Z cyklu „Historia tymbarskiego dworu”

Tymbarski dwór i jego właściciele

(część druga)

 Ród Myszkowskich znany był w Polsce i na Litwie, a pieczętował się herbem Jastrzę­biec pochodzącym z 1319 r. (opisany jest on m.in. w Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN, Warszawa 1965, t.5, s.237, rys. herbu obok tytułu), którym posługiwało się też wiele innych rodów, m.in. Baranowscy, Konopniccy, Lutomirscy, Modrzewscy, Rytwiańscy, Wydżgowie, Zborowscy, Żegoccy. W herba­rzu K.Niesieckiego wymienionych jest aż 349 rodzin pieczętujących się herbem Jastrzębiec.                                                                                                            

Myszkowscy byli rodem bardzo zamożnym, posiadającym olbrzymie majątki w różnych częściach kraju. Piastowali także wysokie godności w służbie królewskiej i kościelnej. Dla przykładu – Mikołaj z Myszkowic piastował godność kanclerza, zaś jego syn Piotr był biskupem płockim i krakowskim. Znany był protektor pisarzy i uczonych, był opiekunem i przyjacielem wybitnego poety doby humanizmu – Klemena Janickiego. Więcej wiadomości o tym rodzie, szczególnie jego części zamieszkującej tereny Małopolski, znaleźć można w książce „Rodem z Ziemi Sądeckiej” Stanisława Sitkowskiego (Gliwice, 2003). Herbu Jastrzębiec używali również Mysz­kowscy z Tymbarku, co jest zaznaczone na niektórych tablicach nagrobnych znajdujących się w rodzinnej kaplicy-grobowcu na byłym cmentarzu w Tymbarku. Tarcza herbowa z jastrzębiem trzymającym podkowę oraz na­pisem „Grobowiec Rodziny Myszkowskich” znajdowała się na tablicy z czarnego granitu nad drzwiami kaplicy z zewnątrz, niestety w 1945 r. została ona zniszczona przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa z Limanowej.

Wróćmy jednak do Ludwika Myszkows­kiego, właściciela dóbr tymbarskich. Mamy o nim skąpe wiadomości, gdyż większość dokumentów uległa zniszczeniu w czasie likwidacji dworu. Wiemy, że urodził się w 1831 r. jako najmłodszy syn Józefa Myszkowskiego i Salomei z Chociatowskich. Następne wiadomości o nim pochodzą dopiero z roku 1857, kiedy to ukończył studia prawnicze z tytułem doktora prawa ogólnego na Uniwersytecie Ja­giellońskim. Prowadzona przez niego kance­laria adwokacka w Jarosławiu miała ponoć wielu klientów, co wpłynęło na jego zamożność, dzięki której mógł w roku 1868 kupić od Tytusa Sławikowskiego dobra ziemskie Tymbarku i Słopnic. Jednak osobiście nie zajmował się nimi. Plenipotentem majątku ustanowił starszego o rok brata Jana. Sam w Tymbarku chyba rzadko bywał, gdyż nie był prawie znany tutejszemu społeczeństwu. Powszechnie uważano, że dziedzicem jest Jan Myszkowski.

Z danych, jakie udało się zebrać wynika, że w Tymbarku zamieszkała cała rodzina Lud­wika – rodzice i rodzeństwo. Przyjrzyjmy się im bliżej. Rodzice to: Józef Myszkowski – (1779-1869) oraz Salomea z Chociatowskich (1789-1877). Dzieci: Józef (1818-1878); Franciszka (1820-1890); Karol (1823-1880); Jan(1830-1902); Ludwik(1831-1891). Wszy­scy oni, z wyjątkiem Karola, spoczywają w krypcie kaplicy-grobowca Myszkowskich w Tymbarku. Karol, z niewyjaśnionych dotąd powodów, pochowany został na cmentarzu w Łososinie Górnej.

