Z cyklu „Historia tymbarskiego dworu” (zakończenie cyklu)

Na zakończenie cyklu  „Historia tymbarskiego dworu” autorstwa Pana Stanisława Wcisły publikujemy artykuł, w którym zostały zebrane, w jednym opracowaniu,  przedstawione już wcześniej informacje, ale też nowe stanowiące uzupełnienie,  o dziedzice Tymbarku – Pani Zofii Turskiej.

Jednocześnie składam serdeczne podziękowania Panu Stanisławowi Wciśle za bezinteresowne udostępnianie artykułów i dzielenie się z Czytelnikami  portalu “Tymbark.in-głos Tymbarku” zebranymi przez lata informacjami, dotyczącymi historii naszej małej ojczyzny.

Cykl ten nie jest ostatnim materiałem autorstwa Pana Wcisły. Jesteśmy w trakcie publikacji artykułu o historii życia księdza Eugeniusza Piecha, jak też będziemy jeszcze mieć możliwość poznania np. historii rodziny Pieguszewskich.

Irena Wilczek-Sowa

Zofia  Turska  –  dziedziczka dóbr ziemskich  w Tymbarku

(od redakcji: powyższe fotografie zostały razem zebrane i opublikowane na portalu internetowym o rodzinie Myszkowskich o nazwie “Myszkowscy h. Jastrzębiec”,  prowadzonym przez Pana Andrzeja Wcisło, mieszkającego w Siemianowicach Śląskich, link do portalu znajduje się   TUTAJ )

   Do czasu rozbiorów Polski w 1772  dobra ziemskie  Tymbarku  stanowiły własność królewską i jako takie stanowiły jednostkę dzierżawy, zwanej tenutą, puszczaną w pacht za pieniądze lub usługi na rzecz króla. Trudno tu wymieniać dzierżawców, gdyż było ich wielu.

Ostatnim dzierżawcą, od roku 1724, był urzędnik królewski Sebastian Dembowski, który później został biskupem płockim i włocławskim. Już jako duchowny przekazał dobra tymbarskie swemu synowi Florianowi, mającemu zaledwie 7 lat. Po pierwszym rozbiorze  Tymbark znalazł się w zaborze austriackim, zaś dobra królewskie przeszły na rzecz skarbu państwa i były zawiadywane przez Finantzkammer – zwane krótko „kamerami” .Ponieważ ten rodzaj dzierżawy sprawiał kłopot władzom cesarskim, zaczęto królewskie majątki ziemskie sprzedawać  na licytacji osobom prywatnym. I tak w dniu 17 listopada 1830 r. dobra ziemskie Tymbarku zostały sprzedane baronowi Antoniemu Migdalskiemu za 30.860 reńskich. Od tegoż też dnia dawne dobra ziemskie Tymbarku stały się własnością prywatną..Po 13 latach pan Migdalski dobra te sprzedał Antoniemu Sławikowskiemu, profesorowi okulistyki Uniwersytetu Lwowskiego, który w r. 1856, dobra te podzielił między swych synów Henryka i Tytusa. Ponieważ  synowie ci nie umieli właściwie gospodarować, zwłaszcza Henryk i upadało ,dlatego znów  sprzedano je Ludwikowi Myszkowskiemu, adwokatowi z Jarosławia, za 36.000 florenów. Było to w roku 1868. Od tego też roku rozpoczyna się nowy rozdział historii dóbr tymbarskich, który miał duży i pozytywny wpływ na rozwój tutejszego środowiska.

    Rodzina Ludwika Myszkowskiego wywodziła się ze starego rodu szlacheckiego, pieczętującego się herbem Jastrzębiec, osiadłego na ziemi sądeckiej.

    Ludwik Myszkowski kupił dobra tymbarskie, ale osobiście prawie się nimi  nie zajmował, bowiem większość czasu musiał poświęcać swej kancelarii adwokackiej w Jarosławiu. W Tymbarku zaś pieczę nad nowo nabytymi dobrami powierzył swemu bratu Janowi , który nimi zarządzał. Zarządzał zaś mądrze co wkrótce dało się zauważyć, kiedy dobra te zaczęły przynosić zyski, na czym również zyskiwała tymbarska społeczność.

