„Karta z historii Tymbarku” – spisana przez Józefa Kulpę

W numerach 19,20 i 21 Głosu Tymbarku drukowane był cykl pod tytułem „Karta z historii Tymbarku”. Jego Autorem był śp.Józef Kulpa, który  podzielił się z Czytelnikami swoimi wspomnieniami na temat roli rodziny Turskich w historii Tymbarku. Poniżej przedruk w całości.

 


W ostatnim numerze kwartalnika „Głos Tymbarku” przeczytałem notatkę apel Pani Karoliny Smoter o zabezpieczenie, remont grobowca Myszkowskich -Turskich, położonego w sąsiedztwie domu parafialnego. W całej rozciągłości popieram tę inicjatywę i swoją skromną cegiełkę w postaci 100 tys. zł na ten cel załączam. Wierzę, że wielu znajdzie się obywateli w Tymbarku, którzy podzielają ten pogląd, wierzę, że przyłączą się do tego naszego wezwania. Obiekt powyższy – grobowiec –  już zabytkiem Tymbarku, a ponadto kryje’ w sobie ludzi wielce zasłużonych dla Polski i samego Tymbarku. Sądzę, że zbiórką pieniędzy i wykonaniem prac remontowych grobowca zajmą się: Koło Światowego Związku Żołnierzy AK w Tymbarku lub Towarzystwo Miłośników Tymbarku, względnie Redakcja kwartalnika.
Poruszona wyżej sprawa nakłania mnie do napisania wycinka historii Ziemi Tymbarskiej, dotyczącego lat 1939-1945, ze szczególnym uwzględnieniem roli społeczno-gospodarczej dworu Zofii Turskiej i jego wkładu w rozwój Tymbarku, a także tragedii jego mieszkańców, jaka miała miejsce w pierwszych miesiącach 1945 roku, w czasie tzw. „wyzwolenia”. Jest to oparte na moich bezpośrednich spostrzeżeniach i mojej pracy przy budowie Owocarni wraz z inż. Józefem Markiem oraz kontaktach i moich naradach Zofią Turską, a więc prawdziwe. Starałem się także, by w szczegółach nie było przeoczeń, wynikających z dużego okresu czasu, jaki upłynął od owych lat.

Jak pamiętam, w skład dworu Zofii Turskiej wchodziły: dosyć poważny obszar lasów, tartak parowy oparty na drewnie z tych lasów, a zarządzany: przez Mariana Prökla człowieka zasłużonego dla Tymbarku, członka Ruchu Oporu AK w czasie okupacji.

W samym Tymbarku na stokach Zęzowa, obok stacji kolejowej i Spółdzielni  Mleczarskiej były łąki, pastwiska i pola uprawne. Obszar ten nie  przekraczał 50 hektarów. Z budynków Zofii Turskiej wymienić należy stary dwór położony nad rzeką oraz budynek Zofii położony nieco niżej zabudowań obecnego Zespołu Szkół.
Aż miło patrzyć było na stado czerwono-polskiego bydła pasącego się już od wczesnej wiosny na łąkach w poszczególnych kwaterach paszowych.
Gospodarzem-ekonomem majątku był Władysław Czarnota. Gospodarka prowadzona była na wysokim poziomie, dając dobry przykład dla tutejszych
rolników. Tak w gospodarstwie, jak też w lasach, czy tartaku pracowali robotnicy. Ich zarobki były prawie groszowe, ale i to się liczyło, gdy się weźmie pod uwagę ówczesną biedę – przecież powiat limanowski był jednym z najuboższych w Polsce, nękany bezrobociem, przeludnieniem. Ostre przednówki, zły stan zdrowia mieszkańców, niski poziom  oświaty stanowiły niemal stały element tzw. „biedy galicyjskiej”.

 Zofia Turska z Myszkowskich miała dwie córki. Jedna z córek, mężatka będąca w ciąży, uległa wypadkowi postrzelenia, w wyniku czego ona umarła, ale dziecko uratowano. Zofia Turska była już wówczas wdową. Jej mąż, Karol Turski, umarł – jak mi mówiono-w Dalmacji.
Warto, dla przypomnienia, odpowiedzieć na pytanie, co  Tymbark zawdzięcza dworowi Zofii Turskiej, jaki był wkład tego dworu w rozwój Tymbarku? Jakie były jego dzieje w okresie okupacji i w czasie „wyzwolenia”? 