Jak wynika z dostępnych danych, poza Ja­nem, który ożeniony był z Walerią Borkowską, reszta rodzeństwa żyła w stanie wolnym. Tak więc Ludwik Myszkowski, nie posiadając własnego dziecka, wszystkie swe dobra sce­dował przed śmiercią na bratanka Józefa, syna Jana. Potwierdzeniem tego faktu jest wpis w Kronice Parafialnej Tymbarku (t.II, s.35) o treści: „Za mych czasów właścicielem Tym­barku i dworu był p. Józef Myszkowski. Stryj jego, p.Ludwik Myszkowski, adwokat z Jaros­ławia, kupił Tymbark, Stubno pod Przemyś­lem, Kobylnicę w Jaworskim powiecie, Łuczyce w Sokolskim i wszystkie te majątki zapisał Józe­fowi, który się później ożenił z Jadwigą z Marszałkowiczów, ze Stronia koło Przyszowej.”

Ludwik Myszkowski zmarł nagle 10 października 1891 r. w wieku 60 lat. Nie wiemy gdzie zmarł, natomiast pochowany został w krypcie rodzinnego grobowca w Tymbarku.

Jako właściciel dóbr ziemskich Tymbarku raczej nie wyróżniał się i nie wpłynął bezpośrednio na rozwój tutejszego środowiska. Podobnie i jego brat Jan, który tu gospodarzył w zastępstwie Ludwika. Był to jednak dopiero początek działalności tej rodziny w Tymbarku, która przejęła te posiadłości bardzo zaniedbane. Najpierw należało więc uporządkować wszystkie zaniedbania powstałe za poprzednich właścicieli, uregulować sprawy prawne, wyremontować budynki mieszkalne i gospodarcze oraz wprowadzać nowe plany gospodarcze i inwestycyjne, jak budowa stawów, dróg dojazdowych, zaś później tartaku itd.

Od początku pobytu w Tymbarku Mysz­kowscy oparli swe gospodarstwo na dwóch gałęziach produkcji: hodowli bydła i – przede wszystkim – gospodarce leśnej.

Jan Myszkowski nie unikał jednak pracy społecznej. W różnych pismach archiwum kościelnego są wzmianki, że był ofiarnym kolato­rem, dbającym o kościół i plebanię. Pełnił funkcję przewodniczącego Rady Parafialnej (Ko­mitetu), był członkiem Zarządu Szkoły Ludo­wej, w związku z czym brał udział w różnego rodzaju spotkaniach środowiskowych oraz uczestniczył, jako członek komisji, w „popi­sach” (egzaminach) uczniów miejscowej Szkoły Ludowej. Zaopatrywał też szkołę, jak i plebanię i organistówkę w drewno opałowe ze swych lasów.

Po śmierci Ludwika Myszkowskiego prawowitym właścicielem dóbr ziemskich Tym­barku został jego bratanek Józef. Był synem Jana Myszkowskiego i Waleni z Borkowskich, którzy za życia Ludwika byli gospodarzami jego włości w Tymbarku. Mieli czworo dzieci: Zofię, Feliksa, Józefa i Stanisława. Zofia wyszła za Jana Sitowskiego, właściciela dóbr ziemskich w Mordarce koło Limanowej. Fe­liks został rządcą majątku księcia Sanguszki w Gumniskach koło Tarnowa. Stanisław pro­wadził majątek w Hruszowicach koło Prze­myśla, zaś Józef otrzymał po zmarłym stryju wszystkie jego dobra ziemskie, w tym Tym­bark, który był jego domem.

Józef był człowiekiem wykształconym. Studiował w Szwajcarii, Austrii, Niemczech i Włoszech. Ukończył studia z zakresu leśnictwa, a praktykę leśną odbył w Saksonii i Szwaj­carii. Po ukończeniu studiów powrócił do Tymbarku, gdzie ustabilizował swe życie że­niąc się z Jadwigą Marszałkowicz, córką zie­mianina ze Stronia. Mieli troje dzieci: Lud­wika, Zofię i Jerzego.

