleczarskiego. (Funkcję tę pełnił do dnia 21 marca 1945 r., tj. do czasu aresztowania przez NKWD za działalność konspiracyjną w AK).
 
Przewodniczącym Rady Nadzorczej tej spółdzielni został Karol Turski, zaś zastępcą – Franciszek Bubula z Piekiełka.
Praca mleczarni oparta była na normach szwajcarskich. Również budynki tej spółdzielni powstały w oparciu o wzory szwajcarskie. Spółdzielnia Mleczarska w Tymbarku stała się modelowym ośrodkiem ruchu spółdzielczego, z działalności którego czerpano wzorce dla wielu innych spółdzielni tego typu.
 
W roku 1935 powstaje w Tymbarku nowa spółdzielnia, która w dużym stopniu wpłynęła na rozwój tej miejscowości i regionu. To Podhalańska Spółdzielnia Owocarska, zwana popularnie ,,Owocarnią”. Z jej powstaniem związane są takie postacie, jak: inż. Józef Marek, Jan Macko, Franciszek Bubula, mgr Józef Kulpa, dr Józef Macko.
,,Owocarnia” rozpoczęła swą działalność w oparciu o Spółdzielnię Mleczarską, która stanowiła dla niej ,,poligon doświadczalny”. Pierwsze próby skupu i przechowywania owoców przeprowadzono właśnie w magazynach mleczarni, a na podstawie ich wyników opracowano program działania ,,Owocarni” w zakresie sadownictwa, szkółkarstwa, przechowywania oraz przetwarzania owoców i warzyw, a także obrotu tymi surowcami. Poprzez swoją działalność ,,Owocarnia” wywarła ogromny wpływ na życie nie tylko społeczeństwa tymbarskiego, ale jej oddziaływanie sięgało znacznie dalej, obejmując swym zasięgiem znaczny rejon podhalańskiej ziemi. Wpłynęła na podniesienie kultury ogrodniczo-sadowniczej, zatrudnienie bezrobotnych, nowe budownictwo, a także na oświatę i kulturę.
 
W roku 1936 powstaje Spółdzielnia Rolniczo-Spożywcza, przekształcona nieco później w Spółdzielnię Rolniczo-Handlową ,,Skiba” (poprzedniczka Gminnej Spółdzielni ,,Samopomoc Chłopska”). Z powstaniem tej spółdzielni związane są nazwiska takich działaczy jak: Władysław Skrzeszewski, mgr Józef Kulpa, Franciszek i Anna Sojkowie, Józef Hładkulik, Andrzej Kasprzyk, Franciszek Ociepka, Jan Surdziel, Michał Kapturkiewicz, Piotr Natanek, Józef Sowa i Józef Danowski (Drab). Również i ta spółdzielnia miała duży wpływ na rozwój Tymbarku i okolic.
 
Dzięki wymienionym spółdzielniom i ich aktywnemu działaniu Tymbark staje się znany nie tylko na terenie Polski Południowej, ale w całym kraju. Mówiono o Tymbarku, że jest to drugi Lisków (znana z ruchu spółdzielczego wieś niedaleko Poznania).
Niestety, wybuch drugiej wojny światowej zahamował rozwój ruchu spółdzielczego, choć nie zniweczył go całkowicie. Doszło do tego dopiero po jej zakończeniu. Wprawdzie zaraz po opuszczeniu tych terenów przez okupanta ruch spółdzielczy natychmiast rozpoczął swą działalność i to z jeszcze większą energią. Powstały nowe spółdzielnie, jak: Spółdzielnia Zdrowia, Spółdzielnia Wyrobu Materiałów Budowlanych, Spółdzielnia Obrotu Zwierzętami Rzeźnymi, a także Spółdzielcze Liceum Przetwórstwa i Handlu Ogrodniczego II stopnia. Niedługo jednak funkcjonowały one w nowym ustroju. Stopniowo zostały upaństwowione lub przyporządkowane centralnym ośrodkom w Warszawie. Aktywni działacze spółdzielczości zostali odsunięci od pełnienia kierowniczych funkcji, a nawet aresztowani, jak w przypadku Jana Macki.
21 marca 1945 roku został zatrzymany na terenie mleczarni, a następnie wywieziony na Zakaukazie. Z zesłania tego powrócił dopiero 16 listopada 1947 roku.

