Poniżej przedruk artykułu z Głosu Tymbarku nr 33 z 1999 roku.
1911 rok, Stary Dwór – mieszkał w nim Jan Myszkowski – miał on trzech synów. Feliks, był zarządcą hrabiego w Tarnowie; drugi syn miał dwie córki: jedna z nich to Pröklowa, mieszkająca w Starym Dworze, druga Zielonkowa – mieszkała w Starym Sączu. Pröklowie mieli dwie córki i syna Mariana, który był zarządcą i mieszkał dalej w Starym Dworze z żoną i dziećmi. Trzeci syn to Józef Myszkowski, który się ożenił i wybudował Nowy Dwór u góry i tam zamieszkał.
W Starym Dworze były stodoły, stajnie, kurnik bardzo ładnie zrobiony, okrągły. Mleko, jajka, mięso dowożono do góry do Nowego Dworu.
I wojna światowa – oczami dziecka – przyjechali kozacy na koniach z długimi dzidami, zabijali w Starym Dworze bydło, odjechali na bitwę – pod Jabłońcem ich odbili i byliśmy znów pod zaborem austriackim – Cesarz Józef.
Nowy Dwór
Józef Myszkowski miał dwóch synów: Jerzego, który miał dwór w Łuczycach i Ludwika, który miał dwór w Stubnie, oraz córkę Zofię. Zofia wyszła za mąż za Karola Turskiego, będącego zarządcą majątku w Stubnie. Turski pochodził ze Szwajcarii, był wykształconym człowiekiem. Razem z księdzem Józefem Szewczykiem radzili jakby to chłopom pomóc i ulżyć. Z ich inicjatywy i za ich staraniem powstała mleczarnia oraz owocarnia. Do dworu po naukę jak powołać mleczarnię i owocarnię przychodzili Macko, Kulpa i Marek. Dwór dał bezinteresownie parcele pod mleczarnię, owocarnię jak również miejsce pod Kasę Stefczyka, którą utworzyli ks. Józef Szewczyk i Karol Turski, aby w biedzie mogli chłopi się poratować pożyczką. Dwór sprowadził również nauczycielkę, aby dziewczęta nauczyły się robótek – wykonane prace były później sprzedawane. Za czasów „komuny” nie ośmielano się wspominać o tym, że mleczarnia, tartak i owocarnia – to zasługa byłych dziedziców Turskich.
Jak wyglądał Nowy Dwór? Jadalnia duży stół i portrety starych dziedziców (Józef i Jadwiga Myszkowscy), krzesła, kredensy, porcelana. Następnie był pokój dziecinny, sypialnia, garderoba, u góry pokoje gościnne i gabinet oraz biblioteka. Na dole salon, a w nim fortepian i fotele. Obok budynku mieszkalnego wybudowana była kuchnia, oficyna, obok kuchni stajenka, w której był kucyk do wożenia przy pracach w ogrodzie.
Ogród i najbliższe otoczenie dworu było pod opieką zarządcy Bronisławy Filipiak, całym sercem oddanej swoim obowiązkom. Dbała o piękne drzewa w parku, magnolie, trawnik, róże do cięcia, bzy. Szpaler niziutkich różyczek od gościńca zdobił wejście do dworu. Przepiękny gazon, na środku którego rosła bordowa dalia. Nad gazonem kort tenisowy. Pani Bronisława prowadziła ponadto ogród jarzynowy, oranżerię, dbała o drzewka owocowe. Dziedzice darzyli ją pełnym zaufaniem, na które całkowicie zasługiwała.
Ksiądz Józef Szewczyk (proboszcz parafii Tymbark, red.) prawie codziennie przyjeżdżał na kolację do dworu, bardzo przyjaźnił się z dziedzicami.
Pani Zofia Turska przyjeżdżała do kościoła powozem, siedziała w ławce w kościele po lewej stronie głównego ołtarza.
Widzę jej twarz uśmiechniętą i życzliwe oczy, widzę ją siedzącą z wnuczką Basią Bzowską. Dziedzice urządzali dla służby dożynki i loterie. Służbie płacili 25 zł miesięcznie.
WD
Powyższy tekst jest wspaniała ilustracją czasu sprzed ok dziewięćdziesięciu lat (od red.: artykuł był drukowany w 1999 r.) Nie jest on udokumentowany naukowo, ale przedstawia własne opinie i przeżycia autorki, stanowi przyczynek do poznawania naszej Małej Ojczyzny….
Poniżej widokówka, pochodząca z „Kolekcji Prywatnej Tymbark”. W dziale „Historia” portalu „tymbark.in” znajdują się inne artykuły i historyczne zdjęcia m.in. z życia tymbarskiego dworu