Charakterystykę tej rodziny możemy poznać czytając kronikę parafialną: „Z dworem żyłem w przyjaźni, bo państwo Myszkowscy byli to ludzie rozumni, pracowici i prości w szlachetnym tego słowa znaczeniu. Obydwoje od­dani przede wszystkim swoim obowiązkom. Dzieci wychowywali mądrze: skromnie i reli­gijnie. Pilnowała tego p. Myszkowska, matrona o silnej woli, która nie znała kompromisów sumienia z tym, co się sumieniu sprzeciwiało, nie ustępowała ze swych szlachetnych zasad. Miała przy tem b. dobre serce. Obowiązki matki i żony spełniała z zaparciem siebie. Zawsze była jakąś pracą zajęta.”

I dalej: „Był to człowiek (Józef) poważny, cały oddany swym obowiązkom. Ukończył Forstakademie w Tarancie, w Saksonii odbył praktykę leśną (…) J Służba była do niego przywiązana bo na wszystkim się znał i tak prowadził gospodarstwo i rolne i leśne, że szło dobrze i podczas, gdy inni obszarnicy obciążeni podatkami albo służbę  redukowali, albo nie mieli czym wypłacać, tu  służba regularnie była wypłacana.”  I tak było w rzeczywistości. Józef Myszkowski gospodarstwo swe ukierunkował na dwie specjalności: gospodarka leśna, która stała na pierwszym miejscu oraz hodowla bydła, zwłaszcza krów rasy polskiej czerwonej. Ziemie orne  wykorzystywane były na uprawy stanowiące pasze dla bydła. Całość gospodarki stała na wysokim poziomie, wzorowana na najnow­szych metodach agrotechnicznych, jakie stosowane były w innych krajach, zwłaszcza w Niemczech i Szwajcarii, dokąd często wyjeżdżał, I by podpatrzyć organizacje prac i metody sto­sowane w najlepszych gospodarstwach tych krajów, a potem przenieść do siebie. Dlatego  drewno z jego lasów miało wielu nabywców, kłody wysyłano do Gdańska, gdzie były chętnie kupowane do produkcji statków, szczególnie na maszty. Założył też tartak przy dworze, gdzie produkowano szeroki asortyment desek, kantówek, łat i innych wyrobów. Również w zakresie hodowli bydła miał Józef  Myszkowski duże osiągnięcia, współpracując z Romerami z Jodłownika, zasłużonymi hodo­wcami krów rasy czerwonej polskiej. Jego stado do znane było nie tylko w kraju. Wiele sztuk  z hodowli wyeksportowano, zwłaszcza do An­glii. Stale też unowocześniał Józef swoje gospodarstwo. Obok dworu założył stawy rybne, udoskonalił budynki gospodarcze, a na początku XX w. zabrał się do budowy nowego budynku mieszkalnego, zwanego Nowym Dwor­kiem.

Nowy Dworek zlokalizowany został w odległości ok. 200 m od starego dworu, w kierunku północnym, tuż pod górą Zęzów, wśród starych drzew, przeważnie dębów. Budowany był w kilku etapach. Najpierw (prawdopodobnie w 1907 r.) wybudowano budynek partero­wy z kilkoma pokoikami letnimi na poddaszu.

W 1912 r. dobudowano I piętro i przedłużono budynek w kierunku wschodnim, łącząc go za pomocą wiaty z nowym budynkiem gospo­darczym. W budynku tym mieściły się miesz­kania dla służby, kuchnia, pralnia, stajnie dla koni przeznaczonych pod siodło i do bryczek, a także garaż. Na piętrze znajdowało się mieszkanie dla głównej gospodyni – powiernicy dworu,  jaką była Bronisława Filipiak, traktowana przez Myszkowskich niemal jak członek rodziny.

