„Władysław Kuc” – historia życia przedwojennego wójta Tymbarku (część pierwsza)
’Władysław Kuc” – rozdział książki „Bracia” Anny Zemek Włodek, książki opisującej losy pięciu braci Kuców z Podłopienia , wydanej w 2016 roku przez Stowarzyszenie na rzecz Badań i Dokumentacji „A POSTERIORI” z Nowego Sącza.
Władysław Kuc
Władysław był drugim dzieckiem Jana i Reginy. Urodził się w 1893 roku. W wieku siedmiu lat rozpoczął naukę w trwającej pięć lat, trzyklasowej
szkole w Tymbarku, gdzie uczył się religii, języka ojczystego, matematyki, przyrody, rysunku i śpiewu oraz języka niemieckiego. Starszy brat
Władysława, Michał, rozpoczął naukę w nowosądeckim gimnazjum, rodzice zdecydowali więc, że Władysław pozostanie w domu i odziedziczy
rodzinny majątek. Władysław pomagał więc rodzicom i uczył się gospodarowania.
W roku 1915 został wcielony do armii Monarchii Austro-Węgierskiej i wysłany na Bukowinę w Galicji wschodniej. Brał udział w walkach na frontach I wojny światowej, między innymi pod Zborowem nad rzeką Strypą we wrześniu 1915. Pod koniec 1916 roku stacjonował w Bośni, skąd 2 października przysłał kartę pocztową do swojego brata w Krakowie. Armia austro-węgierska była wielonarodowa i wielojęzyczna. Walczyli w niej Austriacy, Węgrzy, Czesi, Polacy, Chorwaci i Żydzi. Większość pułków była dwu-lub trzyjęzyczna, ale językiem służbowym był język niemiecki. Dzięki temu Władysław Kuc opanował perfekcyjnie ten język. Znał także hebrajski i jidisz.
Po wojnie Władysław wrócił do rodzinnego Tymbarku. Tak jak to wcześniej zostało postanowione, miał zostać dziedzicem rodzinnego majątku. Okazją do jego przekazania były zrękowiny Władysława i Józefy Biel. 9 stycznia 1920 roku w kancelarii notarialnej w Limanowej, aktem spisanym przez notariusza Stanisława Gałzińskiego, zawarto kontrakt przedślubny pomiędzy Władysławem Kucem, synem Jana a Józefą Biel, córką Stanisławą z Raciborzan. Zgodnie z kontraktem, po czterech latach, prawie cały majątek Jana i Reginy miał przypaść Władysławowi. 54-letni wówczas Jan Kuc zastrzegł jednak dla siebie i swojej żony dożywotnie użytkowanie połowy majątku oraz spłatę przez Władysława dziedzicznych części swoim
braciom. Akt ten został spisany w obecności świadków, gospodarza z Gruszowa Stanisława Pokrackiego oraz Herscha Langera, kupca z Limanowej. Ślub młodej pary odbył się 20 stycznia 1920 roku w kościele parafialnym w Skrzydlnej.
Kiedy w 1934 Tymbark utracił prawa miejskie, Władysław Kuc decyzją radnych został wybrany na stanowisko wójta. Był bardzo aktywnym urzędnikiem. Współpracował z mieszkańcami Tymbarku, m.in.Zofią Turską z Myszkowskich, dziedziczką dworu w Tymbarku, inżynierem Józefem Marekiem, magistrem Józefem Kulpą i Janem Macko.
Zainicjował budowę pierwszego mostu na Dobrzance, doprowadził do powstania w Tymbarku Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej Stefczyka, był jednym z inicjatorów budowy mleczarni, remizy strażackiej i innych obiektów użyteczności publicznej. Zasiadał w pierwszym zarządzie powstałej w 1935 roku w Tymbarku spółdzielni ogrodniczej zwanej „Owocarnią”. Przewodniczącą została Zofia Turska, zastępcą – Władysław Kuc, a członkami zarządu- Jan Macko i inżynier Józef Marek,
wykonywać rozkazy niemieckich naczelników miast. Byli osobiście odpowiedzialni za dokładne ich wypełnianie. Większość z nich narażając
własne życie pomagała jednak mieszkańcom miast i gmin, choć zdarzały się także przypadki kolaboracji.
Powszechną praktyką okupanta było wyznaczanie dziesięciu zakładników, którzy mieli odpowiadać swoim życiem za najmniejszy opór ze strony
ludności lub niewykonanie zarządzeń władz okupacyjnych. Zakładnicy żyli pod ciągłą presją. Musieli co jakiś czas stawiać się w komisariacie policji.
Znana jest historia burmistrza Nowego Sącza, Romana Sichrawy, który zmuszony do podania nazwisk zakładników, 10 razy wpisał swoje nazwisko.
Był to jednak odosobniony przypadek, bo zwykle zakładników wyznaczano.
Tak było też w przypadku Władysława Kuca, pełniącego od 1934 roku funkcję wójta, którego Niemcy pozostawili na stanowisku, prawdopodobnie
ze względu na bardzo dobrą znajomość języka niemieckiego. Wójt wyznaczył na zakładnika między innymi swojego kuzyna Józefa Kuca.
Niemcy nie wiedzieli, że zna on biegle język niemiecki, więc kiedy stawiał się na wezwanie, rozmawiali przy nim otwarcie. Zdarzało się, że posłyszane
przez Józefa informacje pomogły zapobiec nieszczęściom tymbarczan.