Author: Irena Wilczek Sowa
Manewry w Beskidzie Wyspowym
Uczniowie klas pierwszych o profilu wojskowym i oddziału przygotowania wojskowego tymbarskiego Zespołu Szkół im. Komisji Edukacji Narodowej już drugi dzień uczestniczą w terenowym obozie szkoleniowym. Zajęcia z zakresu taktyki zielonej, łączności, działań saperskich, survivalu, strzelectwa oraz ratownictwa medycznego na polu walki prowadzą instruktorzy z 16 batalionu powietrznodesantowego w Krakowie. Komendantem obozu jest nauczyciel PW st. sierż. mgr Robert Kłyk , a kadrę obozową stanowią nauczyciele z tymbarskiego Zespołu Szkół. Trudne warunki pogodowe nie zniechęcają młodzieży w realizacji wszystkich zaplanowanych przedsięwzięć szkoleniowych.
Robert Nowak
Informacja o zmarłych Parafianach (Parafia Tymbark)
Zmarła śp. Maria PIĘTOŃ z Podłopienia (lat 82)
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w piątek (12 maja) – Msza święta o godz. 14.00
Wieczne odpoczywanie racz Jej dać Panie!
„W cieniu minionej chwały-wielkość i upadek miast Korony Polskiej” – dwa krótkie fragmenty książki Mariana Sopaty min. o Tymbarku
Kiedy wodociąg ten został w 1655 roku zniszczony przez Szwedów, mieszczanie musieli korzystać ze studni. Na rogatkach Tymbarku stała drewniana szubienica, po której pozostała nazwa położonego pod nią osiedla Podwisiołki i legendy. Podobno, kiedy mieszkańcy Limanowej chcieli ją pożyczyć, mieszczanie tymbarscy odmówili stanowczo, mówiąc, że z szubienicy mogą korzystać tylko oni i ich dzieci…
do dziś na jego dachu ciemniejsza zendrówka z datą 1907 [od red. książka wydana była w 2019 roku, czyli przed remontem budynku UG].
Spotykali się na nich po sumie najstarsi mieszczanie, by wypalić fajkę z cybuchem i porozmawiać z sąsiadami.
Kobiety najczęściej spotykały się w rynku u studni, do której przychodziły z wiadrami po wodę.
Rynek był również placem, na którym odbywały się jarmarki. Podczas nich panował ruch, głośno zachęcano do kupna. Ściągały one mieszczan, ziemian i włościan. Po ich upadku miasta straciły znaczne możliwości zarobku. Przebudowy
rynków w Nowym Sączu, Limanowej, Muszynie, Tymbarku, Piwnicznej w latach 70. ub. wieku pozbawiły je dawnych funkcji i zmieniły ich zróżnicowany wygląd.
Prawa miejskie nadawał władca na wniosek pana feudalnego. Obejmowały one:
prawo targowe, prawo składu, prawo mili (ograniczające konkurencję w handlu i rzemiośle), pozwolenie na swobodne uprawianie rzemiosła oraz prawo sądowe i wynikające z niego „prawo miecza”. Nielicznym miastom nadano prawo wznoszenia murów. Niekiedy mieszczanie uzyskiwali przywilej zwalniający ich od płacenia ceł na obszarze całego kraju. Kazimierz Wielki powołał w 1356 roku na zamku krakowskim Sąd Wyższy Prawa Niemieckiego, rozstrzygający na miejscu
kwestie sporne miast królewskich bez odwoływania się do dalekiego Magdeburga. W 1364 r. król ufundował Akademię, która miała sprostać zapotrzebowaniu kancelarii na wykształconych prawników. Miasta, którym nadał prawa miejskie król Kazimierz, takie jak Tymbark, Kazimierz, Grybów miały w herbie inicjał jego imienia z królewską koroną. Uzyskanie praw miejskich często niewiele zmieniło, bo w dalszym ciągu małe miasta było nimi tylko z nazwy, np. mieszkańcy niektórych miast w XVII wieku musieli odrabiać pańszczyznę i jeszcze niedawno zajmowali się uprawą roli i hodowlą. Osada pozbawiona możliwości rozwoju mogła w dalszym ciągu uprawiać kurczące się łany ziemi przydzielone jeszcze przez właściciela, a główną formą działalności jej mieszkańców była uprawa ziemi.
Inne miejscowości, jak Szymbark, lokowany przed 1388 rokiem czy też Szczyrzyc, który uzyskał prawa miejskie w 1416 roku, nie zdołały wprowadzić w życie praw miejskich; nie brak wiosek, które były miastami. W 1934 r. większość z nich traciła prawa miejskie. Historia obeszła się z nimi po macoszemu, zostawiając tylko ślady ich miejskiej przeszłości: rynki, fary, ratusze, wodociągi, studnie, kamienice oraz nazwy miejsc, np. Miejski Las i Zamieście k. Tymbarku.