Inż. Józef Marek został również usunięty – nie tylko z funkcji prezesa zarządu ,,Owocarni”, ale po wielu przykrych doznaniach i upokorzeniach ze strony władz politycznych, w dniu 5 listopada 1949 r., po uprzednim pozbawieniu go wszelkich wpływów na Spółdzielnię, zwrócono mu jego udziały w tejże Spółdzielni. Mgr Józef Kulpa musiał uciekać z domu i przez szereg miesięcy tułać się po obcych stronach, gdyż groziło mu aresztowanie i prawdopodobnie również zesłanie za działalność AKowską.

Podobnie było z innymi działaczami spółdzielczymi, którzy za swą aktywną i bezinteresowną działalność społeczną oraz za swój patriotyzm cierpieli w więzieniach lub ukrywali się przez dłuższy czas.
 
Taki epilog miała działalność spółdzielcza w Tymbarku: rodziła się i rozwijała w radosnych uniesieniach, a na skutek zmiany ustroju politycznego zakończyła swą działalność przez upaństwowienie zakładów spółdzielczych, upokorzenie jej twórców i działaczy.
Efekty ich pracy jednak pozostały. To dzięki tym ludziom zmieniło się życie tutejszego społeczeństwa i to pod każdym względem – począwszy od warunków bytowych, do podniesienia poziomu oświaty i kultury w pełnym tego słowa znaczeniu.
 
Może warto byłoby więc i dziś – zamiast narzekać na postępujące ubożenie ludności wiejskiej – wrócić do idei prawdziwej spółdzielczości?
 
Stanisław Wcisło
Tymbark, rok 2001

fotografia wykonana przed budynkiem Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku, fotografia z archiwum KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK

 
 

Wspomnienie związane ze śp. ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zalewskim

Od pięciu lat trwa zorganizowana przez OSP Piekiełko  strażacka pomoc dla Fundacji Brata Alberta, polegająca na corocznej zbiórce rzeczy potrzebnych w działalności Fundacji.  Do Piekiełka po zebrane dary przyjeżdżał sekretarz Zarządu Fundacji Pan Grzegorz Popadiak. Tak się złożyło, że w listopadzie 2021 roku to strażacy OSP Piekiełko wraz ze strażakami OSP Szyk (którzy również włączyli się do akcji), zawieźli dary bezpośrednio do Radwanowic, do siedziby Fundacji  Brata Albertą oraz miejsca, gdzie też znajduje się dom stałego pobytu dla osób objętych pomocą Fundacji. Tam zostali przyjęci przez ks.Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego, zmarłego 10.01.2024 roku kapłana, Prezesa Fundacji im.Brata Alberta, który wraz z podopiecznymi też mieszkał  w Radwanowicach . 

Ka. Tadeusz Isakowicz-Zalewski był działaczem opozycji antykomunistycznej, kapelanem podziemnej „Solidarności”, opiekunem niepełnosprawnych – prezesem Fundacji im. Brata Alberta, historykiem  Kościoła, zwolennikiem lustracji duchownych, publicystą, rzecznikiem upamiętnienia ofiar i potępienia sprawców ludobójstwa dokonanego na Wołyniu, Kresach,  przez ukraińskich nacjonalistów. 

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski był kapłanem obrządku ormiańskiego, tak jak nasz rodak śp. ksiądz prałat Kazimierz Filipiak (1910-1992), który m.in. pełnił funkcję  wikariusza generalnego ds. obrządku ormiańskiego w Polsce. 

17-18.stycznia 2024r. trwają w kościele pw. Św.Brata Alberta w Radwanowicach uroczystości pogrzebowe  zasłużonego Kapłana. 

Z pobytu  w Radwanowicach OSP Piekiełko  i OSP Szyk pozostały pamiątkowe fotografie.