    Ludwik Myszkowski – właściciel dóbr ziemskich w Tymbarku  -był osobą samotną i kiedy  poczuł, że siły jego opadają  dobra tymbarskie przekazał swemu bratankowi, a synowi Jana,     Józefowi Myszkowskiemu , urodzonemu  w r. 1857. Nastąpiło to prawdopodobnie pod koniec roku 1890., ząś  w dniu 1.10.1891 r.  nastąpiła śmierć  Ludwika. Tak więc nowym właścicielem dóbr ziemskich tymbarskich został Józef Myszkowski, zaś rządy nad nimi nadal prowadził jego ojciec Jan Myszkowski. Józef natomiast wyjechał za granicę, gdzie podjął studia na kierunku leśnictwa. W Kronice Parafialnej (t.II. s.63) jest na ten temat wpis: „Ukończył Forstakademie w Taranto, w Saksoni odbył praktykę leśną.”. Po powrocie do kraju zawarł związek małżeński  z panną Jadwigą Marszałkiewiczówną, córką właściciela dóbr ziemskich w Kamienicy – miejscowości w powiecie limanowskim.Ze związku tego urodziło się troje dzieci: Ludwik – 1893, Zofia 1894 i Jerzy – 1895..

    Tak więc przedstawiając w stylu telegraficznym historię dóbr ziemskich w Tymbarku doszliśmy do rodziców  Zofii i jej rodzeństwa. Poświęćmy jeszcze kilka zdań rodzinie, państwa Myszkowskich, by  lepiej poznać warunki w jakich rozpoczęła dzieciństwo  główna bohatera naszego opowiadania, jaką jest pani Zofia Turska.

    Sądzę, że wystarczy tu podać  tylko kilka zdań, jakie znajdują  się w Kronice Parafialnej (T. II,   s.36), w której ks.Józef Szewczyk- proboszcz tymbarski – tam wpisał: „Z dworem żyłem w przyjaźni, bo państwo Myszkowscy to ludzie rozumni, poważni, pracowici i prości w szlachetnym tego słowa znaczeniu. Obydwoje oddani przede wszystkim swoim obowiązkom.     Dzieci wychowywali mądrze; skromnie i religijnie. Pilnowała tego p. Myszkowska, matrona  o silnej woli, która nie znała kompromisów sumienia z tym, co się sumieniu sprzeciwiało, nieustępliwa ze swych szlachetnych zasad. Miała przy tym b. dobre serce. Obowiązki matki i żony spełniała z zaparciem siebie. Zawsze była jakąś pracą zajęta.    We dworze znajdowałem, kiedy chciałem, szlachetne wytchnienie, a nieraz dobrą radę i pomoc.     Piszę to wszystko dlatego, aby prawnuki miały dobry przykład i aby im nie zginęły wiadomości o przodkach.

    I jeszcze jedno zdanie odnośnie podziału majątku: „Józef Myszkowski zapisał Tymbark córce Zofii zamężnej za Karolem Turskim, Stubno synowi Ludwikowi, a Łuczyce synowi Jerzemu. Kobylnicę rozparcelowano wcześniej.”

     Tak, w bardzo dużym skrócie, przedstawiono ród Myszkowskich związanych z Tymbarkiem. Pora więc przejść do przedstawienia pani Zofii Turskiej, jako głównej postaci niniejszego opisu.

     Zofia Jadwiga Turska – córka Józefa i  Jadwigi, z d. Marszałkiewicz , Myszkowskich, urodziła się 7 sierpnia 1894 r. w Stubnie, w pow. sokalskim Niestety, nic nie wiemy o jej dzieciństwie i latach panieńskich. Z posiadanych dokumentów  wiemy, że 25 grudnia 1912 r. zawarła związek małżeński z Karolem Turskim, w parafii Tartaków, w powiecie Sokalskim. Józef Myszkowski miał tam swój majątek, którego prowadzeniem zajmował się p.Karol Turski. Tam też prawdopodobnie poznali się młodzi i zawarli związek małżeński.

