„Nie było miejsca dla Ciebie…” – artykuł Stanisława Wcisły (1930-2022)

Wśród przepięknych polskich kolęd, przeważnie o radosnym nastroju, jakie śpiewamy w okresie Bożonarodzeniowym wyróżnia się jedna, która nie wyraża tej radości. Od pierwszego do ostatniego słowa przebija w niej smutek, skarga i wreszcie stwierdzenie, że narodzenie Chrystusa nie zostało przyjęte na ziemi tak, jak życzył sobie Bóg Ojciec; by Syn stał się nie tylko naszym wybawcą, lecz także przyjacielem. Od pierwszych godzin życia brak było dla niego miejsca – mimo iż przyszedł na świat dla nas.
Tymczasem my – zapatrzeni w doczesność, w dążeniu za ułudami tego życia, zamykamy swe serca dla Boga. Tak było dawniej i tak jest dzisiaj. 
Wchodzę do kościoła w Tymbarku. Obok bocznego ołtarza szopka betlejemska, a nad nią płat błękitnego płótna, na którym widnieją kontury naszej Ojczyzny. Wewnątrz złożone kobiece ręce, które chronią niemowlę, zaś nieco wyżej napis ,,Nie było miejsca dla Ciebie”. Jakżeż wymowne słowa z kolędy, którą za chwilę, w czasie nabożeństwa śpiewają wszyscy uczestnicy.

Czy jednak wszyscy mają to samo na myśli? Czy tylko narodziny Jezusa w Betlejem?

Czy może cierpienia Jakie staną się Jego udziałem? A może herodową rzeź niewiniątek, na którą godzimy się i dzisiaj, tak w naszych sumieniach jak i w majestacie prawa? Warto nad tym pomyśleć, mimo iż kończy się okres śpiewania kolęd i rozpoczyna okres Wielkiego Postu. A może to właśnie w tym okresie warto bardziej jeszcze przemyśleć i zastanowić się nad słowami kolędy ,,Nie było miejsca dla Ciebie”? 

Wspominając kolędę warto powiedzieć, że napisał ją ksiądz pułkownik Franciszek Juszczyk. Pochodził on z niedalekiej od Tymbarku Żegociny, gdzie urodził się 9 października 1890 roku. Po ukończeniu gimnazjum i zdaniu matury wstępuje do Seminarium Duchownego w Przemyślu, by 5 lipca 1914 roku otrzymać święcenia kapłańskie. Kilka tygodni później wybucha I wojna światowa i ks. Juszczyk zostaje powołany jako kapelan do wojska. Pełniąc posługę duszpasterską wśród żołnierzy wraz ze swą jednostką armii austriackiej przerzucany jest na różne odcinki wojennego frontu.

Będąc we Włoszech, pewnego dnia zaopatruje rannych żołnierzy, wśród których poznaje własnego brata Jana, który został raniony odłamkiem bomby lotniczej. O wcieleniu brata do wojska dowiedział się dopiero tam, we Włoszech. Niezbadane są wyroki Boże.

Po zakończeniu działań wojennych pracuje w Przemyślu, gdzie po kilku latach zastaje go wybuch II wojny światowej. Jako kapelan bierze ks. Juszczyk udział w kampanii wrześniowej, by nieść posługę walczącym żołnierzom.
Tym razem już w armii polskiej. W okresie okupacji znalazł się w Warszawie, gdzie działa w Armii Krajowej i jako kapelan tej Armii bierze czynny udział w Powstaniu Warszawskim. Jego udziałem stają się przeżycia, które mocno odbijają się na jego zdrowiu. Wystarczy tylko wspomnieć, że został zatrzymany przez Niemców i skazany na rozstrzelanie. Wcześniej jednak kazano mu wykopać własny grób. I to go chyba uratowało, gdyż w czasie kopania pojawiła się grupka harcerzy z Szarych Szeregów, którzy go odbili. W czasie tej potyczki jeden z żołnierzy niemieckich zostaje ranny tracąc obie ręce od wybuchu granatu. Czując zbliżającą się śmierć głośno wzywa księdza, by wyspowiadać się. Ksiądz Juszczyk, mimo groźnej sytuacji, natychmiast spełnia jego prośbę. Po udzieleniu rozgrzeszenia Niemiec zmarł.
Drugim ogromnym przeżyciem było bombardowanie Szpitala Ujazdowskiego przez samoloty niemieckie. Ksiądz Juszczyk, nie zważając na grożące niebezpieczeństwo, na plecach wynosił chorych i rannych w bezpieczne miejsce.

Być może te i inne przeżycia stały się inspiracją do napisania kolędy ,,Nie było miejsca dla Ciebie”.

Patrzył przecież, tak w czasie pierwszej, jak i drugiej wojny, na szereg okrucieństw, na żądzę niszczenia wszystkiego i wszystkich, jaka ogarniała ludzi, tak z jednej jak i z drugiej strony walczących, mimo iż tu i tam byli wierzący. Zatracili jednak swoje człowieczeństwo, zapominając o Bogu, zamykając swe serca na Jego miłość i miłość bliźniego. Wspomnieć należy również, że poza słowami wyżej wymienionej
kolędy, ks. Juszczyk pisał również poezje, utwory o tematyce religijnej i patriotycznej, jak np. Jasełka, Godzinki do Matki Boskiej Bolesnej, utwór ,,Orlim szlakiem” i szereg innych.

Niestety działania wojenne spowodowały, że większość z nich przepadało bezpowrotnie.

Po wojnie ks. Juszczyk, zamiast odpocząć po tylu trudach, wiedziony duchem patriotyzmu, jedzie na Ziemie Odzyskane, odczuwające dotkliwy brak księży. Zatrzymuje się w Kłodzku, tam zostaje proboszczem katedry oraz dziekanem dekanatu kłodzkiego, a zarazem doradcą i pomocnikiem biskupa Gawliny. Jednak i tu nie danym mu było zażyć spokoju. Jako były Akowiec jest nadal prześladowany i stale inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa zostaje dwukrotnie aresztowany. Po zwolnieniu wraca do pracy duszpasterskiej niosąc pomoc swym parafianom, nie tylko duchową, ale i materialną, jeśli zachodziła tego potrzeba.

Przeżycia wojenne, a w większym jeszcze stopniu powojenne, jakich doznawał przez pracowników SB, przyczyniły się do tego, że jego zdrowie fizyczne i psychiczne zostało mocno nadwyrężone. Organizm nie wytrzymał tak wielkiego napięcia i 8 listopada 1950 roku, w sześćdziesiątym roku życia, po 36 latach kapłaństwa odszedł do Pana.

Przed śmiercią wyraził życzenie, by mógł spocząć w swej rodzinnej ziemi. Życzenie to spełniono. Trumnę ze zwłokami przewieziono do Żegociny i pochowano na miejscowym cmentarzu.

Stanisław Wcisło

Artykuł  opublikowany w Głosie Tymbarku Nr 29 w 1997 r.

szopka w Bazylice Jasnogórskiej