“jak beeł moj chłodny, to lo trow, zbóz i win doronny” – zapiski Starego Gazdy cd.

Witojcie młoji łostomili, witojcie

Wiycie łaziułek se tak pszes takom jennom wieś, trafiułek se do takigo jennego gazdy,i wiycie siedli my se pod takom – dzisiok sie to młonnie nazywo-altana-jakby nimozno beło pedzieć drewniano sopa, wiync siedli my se i wiycie, tak godomy to ło płogodzie to ło robocie f polu, iwiycie podniosem łob ku gorz,e a tam łobocyłem taki wydubany na dobowy desce napis
“Ktos by to wiedzioł ze ton cas leci, coby nie lustro i coby nie dzieci”
Wicie ludziska ze to śfioto prowda, leci ton cas, lustro jesce mozno zasłonić łoktusom, lebo na nigo nie ziorać, ale dziecka, tygo nie zaczymos, ledwo sie to uplognie, a ty cłeku jus se zacynos flaki wypruwać zyły na rokoak coros wiokse, łysina ci sie robi coros prymniejso, zacynos siwieć, garbaciejes, i cys nie jes prowdom? jak pedzioł Maryjon s Jasne: Lot przybywo siuł ubywo, a pazerność rośnie.
No beskurcyjo mioł śfioto racyjo, i to tak as do śmierci, dropies, i dropies, a na drugi śfiat zabieres telo co f gorści, ale robić cza.
No to tero sie zacynajom za niedugo sianne zbiorki, kapke nie typowe, bo to tero dzisiok wjedzie wielgachnym traktorom, co to podobno na śtyry koła ciognie, wartko zesiece jakomsik kosiorkom co sie to jakiesik talyrze krocom, i jus na drugi dzioj zawijajom to f jakomsik folije,  i tak to godajo moze siedzieć cały rok, ee kaj te casy kiej rano raniuśko ,,,,,,,,,, niy ło tym to kiej indzi,beem pisoł.
Tero sie mi pszypomniało , bo jakby nie beło jus pszecio dwudziesty moj na karku, toć ji roznyk śfiotyk jus beło,a niebozycka Kospszycka, łona ta ło kazdym śfiotym cosik wiedziała, cy bee ploni rok, cy bee loło, cy bee sucho, i tak nieros godała: 

“jak beeł moj chłodny, to lo trow, zbóz i win doronny”  i do tygo dodawała:  ”Jak kukułka kuko f maju, spodziywoj sie gazdo urodzaju”

Na śfiotygo Filipa, co to jes szóstygo maja, zafse godała: “F Filipa dyscyk łagonny, bydzie rocek urodny”  – co tys sie tak zapowiado, bo tak piyknie pokropiuło.
Downi ludziska sioli tys lon bo to ji cza beło zgrzebnego płotna to tys paczeli coby lon zasioć f śfiotygo Stanisława, bo godała ze ftej  

“Lon zasiony f Stanisława, bydzie piykny, nicym ława” 

No a tero pszecio tyk zimnyk śfiotyk, na Serwcygo godała tak:  

“Jak pszet Syrwacym słonecko mocno grzeje, to po nim sendzielyna  drzewa i kfiotki pokryje” ,