Spółdzielnia Mleczarska powstała już w roku 1927. Była to pierwsza spółdzielnia na terenie powiatu limanowskiego. Założycielami jej byli ks.Józef Szewczyk, Karol Turski, Jan Macko. Karol Turski odstąpił bezpłatnie na rzecz Spółdzielni parcelę, na której dziś widzimy główny zakład Mleczarni. Ogromnym wówczas wysiłkiem, przy wybitnej pomocy Karola, wybudowano właśnie ten, stojący do dzisiaj, budynek. Organizowanie Spółdzielni Mleczarskiej wywołało wiele dyskusji i zastrzeżeń ze strony nawet zasłużonych w powiecie działaczy. Twierdzili oni, że uruchomienie Mleczarni spowoduje to, że tutejsi chłopi, odstawiając pełne mleko do Mleczarni, sami będą konsumować przepuszczane, co spowoduje wzrost zachorowań na gruźlicę, Życie obaliło takie założenia. Twórcy Mleczarni słusznie przewidywali, że jedną z głównych gałęzi gospodarki chłopskiej będzie hodowla – oczywiście na wysokim poziomie. Mleka pełnego będzie starczało i dla Mleczarni i na bieżącą konsumpcję.
Ówcześni działacze życia gospodarczego na terenie Tymbarku byli przepełnieni duchem na wskroś spółdzielczym, demokratycznym. Organizowanie, w okresie przecież kapitalistycznym, spółdzielni było tego właściwym potwierdzeniem.

Zupełnie mogła to być przecież sprawa prywatna lub spółki akcyjnej. Tymbark jednak, wtedy i później, postawił na spółdzielczość – i słusznie, bo ta spółdzielczość zbudowana na zasadach dobrowolności, miała i ma dotychczas założenia gospodarcze i społeczno wychowawcze.

W dowód oczywistego uznania wkładu Karola Turskiego w powstanie Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku walne zebranie członków uchwaliło wmurowanie tablicy pamiątkowej nieżyjącemu już Karolowi Turskiemu. Tablicę taką ufundowano i umieszczono na zewnętrznej ścianie budynku Mleczarni. Władze PRL rozkazały tablicę z napisem zatynkować, bo przecież „dziedzic” – to wróg ludu! Z biegiem lat, po istotnych odwilżach w polityce PRL odtworzono tablicę i jej napis. Produkcja wspaniałego masła przebiegała w masialnicy o napędzie ręcznym! Jeszcze do dnia dzisiejszego we wspomnieniach – widzę Marcina Atłasa pochylonego, obracającego masielnicę. Marcin Atłas był człowiekiem pracowitym i uczciwym. Na początku w PRL piastował nawet funkcję I Sekretarza PPR w Tymbarku.

Pozwólcie Czytelnicy, że w tym miejscu wstawię małą dygresję związaną z Mleczarnią w Tymbarku.
Było to jeszcze przed II wojna światową. Dojeżdżałem wówczas do gimnazjum w Nowym Sączu. Bilet miesięczny kosztował wówczas około12 zł – tyle kosztowała wtedy para roboczych butów. Nie miałem pieniędzy na ten bilet. Za zgodą Zarządu Mleczarni woziłem wtedy do sklepów Wojaczyńskiego do Nowego Sącza w walizce ok 20 kg  masła. Za ten otrzymywałem kilka złotych, co starczyło mi właśnie na opłacenie biletu miesięcznego. Pociąg odjeżdżał z Tymbarku już o godzinie 5.30. Ja musiałem na tę godzinę dotrzeć na stację z Piekiełka. Walizkę z masłem dowoził mi na stację w Tymbarku właśnie Marcin Atłas.

Wszystkim tym, których interesuje działalność Podhalańskiej Spółdzielni Owocarskiej w Tymbarku, proponuję przeczytać książkę dr Józefa Macko ”Góry zakwitną sadami”. Nas w tym szkicu interesuje zagadnienie jakie czynniki spowodowały to, że inż. Marek obrał Tymbark na siedzibę Spółdzielni. Inż. Józef Marek przywędrował do Limanowej w 1927 roku. Objął stanowisko powiatowego instruktora sadownictwa, później również, dodatkowo, nauczyciela w Górskiej Szkole Rolniczej w Łososinie Górnej. Z Tymbarkiem zapoznał się bliżej podczas swoich wędrówek po powiecie. O tym, że zadecydował przyszłą spółdzielnię,  która miała realizować jego bogaty program upowszechniania sadownictwa, połączonego z przechowalnictwem i przetwórstwem, zlokalizować właśnie w Tymbarku zadecydowało wiele czynników:

– bliskość stacji kolejowej,
– entuzjastyczne przyjęcie programu Marka przez tymbarskich działaczy spółdzielczych,
– gotowość istniejących już spółdzielni (Kasy Stefczyka, Kółka Rolniczego, a zwłaszcza Spółdzielni Mleczarskiej) do daleko posuniętej współpracy.