źródło: Archiwum OSP Piekiełko 

Dla przypomnienia artykuły o życiu i działalności ks. prałata Kazimierza Filipiaka

Dzisiaj mija 25.rocznica pogrzebu ks.Kazimierza Filipiaka – naszego rodaka, kapłana obrządku ormiańskiego

 

Święta godowe – zwyczaje

 
Święta godowe
 
Świętami Godowymi nazywano okres od Wigilii Bożego Narodzenia do Trzech Króli (od 24 grudnia do 6 stycznia). Święta te mają swoją genezę zapewne jeszcze w średniowieczu, o czym świadczy stara nazwa ,,gody”, co w wielu językach słowiańskich oznacza rok. Okres ten, w którym stykają się dwa lata tj. stary i nowy rok nazywano godami.  W przeszłości święta te miały charakter agrarno – zaduszkowy, o czym do dziś zdaje się świadczyć spotykane do chwili obecnej wnoszenie snopa wigilijnego lub obsypywanie się owsem w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. W innych wsiach zwyczaj ten był praktykowany w Nowy Rok. Obsypywanie owsem interpretowano jako pamiątkę kamieniowania św. Szczepana, natomiast w Nowy Rok jako formę życzeń urodzajów i obfitości w nadchodzącym roku.
 
U Zagórzan i w północnych Gorcach, zwanych  też pasmem rabczańsko-lubomierskim (od miejscowości Lubomierz), tak przebiegała wigilia do Bożego Narodzenia, zwana tutaj ,,wilia” lub ,,wiliją”. Wieczorem przygotowywano stół, na którym miano spożywać wieczerzę.  Na stół kładziono grubą warstwę siana, po czym nakrywano go białym obrusem.
Na rogu stołu kładziono chleb własnego wypieku. Wieczerzę rozpoczynano wspólną modlitwą. Następnie wszyscy zasiadali według starszeństwa. 
Centralną postacią był zawsze ojciec-gospodarz, który rozdawał opłatki. Opłatek pozostawiano również przy pustym miejscu, które symbolizowało zmarłą osobę z tej rodziny. W czasie łamania się opłatkiem składano sobie życzenia. Wieczerza „wilijna” była postna (nie używano nawet nabiału). Posiłek zaczynał się od Wodzinki lub barszczu śliwkowego z ziemniakami, grzybami (woda grzybowa), brukwią (inaczej: karpielami). Dalszą część wigilijnego menu stanowiły ziemniaki z przysmażana marchwią i grochem, potem też były ziemniaki, tym razem z kapustą i ziemniakami. Napojem był kompot z suszonych śliwek, jabłek i gruszek. Ryby na stole pojawiały się rzadko i zazwyczaj u tych gospodarzy, których syn lub córka byli pracownikami w majątkach dworskich.
Dodać tutaj należy, iż ceniono takiego gospodarza, który na czas świąt darował wyrobnikom (nie mylić z pracownikami) czas wolny, w którym mogli oni przebywać z własną rodziną. Na Święta Godowe otrzymywali oni bochenek żytniego chleba wraz z kawałkiem tłustej słoniny. W gospodarstwach plebańskich i ziemiańskich otrzymywali garniec wódki lub piwa.
Po wieczerzy resztki podawanych potraw wlewano do cebrzyków i karmiono nimi bydło, aby cały rok było zdrowe. Następnie synowie i córki zawieszali ,,podłaźniczki”, które zawieszano u powały (sufitu) nad stołem. Z opłatków wycinano różnokolorowe kółka, kulę ziemską i gwiazdy. Czasami do podłaźniczki zawieszano jabłka. W czasie sporządzania podłaźniczki starsi wspólnie śpiewali kolędy i pastorałki.
Podłaźnik spełniał również inną magiczną rolę, zapewniał urodzaj i szczęście, a jabłka zrywane przez dziewczyny miały wróżyć zamążpójście.
Na przełomie XIX /XX wieku zwyczaj wiązania podłaźniczek został zastąpiony przez choinkę.
 
Kolejny zwyczaj mocno kultywowany do lat 60-tych XX wieku to „Podłazy”. Istniał bowiem zwyczaj, że rodzice mający córkę ,,na wydaniu” zapraszali do swojego domu upatrzonego dla swej córki kawalera na ,,podłazy”.
Potem wszyscy wspólnie udawali się na mszę zwaną pasterską (Pasterka), która odbywał się o północy.
 
