Maruś – inż. Józef Marek ( część X i ostatnia)

Anegdotki związane z „Marusiem”

 Zaraz po zakończeniu działań  wojennych w „Owocarni” odnośnie inż. Marka nastąpiła jakaś przyjazna atmosfera. Mówiono o nim nie jak o przełożonym, kierowniku, lecz tak prosto, po swojsku, jakby z dziecinną radością zdrobniale „Maruś”.

Trudno dociec kto był pierwszym twórcą tego określenia – być może jakieś dziecko, ale określenie trafne i szybko przyjęło się wśród załogi przetwórni i wśród członków Spółdzielni. Także wesoło wspominano różne zachowania „Marusia”. Oto kilka z nich, podane przez ciocię „Marusia”, p. Bronisławę Szewczyk.

1/ Pierwsza próba gotowania słodzonego soku z wiśni. Gotowanie odbywało się na wolnym powietrzu. Eksperymentowi temu przyglądała się grupka „przetwórców”, wśród nich pani Bronisława Szewczyk – ciocia inżyniera Marka, a z zawodu nauczycielka – polonistka. Nad ogniskiem zawieszono kociołek z surowym sokiem wiśniowym. Powoli kociołek wraz z zawartością zaczął się nagrzewać. Wkrótce na powierzchni pokazały się pęcherzyki i sok zaczął „kipieć”. „Maruś” skoczył do kociołka, zaczął mieszać drewnianą łopatką, lecz to nie pomogło i kipienie z każdą chwilą było większe. Bezradny „Maruś” krzyknął w stronę p. Szewczyk: „Co robić, ciociu, co robić?’ „Trzeba nieco schłodzić wrzątek’ – odpowiedziała ciocia. By tego dokonać, Maruś chwycił kubeł z wodą, służącą do mycia rąk i „chlusnął do kociołka. Przestało kipieć. Maruś dosypał obliczoną ilość cukru, wymieszał, spróbował i zaczął częstować nim zebranych. Podszedł też z kubkiem świeżego soku do cioci mówiąc: „Pijcie, ciociu socek, pijcie, bo je bardzo dobry”. Co wszyscy przyjęli gromkim śmiechem. Produkcja była udana.

2/ Jeszcze inne zdarzenie. Będąc na pielgrzymce w Kalwarii Zebrzydowskiej z córką i siostrzenicą, maszerował wraz z innymi pielgrzymami po „kalwaryjskich dróżkach”, śpiewając wraz z innymi nabożną pieśń ku czci Matki Boskiej Kalwaryjskiej. Nagle zobaczył straganik z gruszkami. By nie stracić wątku pieśni, a jednocześnie kupić tych gruszek dla towarzyszących mu panienek śpiewał na melodię tej pieśni: „Gruski, kalwaryjskie gruski. Dobre kalwaryjskie gruski. Jydzcie dziopy gruski”. Za chwilę był inny straganik z kawą (zbożową). „Maruś” znowu nie przerwał melodii śpiewanej właśnie pieśni, lecz zmienił tylko słowa i śpiewał: „O kalwaryjska kawa. Dobra kalwaryjska kawa. Pijcie dziopy dobrą kalwaryjską  kawę”, co wzbudziło wesołość otaczających go pielgrzymów.

3/ W szkole w Łososinie, poza sadownictwem Marek prowadził również lekcje z warzywnictwa, które jednak „nie leżały mu na sercu”. Kiedyś omawiając produkcję pomidorów (wtedy prawie jeszcze nieznanego warzywa w tym terenie) mówi i opowiada, aż nagle przerywa, mówiąc : „tom reszte to wom może opowiedzieć Markowo na Kisielówce, bo ona lepi się na tym zno. A my, chodoki  idziewa do szkółki”.

4/ Będąc w Warszawie, w sprawie zatwierdzenia zgody na otwarcie w Tymbarku średniej szkoły o specjalizacji przetwórstwa i handlu ogrodniczego przy Spółdzielni znalazł się w sekretariacie ministra. Kiedy sekretarka oświadczyła, że pan minister jest zajęty, inżynier wykorzystał  moment, kiedy jej uwaga skupiła się nad  wykonywaniem jakiejś czynności biurowej inżynier wszedł do gabinetu ministra i bez pytania referował swą sprawę. Podszedł do biurka, przy którym siedział minister i klepiąc go po ramieniu powiedział: „Bo to wiecie ministrze, trza, żeby oświata krzewiła się na Podholu. Trza.”  – I pan minister podpisał podłożone przez Marka pismo. (według relacji sekretarki ministra).

5/ Pewnego dnia pani Helena – żona „Marusia” – zaczęła mu zwracać uwagę, na jego niewłaściwe zachowanie, czy jakieś zaniedbanie obowiązków domowych, dość, że „Maruś” poczuł się dotknięty. W odpowiedzi na jej „potok” słów spokojnie odpowiedział: „Jużeście się to Markowo rozgdokali, inż.”!   –  I  zabrawszy swój łobuk wyszedł z mieszkania.