Tak budynek gospodarczy, jak i mieszkalny miały doskonałe podpiwniczenia, których pomieszczenia utrzymywały przez cały rok niemal jednakową temperaturę. Po zakończeniu I wojny światowej (1918) w Dworku dobudowano drugie piętro i zwiększono ilość pomieszczeń na pierwszym piętrze. Wybudowano też obok specjalną lodownię, w której w trocinach przechowywano duże bloki lodu.

Poza pracami związanymi bezpośrednio z prowadzeniem gospodarki sporo czasu poświęcał Józef Myszkowski tutejszemu społeczeństwu, jako kolator kościoła, czy członek Zarządu Rady Szkoły Ludowej. Ponadto współpracował z Towarzystwem Szkoły Lu­dowej, Stowarzyszeniem Hodowców Bydła Czerwonego Polskiego oraz z Krakowskim Towarzystwem Rolniczym.

Ciągle dokształcał się kupując i czytając książki z różnych dziedzin, głównie jednak związanych z rolnictwem i leśnictwem. Jedno z. pomieszczeń w Nowym Dworku zostało specjalnie przystosowane na bibliotekę. Jego ściany ze wszystkich stron, z wyjątkiem drzwi i okien, wypełniały regały od podłogi po sam sufit. Według niektórych informatorów była to w tym czasie jedna z największych prywatnych bibliotek w okolicy.

Na omówienie zasługuje też ogród, który stanowił integralną część dworu. Podzielony był na ogród ozdobny (park) otaczający Nowy Dworek oraz użytkowy. Ten z kolei miał dwie części: sad oraz warzywnik.  W ogrodzie królowała wspaniała, jak na tamte czasy, oranżeria, wybudowana w 1912 roku z cegły, w stylu neogotyckim. Część wschodnia, wyższa, to właściwa oranżeria przeznaczona do zimowego przechowywania roślin ciepłolubnych, takich jak juki, agawy, palmy, draceny, oleandry itp., które w okresie letnim umieszczane były na terenie parku oraz tarasie Dworku. Część zachodnia, znacznie niższa, to mnożarka, służąca do wysiewów i rozmnażania roślin uprawianych w gruncie. Całość ogrzewana była opalanymi drewnem piecami. Umieszczone one były w przedsionku, a od nich prowadziły kanały ogrzewcze do poszczególnych części oranżerii. Nad przedsionkiem znajdował się pokoik dla dyżurującego pracownika, zaś pod schodami do niego – studzienka. Nie tylko ułatwiała ona podlewanie roślin, ale w okresie letnim, na skutek parowania wody, wpływała na tworzenie się w pomieszczeniach specyficznego mikroklimatu, korzystnego dla roślin.

W sadzie posadzone były najnowsze odmiany drzew owocowych, zwłaszcza jabłoni, grusz, śliw, wiśni, brzoskwiń, których owoce dojrzewały w różnym czasie, co wydłużało okres ich bezpośredniego spożywania. Podobnie było i z drzewami owocowymi. W części warzywnej, poza warzywami pospolitymi uprawiane były także te mało znane, zwłaszcza w tym rejonie, jak pomidory, melony, kawony, oberżyny, szparagi i inne.

Również w części ozdobnej ogrodu rosło wiele rzadkich okazów drzew i krzewów ozdobnych, np. perukowce, magnolie, liliowiec, katalpa, różaneczniki, płaczący wiąz, ozdobna winorośl i inne pnącza.

W parku urządzone było boisko do siatkówki oraz kort tenisowy, z których korzystali nie tylko mieszkańcy dworu, ale i wielu młodych ludzi z miejscowego środowiska.

Głównym architektem tak Dworku, jak i pozostałych obiektów z nim związanych był sam właściciel, Józef Myszkowski, dzielnie wspomagany przez żonę Jadwigę.

