Author: Irena Wilczek Sowa
Płaskorzeźba Roberta Firszta
artysta: Robert Firszt
Płaskorzeźba wykonana w 2014 roku na desce lipowej o wymiarach 28,5cm x 39 cm. przedstawia pochodzącą z 1870 roku figurę świętego Floriana na tle północno wschodniej części tymbarskiego kościoła. Jej autorem jest mieszkający w Limanowej Robert Firszt, który wykonał płaskorzeźbę na zamówienie tymbarskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. Płaskorzeźba jest umieszczona w Izbie Tradycji OSP Tymbark wraz z jedną z trzynastu kopii, które zostały wykonane nieco później i są wzbogacone w dolnej części okolicznościowymi grawertonami. Pozostałe dwanaście kopii znajduje się w różnych miejscach Polski.
Stanisław Przybylski
Gminne ćwiczenia OSP
Wczoraj (26.09) odbyły się ćwiczenia jednostek OSP z terenu gminy Tymbark, do których scenariusz opracowali kpt. Tomasz Kaptur i kpt. Dariusz Molek, członkowie czynni tymbarskiej straży. Głównym założeniem ćwiczeń było prowadzenie działań ratowniczo gaśniczych podczas pożaru lasu i udzielenie pomocy dwóm osobom poszkodowanym w wypadku ciągnika na północno wschodnim stoku Łopienia (w okolicach osiedla Podlas).
W ćwiczeniach uczestniczyło trzydziestu strażaków ochotników i pięć średnich samochodów pożarniczych z dwóch jednostek funkcjonujących w strukturach krajowego systemu ratowniczo- gaśniczego OSP Tymbark i OSP Podłopień oraz z OSP Zawadka.
Celem zasadniczym było sprawdzenie stanu gotowości bojowej straży, poziomu wyszkolenia, systemu alarmowania i łączności, stanu technicznego sprzętu silnikowego oraz sprawdzenie poprawności podjętych działań przez zastępy uczestniczące w ćwiczeniach. Przebieg ćwiczeń oceniam pozytywnie powiedział na podsumowaniu Zbigniew Kaptur, komendant gminny ZOSP RP w Tymbarku.
Stanisław Przybylski
zdjęcia: Stanisław Przybylski
Akcja ratowinicza
Dzisiaj po 20., podczas burzy zapalił się dom mieszkalny na Zamieściu. W akcji ratowniczej brały udział jednostki ochotniczej oraz zawodowej straży pożarnej ( dwa wozy strażackie OSP Tymbark). Sprawna akcja ratownicza zapobiegła znacznym stratom.
zdjęcia: RM
Swaty, zmówiny…
Po zakończonych żniwach dawna wieś myślała nie tylko o orkach, siewach czy wykopkach. Czy mokra czy złota jesień to ludzie wiedzieli, że jest ona najlepszą porą swatań i weselisk. Bo czy kiedy indziej mogło być lepiej? Wiadomo: jesienią to już świniak podrósł, a to świeża mąka na kołacz, a to z grosz z tego czy owego i można śmielej myśleć o wydatkach. Kobiety prześcigały się w zestawianiu par i wyznaczaniu dat ślubów, ale nad tymi plotkami i domniemaniami górował gospodarz. To od niego to zależały najważniejsze decyzje. Pozwalał on, lub nie, synowi na żeniaczkę, a gdy miał córkę na wydaniu dawał znać ewentualnym kandydatom na zięcia, że mogą przysłać swatów. Działo się to czasami w ukryciu, tak, że matka z córką były zdziwione, ale sprawa była postanowiona: „tatuś chcą wesela”!
Pierwsza wizyta swatów w takim domu była wstępnym rozpoznaniem sytuacji i zwano ją stosownie do charakteru: swatami, zwiadami, zapytuśkami, poselinami, zmówinami. Panna wówczas obowiązkowa musiał schować się za piecem, przybysze zaś wnet wyciągali litrówkę i prosili o kieliszek. I tu następował rozstrzygający moment, albo bowiem kieliszek się znalazł i oznaczało, że chłopak może liczyć na przyjęcie, albo gospodarze grzecznie mówili, że gdzieś zaginął, a w rzeczywistości dawali do zrozumienia, aby kawaler szukał żony gdzie indziej. I szukał. Gdy nie podano kieliszka, goście żegnali się szybko i czasami jeszcze tej samej nocy zachodzili do innego, może łaskawszego, domu.
Jeżeli oczekiwany kieliszek się znalazł, zapytuśki przestawały być nieśmiałą rozmową.
Miłość? Czy młodzi ludzie się kochają? Czy jedno drugiemu się „widzi”?. Wbrew obiegowym opiniom, dawna wieś kojarzyła pary często z miłości, może nawet częściej niż w innych środowiskach. Ale i bywało tak, że panna młoda swojego męża poznała tuż przed ślubem, przy kościele.
W sprawie posagu panny, niestety, nie miały wiele do powiedzenia. Ale zanim posag został ustalony i doszło do zaręczynowej zgody, pytano co synowa przywiezie z sobą w malowanej skrzyni. A wiano? Często mylone jest teraz z posagiem. A to przyszły mąż wydzielał coś ze swojego majątku i zapisywał to przyszłej żonie.
Trzeba było też myśleć, kiedy zaręczyny, kogo zaprosić na wesele, czy wszyscy goście się zmieszczą. Kobiety organizowały się do wspólnej pracy i przestrzegały się wzajemnie, by wszystko zostało w tajemnicy. Oczywiście sąsiedzi wiedzieli już o wszystkim lub prawie o wszystkim…
IWS
w opracowaniu wykorzystano 'KALENDARZ POLSKI” Józefa Szczypka