6/ Kiedyś będąc w mieszkaniu nagle zainteresował się synem Jankiem, którego jakoś od pewnego czasu nie widział. Zapytał więc żony: „Markowo! Nie wiycie co się dzieje z tym chodokiem –bo go, jakoś  ostatnio nie widuje?” Już od pół roku jest w wojsku – odpowiedziała pani Markowa. „Acha, to jest w wojsku” – uspokoił  się Maruś.

Kiedyś pracownicy administracyjni „Owocarni” stwierdzili, że „Marusiowi” należy kupić nowe portki, bo te w których chodzi mają już za dużo dziur. Pracownica sekretariatu, panna Marysia Kordeczka, sporządziła listę pracowników i ruszyła z nią, by zebrać odpowiednią kwotę. Zaczęła od dyrektora Gwarka. Ten spojrzał na listę i bez słowa podpisał się oraz z uśmieszkiem i odpowiednim datkiem zwrócił ją Marysi. Ta z kolei podeszła do biurka, przy którym siedział „Maruś”. Na cóz to zbieros dziopino – spytał Marek biorąc do rąk podaną listę do podpisu, mimo iż w nagówku listy był napis: „Na nowe portki dla inż. Marka”. Maruś  podpisał się i wręczając jej odpowiednią kwotę powiedział: „jak dlo bidoka to trza. To trza”. Wszyscy pracownicy mieli z tego powodu sporo uciechy. Śmiał się również i Marek, kiedy wręczono mu nowe spodnie i przypomniano moment zbierania składki.

To tylko kilka wybranych anegdotek, którymi „z rękawa” sypała pani Szewczyk bawiąc wesoło zebranych słuchaczy.

Stanisław Wcisło

całość pracy Pana Stanisława Wcisły o inż. Józefie Marku  Maruś – inż. Józef Marek

 

Literatura:

1/ Batorski Antoni – Kronika Zakładów Przetwórstwa Owocowo- Warzywnego w Tymbarku

2/ Kulpa Józef – Wkład PSOW w Tymbarku w walkę wyzwoleńczą narodu  w latach 1939 – 1945

3/ Macko Józef – Gdy góry zakwitną sadami

4/ Podhalańska Spółdzielnia Owocarsko – Warzywnicza im. Józefa Marka w Limanowej  1935 – 1975 5/ Protokoły z posiedzeń Rady Nadzorczej PSOW

Wywiady – rozmowy:

1/ Batorski Antoni – radca prawny PZPOW
2/ Józef Kulpa – były pracownik kierownictwa Spółdzielni 3/ Jan Marek – syn inż. Józefa Marka 4/ Inż. Józef Marek 5/ Bronisława Szewczyk – nauczycielka – ciocia inż. Marka 6/ Stanisław Szymański – dyrektor Spółdzielczego Liceum Przetwórstwa i Handlu w Tymbarku Anna 7/ Władysław Wietrzny – dowódca placówki Trzos AK. W Tymbarku 8/ Jan Dulęba – dyrektor Szkoły Ogrodniczej w Mszanie Dolnej 9/ Jan Macko – sadownik – współzałożyciel „Owocarni”/ 10 Franciszek Bubula – sadownik – działacz społeczny 11/ Stanisław Ceglarz – prezes Zw. Nauczycielskiego w Limanowej 12/ Stanisław Krzyściak – pracownik Podh. S-pni Owoc. – Warz. W Limanowej
13/ Anna Milli – Pikulska – nauczycielka Żeńskiej Szkoły Rolniczej w Koszarach

X Memoriał im.Józefa Krzyżaka

Dzisiaj (20.09.) w Piekiełku odbył się X Memoriał im.Józefa Krzyżaka. Jest on organizowany przez Ochotniczą Straż Pożarną w Piekiełku. Memoriał to rywalizacja sportowo-pożarnicza pomiędzy drużynami z zaprzyjaźnionych OSP. Udział wzięły: OSP Czernichów, OSP Szaflary, OSP Podłopień, OSP Tymbark i OSP Zawadka. Strażacy w ten sposób pamiętają o  zmarłym przed laty Prezesie  Ochotniczej Straży w Piekiełku Józefie  Krzyżaku, ale nie tylko. Ochotnicy pamiętają też  o zmarłym  następcy Józefa  Prezesie Jacku  Leśniaku.   Gośćmi honorowym  były: żona Józefa Krzyżaka oraz żona Jacka Leśniaka.

Wyniki zawodów: I miejsce  – OSP Szaflary, II miejsce – OSP Tymbark, III miejsce – OSP Zawadka, IV miejsce OSP Podłopień, zaś ostatnie honorowe – OSP Czernichów.

Wybrano Miss Zawodów. Zostały nimi:  ex aequo Klaudia Węgrzyn z OSP Czernichów oraz  Dorota Kuchta z OSP Tymbark.

Tytuł Mistera Zawodów otrzymał Maciej Figura z OSP Czernichów.