  1. Turski pochodził z rodziny szlacheckiej. Ojciec Karola, Stanisław Turski, brał udział w  Powstaniu Styczniowym, w randze pułkownika.19 marca 1863 r., wraz z generałem Langiewiczem i niewielkim oddziałem eskortującym, przeszli na drugą stronę Wisły, gdzie zostali aresztowani przez wojska austriackie i internowani. Po upadku powstaniu i zwolnieniu wyemigrował do Szwajcarii i zamieszkał w Zurychu, gdzie prowadził ożywioną działalność patriotyczną. Tam też zawarł związek małżeński z Polką – Teklą Ginawską, Z małżeństwa tego urodziło się pięcioro dzieci  3 córki i dwóch synów: Karol był młodszym synem pp. Turskich. Studiował w Zurychu. Studia ukończył jako specjalista w zakresie leśnictwa i ekonomiki rolnej.Po studiach wrócił na Kresy Wschodnie, gdzie rozpoczął praktykę zawodową w majątku Józefa Myszkowskiego i gdzie również poznał pannę Zofię – co już wyżej podano.

 Brak nam wiadomości, gdzie po zawarciu małżeństwa zamieszkali młodzi państwo.

Z całą pewnością natomiast wiemy, że posiadali dwie córki: – Janinę Marię, która urodziła się 9 września 1913 r. w Krakowie oraz Danutę, urodzoną 22 listopada 1916 r. w Tymbarku

     Wiemy też że w r. 1924, na prośbę ojca Zofii, który był już mocno schorowanym, państwo Turscy sprowadzili się do Tymbarku, by zająć się prowadzeniem tutejszego majątku. Po śmierci ojca, która nastąpiła 16 grudnia 1925 r. p. Zofia została prawną właścicielką majątku tymbarskiego.

   Z chwilą objęcia dworu przez p. Zofię Turską zmieniła się także jego nazwa – z dworu Myszkowskich na dwór Turskich, która pozostała do dnia dzisiejszego.

I od tej pory widzimy Zofię Turską w pełnym świetle, w rzeczywistym świecie – taką jaką naprawdę była. Zawsze z lekkim uśmiechem na ustach, zawsze słuchająca każdego z jednakową powagą  i zawsze starająca się pomóc każdemu, jeśli to tylko było w jej mocy. Mimo iż została dziedziczką nie było tego widzieć. Jak opowiadała jej „prawa ręka” – Bronisława Filipiak, pani Zofia – o ile tylko mogła –  pracowała  jak  każdy inny pracownik, nie wstydząc się żadnej pracy. Przez służbę była bardzo lubiana i szanowana. Z każdym pracownikiem rozmawiała nie tylko o jego obowiązkach, lecz także o jego życiu rodzinnym – o kłopotach i nieszczęściach, starając się, w miarę możności pomóc, lub przynajmniej pocieszyć dobrym słowem. Często też odwiedzała rodziny swych pracowników, zwłaszcza w czasie poważniejszej choroby, czy z okazji urodzin n owego członka rodziny – przynosząc zawsze jakieś upominki.

    Majątek dworski prowadziła naprawdę po gospodarsku  – z „ołówkiem w ręku”. Upraw wprawdzie nie było wiele, gdyż  areał uprawny wynosił tylko około 44 ha. Resztę stanowiły lasy, które od lat były „oczkiem w głowie  państwa Myszkowskich, a obecnie którymi zajmował się pan Karol Turski. Drugą  poważną gałęzią produkcji dworu była hodowla polskiego czerwonego bydła, nad doskonaleniem którego Tymbark współpracował  z Romerami z  Jodłownika. Z hodowli tej słynął Tymbark i Jodłownik nie tylko w kraju, ale i daleko poza jego granicami. Wiele sztuk popłynęło do Anglii, jako materiał  rozrodowy do dalszej hodowli. .Anglicy bowiem byli największymi odbiorcami tej rasy bydła.

    Gospodarka dworska stała na wysokim poziomie, dorównując wielu renomowanym majątkom zagranicznym, zwłaszcza szwajcarskim, na których tu się wzorowano. Przyczyniały się do tego częste wyjazdy do innych krajów, zwłaszcza Szwajcarii, gdzie podpatrywano metody gospodarowania oraz urządzenia produkcyjne, które z kolei wprowadzano do użytku w Tymbarku.