„Zanim powstała „Owocarnia” – artykuł Genowefy Drożdż-Kęski
Artykuł był publikowany w Głosie Tymbarku nr 21 w 1995 roku
ZANIM POWSTAŁA „OWOCARNIA”
Rozwój sadownictwa w naszym regionie ma długą tradycję. Sady wypełniały słoneczne stoki naszych gór już przed I wojną światową.
W roku 1902 staraniem sekretarza Rady Powiatowej, Józefa Becka, założono pierwszą powiatową szkółkę drzew owocowych.
Pamiętam opowiadania starych ludzi w Jodłowniku o tym, że ksiądz warunkował udzielenie ślubu zasadzeniem przez kawalera pięciu drzewek owocowych w przyszłym gospodarstwie.
Gospodarka na naszych ziemiach była zacofana i nierentowna. Na szczęście po I wojnie światowej, po odzyskaniu niepodległości, nie brakło w naszym regionie ludzi światłych, idealistów, którzy pracowali nad podniesieniem poziomu gospodarki na ziemiach górskich. Działali oddolnie, nie sterowani nakazami odgórnymi. Ich inicjatywy wyrosły znajomości potrzeb ludu i warunków na tych ziemiach. Ludzie ci dawno już poumierali, niewielu żyjących ich pamięta.
Jeszcze przed II wojną światową znałam działalność inż. Jana Drożdża i inż. Józefa Marka, przekazanie wspomnień o Nich uważam za swą powinność.
Po starannym fachowym przygotowaniu, po wielu trudach i zmaganiach, inż. Jan Drożdż stworzył Górską Szkołę Rolniczą w Łososinie Górnej, w roku 1929. W ciągu dziesięciu lat jej działanie odegrało wielką rolę w podniesieniu gospodarki na naszych ziemiach. Istotną wartością Szkoły było przekonanie wychowanków i społeczności wiejskiej, że indywidualne gospodarstwa górskie dzięki nowoczesnym (na owe czasy) sposobom gospodarowania, mogą stać się dochodowe i mogą mieć
poważny udział w produkcji państwowej, mogą wzbogacić ludność Podkarpacia. Na temat wszechstronnej działalności w tym kierunku inż. Jana Drożdża można by tomy pisać: racjonalna hodowla bydła, owiec, spółdzielczość, mleczarstwo, serowarstwo, sadownictwo, przetwórstwo owocowe, tkactwo, prace doświadczalne.
Szczęśliwie się złożyło, że od początku istnienia Szkoły Rolniczej został w niej zatrudniony inż. Józef Marek, absolwent wydziału sadownictwa UJ.
Pracował już w powiecie dwa lata jako instruktor sadownictwa, Napotykał na niezrozumienie władz i brak funduszy na potrzeby sadownictwa, myślał o opuszczeniu powiatu limanowskiego, gdy inż. Drożdż zaproponował mu w Szkole Rolniczej
stanowisko nauczyciela ogrodnictwa, sadownictwa, Tutaj poznał inż.Marek swoją przyszłą żonę, która pracowała tu jako kierowniczka internackiej kuchni. Po ślubie zamieszkali w Szkole, potem przenieśli się z dziećmi na gospodarstwo żony do Kisielówki.
Współpraca inż. Drożdża i inż. Marka, dwóch wielkich ludzi o dużej pasji społecznej, mających wizję zagospodarowania regionu w sprzyjających dla natury i człowieka warunkach dała wspaniałe rezultaty.
Inż. Józef Marek założył w Szkole Rolniczej wzorcowy ogród warzywny, szkółkę dziczków, drzew i krzewów owocowych, również szkółki spółdzielcze, z których materiał rozprowadzano w całym regionie. Drzewka ze szkółki łososińskiej były
mrozoodporne, wyrastały z nasion drzew dzikich, systematycznie zbieranych i selekcjonowanych. Nasiona te miały popyt w kraju i za granicą. Mimo znikomych funduszy rezultaty były wspaniałe. Na terenie powiatu powstawały nowe szkółki í sady uczniowskie oraz spółdzielcze. Zakładano sady obserwacyjne. Szkoła współpracowała z SGGW w Warszawie, PINGW w Puławach oraz z prof.Goriaczkowskim ze Skierniewic (Zakłady Doświadczalne SGGW).
Praca w szkółkach drzewek i przy otrzymywaniu nasion dała zatrudnienie wielu bezrobotnym na wsi i stanowiła realny dorobek gospodarczy. To były początki zadrzewiania Ziemi Podkarpackiej drzewami i krzewami owocowymi.
Łącznie z nurtem pracy w szkółkarstwie i sadownictwie uczniowskim i spółdzielczym podjęto w Szkole Rolniczej trudne zagadnienie zbytu owoców, ich przetwórstwa (również owoców leśnych).