Ale bywało też i tak, że kawaler, któremu dziewczyna przypadła do serca, wbrew woli swych rodziców, aby zapoznać się z jej rodzicami przychodził na ,,Podłazy”. Ów  ,,podłaźnik” przynosił wódkę, wszystkich obsypywał owsem, rodzice częstowali ciastem. Przyjęcie trwało do rana. Na koniec dziewczyna przypinała temu kawalerowi kolorową, jedwabną wstążkę, którą nosił do święta ,,Trzech Króli”. Dzięki tej wstążce było wiadomo, gdzie w najbliższym czasie będzie wesele.
 
Osobnym świętem rodzinnym było święto św. Szczepana. Był to dzień tradycyjnych odwiedzin krewnych, sąsiadów i znajomych oraz składania sobie życzeń. Należy wyjaśnić, że w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia odwiedziny nie były wskazane.
 
Odwiedziny rozpoczynano następującym brzmieniem:
,,Na szczęście, na zdrowie
Na to Boże Narodzenia…”
 
Po tym wstępie recytowano dalsze życzenia:
,,Żeby się wam darzyły
Gąski czubate, kury siodłate
Konie z białymi nogami
Krowy z dużymi rogami
Żebyście orali czterema pługami
A nie czterema to trzyma
A nie trzema to dwoma
A jak nie dwoma to jednym
Byle czym godnym – daj Boże.”
 
Następnie przystępowano do ucztowania, podawano słoninę, kiełbasę, polewkę z podrobów, a przepijano wódką.
 
Bardzo ważnym oraz różnorodnym elementem związanym z okresem bożonarodzeniowym były szopki kukiełkowe, później żywe.
Jak podają źródła pierwsza szopka była dziełem św. Franciszka, który miał ją po raz pierwszy zainscenizować prawdopodobnie w 1243 r., w okresie Bożego Narodzenia. 
Widowisko to zbudziło duże zainteresowania wśród zgromadzonych wówczas ludzi i w ciągu następnych dziesięcioleci rozpowszechniło się w całej Europie. W początku XIV wieku jasełka te rozpowszechnili franciszkanie w całej Polsce. Trudno dzisiaj  określić jak wyglądały wówczas pierwsze szopki, wiadomo jedynie, że w XVI wieku były one nieruchome.   
W XVII i XVIII wieku szopka składała się ze stajenki, postaci personifikującą Świętą Rodzinę, Trzech Króli oraz pasterzy. Zakon reformatów i franciszkanów zaczął wprowadzać do jasełek, na wzór francuskich teatrzyków ludowych, lalki ruchome. Dawano im głos braci zakonnych. Zaczęto wprowadzać postacie ludowe, np. Żydzi, Cyganie, żołnierze, wędrowni kupcy, dziady, kaczmarki, Herod, śmierć i diabeł. W celu rozmieszania publiczności i uatrakcyjnienia spektaklu wprowadzono nowe sceny świeckie takie jak: bijących się chłopów, handlarzy zachwalających swoje towary, tańczące pary, przybycie i śmierć Heroda
i inne. Te widowiska były początkowo prezentowane w kościołach, jednak w drugiej połowie XVII w. z uwagi na niecenzuralność słów i humorystyczność scen zakazywano prezentowania figurek ruchomych, można było jedynie używać figurek nieruchomych.
Od tego czasu, kiedy szopka znalazła się poza kościołem i trafiła na ulice miast i do wsi, rozpoczął się jej rozwój. Wzbogacała się jej forma architektoniczna, zaczęła zwiększać się ilość figurek, a teksty były pełne wesołych wstawek o charakterze świeckim, zmieniając się stopniowo w teatrzyk kukiełkowy obnoszony po domach.
W poszczególnych wioskach nabierała lokalnego kolorytu. Architektura szopki była wzorowana na schematach stosowanych na wsiach, zarówno w budownictwie świeckim, jak i sakralnym. Postacie to też personifikujące osoby popularne w danej okolicy, chociaż nie zawsze akceptowane i lubiane. Ten zwyczaj w wielu miejscach dotarł do początków XX wieku. Jej upadek został spowodowany zmianami kulturalnymi, społecznymi i obyczajowymi wsi. Dodać należy, że obchód szopki zaczynano o zmierzchu a kończono późną nocą. W latach dwudziestych ubiegłego wieku zaczęła swój triumf ,żywa szopka” zwana w niektórych miejscowościach (Rabka, Jurków) Herodami, jakkolwiek szopki kukiełkowe były pokazywane w styczniu, to ta wyłącznie w okresie godów. Tego okresu starano się przestrzegać.
Żywa szopka stanowiła przedstawienie o charakterze jasełek, w których udział brała duża grupa osób ubranych w odpowiednie kostiumy. Był i król herod, marszałek, trzej królowie, żołnierze Heroda, anioł, śmierć, diabeł, Żyd i dziad. Głównym tematem tych jasełek to losy króla Heroda, jego zbrodnia i kara, jaka go spotkała. Owe widowisko  posiadało zbliżoną kompozycję, jednak teksty znacznie się różniły.
 