Na szczególne podkreślenie zasługuje pomoc ofiarowana Markowi ze strony  Spółdzielni Mleczarskiej, którą kierował zasłużony działacz spółdzielczy Jan Macko.
Inżynier Marek wypatrzył wspaniałą parcelę, na której stoją dzisiejsze Zakłady. Parcela ta należała do Zofii Turskiej, która wyraziła zgodę na sprzedaż. Okazało się jednak, że po śmierci Karola majątek przeszedł na córki.  Sąd Opiekuńczy nie wyraził zgody sprzedaż lub darowanie parceli dla Spółdzielni. Sąd wychodził z założenia, że substancja majątkowa córek nie może zostać uszczuplona. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była wymiana parcel. Spółdzielnia zakupiła parcelę o podobnym areale od Władysława Szczepaniaka, znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwem pól Turskich. Nabyta parcela było to wyrobisko w lesie położona wysoko w górze Zęzów.

Wartość rynkowa obu parcel była nieporównywalna, sąd jednak na takie rozwiązanie wyraził zgodę. W tym miejscu należy wyrazić wdzięczność dla Władysława Szczepaniaka, a później dla Jana Zająca, który na podobnych zasadach sprzedał w 1942r. parcelę dla Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Skiba” w Tymbarku.

Trzeba pamiętać, że właśnie wtedy był wielki głód ziemi, a cena jednego ara była bardzo wysoka. I tutaj potwierdza się społeczno-obywatelskie podejście dworu Zofii Turskiej do zasadniczych problemów gospodarczych Tymbarku. Brak takiego podejścia na pewno przekreślił by możliwość budowy i Mleczarni i Owocarni. O tym starsi mieszkańcy Tymbarku wiedzą doskonale.

O tym wiedzieć powinno aktualnie włodarzące młodsze pokolenie.
Pomoc dworu dla Owocarni nie ograniczyła się tylko do ułatwienia w nabyciu parceli. Zofia – w pierwszych latach organizowania Owocarni czynnie pracowała, z początku w zarządzie, później w radzie tej Spółdzielni. Młodsza zaś córka Zofii prowadziła nieodpłatnie ewidencję dostaw owoców od producentów-sadowników.
Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa „Skiba”, przekształcona później w Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”, wybudowała w latach 1941-1947
magazyny i budynek administracyjny obok stacji kolejowej, na parceli stanowiącej również własność dworu. Podobnie, jak przy nabyciu parceli przez Owocarnię, „Skiba” mogła tę parcelę nabyć tylko w drodze wymiany. Parcele taką zdecydował się sprzedać Jan Zając, dokonano więc wymiany notarialnej parcel. I znów zauważyć należy, że parcela położona koło stacji była bez porównania wartościowsza od. parceli Zająca.
Zgadzając się na taką wymianę Turska wykazała wysoki stopień społecznego wyrobienia. Na marginesie opisywanych spraw wypada poinformować, że sprzedane przez Szczepaniaka i Zająca parcele wróciły do właścicieli, nabyte po symbolicznych kwotach podczas parcelacji dworu.

Wybuchła II wojna światowa. Już 11 grudnia 1939 roku zjawili się w Tymbarku mjr Wacław Szyćko ps.”Niktor” i Jan Cieślak ps. „Maciej”, by założyć tutaj organizację podziemną Z.W.Z.  Jako pierwsi zaprzysiężeni zostali Zofia Turska i Marian Prökl. U Pröklów założono skrzynkę łączności i magazynowano broń.

U Turskiej był magazyn żywności i leków. Zaznaczyć należy, że mjr Szyćko przed wojną był leśniczym lasów Turskiej.

