Author: Irena Wilczek Sowa
TYMBARK NA STAREJ FOTOGRAFII – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
CZTERDZIEŚCI LAT MINĘŁO …
W Tymbarku pierwsze promienie wschodzącego słońca padają na pola nad gościńcem. Tak było od zarania, od początku, od wieków. Te pola widoczne są na zamieszczonej powyżej fotografii. Po leszczynowych tykach wije się fasola, w oddali na ” ornym ” koń ciągnie pług. Na łące leżą pokosy trawy. Tak było wtedy – w roku 1977 – Teraz te pola zajmowane są pod mieszkalną zabudowę. Dawny widok tego miejsca zachował się pośród wielu zdjęć sprzed lat.
Kolejne ujęcie – nad Tymbarkiem dymiąca nieszczęsna „smolarnia”. Szczęśliwie jest to tylko wspomnienie z tamtych lat. – Dzięki kolejnej fotografii spójrzmy na przeciwległą stronę Tymbarku. Tartaczne place zapełnione były stosami drewna i tarcicy, a za nimi budynek skupu owoców. „Skup ” zajmuje szczególne miejsce we wspomnieniach o latach 70 – tych XX wieku w Tymbarku. Zapełnione skrzynkami agrestu i porzeczek furmanki – z rzadka jeszcze wówczas traktory i prywatne samochody – tworzyły w sezonie bardzo długie kolejki. To był czas kiedy soki robiło się jeszcze z owoców a za zbiory z licznych plantacji można było uzyskać godziwą zapłatę. W jakichś dziwnych okolicznościach w późniejszych latach budynek skupu ulegał zniszczeniu, trawiły go pożary – tak jakoś się to przytrafiało. – Pomimo wszystko – a przypomnieć należy że mówimy o czasach siermiężnej komuny i późniejszych przemianach – miejsce to jest wspominane przez wielu z sentymentem. – Lata siedemdziesiąte – na przedstawianych fotografiach w opisie widnieje rok 1977 – Czterdzieści lat – w dziejach to tylko mgnienie. Dla wielu zamierzchłe czasy. Przez te lata dorosły kolejne pokolenia. Zmieniło się wiele. Pozostały fotografie.
Czterdzieści lat temu … Rytm dnia w Tymbarku wyznaczał wówczas sygnał z „owocarskiej ” kotłowni …
Czterdzieści lat minęło …
… jak jeden dzień.
Charites sine modo – Miłość bez granic.
Sukcesy w konkursie plastycznym „Przyjaciele z lasów, pól i łąk”
1 grudnia br. w Powiatowym Centrum Informacji Turystycznej w Limanowej odbyło się uroczyste wręczenie nagród uczestnikom konkursu plastycznego pn. „Przyjaciele z lasów, pól i łąk”. Organizatorem konkursu był Warsztat Terapii Zajęciowej przy Stowarzyszeniu REMEDIUM w Tymbarku, a Honorowy Patronat sprawował Jan Puchała, Starosta Limanowski.
W imieniu organizatora zebranych przywitała pani Elżbieta Kawula, kierownik Warsztatów Terapii Zajęciowej. Grupa uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej w Tymbarku zaprezentowała program artystyczny.
W tegorocznym konkursie udział wzięło 188 uczestników w czterech kategoriach wiekowych: przedszkola, szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne oraz dorośli.
W kategorii „Przedszkola” sukces odniosły nasze tymbarskie przedszkolaki. II miejsce zajęła Karolina Krzemińska– Parafialne Przedszkole Integracyjne w Tymbarku, a nagrodę specjalną otrzymał Radosław Opiela z Przedszkola Samorządowego w Tymbarku. Nauczycielką Radosława jest pani Anna Leśniak.
Nagrody otrzymali również, w kategorii „Dorośli”, następujący uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej: I miejsce: Agnieszka Wrona, II miejsce: Andrzej Jajeśnica
wyróżnienia: Mateusz Pławecki, Krystyna Młynarczyk, Dawid Palacz, Daniel Sułkowski oraz nagrodę specjalną Mariusz Dębski.
IWS
Źródło informacji i zdjęć: www.powiat.limanowa.pl
Zmarł Zbigniew Tryczyński, więzień nr 276, współwięzień Tadeusza Paulone
W wieku 96 lat zmarł Zbigniew Tryczyński, ostatni żyjący więzień, nr 276, z pierwszego transportu Polaków do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz.
W KL Auschwitz był współwięźniem Tadeusza Paulone, o którym na naszym portalu pisał Pan Stanisław Wcisło, w listopadzie 2015 roku (w serii pt.”Nasz bohater”, https://tymbark.in/nasz-bohater-wstep-postac-kapitana-tadeusza-paulone-przybliza-nam-pan-stanislaw-wcislo/).
Zbigniew Tryczyński, urodził się w 1921 roku w Opatowie, w rodzinie inteligenckiej, pochodzącej z Rzeszowa. Dziesięć lat przed wojną zamieszkali w Brzesku, gdzie Zbigniew chodził do szkoły, był harcerzem. W swojej parafii pw. św. Jakuba Apostoła, należał do Sodalicji Mariańskiej.
Szczęśliwe dzieciństwo zakończyła wojna. Miał osiemnaście lat i był uczniem gimnazjum, gdy w 1940 roku, w święto Konstytucji 3 Maja, został zabrany z rodzinnego domu.