Uczestnicy zwani  kolędnikami przychodzili pod dom i śpiewali kilka kolęd, a następnie prosili gospodarza o wpuszczeni go do domu:
,,Przyszliśmy do was po kolędzie,
Niech wam za przykro nie będzie,
A czy będzie czy nie będzie
Tośmy przyszli po kolędzie.”
 
W rejonie limanowskim i szczyrzyckim jeszcze na koniec dodawali:
,,Bo Pan Jezus gdy się narodził
To sam po kolędzie chodził”.
Następnie przybysze pytali:
,,Wiecie gospodarzu pocimy do was przyszli?”
 
A gdy Gospodarz zapytał ,,Po coście przyszli?” kolędnicy odpowiadali:
,,Abyście nam dali świńskiego ciała
Aby się Wasza dusz do nieba dostała.”
 
Wówczas kolędnicy przebrani w maski rozpoczynali spektakl. Teksty zespołów szopkarskich, chociaż różne, nawiązywały do aktualnych wydarzeń w swojej okolicy.
Inną powszechną, a może i najciekawszą formą przedstawienia, którą przedstawiali kolędnicy to turoń, dziad i gwiazda. W skład orszaku przebierańców wchodzili: turoń (w okolicach Rabki i Lachów Szczyrzyckich turonia nazywano ,,bykiem” lub ,,byczkiem”),  Cygan, Żyd, dziad, muzykanci oraz chłopak niosący gwiazdę. Oni także życzyli gospodarzowi pomyślności, robili to za pomocą pewnych zabiegów magicznych.
Aktorami spektaklu – widowiska, podobnie jak w poprzednio omówionych obrzędach byli młodzi mężczyźni, zdarzali się też w wieku starszym. Role aktorów grających turonie, dziada i Żyda były trudne, wymagały dużego doświadczenia, dlatego wykonywane było przez średnie lub starsze pokolenie. Po wejściu do domu gospodarza dziad przy pomocy Żyda wprowadzał opornego i figlarnego turonia. Następnie zwracał się do muzykantów:
,,Zagrajcie turoniowi
bo turońka głowa boli,
a czy boli, czy nie boli
Zagrajście ta turoniowi.”
 
Turoń w tym czasie tańczył, przy muzyce skrzypiec, kłapiąc w takt melodii pyskiem i dzwonił zawieszonym na szyi dzwonkiem. Nieco późnij rozpoczyna gonitwę biega po całej izbie, dziewczęta i kobiety stara się bóść rogami, wykonywał różne ruchy, straszył dzieci, wyskakiwał na ławy i stół.
W tym czasie dziad starał się poskromić, okładając kijem.
Przedstawienie kończyło się chóralnym odśpiewaniem kolęd. 
 