Jadwiga Myszkowska zmarła 21 października 1921 r. w szpitalu w Krakowie po operacji na wyrostek. Ciało sprowadzono do Tymbarku i pochowano w rodzinnym grobowcu. Natomiast Józef Myszkowski zmarł cztery lata później, w dniu 16 grudnia 1925 roku. W Kronice Parafialnej jest wpis dotyczący jego śmierci i pogrzebu. Między innymi czytamy: „… umarł tutejszy dziedzic i kolator Józef Mysz­kowski, pogrzeb odbył się 19 grudnia przy udziale 11 księży. (…) Był to człowiek poważny, cały oddany swym obowiązkom”.  Udział w pogrzebie aż 11 księży świadczy, iż był znany i ceniony nie tylko w Tymbarku, ale znacznie szerzej – nie zawsze taka ilość księży brała udział w pogrzebie nawet proboszcza parafii, a co dopiero osobny świeckiej.

Po śmierci Józefa Myszkowskiego praw­nym właścicielem jego majątku została córka Zofia. Ale o tym w następnym numerze “Al­manachu”.*

*druga część artykułu była publikowana w „Almanachu Ziemi Limanowskiej” , nr 22/23 jesień/zima 2005, zaś pierwsza w numerze 19 tegoż.

Zdjęcie pochodzi z artykułu publikowanego w Almanachu.

Policyjny obóz szkoleniowy

Uczniowie klas policyjnych Zespołu Szkół im. KEN w Tymbarku w dniach od 13 do 18 lutego odbyli specjalistyczne szkolenie pod patronatem Centrum Szkolenia Policji w Legionowie (CSP). Zajęcia w ramach obozu szkoleniowego składały się ze szkoleń: taktyki, technik interwencji, szkolenia strzeleckiego, czynności kryminalistycznych w miejscu zdarzenia, boksu, krav magi, jak również  ćwiczeń z szeroko pojętej musztry policyjnej ,oraz wielu innych zajęć które  miały na celu przybliżenie problematyki związanej z doborem i służbą w policji.

W czasie pobytu uczniowie mogli także zapoznać się z historią CSP, jej bazą oraz szerokim zakresem ćwiczeń i kursów specjalistycznych, jakie ma w swojej ofercie ta najnowocześniejsza jednostka szkoleniowa polskiej policji.

W czasie trwania obozu uczniowie zwiedzili także klasztor Ojców Oblatów w Górach Świętokrzyskich, był wieczorny spacer po Warszawie, lodowisko na Stadionie Narodowym,  oraz niezapomniana wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Kadrę obozu stanowili: mgr Dorota Dunikowska, mgr Beata Poręba, mgr Józef Banach oraz mł.asp. mgr inż. Janusz Pach .

Oshee Peru Expedition 2017!

Po raz kolejny naturalizowani Tymbarczanie – nasza ekipa united-cyclists.com – udaje się ze swymi rowerami na podbój planety. Tym razem Ameryka południowa, a dokładnie Peru. Jacek, wielki miłośnik Beskidu Wyspowego, zabiera naszych rodaków na niesamowita trasę szlakiem Inków przez trudno dostępne i porośnięte dzika dżungla masyw Urubamba. 800 km przez doliny i peruwiańskie przełęcze, nierzadko drogami, którymi da się przejść tylko na nogach lub przejechać rowerem. Wyprawa nie należy do najbezpieczniejszych ale .. NO RISK NO FUN!

Najwyższym punktem wyprawy będzie wdrapanie się na szczyt przełęczy Lares 4500 mnpm. Nasi zwariowani rowerowi przyjaciele dojadą także do Vilcabamby,  ostatniego bastionu Inków przed hiszpańskimi najeźdźcami. Miejsca specjalnego ponieważ odkrytego przez ekspedycję,  w której skład wchodzili Elżbieta Dzikowska oraz Tony Halik! Nie zabraknie także klasycznego punktu czyli legendarnej siedziby Manki Inki czyli Machu Pichu …

Co spotka naszą rowerową, już można powiedzieć tymbarską ekipę,  będziecie mogli zobaczyć na naszych łamach „Tymbark.in”, a tym czasem kilka fot z wypraw poprzednich …

Gosia

Dwa Turnieje – dwa zwycięstwa

Kilkuletnia praca na treningach naszych piłkarzy przynosi szkółce piłkarskiej „HARNASIE” sporo satysfakcji i radości. Podobnie jak w latach poprzednich uczestniczymy w różnych turniejach, na które zapraszają nas zaprzyjaźnione kluby i szkółki piłkarskie z Małopolski.

