W niedzielę 7 lipca odbyła się XIII edycja Limanowa Forrest. Uczestnicy biegu pokonali 7-kilometrową trasę wiodącą na Milenijny Krzyż na Miejskiej Górze (716 m n.p.m.). W biegu wzięli udział zarówno wprawieni biegacze, jak i amatorzy biegów, rodziny z dziećmi, a także osobno służby mundurowe i nordic walking.
W biegu wzięli udział tymbarscy strzelcy – uczniowie klas I mundurowych ZS w Tymbarku: strzelec ZS Jakub Koza, strzelec ZS Bielyi Nikita oraz mł. Insp. Stanisław Opach, szef szkolenia wojskowego w jednostce tymbarskiego Strzelca. Najlepszy wynik uzyskał Jakub Koza pokonując całą trasę z bardzo dobrym czasem 42.33.
25 lat temu cały Tymbark żył wydarzeniem, jakim było nagrywanie przez ekipę filmową zdjęć do filmu Duże Zwierzę, którego reżyserem był zmarły dzisiaj Jerzy Stuhr. Jedni bacznie obserwowali jak wygląda praca na planie filmowym, a inni wręcz wzięli udział w tym filmie, gdyż zostali przez ekipę filmową zaangażowani jako statyści. Teraz po 25 latach poznajemy znajome twarze, kilka z tych osób też już nie żyją.
Bardzo ważną rolę, w końcowej scenie, powierzono Tymbarczance, wówczas ośmioletniej, Katarzynie Mrózek (nazwisko panieńskie).
Okres zdjęciowy: 5-21 października 1999.
Lokacje: Tymbark, Warszawa (ZOO), Myślenice, Rabka.
W filmie występuje też wielbłąd Rubio z Cyrku „Zalewski”.
„Duże zwierzę” – czwarty film w reżyserskim dorobku Jerzego Stuhra był już głośny na długo przed premierą. Stało się tak za sprawą scenariusza. Pierwszą jego wersję (na podstawie opowiadania Kazimierza Orłosia pt. „Wielbłąd”) napisał bowiem w roku 1973 sam Krzysztof Kieślowski, noszący się wówczas z zamiarem debiutu fabularnego. Niestety, tekst nie spodobał się peerelowskim decydentom od kultury i musiał powędrować do szuflady. Jakie były jego późniejsze losy, nie wiadomo. Dość powiedzieć, że przed trzema laty odnalazł go w Wiesbaden Janusz Morgenstern. Takiej okazji nie można było zmarnować. Morgenstern, zarezerwowawszy sobie rolę producenta, zaprosił do współpracy Jerzego Stuhra, jednego z ulubionych aktorów Kieślowskiego. Twórca „Tygodnia z życia mężczyzny” nie tylko wziął na swoje barki reżyserię i opracowanie scenariusza (w pierwotnej wersji były tylko dwie sceny z rozpisanym dialogiem), lecz także zagrał głównego bohatera. Realizacja „Dużego zwierzęcia” stała się dla aktora szczególnym doświadczeniem. „Po pierwsze dlatego, że w sensie symbolicznym znów byłem współpracownikiem Krzysztofa, mojego przyjaciela. Dane mi było nadać kształt czemuś, co było jego ideą, jego dążeniem. Po drugie, to był mój pierwszy film poetycki. Zawsze miałem skłonność do realistycznego oglądania świata. Odważyłem się na metaforę, spróbowałem znaleźć w sobie inną wrażliwość” – mówił w jednym z wywiadów.