AS
 
Literatura:
1.Edward Wojtusiak, Kultura ludowa w dolinie górnej Łososiny, Wierchy, Dobra-Kraków 2011, 
2.Jan Cepielik, Boże Narodzenie w Rabce i w okolicy powiatu myślenickiego, w: Lud, t. X, Kraków 1904,
3.Jan Bujak, Zarys kultury ludowej okolic Rabki, Wydawnictwo Muzeum im. Władysława Orkana, Rabka
1961,
4.Jan Bujak, Ludowe obrzędy doroczne w okolicach Rabki, Rabka 1972,
5.Maier, Zachować i odnowić wiarę, w: Kronika chrześcijaństwa, Warszawa – Londyn 1998
6.Zabytki architektury polskiej, Warszawa, 1998, 
7. Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Wrocław 1970, 
8. Marek Gładysz, Chłopski kalendarz ideograficzny, w: Zeszyty Naukowe UJ, Prace etnograficzne,
Kraków.

tradycyjny turoń kolędniczy oraz gwiazda  – występ zespołu kolędniczego z Podłopienia podczas “Tymbarskiej wigilii 2023”

 
 
 
 
 

Okruchy historii – okres 1916-1935, ks.proboszcz Józef Szewczyk, spotkanie opłatkowe

Na fotografii ksiądz Józef Szewczyk -proboszcz parafii Tymbark w latach 1916 – 1935 – podczas opłatkowego spotkania z młodzieżą z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Tymbarku – oryginalna fotografia oczywiście przed 1935. 

W pracy z młodzieżą księdzu Szewczykowi pomagała jego siostra Bronisława Szewczykówna. Spotkania opłatkowe najczęściej organizowane były, i są, w okresie tzw,godów, czyli od Świąt Bożego Narodzenia do Uroczystości Objawienia Pańskiego (Trzech Króli).

Z archiwum KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK.

 

“Żyła dla innych” – o Bronisławie Szewczykównej pisał Stanisław Wcisło

Idąc z Rynku w kierunku kościoła wchodzimy na ulicę Bronisławy Szewczykówny. Okazuje się, że młodsze pokolenia naszej miejscowości albo w ogóle nie wiedzą, albo wiedzą bardzo mało o bohaterce tej uliczki. Warto więc przypomnieć i przybliżyć nieco osobę, której nazwisko uwiecznione zostało w nazwie ulicy, jako hołd i podziękowanie za pracę, jaką włożyła w wychowanie i nauczanie wielu roczników młodzieży tymbarskiej.
Bronisława Szewczykówna urodziła się 1 września 1887 roku w Szczyrzycu, jako córka Julianny i Jana Szewczyka – oficjalisty rolnego majątku 00 Cystersów. W Szczyrzycu też ukończyła szkołę podstawową prowadzoną przez Cystersów.
Szkoła ta – jak na ówczesne czasy- stała na wysokim poziomie. Ukończyło ją szereg wybitnych osobistości, z których wystarczy wymienić takie nazwiska jak: Franciszek Szmaciarz (Smreczyński) – literat tworzący pod pseudonimem Władysław Orkan, dr Sebastian Flizak z Mszany Dolnej – znany pedagog, ludoznawca, wieloletni prezes Oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, dr Władysław Gębik – znany działacz kultury na Śląsku oraz Warmii i Mazurach, wieloletni dyrektor polskiego gimnazjum w Kwidzynie.
Dalszą naukę Bronisława Szewczykówna kontynuuje w Bochni, a następnie – w Seminarium Nauczycielskim w Krakowie, gdzie w roku 1910 otrzymuje patent na nauczycielkę szkół ludowych. Następnie kończy Wyższy Kurs Nauczycielski we Lwowie, a po nim – dwuletnie Studium Wszechnicy Polskiej w Warszawie, pod kierunkiem dr Radlińskiej, znanego pedagoga.