    Duży wpływ na postęp techniczny miała również biblioteka dworska, do której sprowadzano możliwie na bieżąco, literaturę zawodową. Z biblioteki tej mogli korzystać dowolnie nie tylko pracownicy dworscy, ale także i inne osoby, które zwróciły się z prośbą o wypożyczenie jakiejś pozycji. Wpływało to także na postęp i rozwój oświaty i kultury środowiska, które dzięki wpływom dworu i społecznej pracy jego właścicieli,  o czym świadczą różne dokumenty, które zachowały się – zwłaszcza w archiwum parafialnym. Dla przykładu: Kronika Parafialna T.II.s. 68. „W lutym  (1927) założyłem Spółdzielnię Mleczarską (…) W organizowaniu rachunkowości zajął się p. dziedzic Karol Turski, który też mleczarnię otoczył opieką, a mnie przez to odciążył.”

    Str. 73 (1927): …”W tym roku wybudowaliśmy budynek mleczarni na gruncie, który podarowała pani kolatorka i dziedziczka p. Zofia Turska.(…) Wybudowanie tego budynku jest wyłączną zasługą  p. Karola Turskiego.”

    Czytając dalej Kronikę, pod rokiem 1937, z datą 25 lipca, ks.  Andrzej Bogacz  pisze: „Po południu ks. Biskup poświęcił wybudowany Dom Parafialny.(…) Dom ten powstał z inicjatywy śp. Ks. Proboszcza Szewczyka Józefa, dzięki ofiarności wielkiej miejscowej dziedziczki i kolatorki p. Zofii Turskiej oraz wydatnej pomocy parafian”.

   Pomoc taką i współpracę ze społeczeństwem widzimy niemal na każdym kroku. Kiedy organizowano Podhalańską Spółdzielnię Owocarską w Tymbarku, w działaniu tym był również niemały udział Z. Turskiej. W Kronice ZPOW, na str. 11-ej,mgr Antoni Batorski pisze:

„Przewodniczącą pierwszego zarządu Spółdzielni była właścicielka dóbr w Tymbarku Zofia Turska…”

    Ks. Stanisław Wojcieszak w książce  pt. „Słopnice – Dzieje wsi i parafii” na str. 19 pisze:

„W okresie przedwojennym proboszcz ks. Jan Zięba i kolatorka Zofia Turska z Tymbarku, czynili starania o powiększenie lub budowę nowego kościoła. Sporządzono nawet plan nowej świątyni, ale zamiaru nie zrealizowano (wybuch wojny).”

    Wszędzie Ją widać. Zdawało by się, że jej życie było usłane różami. W rzeczywistości było odwrotnie. Co jakiś czas jak grom z jasnego nieba spadało nieszczęście, by ją zmiażdżyć , odwrócić uwagę od spraw społecznych. Ona jednak nie załamywała się i nadal niestrudzenie pracowała. Takim pierwszym, bardzo bolesnym dla niej ciosem była nagła śmierć  jej męża Karola, który zmarł nagle 28.07.1929 r. w Split w Jugosławii, gdzie przebywał na kuracji.

   W 1936 r. znów przeżyła p.Turska bolesny cios, spowodowany tragiczną śmiercią starszej  córki Janiny – zamężnej z Franciszkiem Bzowskim. Janina, będąca w końcowym okresie ciąży,  przygotowując wyprawę dla męża, który  wyjeżdżał na nieco dłuższy okres czasu, znosiła z piętra naręcze bielizny, wśród której znajdował się także pistolet. W pewnym momencie potknąwszy się upadła, zaś pistolet, który jak się okazało był nabity, wystrzelił, zaś kula trafiła ją w brzuch. Mimo natychmiastowej pomocy i dalszym leczeniu w szpitalu w Krakowie, zmarła 3 maja 1936 r. Dziecko natomiast, które wyjęto z łona matki, stosując cesarskie cięcie, było wprawdzie nieprzytomne, ale dawało oznaki życia i wkrótce ożyło. Jej dalszym wychowaniem zajęła się bardzo troskliwie babunia, czyli p. Turska. Później okazało się, że w ciele maleńkiej Basi – bo takie imię nadano cudownie narodzonej dziewczynce, utkwiła śmiercionośna kula, która zatrzymała się w splocie nerwowym tuż obok kręgosłupa.

Kula ta tkwi tam do dzisiejszego dnia, co potwierdziła sama pani Barbara Zych (po mężu) –  córka tragicznie zmarłej Janiny Bzowskiej.