Z powyższego wynika, że wymienieni wyżej – Turska i Prökl, byli pierwszymi na terenie Tymbarku członkami Ruchu Oporu. To oczywiście o czymś świadczy!
Już w pierwszych miesiącach hitlerowskiej okupacji w kraju powstaje organizacja o charakterze charytatywnym Rada Główna Opiekuńcza (R.G.O.). W Tymbarku powstaje jej placówka, kierowana przez inż.Marka, Zofię Turską, mgr Ludwika Mroza i Marię Pyrć. Organizacja ta była tolerowana przez okupanta, a jej celem było niesienie pomocy wysiedlonym, bezdomnym, biedocie wiejskiej i oczywiście żołnierzom Polski Podziemnej.
Dwór Zofii Turskiej w czasie okupacji był miejscem różnych konspiracyjnych spotkań, narad. Tutaj była baza, z której liczni ruszali za granice, do Sikorskiego. Ten gorący patriotyzm bracia Turskiej – Myszkowscy – opłacili najwyższą ceną, życiem.
Jeden ginie w Katyniu, drugi w niemieckim obozie koncentracyjnym. W roku 1945 następuje wyzwolenie. Armia Radziecka „wyzwala” nasz kraj.
W mroźne dni styczniowe 1945 r. zostaje „wyzwolony” Tymbark. I właśnie w tych mroźnych zimowych miesiącach na dwór rodziny Turskich spada przeogromne nieszczęście. Następuje tzw. parcelacja lasów i ziem należących do Turskiej.

Lasy zostają upaństwowione, a ziemia – choć obszar gruntów rolnych nie przekraczał 50 hektarów – rozparcelowana. Ale największe nieszczęście, wprost tragedia, nastąpiło wtedy, gdy zamieszkującym dwór osobom z rodziny Turskiej nakazano opuścić mieszkanie, wyrzucono ich wprost na ulicę w mroźny styczniowy dzień.
Zrozpaczeni, z trudem znaleźli pokoik w Tymbarku, rozpalili ogień, by się rozgrzać, położyli się do łóżek i w nocy ulegli wszyscy zaczadzeniu śmiertelnemu (IWS: proszę przeczytać uwagę na końcu tekstu)  – a były to chyba cztery osoby. Jedna zmarła w nocy, a pozostałe w stanie beznadziejnym przewiezione zostały samochodem Spółdzielni „Skiba” do szpitala w Krakowie.

Jako pełniący funkcję prezesa tej Spółdzielni sam osobiście konwojowałem te osoby do Krakowa. Obraz tragedii tych ludzi do dnia dzisiejszego mam przed oczami. Bolesnym jest fakt, że w tym tragicznym procesie brali udział i niektórzy sąsiedzi Turskiej. Ich nazwiska – ku wiecznej pamięci – są skrupulatnie zanotowane.

Czas teraz na refleksję. Rozważając tę tragedię ludzi, to, co się wówczas zdarzyło, wypada zawołać „o tempora, o mores”! (o czasy, o obyczaje!). Sposób, w jaki ówczesne władze komunistyczne obeszły się z Turską, a zwłaszcza fakt wyrzucenia w mroźny dzień ludzi z mieszkania i następstwo tego – tragedia, są godne potępienia.
Należy nadmienić, że Turska pod naciskiem zachodzących zmian społeczno-gospodarczych, sama doszłaby do wniosku, że utrzymanie dotychczasowego stanu posiadania jest niemożliwe. Ziemia uprawna leżała bowiem w centrum Tymbarku i ona limitowała jego rozwój.

Patriotyczna postawa Turskiej w czasie okupacji i to, co zrobiła dobrowolnie dla Tymbarku jeszcze przed wojną, wystawia Turskiej i jej rodzinie jak najlepsze świadectwo.
Stało się.  Ktoś powie – jak mówi poeta – „nie czas żałować róż, kiedy lasy płoną” – i też racja.  Ale szlachetna i sprawiedliwa pamięć należy się tej rodzinie od mieszkańców Tymbarku i od ludzi, którzy swoją pracą zbudowali nowe, piękne osiedle obok stacji kolejowej.

Zorganizowane przed wojną: Spółdzielnia Mleczarska, Spółdzielnia Owocarska, później Spółdzielnia „Skiba”, włączając do tego tartak, dały setkom ludzi zatrudnienie, a ci swoją pracą zmienili oblicze Tymbarku i wnieśli poważny wkład
w rozwój społeczno-gospodarczy i kulturalny Ziemi Tymbarskiej.
mgr  Józef Kulpa

 

Uwaga od IWS: Jestem zobowiązana poinformować, że potomkowie właścicieli budynku, w którym  schronienie znaleźli Turscy, nie zgadzają się ze stwierdzeniem, utrwalonym w różnych opracowaniach,  że przyczyną śmierci rodziny Turskich było zaczadzenie.

O Józefie Kulpie – Autorze powyższego tekstu – można się więcej dowiedzieć z artykułu Przemysława Bukowca, który był publikowany na portalu „tymbark.in” w grudniu ubiegłego roku.

Mgr Józef Kulpa „Owoc” – wspomnienie w 25. rocznicę śmierci. Artykuł Przemysława Bukowca