W ostatnich dniach braliśmy udział w dorocznym turnieju „O puchar wójta gminy Słopnice” i podobnie jak w ubiegłym roku nasze młodziki odniosły sukces zdobywając pierwsze miejsce. W drodze do finału pokonaliśmy zespoły Zalesianki, Mordarki, Sokoła Słopnice, Dobrzanki  Dobra, oraz w finale drużynę Limanovii Limanowa 2:0. – mówi Jakub Majeran, trener młodych zawodników.

Natomiast 18.02 br. pod patronatem wójta gminy w naszej hali odbył się turniej „TYMBARK CUP” dla rocznika 2004 i mł.

Sześć drużyn: Sokół Słopnice, Halniak Maków Podhalański, Hutnik Kraków, Raba Dobczyce, Zwierzyniecki Kraków i Harnasie Tymbark rywalizowały ze sobą systemem „każdy z każdym”. Do ostatniego meczu trwała rywalizacja o pierwsze miejsce w turnieju. W meczu otwarcia HARNASIE pokonały Sokół Słopnice 2:0, następnie Zwierzyniecki Kraków 5:2, Maków Podhalański 8:0 i Rabę Dobczyce 4:1. W ostatnim meczu z Hutnikiem Kraków remisujemy 1:1 i ten rezultat daje nam pierwsze miejsce w turnieju, zdobywając w sumie 13 punktów strzelając przy tym 20 bramek a tracąc zaledwie 4. Drugie miejsce wywalczyła drużyna Hutnika Kraków z dorobkiem 11 punktów, trzecie Sokół Słopnice 7 punktów. Kolejne miejsce zajęły Zwierzyniecki, Raba i Maków Podhalański. Każda z drużyn otrzymała pamiątkowy puchar i soki od firmy Tymbark. Najlepszym zawodnikiem w opinii trenerów został wybrany Kamil Śliwa z Harnasi Tymbark – kończy Jakub Majeran.

Zawodnikom i trenerowi serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych  sukcesów sportowych.

Robert Nowak

Mateusz Kulig – jednym z trzech zwycięzców konkursu Polskiego Towarzystwa Informatycznego!

Mateusz Kulig – uczeń klasy 2B Gimnazjum Samorządowego w Tymbarku – został jednym z trzech zwycięzców (równorzędnie) konkursu organizowanego przez Polskie Towarzystwo Informatycznego pod tytułem „Rysowanie przez losowanie”.   Zadanie konkursowe polegało na napisaniu programu, w którym losowane jest kilka elementów, a następnie zestawienie wylosowanych elementów w jeden rysunek. Mateusz wykonał  zadanie: „Rysowanie żołnierza” (w języku programowania Python). Na konkurs nadesłano 61 prac z całej Małopolski.

Jury przy ocenie brała pod uwagę  poprawność działania programu, kreatywność i pomysłowość pracy, estetykę wykonania oraz zaawansowanie technologiczne.

Autorzy najlepszych prac, wraz z opiekunami, zostali  zaproszeni do Katedry Informatyki AGH, gdzie wręczono nagrody, wyróżnienia oraz złożono gratulacje.  Największą nagrodą jednak była wizyta w Cyfronecie i osobiste spotkanie z Prometeuszem – najszybszym polskim komputerem.

Gratulujemy Mateuszowi i jego opiekunce Pani Józefie Piętak. Życzymy dalszych sukcesów! – Dyrekcja Samorządowego Gimnazjum

( aktualizacja: 24.02.2017, poprawiono błędnie podane imię, za co Pana Mateusza przepraszam).