Maruś – inż.Józef Marek (część VII)
Uznanie krzywdy, jakiej doznał Marek i dalszy ciąg jego działalności
W nr 19. tygodnika „Świat” – z dnia 15 maja 1955 r., zamieszczono artykuł znanych publicystów –
K. Dziewanowskiego i W. Nowakowskiego pt. „Krzywda inż. Marka”. Dziennikarze ci, którzy dowiedzieli się o działalności Marka, jaką od lat prowadził na terenie powiatu limanowskiego, o jego sukcesach i krzywdzie jakiej doznał, postanowili sprawdzić to osobiści. Przyjechali więc do Limanowej i rozpoczęli badać sprawę usunięcia Marka z życia publicznego od rozmów z przedstawicielami władz powiatowych oraz partyjnych, badając przyczyny takiej „nagonki”. W czasie tych rozmów twierdzili, że Markowi stała się krzywda, którą należy naprawić, co wielu przekonało.
Artykuł, jaki ukazał się w tygodniku „ŚWIAT” poruszył także opinię kół Frontu Jedności Narodu i spowodował, że postanowiono krzywdę tą naprawić. Marek zaś, kiedy zapoznał się z w/w artykułem spokojnie powiedział: „Nie dbam o siebie i bardziej bym się cieszył, gdyby została naprawiona krzywda, jaką wyrządzono Spółdzielni i całemu powiatowi.” Dzięki więc temu artykułowi zmienił się stosunek władz odnośnie dalszej działalności inż. Marka.
Należy tu podkreślić, że zasadniczą zmianę przyniosły dopiero uchwały VIII Plenum KC PZPR w 1956 r. które miały duży wpływ na życie całej polskiej społeczności –w tym również i dla inż. Marka.
„Odrodzenie” działalności Marka
By naprawić krzywdy, jakich doznał Marek, władze Frontu Narodowego , w uznaniu jego działalności społecznej i zasług, jakich dokonał dla dobra całego społeczeństwa, władze Frontu Jedności Narodu zaproponowały mu kandydaturę na posła do Sejmu. Było to dużym zaskoczeniem dla Marka.
Długo zastanawiał się nad odpowiedzią. Zdawał sobie bowiem dobrze sprawę, jakie obowiązki i jaka odpowiedzialność spocznie na nim. Skłaniał się ku temu, by odmówić propozycji, jednakże wszyscy, a szczególnie spółdzielcy, prosili go, aby mandat przyjął. I to przeważyło.
W najbliższych wyborach został wybrany na posła. I tak rozpoczął swoją nową, aktywną działalność społeczną, która, niestety, okazała się już ostatnią.Jego pierwsze poselskie zadanie, jakie pragnął rozwiązać, to reaktywowanie Spółdzielni tymbarskiej. Sprawę tą przedstawił i omówił najpierw w Komisji Rolnej, w której pracował, zaś w dniu 25 kwietnia 1957 r. omówił ją na plenum Sejmu. Niestety, ponieważ Marek chciał odzyskać wszystkie zakłady, i gospodarstwa szkółkarskie, jakie kiedyś podlegały Spółdzielni – po wielu kontrolach i dyskusjach żądania te zostały odrzucone.
Udało się jednak Markowi uratować i utworzyć nową spółdzielnię pod starą nazwą „Podhalańska Spółdzielnia Owocarska”, która, dzięki Markowi, została zlokalizowana w Limanowej, w budynkach po dawnym browarze. Przejęła ona również i gospodarstwo ogrodnicze w Mszanie Dolnej. Cieszyło to Marka, lecz jednocześnie przysporzyło mu znowu sporo nowych zadań do realizacji, jako prezesowi Zarządu tejże Spółdzielni, na którego został jednomyślnie wybrany. Mimo wszystko Marek cieszył się i pracował nadal bardzo wiele. Zdawało się, że jednocześnie jest w kilku miejscach, gdzie swym uśmiechem i dobrym słowem obdarza wszystkich. Niestety, organizm zbyt eksploatowany zaczął odmawiać posłuszeństwa. Odezwała się choroba, którą dotąd tuszował i lekceważył. Jeszcze 2. czerwca z radością przyjął meldunek, że wszystkie prace związane z rozruchem nowej przetwórni Spółdzielni w Limanowej zostały zakończone i można rozpocząć produkcję. Uradowany tą wieścią pragnął podzielić się nią z innymi, nagle zasłabł. Przewieziono go do szpitala w Limanowej, gdzie po kilku godzinach pobytu poczuł się już znacznie lepiej. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Stanisław Wcisło
cdn.