jako by kto nie wiedzioł co to jest ta “sendzielyna” to miguśkom pisem, ze chłodzi ło przymrozek, ło taki szron na drzewak.  Serwacygo łoncyła tys jesce s pszypowieściom s Bonifacym, ale tym cyrwscowym co to jes piontygo cyrwsca, bo śternostygo maja tys jes,  ale Kosrzycka tak godała:  “Dobry f cyrwscu Bonifacy, jak bee dobry ji Serwacy”, no ale coby jus Zimnom Zośkom nie strasyć to łotuchy dodawała Kosprzycka i godała ze: “Zimno Zośka kłósia rozwijo” i jakby nie rzyc,  mozno ziornońć na płola jesce kasik mozno łobocyć,, ze zyto jus sie “wysypuje”, a jes go jus coros mni,, bo jus chałp pokrytyk szczechom nima.
Pszypowieści, pszypowieściami, a roce do nieba cza wzniyś i ło urodzaje Boga prosić, to tys, jus wieki tomu, bo bodaj we Francyji, kiej te ziomie kora Bosko dosiogła, ji były selkie maści klynski, jedon s biskopof, puźniesyk śfiotyk kozoł łodprawiać procesyje, i modlitfy przebłagalne coby ta Rynka Bosko, miała politowanie. Procesyje zacyły sie na trzy dni pszed Wniebofstompiyniem i beły pszes trzy dni.
I wiycie ze f nastympnyk latak beły takie doronne urodzaje, Rynka Bosko, sie łodwrociuła, norod uwierzoł, co tys puźni jedon s Papiyrzy fprowadziuł do liturgije rzymskie te procesyje.
Jakze to piyknie ze i f nasy Parafji jes utrzymywano ta tradycyjo procesyji na Dni Krzyzowe. Worto moze pszypomnieś skot ta  nazwa sie wziyła. A no  łot tygo ze procesyje te łodbywajom sie, f kazdy dzioj do innygo miejsca,to znacy do kaplicki,lebo krzyza, co to stojom kasik f polak, lebo pszy drogak,a nojlepi, jak godała niebozycka Kosprzycka, “zeby to beły miejsca , kaj sie drogi krzyzujom,”   kłozdy dzioj tyk dni krzyzowyk mioł sfojom intencyje, i tak:  – poniedziałek to beły modlitfy ło  “Dobre siyfki”
– ftorek beła msza i modlitfa “ło uśfioconie luckigo potu, culi roboty”
– środa beła za tyk co “nimajom co jeś,cyli za głodujoncyk”
Modlom sie ludziska, ej modlom, nojpiyrf dziokujom za to co łoczymali do tyj pory, a puźni prosom coby, grod nie stuk zbozo, coby nie beło susy. Coby nie zabrakło Nom tygo “Jakse pofszenniego ale CHLEBA, tego CHLEBA”, bo syćko sie nom pszyjy i miyso,i jarzyna, ale ton “CHLEB POWSZEDNI” jak jes f pociorku co go łodmowiomy codzionnie :  “Chleba nasego pfszenniego, dej nom dzisiej…”  nom sie nie pszyjy, i coby go nidy nie zabrakło cego Wom i sobie zycy

stary gazda

zdjęcie: IWS

“Gdzie rósł kasztanowiec”

Artykuł Ryszarda Sobczaka,  opublikowany w 1992 roku w Głosie Tymbarku nr 10.

Podążając drogą asfaltową z Tymbarku do Dobrej przez Jasną Podłopień, napotkamy kapliczkę – grotę w osiedlu Szewce. Do roku 1966 wspomniana droga byłą  drogą rolną. W tym też roku miejscowa ludność z pomocą Gminnej Rady Narodowej Tymbark rozpoczęła budowę drogi asfaltowej. Przy poszerzeniu drogi nastąpiła konieczność usunięcia 150-letniego kasztanowca, na którym była umieszczona  mała, drewniana, kapliczka. Starą kapliczkę, nie umieszczono w innym miejscu, nie konserwowano. Niszczała. Ludzie przechodząc – już asfaltową drogą – zdejmowali czapki lub znakiem krzyża świętego, oddawali cześć Bogu w miejscu, gdzie kiedyś rosło drzewo z umieszczoną na nim kapliczką. Trwało tak trzynaście lat. W roku 1979 została wybudowana nowa kapliczka w formie groty, której fundatorem był Aleksander Szewczyk. Postawiona została po drugiej stronie drogi, na przeciw miejsca, gdzie rósł kasztanowiec. Koncepcja budowy wyszła od ks.Czesława Szewczyka, który przywiózł gipsową rzeźbę przedstawiającą Matkę Boską z Dzieciątkiem na ręce. Tą figurę umieszczono w obecnej kapliczce.

