4 czerwca mija 33. rocznica śmierci śp.doktora Jerzy Radzikowskiego (1925 – 1990).
Poniżej przypominam, jakimi słowami został pożegnany przez redakcję Głosu Tymbarku (Nr 3 z 1990 roku). Myślę jednak, że wiele osób pamięta Doktora, wspomina, jakiej doświadczył od Niego pomocy. Może ktoś chciały napisać o tym? Jeżeli tak, to bardzo proszę o kontakt.
„6 czerwca pożegnaliśmy człowieka, któremu tak wiele zawdzięczamy. Wymownym symbolem jego ostatniej drogi był koński zaprzęg, którym tą drogę odbył.
Ileż to razy za swojego życia nasz kochany doktor w śniegu i mrozie, deszczu i piekącym słońcu docierał takim zaprzęgiem do najdalszych osiedli naszej gminy.
I naraz przyszedł dzień, w którym pociągnęły Go czarne konie, drogą z której już nie ma powrotu…
Ale czy tacy ludzie mogą odejść z naszej pamięci. Bo przecież nie ma w Tymbarku człowieka, który nie znałby doktora, jego życzliwych oczu i serdecznego uśmiechu.
Jakie często uśmiech ten podnosił nas na duchu, gdy upadaliśmy pod brzmieniem własnej choroby lub troski o najbliższych.
Doktor Jerzy nigdy nie żałował nam czasu, chętnie z każdym rozmawiał, nie tylko w Ośrodku.
Należał do tych nielicznych, dla których zawód był powołaniem.
Znał doskonale wszystkie choroby i wiedział, jak je leczyć.
Ale czy tacy ludzie mogą odejść z naszej pamięci. Bo przecież nie ma w Tymbarku człowieka, który nie znałby doktora, jego życzliwych oczu i serdecznego uśmiechu.
Jakie często uśmiech ten podnosił nas na duchu, gdy upadaliśmy pod brzmieniem własnej choroby lub troski o najbliższych.
Doktor Jerzy nigdy nie żałował nam czasu, chętnie z każdym rozmawiał, nie tylko w Ośrodku.
Należał do tych nielicznych, dla których zawód był powołaniem.
Znał doskonale wszystkie choroby i wiedział, jak je leczyć.
Nigdy nie zbywał nikogo, ale każdego wysłuchał do końca, każdemu ofiarował serce i umiejętności. Właśnie to chciałbym najbardziej podkreślić – całe serce…
I chyba nie ma człowieka, który by odmówiłby mu tej najpiękniejszej zalety – dobroci serca.
Ale też niewielu jest ludzi, którzy wymodli piękniejsze zejście z tego świata – podczas niesienia pomocy innym, w pojednaniu z Bogiem, łagodne i ciche, takie jakim był nasz dobry doktor…
M.S.”