„Przyszli po mnie we dwóch – wspominał. Polski policjant w cywilu i Niemiec w mundurze Wehrmachtu. W chwili aresztowania byłem chory na anginę, miałem wysoką gorączkę. Innych aresztowano po Mszy św. za Ojczyznę po godzinie dziesiątej. Zatrzymanych tego dnia, z list Sodalicji Mariańskiej i harcerstwa, zaprowadzono na policję w Brzesku. Moim rodzicom powiedziano, że po przesłuchaniu mnie wypuszczą. Po bezskutecznym oczekiwaniu, ojciec poszedł dowiedzieć się o mój los, ale Niemcy tylko pobili go do nieprzytomności i wyrzucili na ulicę. Po przesłuchaniu zawieziono nas do więzienia w Tarnowie, gdzie spędziłem półtora miesiąca. Rodzice bezskutecznie starali się ze mną skontaktować. Zrozpaczona Mama, podobnie jak rodzice innych chłopców, całymi dniami stała pod murami więzienia, aby dostrzec syna w zakratowanych oknach. Raz udało mi się zobaczyć Mamę, a i ona mnie wtedy wypatrzyła. Przynosiła dla mnie paczki żywnościowe, których strażnicy więzienni nie chcieli odbierać i doręczać. Do końca życia Mama była przekonana, że z pomocą przychodziła wtedy sama Matka Boża, do której całe życie, a wtedy szczególnie gorąco się modliła”.
Wśród deportowanych 14 czerwca 1940 r. do KL Auschwitz byli sami młodzi ludzie – wśród nich kpt. Tadeusz Paulone z Piekiełka, który podobnie jak inni w tym transporcie żołnierze kampanii wrześniowej, usiłował przez Słowację dotrzeć na Węgry, a dalej do armii gen. Władysława Andersa na Zachodzie. Byli też członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci.
W obozie Zbigniew Tryczyński poznał Tadeusza Paolonego i spotykał go w obozowej kuchni, przy rozdzielaniu zupy; słyszał też o dokonanej na nim egzekucji.
„Nie znaliśmy swojego losu. 13 czerwca 1940, w dzień moich urodzin, wyprowadzono nas z tarnowskiego więzienia do miejskiej łaźni i tam spędziliśmy noc. Wczesnym rankiem 14.VI, kilkakrotnie przeliczeni i uformowani w stuosobowe kolumny, zostaliśmy przeprowadzeni wyludnionymi ulicami miasta na rampę kolejową. Eskortujący nas Niemcy strzelali do okien, jeśli za szybą poruszyła się firanka. Pociągiem osobowym jechaliśmy przez Kraków (gdzie z dworcowych megafonów dowiedzieliśmy się o kapitulacji Paryża), później stacje miały już niemieckie nazwy. Nazwa „Auschwitz” nic mi nie mówiła, nie wiedziałem że to Oświęcim. Gdzie byłem, dowiedziałem się dopiero po wojnie. W Auschwitz zostałem przydzielony do ciężkiej pracy przy kopaniu rowów melioracyjnych, następnie pełniłem funkcję tzw. sztubowego (odpowiedzialnego m.in. za sprzątanie w bloku i przynoszenie kotłów z jedzeniem) oraz schreibera (prowadzącego ewidencję więźniów danego bloku). Pół roku przed zakończeniem wojny, wraz z grupą więźniów, trafiłem do pracy w kamieniołomie w czeskich Litomierzycach, gdzie znajdował się jeden z podobozów KL Flossenbuerg. Dowiedzieliśmy się później, że tam miano nas wraz z kamieniołomem wysadzić w powietrze. Nie zdążyli.
Przez cały czas niewoli niemieckiej, czułem opiekuńczą rękę Opatrzności, która wiodła mnie najbezpieczniejszą z obozowych ścieżek. Śmierć była w obozie na porządku dziennym. Byłem świadkiem okrutnych scen i wielu egzekucji, także ofiarą doświadczeń lekarskich. Otępienie na śmierć dotyczyło cudzej śmierci. Własna nie była jednak obojętna. Jestem głęboko przekonany, że życie zawdzięczam przede wszystkim mojej Mamie, która modliła się każdego dnia przed łaskami słynącym wizerunkiem Matki Bożej w kościele parafialnym pw. św. Jakuba w Brzesku.”
Po wojnie i szczęśliwym powrocie z niemieckiego obozu zagłady, Zbigniew zdał maturę, a następnie ukończył studia na AGH w Krakowie. Z małżeństwa z Janiną z Wilczaków doczekał się syna, potem wnuków. Pracował w Biurze Projektów Górniczych w Krakowie. Już na emeryturze został Obywatelem Honorowym Miasta Brzeska.
Był człowiekiem pogodnym, wielkiej skromności i kultury osobistej, zażenowanym wyróżnieniami, które go spotykały, zatroskanym do końca życia o losy Polski i kochającym swoich bliskich. Odszedł do Pana 17 listopada 2017 roku.
Pomimo ekstremalnych, życiowych doświadczeń, nigdy nie stracił wiary.
W Auschwitz Niemcy uwięzili ok. 150 tys. Polaków. Połowa z nich tam zginęła, a wielu kolejnych straciło życie po przeniesieniu do innych obozów. W pierwszym okresie istnienia KL Auschwitz więzieni byli w nim głównie Polacy, dla których Niemcy go założyli. W połowie 1942 r. ich liczba zrównała się z Żydami. Od 1943 r. liczba więźniów żydowskich stanowiła większość.
W KL Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln. osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. 27 stycznia 1945 r. na teren obozu weszła Armia Czerwona.
Na podstawie opracowania Pani Urszuli J.Własiuk – Prezes Fundacji SZLAKI PAPIESKIE, (prywatnie Zbigniew Tryczyński był jej wujkiem).
źródło zdjęcia: www.mojebrzesko.pl