To jednak nie wszystko. Już w swych poprzednich filmach Stuhr – reżyser dowiódł, jak bliski jest mu temat tolerancji, zrozumienia dla inności i niedoskonałości bliźniego. Typ jego talentu kazał mu wszakże ukazywać ludzkie losy w konkretnym kontekście czasowo-przestrzennym, co z kolei zmuszało do balansowania na granicy doraźnej publicystyki. Dopiero scenariusz Kieślowskiego pozwolił autorowi „Historii miłosnych” na zmianę perspektywy i bardziej uniwersalne potraktowanie problemu. „Stuhr niemodny temat ujął w formę przypowieści, dotykającej za pośrednictwem mikrozdarzeń ponadczasowych prawideł” – pisała po premierze „Dużego zwierzęcia” jedna z recenzentek. Nie wszyscy wszakże podzielali jej zdanie. Film wywołał liczne dyskusje. Jedni chwalili i nagradzali (Nagroda Specjalna na MFF w Karlovych Varach, nagroda publiczności na Lecie Filmowym w Kazimierzu Dolnym, Syrenka Warszawska w kategorii filmu fabularnego), inni zarzucali reżyserowi jałowe powielanie wzorców kina moralnego niepokoju. Jedno wszakże pozostaje bezsporne: „Duże zwierzę” to kolejne niebanalne dokonanie Jerzego Stuhra, jednego z niewielu polskich artystów filmowych, którzy bez oglądania się na mody, konsekwentnie budują na ekranie własną, oryginalną wizję świata.
Rzecz dzieje się w małej górskiej miejscowości. Szanowany obywatel, pracownik Banku pan Sawicki pojawia się pewnego dnia na ulicach miasteczka z wielbłądem. Może zostawił go odjeżdżający cyrk? Może zapomniał? Sawicki wzbudza sensację. Ludzie są w szoku. „Panie Sawicki czemu wielbłąd” – pytają – Jaki w tym sens ?” Sawicki wraz z żoną, przedszkolanką nie potrafią odpowiedzieć. Wiedzą tylko, że coraz bardziej lubią wielbłąda. Pomału jednak społeczność mobilizuje się i rusza do ataku. Urzędy domagają się rejestracji, specjalnego podatku za zwierzaka, do różnych instytucji zaczynają napływać donosy: a to, że rozprasza dzieci w szkole, a to, że zanieczyszcza ulice, a co najważniejsze, że może być nosicielem jakiejś szczególnej odmiany afrykańskiej choroby wenerycznej. Przed domem Sawickich pojawiają się pikiety, oni ze swym wielbłądem czują się coraz bardziej samotni, osaczeni. Sawickiej w przedszkolu odbierają dzieci na żądanie rodziców, Sawickiego nie chcą w orkiestrze dętej, w której gra od lat na klarnecie, architekt protestuje przeciwko kształtom i rozmiarom stajni, którą Sawicki wznosi dla wielbłąda, którego wbrew wszelkiej normalnej logice kochają coraz bardziej. Są też tacy, którzy na wielbłądzie chcą zrobić interes. Fotograf miejscowy chciałby go do zdjęć wynająć, lokalna telewizja widzi wielbłąda w reklamie soku, przedstawiciele Straży Pożarnej bardzo chcieliby go jako fant w loterii, w której będzie do wygrania samochód marki FIAT. Zbliża się bowiem jubileusz miasta i wszyscy przygotowują się do święta. Sawiccy są jednak nieprzekupni, ale i coraz bardziej samotni. Orkiestra ćwiczy nowy utwór, ale już bez Sawickiego, dzieci przygotowują przedstawienie, ale już bez Sawickiej. Pewnego dnia przychodzi list. Sawicki zostaje wezwany na specjalną sesję Rady Miejskiej. Tam w majestacie prawa radni osądzają Sawickiego i jego dziwną miłość. Burmistrz daje mu ostatnią szansę: jeżeli zgodzi się oddać wielbłąda to miasto da fundusze na powstanie Mini-zoo, którego wielbłąd byłby główną atrakcją. Sawicki bez słowa opuszcza sesję. Jest już teraz wrogiem wszystkich…
Film ten jest również przedmiotem analiz szkolnych. Poniżej sceny z filmu:
W filmie Jerzego Stuhra metaforyczny sens daje się odczytać w dużej mierze dzięki wskazówkom zawartym w obrazie. W analizowanej tu krótkiej, trwającej zaledwie 25 sekund, scenie spaceru zwraca uwagę całkowita redukcja warstwy dialogowej (słyszymy jedynie modlitwę wiernych) , i dobrze przemyślana kompozycja plastyczna. O sytuacji Sawickiego w obrębie wspólnoty świadczy sposób usytuowania jego postaci w kadrze. Bohater jest w wyraźny sposób oddzielony od ludzi zgromadzonych przy otwartych drzwiach świątyni. Sawicki – z uwagi na obecność zwierzęcia – nie może przekroczyć linii wytyczonej przez żelazny parkan. Ogrodzenie kościelne okazuje się granicą rzeczywistą i zarazem symboliczną. Wydzielona przestrzeń sacrum została zawłaszczona przez tłum małomiasteczkowych faryzeuszy, którzy z udawaną pokorą powtarzają za niewidocznym w kadrze kapłanem: Od gniewu, nienawiści i wszelkiej złej woli, wybaw nas Panie. Słowa modlitwy stanowią ironiczny komentarz odnoszący się do lokalnej społeczności. Sawicki odczuwa potrzebę uczestnictwa we wspólnym religijnym rytuale. Pokornie przyklęka za ogrodzeniem, by w skupieniu oddać się modlitwie. Ludzie stojący przy wejściu kierują na niego pełen nienawiści wzrok. Kolektywne spojrzenie objawia magiczną moc sprawczą: Sawicki szybko powstaje i w milczeniu odchodzi. Wierni odwracają głowy w kierunku ołtarza i kontynuują przerwaną modlitwę. Zakłócony pojawieniem się Obcego porządek zostaje przywrócony. Z przywołaną powyżej koresponduje kolejna scena zbiorowa (omawiane sceny zostały oddzielone jedynie krótkim fragmentem – „przy wodopoju” – wskazującym na upływ czasu). Sawicki powraca do domu, przed którym – mimo rzęsistego deszczu – zgromadziła się grupka pikietujących. W tle widoczny jest kościół, co sugeruje, iż protestanci przyszli pod dom Sawickiego tuż po zakończonym nabożeństwie. W tłumku dostrzec można sylwetki „przesłuchujących” Sawickiego kobiet i urzędnika podatkowego. Spojrzenia ludzi kierują się w stronę obiektywu. Bliski plan umożliwia przyjrzenie się brzydkim, groteskowo wykrzywionym twarzom. Cała scena rozgrywa się w całkowitym milczeniu. Sawicki, przy pomocy żony, wprowadza wielbłąda do stajni. Małżonkowie przez niewielkie okienka obserwują sąsiadów. Nagle ktoś nieśmiało unosi transparent z odręcznym napisem: „Precz”. Ostatnie ujęcie (zbliżenie na twarze Zygmunta i Marii widoczne przez szyby stajni, w której znaleźli schronienie) to symboliczne potwierdzenie osaczenia i narastającej wokół Sawickich grozy.
Wędrówkę rozpoczęliśmy z Doliny Białej Wody Kieżmarskiej, żółtym szlakiem dotarliśmy do Zielonego Stawu Kieżmarskiego, potem czerwonym szlakiem wspięliśmy się trochę wyżej, do Doliny Białych Stawów Kieżmarskich, a stamtąd zeszliśmy niebieskim. Taka pętelka…
Ale po kolei.
Wyruszamy żółtym szlakiem Doliną Białej Wody Kieżmarskiej (Dolina Kežmarskej Bielej Vody, lub Dolina Bielej vody). Jest to tzw. dolina walna, czyli biegnąca od grani głównej aż do podnóża gór Dolina Białej Wody Kieżmarskiej oddziela Tatry Wysokie od Tatr Bielskich. Ma około 8 kilometrów długości.
W dolnej części jest zalesiona, a wyżej, w jej części skalistej rozgałęzia na trzy odnogi: Dolinę Przednich Koperszadów (Predné Meďodoly), Dolinę Białych Stawów (dolina Bielych plies), i Dolinę Zieloną Kieżmarską (dolina Zeleného plesa)..Idziemy lasem, ale kilka razy mamy możliwość podziwiania szczytów Tatr Wysokich, m.in. Łomnicy czy Baranich Rogów. Szlak prowadzi wzdłuż pięknego ,wartkiego potoku o nazwie Biała Woda Kieżmarska (Kežmarská Biela voda). Docieramy do rozdroża szlaków Zimna Studnia (Šalviový prameň). Tu niebieski szlak, który nam towarzyszył, skręca do Doliny Białych Stawów (będziemy nim schodzić).