    Wkrótce, bo już w 1939 r., wybuch II-ej wojny  światowej, znów boleśnie uderzył w dwór      i jego właścicielkę i to wielokroć. Najpierw jej młodszy brat, który , jako oficer WP brał udział w kampanii wrześniowej, dostał się do niewoli radzieckiej i zginął w Katyniu. Następnie jej starszego brata, Ludwika, który przebywał w Tymbarku, wiosną 1941 r. aresztowało gestapo, za działalność w Ruchu Oporu. Został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie zginął.

     Odnośnie okresu okupacji i  patriotycznej działalności tymbarskiego dworu, na którego czele stała p. Zofia Turska, można napisać kilku tomową opowieść. Brak miejsca zmusza do podania jedynie skrótowo wybranych zagadnień. Do dworu bowiem zjechało sporo osób z rodziny Myszkowskich i Turskich z nadzieją, że tu można będzie spokojnie przeżyć okres wojny. Przemawiały za tym dwa czynniki: 1/ Tymbark oddalony jest od punktów strategicznych, a więc nie będzie narażony na działania wojenne. 2/ Zofia Turska posiada obywatelstwo szwajcarskie (Szwajcaria bowiem była państwem neutralnym), a więc nie będzie narażana na represje okupanta. Tak więc dwór wypełnił się rodziną. Ponadto szukali tu pomocy i przynajmniej chwilowego zakotwiczenia oficerowie i żołnierze WP, którzy pragnęli przedostać się przez granicę na Węgry, a stamtąd do organizowanych oddziałów Wojska Polskiego. Przyjeżdżali tu również ludzie nauki i kultury, którym groziło aresztowanie. Wkrótce jednak okazało się, że Tymbark nie jest ostoją ciszy i sielankowego życia. Owszem, może by i tak było, gdyby nie patriotyzm pani Turskiej, który udzielał się również innym mieszkańcom dworu. Tak więc dwór niemal od pierwszych dni niemieckiej okupacji, włączył się w działalność Ruchu Podziemnego, mającego na celu wyzwolenie Ojczyzny. Już 11 grudnia 1939 r., jako pierwsza  w Tymbarku, zaprzysiężeni została Zofia Turska wraz z całą swą rodziną oraz administratorem dworu Marianem  Problem..

    Uczestnictwo dworu w Ruchu Oporu przedstawia J Bieniek w swym artykule za mieszczonym w Roczniku Sądeckim (t.12 z 1971 r.):”Poza setkami bezimiennych zaopatrzeniowców limanowskiej  wsi, wymienić należy szczególnie ofiarnych ziemian tutejszych, a więc dwory i dworki Żuk-Skarszewskich z Przyszowem, Romerów z Jodłownika-Lipia i Turskiej z Tymbarku oraz Tymbarską Spółdzielnię Owocarską, a właściwie jej kierownika inż. Józefa Marka ”Lanca”. Żuk-Skarszewscy zaopatrywali głównie oddziały partyzanckie, Romerowie Sztab Obwodu i II batalion, Turska z Markiem – Sztab Inspektoratu i dowództwo I PSK-Ak, a poza tym każdego, kto się pod rękę nawinął.

    Dwór Turskiej oraz stojące w jej dyspozycji gajówki i leśniczówki stanowiły coś w rodzaju zajazdów, w których setki osób z  konspiracyjno – partyzanckiego szlaku znajdowało pomoc o każdej porze dnia i nocy. Zarówno właścicielka z córką Danutą, tak i zarządca majątku Marian Prokl, z personelem administracyjnym, czynili wszystko, aby w każdej potrzebie, jaka w podziemnym kręgu zaistniała, wyjść naprzeciw we wszelki możliwy czy konieczny w danej sytuacji sposób.

    Specjalnie cennym momentem było w tym wypadku obywatelstwo szwajcarskie Turskiej, które chroniło ją  przed ingerencją gestapo, a zarazem stwarzało możliwości otrzymywania cennych przesyłek, głównie lekarstw przekazywanych w całości na potrzeby podziemia”.

    I jeszcze jedna wypowiedź Bieńka pt. „Placówka Tymbark”: „Mianowana  przez władze podziemia  komendantką specjalnej organizacji mającej na celu zaopatrzenie sił bojowych walczącej  Polski, działającej pod kryptonimem „Uprawa”, a później „Tarcza” – postawiła Turska limanowski oddział „Uprawy” na pierwszym miejscu w Okręgu.”