W lipcu 1979 roku kapliczkę – grotę – poświęcił ks.Czesława Szewczyk, co pozwoliło na odprawianie majówek i innych nabożeństw.

zdjęcie: IWS 

XI BESKIDZKIE CAMINO – relacja Andrzeja Czernka

Pierwsi uczestnicy XI Beskidzkiego Camino na start przybyli już o 4.15. Kłębiące, ciężkie chmury nie wróżą nic dobrego. Od kilku dni pada deszcz.
Ale jest nadzieja że wiatr przepędzi je w siną dal. I tak się dzieje.

Na start przybyło 13 odważnych śmiałków którym nie straszne są warunki “ekstremalne”. Kilka osób które wyrażały chęć  uczestnictwa nie przybyło ze względu na pogodę. Zgodnie z planem o 4.25 każdy uczestnik otrzymuje gadżety pielgrzymkowe, pamiątkowa fotka, modlitwa i w drogę. Jest 4.30, ruszamy!   Żółty szlak wyznacza trasę. Idziemy na Mogielicę. Chmury nieco rozrzedziły się i co pewien czas zza chmur słoneczko spogląda jakby chciało popatrzeć na nas pielgrzymów i dodać otuchy. Głośny ptasi śpiew nadaje radosny nastrój. Pogoda się poprawia. Jest bardzo przyjemnie. Pod górę jest ciężko ale każdy swoim tempem dociera na szczyt który zdobywamy tuż przed szóstą. Chwilowy odpoczynek aby nabrać rytmicznego oddechu, pocieszyć oko wspaniałymi widokami na Tatry, Beskid Sądecki a od północnej strony na śpiącą Nową Hutę. Kominy  nie dymią!
Patrząc na zachodnią stronę widać ośnieżone polskie Kilimandżaro czyli Babią Górę. Przed papieskim krzyżem rozpoczynamy różańcową modlitwę za naszą Ojczyznę, o ustanie pandemii oraz w tych intencjach które w sercu niesiemy Matce Bożej. Kilka fotek i ruszamy w stronę Jasienia. Pod szczytem Mogielicy stoi figurka Matki Bożej ufundowana przez Jurkowian. Tu odmawiamy drugi
dziesiątek różańca. Na polanę Kutrzyca docieramy przed ósmą. Nieco dłuższa przerwa na małe śniadanie i uzupełnienie elektrolitów.  Znów słoneczko nieśmiało spogląda na nas. Tu przy kapliczce odmawiamy trzeci dziesiątek i dalej kierujemy się do Lubomierza. W Lubomierzu na nas czekają kolejni pielgrzymi. Jest to Staszek z Gorlic i Teresa z Trzciany k/Bochni. Nie zatrzymujemy  się jak to bywało w poprzednich latach ale idziemy w Gorce do Papieżówki miejsca, gdzie w roku 1976 ks. Karol Wojtyła mieszkał przez 20 dni.