Karierę nauczycielską rozpoczyna w Okulicach i Łapanowie. W latach 1909-1919 uczy w Gorlicach, z których przenosi się do Tymbarku, by, poza pracą nauczycielską, opiekować się chorowitym bratem, który od 1916 roku był w Tymbarku proboszczem.
W 1924 zostaje przeniesiona do Szopienic k/Katowic. Tamtejszy klimat nie odpowiada jednak jej zdrowiu. Zostaje więc w 1926 roku przeniesiona do Skrzydlnej, gdzie do roku 1930 pełni obowiązki kierowniczki szkoły. Jednocześnie nadal pogłębia swą wiedzę ucząc się w Studium Pracy Społecznej. Już wówczas znana była z pracowitości i zaangażowania w pracę społeczną w środowisku. Świadczy o tym choćby opinia, jaką wydana została przez Wydział Rady Powiatowej w Limanowej w czasie starania się przez nią o przyjęcie na w/w Studium.

Oto odpis tej opinii:
“…L.dz.3232/28/S, Limanowa 23.06.1928. Zaświadczenie.

Poświadczam, że P.Br.Szewczykówna Kierowniczka 3-klasowej Szkoły Powszechnej w Skrzydlnej od czasu swego pobytu w tutejszym powiecie rozwinęła bardzo energiczną akcję na polu podniesienia oświatowego, kulturalnego i gospodarczego ludu wiejskiego. Dała przede wszystkim przykład jak należy pracować prowadząc własnej gminie kurs gospodarczy dla dziewcząt, Koło Młodzieży, któremu przewodniczy, teatr ludowy, bibliotekę ludową im. Żeromskiego; biorąc wybitny udział w zorganizowaniu dobrej wiejskiej kapeli, a zwłaszcza w założeniu spółdzielni mleczarskiej, przyczyniającej się do znacznego podniesienia dobrobytu całej okolicy. Odznacza się głębokim ujęciem problemów społecznych, okazuje wielkie zrozumienie i odczucie potrzeb życia wiejskiego oraz niezwykłą umiejętność w przeprowadzaniu zamierzeń na trudnym z natury terenie oraz w użyciu skutecznych sposobów dla osiągnięcia celów swej pracy.

Powyższe poświadczenie wydaje się celem załączenia go do podania na studium pracy społecznej.
Komisarz Rządowy (Marossnyi).”

Już sama treść tego zaświadczenia dobitnie charakteryzuje postać Pani Bronisławy, a przecież był to dopiero początek jej pracy zawodowej.

W roku 1930 wraca do Tymbarku, gdyż stan zdrowia księdza Józefa Szewczyka pozostawia wiele do życzenia i wymaga on stałej opieki.
Pani Szewczykówna łączy więc pracę nauczycielską z opieką nad bratem. Nadal każdą wolną chwilę poświęca młodzieży, a także starszym, włączając się w organizowanie życia kulturalnego. Szczególnymi sukcesami mógł się pochwalić prowadzony przez nią chór kościelny. To dzięki jej pracy w czasie nabożeństw śpiewał “cały kościół” i to na głosy. Osobny rozdział w jej życiu to okres okupacji. Jako prawdziwa Polka nie mogła pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Wszędzie, gdzie było to możliwe, manifestowała swą przynależność do narodu polskiego.
Uczyła młodzież języka polskiego, historii narodu polskiego i innych przedmiotów na tajnych kompletach we własnym domu, narażając się na represje ze strony okupanta.
Znając doskonale język niemiecki (przez dłuższy okres przebywała w Grazu) pisała ludziom podania i prośby odnośnie wszelkich spraw, zwłaszcza o uwolnienie z obozów, aresztów czy przymusowych prac na terenie Rzeszy.

Po wyzwoleniu ze wzmożoną werwą pracuje nad kształceniem młodzieży,  by jak najszybciej odrobić stracony w okresie okupacji czas. Niestety, jej zapał i “zbytni” patriotyzm nie spodobały się władzom nowego ustroju i w 1950 roku zostaje przeniesiona w stan spoczynku.