Nagrody zwycięzcom wręczali:  Zofia Jeż, Przewodnicząca Rady Gminy Tymbark, sołtys wsi Piekiełko oraz Paweł Ptaszek Wójt Gminy Tymbark.

W trakcie spotkania przeprowadzono licytację przekazanych przez sponsorów gadżetów, a uzyskany dochód zasilił konto programu pn. „Bilecik dla Brata” realizowanego w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży 2016.

zdjęcia: RM

 

Maruś-inż. Józef Marek (część IX )

Zakończenie

Inż. Józef Marek zmarł, lecz pamięć o nim nie została jeszcze zatarta. Ciało tego wielkiego człowieka, spoczywa na tymbarskim cmentarzu, na miejscu honorowym, obok kaplicy cmentarnej. Grób jego ozdobiony jest tylko skromną kamienną kapliczką z Chrystusem Frasobliwym – symbolem cierpienia, którego Markowi nigdy nie brakowało oraz z lapidarnym napisem na tabliczce: Józef Marek ps. ”Lanca” „Serce oddał Bogu – rozum Ojczyźnie.” i daty: urodzenia 1900 i śmierci 1958. Należy tu także podkreślić, że był człowiekiem nie tylko wierzącym, ale także bardzo pobożnym. Każdą nową pracę rozpoczynał znakiem krzyża kreślonym na piersiach. Często też przy pracy nucił jakąś pobożną pieśń. Także wsiadając na wóz, czy do samochodu zawsze krótko modlił się. Opowiadała mi pewna pani, w czasie wspominania inż. Marka z okresu okupacji kiedy ukrywał się. Przez pewien czas mieszkał w okolicy rynku, w budynku mającym piętro. Na tym właśnie piętrze , gdzie mieszkał Marek, mieszkała również pewna pani, jako wysiedleniec z okolic Poznania. Bawiąc się na podwórku wraz z innymi już „podrostkami” zauważyli, że wieczorem, kiedy już świecono lampy, w pewnym określonym czasie w jednym z tych dwóch zajmowanych pokoików światło gaśnie w jednym oknie, by po pewnym czasie znów zaświecić. Powtarzało się to przez kilka dni. Młodzi zaczęli się dość jednoznacznie domyślać powodu gaszenia światła. Aby się jednak dowiedzieć, a i zobaczyć, jak wygląda prawda, przystawili drabinę tuż przy oknie i gdy światło zgasło najsprytniejszy kolega wdrapał się cichutko na drabinę, by zaobserwować to co się dzieje w pokoju. Jakież było zdziwienie, a także i zawstydzenie, kiedy ten szepnął z góry „modlą się”. Po zejściu opowiedział zebranym, że kiedy ta pani przyszła do Marka, ten wyjął z kieszeni różaniec, który odmawiali wspólnie. Była to dla nas nauczka, aby nigdy przedwcześnie nie wydawać o kimś sądu, tylko na podstawie jakiś niejasnych skojarzeń. Mimo upływu tylu lat społeczność tymbarska – i nie tylko – ciągle o nim pamięta. Jego grób niemal bez przerwy zdobiony jest kwiatami, często „półdzikimi” – symbolem tej ziemi, po której chodził i na której pracował dla dobra innych. Niemal też zawsze na grobie palą się znicze, kładzione przez „niewidzialną rękę. By pamięć o nim uczcić i ocalić od zapomnienia, by nie zatarła się w ludzkiej pamięci – jego imieniem nazywane są ulice różnych miejscowości, szkoły, zakłady pracy itp. Jednakże, chociaż z przykrością, należy stwierdzić, że jednak coraz rzadziej go wspominamy . Rzadko mówi się o nim w szkołach, by dać dzieciom i młodzieży, jako wzorzec prawdziwego społecznika i patrioty.
A przecież osoba inż. Józefa Marka ze wszechmiar godna jest upamiętnienia i naśladowania.
Dlatego starajmy się, by postać ta ożyła w naszej pamięci i pozostała w niej na zawsze.

Stanisław Wcisło

cdn.

 

Nowa trasa turystyczna w Piekiełku

Dzisiaj przy Niepublicznej Szkole Podstawowej w Piekiełku odbyła się uroczystość otwarcia nowego szlaku turystycznego. Symbolicznego aktu, polegającego  na  odsłonięciu tablicy prezentującej przebieg trasy, dokonała pomysłodawczyni Szlaków Papieskich Pani  Urszula Własiuk, prezes Fundacji Szlaki Papieskie. Towarzyszył jej najmlodszy  z uczestników „Beskidzkiego Camino” Filip Klimek.

Szlak papieski

zdjęcie: RM

W drodze na Łopień

Zanim biegacze, biorący dzisiaj udział w Biegu Noraftrail,  dotarli na Łopień  pokonywali  pokryty mgłą  Rydznik.

IWS

 

parafialne święto – fotoreportaż Adama Piętaka

No Images found.