My idziemy dalej żółtym. Po jakimś czasie docieramy do Doliny Zielonej Kieżmarskiej. Idziemy teraz wzdłuż Zielonego Potoku Kieżmarskiego, będącego dopływem Białej Wody Kieżmarskiej. Tu po chwili marszu pojawiają się widoki tak na Tatry Bielskie, jak i Wysokie. Po drodze spotykamy limbę ,a kosodrzewina przypomina ,że jesteśmy nad reglami . Docieramy do Zielonego Stawu Kieżmarskiego (Zelené pleso, Zelené pleso Kežmarské, Zelené pleso pod Jastrabou vežou, Zelené pleso pod Lomnickým štítom), położonego w Kotlinie Zielonego Stawu, na wysokości 1545 m n.p.m. Czyli zrobiliśmy jakieś 600 metrów przewyższenia, bo wystartowaliśmy z wysokości ok. 950 m n.p.m , tyle co nasz Łopień
To jedno z piękniejszych miejsc w Tatrach. Staw otoczony jest szczytami Tatr Wysokich, jego woda ma kolor zielony, a właściwie szmaragdowy. Nad stawem jest ładne schronisko (Chata pri Zelenom Plese). Wychodzą spod niego szlaki na Rakuską Czubę, Jagnięcy Wierch i w Tatry Bielskie. Tu robimy sobie dłuższy odpoczynek , potem idziemy dalej. Zgodnie z planem, czerwonym szlakiem do Doliny Białych Stawów Kieżmarskich (dolina Bielych plies). Jest ona położona niecałe 100 metrów powyżej Kotliny Zielonego Stawu. Jest w niej kilka stawów. Największy z nich to Wielki Biały Staw. Po drodze mijamy, położony nieco wyżej od niego staw o nazwie Stręgacznik, zwany też Trójkątnym Stawem albo Wyżnim Białym Stawem (Trojuholníkové pleso, Trojrohé pleso).
Schodzimy nieco w dół i docieramy do Wielkiego Białego Stawu (Veľké Biele pleso, Kežmarské Biele pleso, Biele pleso). Jest to bardzo płytki staw, przepływowy. Na jego dnie osadzają się osady mineralno-organiczne, które stwarzają świetne warunki dla rozwoju roślinności, a zwłaszcza turzycy dzióbkowanej. Robimy sobie tu kolejny odpoczynek.
Potem niebieskim szlakiem, prowadzącym wzdłuż wypływającego z Wielkiego Białego Stawu potoku Biały Potok (Biely potok), chociaż w pewnym oddaleniu, schodzimy na dół. Chwilami jest dość stromo. Wracamy do skrzyżowania szlaków Zimna Studnia (Šalviový prameň), a stamtąd Doliną Białej Wody Kieżmarskiej, którą szliśmy rano, docieramy na parking.
Czwartkowe spotkanie Seniorów w ramach programu Fundacji Biedronki. Celem programu jest zachęcanie seniorów do wyjścia z domów i miłego spędzenia czasu z innymi ludźmi. Biedronka zabezpieczenia produkty, a wszystkie wspaniałe potrawy przyrządzają i podają Panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Tymbarku.
W ramach tegorocznego programu planowane są jeszcze trzy takie spotkania.
Ostatnim wyborczym Zebraniem Wiejskim w Gminie Tymbark było Zebranie Wsi Podłopień. Zebraniu, w którym wzięło udział 59 mieszkańców wsi Podłopień, przewodniczyła radna Iwona Toporkiewicz.
W głosowaniu na funkcję sołtysa na następną kadencję 2024 – 2029 z sali zgłoszono jedną kandydaturę, dotychczasowego sołtysa Pana Stanisława Puchałę, który poprzez uzyskanie 57 głosów został nim nadal.
Rada Sołecka Wsi Podłopień: Stanisław Kuc, Rober Kuc, Bogdan Kordeczka, Paweł Kordeczka, Marek Czyrnek i Robert Duda.