Nie zaprzestaje jednak pracy. W 1951 ponownie zaczyna uczyć jako nauczycielka kontraktowa języka polskiego, muzyki i zajęć świetlicowych w Zasadniczej Szkole Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Tymbarku, gdzie uczy do roku 1959, tj. do czasu definitywnego odejścia na emeryturę z powodu mocno nadwyrężonego zdrowia.
Również i w tej szkole daje się poznać jako doskonały pedagog i wychowawca młodzieży oraz organizator życia kulturalnego. Prowadząc chór oraz zespół recytatorski urządza liczne imprezy kulturalne na terenie Tymbarku oraz wyjeżdża z młodzieżą na imprezy międzyszkolne do różnych miejscowości w kraju (Kraków, Legnica, Sandomierz, Warszawa i inne), zdobywając dla szkoły dyplomy wyróżnienia i nagrody za zajmowanie najlepszych miejsc oraz specjalne dyplomy uznania za umiejętność kulturalnego zachowania się młodzieży, gdyż różnice w zachowaniu się młodzieży z Zasadniczej Szkoły Przetwórczej w Tymbarku, a młodzieży z innych szkół były wyraźnie widoczne podczas takich spotkań. Dzięki wrodzonym cechom, jakie posiadała Pani Szewczykówna, a także dzięki obowiązkowości i pracowitości była osobą powszechnie szanowaną i lubiana – tak przez nauczycieli współpracujących, jak i przez młodzież oraz szerokie warstwy miejscowego społeczeństwa. Była wprawdzie wymagającą, z czego młodzież zdawała sobie sprawę, jednakże była sprawiedliwą i nie skrzywdziła nikogo.
Potrafiła wytknąć błędy i niedociągnięcia, ale jednocześnie starała się usprawiedliwić je oraz wskazać możliwości ich naprawy, czy drogę postępowania pozwalającego na unikanie ich w przyszłości.
Z natury była osobą spokojną, opanowaną i pogodną, starającą się nawet w tragicznych momentach wyławiać zawsze choćby najmniejszy pierwiastek optymistyczny, który powodował uśmiech i rozluźnienie. Lubiła żarty, ale tylko takie, które nie powodowały ośmieszenia, poniżenia czy lekceważenia innych. Często, by wywołać śmiech lub rozładować drażliwą sytuację, sama starała się być powodem żartów. I taką pozostała do ostatniego dnia życia, tj. do dnia 24 kwietnia 1968 roku, kiedy to zmarła w limanowskim szpitalu – właśnie w trakcie opowiadania jakiegoś żartu.

Jej pogrzeb był wspaniałą manifestacją tutejszego społeczeństwa, przede wszystkim – jej byłych wychowanków, uświetnioną dużym gronem księży, z biskupem Bednarczykiem na czele.

Charakteryzując sylwetkę Bronistawy Szewczykówny nie sposób oprzeć się refleksji, że cała jej działalność wynikała nie z pobudek inspirowanych przez różnego rodzaju metody poleceniowo- nakazowe, a raczej była tworem jej osobowości, ukształtowanej przez głęboko zakodowane zasady etyki katolickiej, ze szczególnym uwzględnieniem miłości bliźniego.
To co czyniła było zawsze jasne, rozsądne i pożyteczne, nie było nigdy obliczone na efekt w sensie pochwał i wyróżnień. Pochwałą dla niej i nagrodą było własne zadowolenie z dobrze spełnionego obowiązku wobec Boga, Ojczyzny i społeczeństwa.
Do końca życia Bronisława Szewczykówna pozostała osobą wolną, a mimo tego nigdy nie czuła się osamotniona. Na każdym kroku spotykała się z życzliwością tych, których wychowywała, uczyła kochać i szanować bliźnich.

Niechaj jej postać będzie dla nas wszystkich, a szczególnie dla młodych, wzorem, jak żyć i pracować.
Cześć Jej pamięci !
 
Stanisław Wcisło
 
Artykuł Stanisława Wcisło opublikowany w 1995 roku w Głosie Tymbarku nr 22
 
Uzupełnienie artykułu przez KOLEKCJĘ PRYWATNĄ TYMBARK:
Bronisława Szewczykówna w żałobie po śmierci brata księdza Józefa Szewczyka – po jej prawej ręce Zofia Turska ostatnia dziedziczka majątku Tymbark – oryginalna fotografia z drugiej połowy lat 30. XX wieku ( fragment ) – Tymbark na starej fotografii – zbiory własne
 

Bronisławy Szewczykówny wpis do pamiętnika uczennicy z czasów niemieckiej okupacji. Tymbark – własne zbiory archiwaliów