W roku 1936 uruchomiono suszarnię karuzelową (własność szkoły). Suszono jabłka, śliwki, gruszki, jagody i grzyby. Właściciel Przetwórni Owocowej z Kruszwicy przekazał na użytek Szkoły prasę do owoców, młynek, beczki, pompy. Przerabiano owoce, głównie borówki, do dalszej przeróbki. Materiał do tej małej przetwórni dostarczano z całego powiatu. Dla ludności było to źródło dochodu, na uczniów działało wychowawczo. Przetwórstwem w Szkole zajmował się sympatyczny staruszek, M.Czerwiński.
Przy wielkim zaangażowaniu inż. Marka w 1935 roku założono Spółdzielnię Owocarską w Tymbarku. Właściwą organizację owocarstwa poprzedziły dwa lata prób, które przeprowadziła Spółdzielnia Mleczarska w Tymbarku.
Dobry wynik okresu próbnego dał podstawę do organizacji owocarstwa na większą skalę.
W latach 1937 – 38 wybudowano pierwsze pomieszczenia na przetwórnię Owocową w Tymbarku. Plany budowy, opracowane przez inż. Coopera, przesłał dr Chrobaczek, profesor SGGW w Warszawie.
Ja na razie chciałam tylko przedstawić czasy poprzedzające powstanie Spółdzielni i sylwetki ludzi, którzy byli jej inicjatorami.
Rodzinna wycieczka w Małe Pieniny
W minioną sobotę (6 maja), mieszkańcy gminy Tymbark aktywnie spędzali czas odkrywając malownicze tereny rezerwatów przyrody: Homole i Białej Wody. Przewodnikiem wycieczki była radna Anna Dyląg.
Doskonała pogoda, niezwykłe krajobrazy oraz piękna trasa mobilizowała wszystkich uczestników do wędrówki, zarówno dzieci jak i seniorów. Wąwóz Homole jest jedną z atrakcji Pienin, który oczaruje każdego turystę. Szlak biegnie krętą ścieżką w scenerii zieleni, wzdłuż górskiego potoku z licznymi kładkami, wędrując mija się wysokie górskie skały o różnych kształtach. Po dotarciu na polanę przy Kamiennych Księgach był czas na odpoczynek. Dalsza wędrówka prowadziła na polanę Bukowinki, gdzie zachwyciły wszystkich piękne panoramy z widokami na Beskid Sądecki. Podczas relaksu można było zakupić oscypki i bundz w miejscowej bacówce. Kolejnym punktem programu był spacer w rezerwacie Biała Woda. To łatwa i piękna trasa biegnąca przez skalisty wąwóz. Na zakończenie wycieczki udaliśmy się do Krościenka na firmowe lody.
Wycieczkę można zaliczyć do udanych, pogoda i niezwykle krajobrazy sprzyjały regeneracji i aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. Dziękujemy Gminnej Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Gminy Tymbark za dofinansowanie wyjazdu.
Informacja/zdjęcia: Ewa Skrzekut
“Zagrzmiało będzie urodzaj” – ks.bp.Józef Zawitkowskiego o św.Janie Pawle II
Litwo, słyszę Twój głos!
W dniu 5 czerwca 1991 r.
Święty Ojciec
gościł w Łomży i tam spotkał się
z Litwinami.
Został mi w pamięci
ten cudny widok,
kiedy smukła Litwinka
z toczkiem na głowie,
ze łzami w oczach,
mocno wtuliła się
do serca Świętego Papieża.
To pewnie wtedy urodziło się
papieskie zawołanie:
Litwo, słyszę Twój głos!
Może więc stosowna jest okazja,
aby w dzisiejszym zamyśleniu
przypomnieć
kilka słów skierowanych
do Litwinów.
Drodzy nasi Bracia i Siostry
z Litwy!
Pragnieniem serca jestem z Wami
i pragnę od dawna być pośród Was.
Codziennie nawiedzam
Waszą Ojczyznę w modlitwie.
Wspominam dziś wyjątkowe
święto – 600-lecie Chrztu Litwy.
Litwo, Ojczyzno Świętych
i Bohaterów.
Litwo, kraju Maryi…
Litwo świętego Kazimierza
i dynastii Jagiellonów!
A po litewsku Ojciec Święty
dodał:
Litwo, słyszę Twój głos!
I na ten głos odpowiadam stąd,
gdy jestem tak blisko…
Z łomżyńskiej katedry
polecam sprawę
mojej pielgrzymki na litewską
ziemię Tej,
co w Ostrej świeci Bramie i jest
jaśniejącą Jutrzenką Nadziei…
Umiłowani Litwini!
Z Wami jest Chrystus!
Z Wami jest Maryja
– Matka Miłosierdzia.
Z Wami jest Kościół,
z Wami jest Papież.
Kochał Ojciec Święty
tych Litwinów,
tylko dlaczego dla nas
oni tacy drapieżni.
Przecież tyle nas łączy
– Pogoń i Korona
potęga Jagiellonów,
a przecież my mówimy
inwokację Mickiewiczową
jak codzienny pacierz:
Panno Swięta, co Jasnej bronisz
Częstochowy
iw Ostrej świecisz Bramie:
Weź w Swą obronę
Litwę wierną i Koronę.
Ks. bp Józef Zawitkowski