„Humanistyczne i duchowe wartości turystyki” – na początek wakacji nadal aktualny, choć z 1999 roku, artykuł Bogusława Sowy

Humanistyczne i duchowe wartości turystyki

Dobro i piękno było symbolem wartości już u starożytnych Greków, ale nigdy nie stało się u nich hasłem programowym. Ten program obowiązuje dzisiaj, bowiem jest wezwaniem do turystyki długodystansowej, zmierzającej ku dalekim zamorskim krajom, jak też i turystyki zmierzającej do dobrego poznania swojej „malej ojczyzny”. Dobro i piękno są dwiema współrzędnymi, a ich funkcją jest człowiek ze swoim życiem. To te współrzędne określają człowieka. 
W obecnych czasach jednym z najbardziej nieludzkich zagrożeń jest pozbawienie człowieka pamięci. Prowadzi to do manipulowania człowiekiem – nie potrzeba nam Warszawy, wystarczy popatrzyć na własne podwórko – i traktowania go jako rzeczy bądź instrumentu. Przed manipulowaniem można się zabezpieczyć przez głębokie zakorzenienie się w środowisku, w którym wyrośliśmy jako jednostka, jako rodzina i wreszcie jako naród. Pomaga nam w uświadomieniu tego mądrze uprawiana turystyka. Przyznawanie się do siebie i swojego dorobku jest wyrazem zakorzenienia i utożsamiania się ze swoją „małą ojczyzną”. Kiedy wybieramy się na szerokie wody, szukamy punktów zaczepienia, jak np. polonica w Italii czy w Paryżu, bądź jesteśmy dumni oglądając w Bolonii herby naszych rodaków, którzy tam się edukowali.
Rekreacja jest terminem dość często przypisywanym turystyce, ale bywa też pustosłowiem.
Należy to słowo dobrze zrozumieć i uprzytomnić sobie jego złożoność. Rekreacja ma przywrócić pierwotną harmonię przez odnowienie sił duchowych i fizycznych. Sposób życia współczesnego człowieka sprawia, że jest on bardziej wyczerpany psychicznie aniżeli fizycznie. Właśnie rekreacja zmierza do regeneracji sil duchowych, do wyciągnięcia człowieka ze stresów psychicznych. O humanistycznych wartościach turystyki wielokrotnie mówił Jan Paweł II z okazji światowych dni turystyki. Papież przypomniał, że każdy turysta gromadzi środki materialne i duchowe. Ale zachodzi pytanie: czy w turystyce  liczą się tylko korzyści? Należy wrócić do analogii dwóch współrzędnych: czy turysta jest bliższy piękna i oddala się od dobra, czy pragnie być dobry nie rezygnując z piękna.
Każdy turysta uświadamia sobie, że jeszcze wszystkiego nie poznał, toteż będzie poszukiwał dzieł pracy człowieka z zakresu kultury materialnej i duchowej. Chce on dotknąć tego co poznaje i jeżeli już nie dosłownie dotknąć palcem, to przynajmniej okiem. Jego pragnienie poznania wiąże się z następnym pragnieniem dotarcia do miejsca, które chce poznać, Dlatego wyrusza w drogę, podejmując wszystkie czynności związane z wyprawą, ponieważ on chce, on pragnie. Dzięki temu wzmacnia się
wola. Gruntuje się zatem następna część duchowej całości człowieka – wola. Turysta chce, turysta pragnie. Jeżeli turysta i krajoznawca pragną poznawać to wzbogaca się ich osobowość. Takich turystów w naszym kraju nie liczy się na pęczki, a szkoda, bo tacy turyści mają swoją twarz, to są już osobowości. Jeżeli wróg chce zniszczyć naród to niszczy i zabija osobowości, ponieważ są dla niego niebezpieczne. Jeżeli złej władzy są niewygodne osobowości, to za wszelką cenę starają się je uciszyć. Pozostawiane są tylko osoby potulne, posłuszne i zdolne do produkcji. Jeżeli ktoś oświadcza, że on już wszystko wie i że jemu się nie chce, to znaczy, że on już nie rośnie, że jest on duchowym rencistą i przestał już owocować. Źle jest z tym narodem, którego znaczna część „pedałuje pod ramą”, ponieważ nie dorosła do swoich zadań. W tym miejscu można się zadumać nad rolą społecznego rośnięcia przez turystykę krajoznawczą. Aby rozbudzić pragnienie wzrostu i owocowania intelektu przez poznawanie musimy posiadać wolę i umiejętność chcenia.
Owocami turystyki są osobowości. W takiej sytuacji nie można obliczyć, jakby chcieli niektórzy, szybkich korzyści. Czasem turysta, i to coraz częściej, jest niewygodny, traktowany jak intruz, bo zawsze czegoś chce. A jest tak dlatego, że jest on daleki od zaściankowości i nie da się zaszufladkować. Jest dla nas wielkim wyzwaniem doprowadzenie ku autentycznej turystyce młodych i starszych i otworzyć ich na wielość i różnorodność kultur. Tutaj nie można, jak dotąd, tylko udawać, że się coś robi, gdyż wrócimy do punktu wyjścia. Do pełni wyrobienia smaku turystycznego, rozwoju duchowego i poszerzenia horyzontów, należy dołączyć umiejętność zachwycania się autentycznością. Obecnie, w erze tworzyw syntetycznych, autentyczność gubi się w sztuczności. Turysta, zasmakowawszy raz autentyczności, będzie umiał zachwycać się życiem przyrody, jej nieprzebranym dobrem. Luki i brak umiejętności prowadzą do deformacji życia duchowego i może zachodzić groźba zachwycania się tylko tym, co
jest dalekie i egzotyczne, bez dostrzegania pięknych miejsc w naszym otoczeniu. Rodzi się w pewnych przypadkach kompleks niższości.
Jeżeli tak się stało to tylko dlatego, że te bliskie nam władze, przez nas wybrane, celowo nie chciały podjąć starań w tym kierunku. W powiecie limanowskim przykładów jest wiele. Innym zagrożeniem może stać się rozbudzenie potrzeby uprawiania tylko dalekiej turystyki – dalekiej od swojej ojczyzny, a więc od korzeni.

Bogusław Sowa 

Artykuł publikowany w Głosie Tymbarku Nr 39 w 1999 roku

zdjęcia z rodzinnego archiwum: szkolne rajdy, wycieczki turystyczno-krajoznawcze, lata 90-te XX w. , organizator: wychowawca, nauczyciel  Bogusław Sowa (1955 – 2019)