Przy Papieżówce dłuższy odpoczynek i kolejny dziesiątek, w tym szczególnym miejscu za kapłanów i osoby konsekrowane. Zaczyna padać. Ubieramy peleryny i idziemy do przełęczy Borek wzdłuż potoku Kamienica, który w tym roku jest wartki i szumny. Żwawy nurt pokazuje kilkudniowe opady. Na przełęczy spotykamy nielicznych turystów i kilku ubłoconych “kolarzy” górskich w stosownych strojach do uprawianego sportu. Krótki odpoczynek i kierunek Turbacz. Polana Filasowa pod szczytem wita nas intensywnym deszczem. Tradycyjnie przy Szałasowym Ołtarzu modlitwa Regina Caeli.  
Pod samym szczytem resztki śniegu. Do schroniska na Turbaczu docieramy tuż przed 13.00. W schronisku kilkanaście turystów. Tłoku nie ma.  Na obiad nie trzeba długo czekać. Tradycyjna kwaśnica, nieco przeraża cena, lecz trudno się dziwić. Rok zastoju. Ale smak wart jest tej ceny! W schronisku czeka na nas kolejny pielgrzym. To Piotr z Ochotnicy Dolnej. Cieszymy się, że podejmuje trud wspólnej wędrówki bez względu na warunki atmosferyczne. I tu rodzi się pomysł aby w przyszłym roku utworzyć grupę ochotnicką i od Turbacza razem pielgrzymować. Zobaczymy co nowego przyniesie kolejny rok.
Po pół godzinnym odpoczynku schodzimy do Nowego Targu. Nadal towarzyszy nam deszcz a droga to ogrom klejącego się błota.
Po drodze zatrzymujemy się na Rusnakowej Polanie przy papieskiej kaplicy. Odmawiamy ostatni dziesiątek różańca. Wpis do pamiątkowej księgi i dalszy marsz. Mimo padającego deszczu jest radość bo zostało tylko z górki. Przy kościele w Nowym Targu – Kowańcu odmawiamy koronkę do Miłosierdzia Bożego. Deszcz nieco ustał. Maszeruje się dobrze. Ulice miasta opustoszałe. Tylko nieliczni się przemieszczają. Na obrzeżach miasta, tuż przy Dunajcu – jak co roku, spotykamy liczne stado owiec. Deszcz znowu częstuje nas gęstym strumieniem.  Na granicy Nowego Targu z Ludźmierzem tor przeszkód. Liczne maszyny, zbrojenie, nasypy, słupy. To budowa drogi zwanej zakopianką.
O godz 17.30 wchodzimy do Ludźmierza przed pomnik Jana Pawła II w ogrodzie różańcowym. Krótka modlitwa, śpiewamy Barkę, ukochaną pieśń naszego papieża. Następnie swoje kroki kierujemy do Bazyliki, do Matki Bożej Ludźmierskiej. Na mszy św. jesteśmy z honorami witani. Przebycie 50 km górami z Beskidu Wyspowego przez Gorce na Podhale, na celebransie robi wrażenie. A my pielgrzymi jesteśmy radośni że dotarliśmy do celu jakim jest Gaździna Podhala w Ludźmierzu. Miejsca szczególnego dla Jana Pawła II. Mimo różnych trudności, nieco ekstremalnych warunków  i pozytywnego zmęczenia – jesteśmy. Nie zważając na przeciwności losu, nieprzychylną pogodę która odstrasza, własne słabości, trudy górskiej wędrówki  całkiem ładna grupa wytrwałych pielgrzymów podjęła wyzwanie a tym samym “pilnuje” papieskiego szlaku. Słowa skierowane do nas przez Jana Pawła II wciąż są aktualne a dla trudzących się również zachowane w sercu.
    Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.(…)
Wszystkim uczestnikom pielgrzymki, tym którzy pozostali w domach a duchowo byli z nami, tym którzy poprzez sms-y nas  wspierali i w każdy inny sposób z nami byli obecni  wyrażam serdeczne podziękowania. Dziękuję.
Do zobaczenia za rok !

STATYSTYKA

Do Gaździny Podhala pielgrzymowało 16 osób, w tym 6 niewiast i 10 mężczyzn. Najmłodszy uczestnik 35 lat a najstarszy Zbigniew 70 lat, który od 3 lat dzierży ten zaszczyt. Super SENIOR.

Pierwszy raz wędrowały – 4 osoby, drugi raz  – 3 osoby, trzeci raz – 1 osoba, czwarty raz – 2 osoby, siódmy raz – 2 osoby, ósmy raz – 2 osoby, dziesiąty raz – 1 osoba i jedenasty raz – 1 osoba.

Z Krakowa – 3 osoby, z Piekiełka – 3 osoby, z Tymbarku – 2 osoby i po jednej osobie z Limanowej,  Sowlin, Słopnic, Rupniowa, Trzciany (powiat bocheński), Podłopienia, Gorlic i z Ochotnicy Dolnej.

XI BESKIDZKIE CAMINO ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II przeszło do historii.
Andrzej Czernek