   We dworze ukrywali się również ludzie oświaty i kultury, pod własnymi lub fikcyjnymi nazwiskami, którzy „zatrudnieni” byli jako guwernerzy, ogrodnicy, gajowi itp. „fachowcy”, dzięki czemu mogli stosunkowo swobodnie poruszać się w terenie. Wystarczy wspomnieć takie nazwiska jak: prof. SGGW W. Goriaczkowski – sadownik, prof. M. Chroboczek – warzywnik, prof. A. Mehring – przetwórstwo owoców i warzyw, prof. T. Radliński – geograf, F. Kuczkowski – humanista i wielu innych. Kilkakrotnie był tu również  znany artysta teatralny Juliusz Osterwa z rodziną, wykonując fragmenty swych głośnych występów teatralnych np. z „Wyzwolenia” dla zebranych tu gości.

Ograniczenie miejsca nie pozwala na pełniejsze podanie wszystkich zasług p. Turskiej, nadmienić jednak należy jeszcze, że w czasie okupacji była również przewodniczącą  miejscowego oddziału Rady Głównej Opiekuńczej, dzięki której istniała możliwość niesienia pomocy dla więźniów i ludzi biednych.

    Kiedy zakończyła się okupacja i nastały nowe władze PRL. p.Turska, jak również cała jej rodzina, została bardzo pokrzywdzona, gdyż  cały majątek został nieprawnie rozparcelowany, a właściwie zlikwidowany, w połowie marca 1945 r.”Urzędnicy”dokonujący tej czynności postępowali gorzej niż okupant niemiecki. Mimo wietrznej i deszczowej pogody oraz dokuczliwego zimna kazano wszystkim mieszkańcom – bez uprzedniego powiadomienia – po prostu wynieść się z pomieszczeń dworskich. Nikt nie zapytał czy mają się gdzie udać na nocleg – a były to godziny już popołudniowe. Przyjął ich gościnnie miejscowy aptekarz, p.Ludwik Pieguszewski. Pobyt w jego domu okazał się jednak tragiczny dla 4 pań, które uległy śmiertelnemu zaczadzeniu, na skutek nieszczelności  pieca, na co, w tym za mieszaniu  nikt nie zwrócił uwagi.

     Pani Turskiej, w tym feralnym dniu, nie było we dworze, gdyż musiała wyjechać. Została „zdjęta” z ulicy – jak chełpili się pracownicy UB.- i osadzona  w areszcie Urzędu Bezpieczeństwa w Limanowej, za przynależność do AK. Na szczęście udało się jej skontaktować z dowódcą oddziału „Trzos”, Władysławem Wietrznym, który również przebywał w tym areszcie. Dzięki akcji byłych członków oddziału „Trzos”, którzy zorganizowali odbicie swego dowódcy, uwolniono również innych więźniów, w tym i p. Turską. Przez szereg miesięcy musiała się ukrywać, nim wreszcie, wraz z córką Danutą, zamieszkała we Wrocławiu. Tam też obie zakończyły pracowity, pełen poświecenia i oddania dla dobra innych żywot. Pani Zofia zmarła 17 grudnia 1975 r., zaś p. Danuta 13 stycznia 1992 r. Obie pochowane zostały na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu.

   Kiedy p. Turska mieszkała jeszcze we dworze, a później we Wrocławiu, zawsze mocno podkreślała, że pragnie, aby po śmierci jej ciało zostało pochowane w rodzinnym grobowcu w Tymbarku. Niestety, bezpośrednio po śmierci było to niemożliwe. W 2004 r. jej jedyna  wnuczka, p. Barbara Zych, wraz ze swym mężem, prof. Włodzimierzem Zychem, rozpoczęli starania o ekshumację prochów obu pań, z wrocławskiego cmentarza do Tymbarku, co trwało kilka m miesięcy. Dopiero 1 kwietnia 2005 r. spełniło się życzenie pani Turskiej, gdy trumna z prochami obu pań została przywieziona do Tymbarku i  spoczęła w rodzinnym grobowcu wśród swych najbliższych.. Niechaj spoczywają w pokoju. – A wdzięczna pamięć długo po nich zostanie!

Stanisław Wcisło