Author: Irena Wilczek Sowa
„Kajakiem przez Polskę dla Emily” – charytatywna akcja Mariusza Odziomka! Możemy ją obserwować, ale przede wszystkim wspierać!
Mariusz Odziomek pochodzący z Tymbarku strażak, żołnierz, ratownik medyczny, kajakarz, wraz z kolegą Jakubem od 20 lipca płyną kajakiem przez Polskę, po przekątnej, z Bieszczad do morza. Trasę tą, wiodącą przez 7 rzek i 8 województw, wyznaczył i przepłynął nią, zmarły w tym roku, Aleksander Doba, znany, polski podróżnik, kajakarz.
Najważniejszy w tej podróży jest jednak jej cel! A mianowicie pomoc w zbiórce pieniędzy na leczenie małej Emily, córki kolegi kajakarzy. Damian niejednokrotnie pomagał innym, a teraz sytuacja się odwróciła, sam potrzebuje pomocy. Półtoraroczna dziewczynka urodziła się bez paluszków jednej rączki, z dysplazją bioder oraz niezrośniętą szparą międzykomorową serduszka. Przez cały okres jest leczona, rehabilitowana. Teraz na 5 sierpnia zaplanowana jest operacja (powinna ona być przeprowadzona przed ukończeniem drugiego roku życia!).
Rodzice muszą do tego czasu zebrać kwotę ok 40-50 tys.zł!
Dla nich jest to nierealne, stąd akcja podjęta przez Mariusza i jego kolegę Kubę!
Wyprawę „Śladami Aleksandra Doby – kajakiem przez Polskę dla Emily” można obserwować poprzez stronę. Link TUTAJ
ale przede wszystkim można wziąć udział w zbiórce pieniędzy poprzez portal „siepomaga.pl” . LINK znajduje się TUTAJ
Wyprawa zakończyła odcinek spływu Wisłą, minęła już Warszawę.
Pamięć o Powstaniu Warszawskim
W ramach treningów i ćwiczeń dotyczących systemów alarmowania, celem jednoczesnego upamiętnienia 77. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, w dniu 1 sierpnia 2021 roku o godz. 17.00 nadany zostanie akustyczny sygnał alarmowy / alarm – dźwięk modulowany w okresie trzech minut / emitowany przez syreny.
Szef Obrony Cywilnej Gminy Tymbark, Paweł Ptaszek
Przyroda Beskidu Wyspowego – bocian czarny w nurcie Słopniczanki
Liczebność bociana czarnego w Polsce wg różnych źródeł szacuje się na 1100 do 2000 par, z tego tylko około 10% populacji występuje w górach. Ma naturę samotnika, jest bardzo płochliwy, a więc niechętny do pozowania i nie klekocze jak bocian biały, lecz gwiżdże i syczy.
filmik Stanisław Przybylski
Historia Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku
Przy okazji Spacerów Historycznych mówiliśmy o działalności Szkoły Rolniczej w Łososinie, w Spółdzielni Mleczarskiej w Łososinie, o ludziach, którzy łączą historię Łososiny i Tymbarku, o hodowli krów rasy czerwonej. Dzisiaj zamieszczam przedruk wspomnień Jana Macki napisanych w styczniu 1977, a wydrukowanych w Głosie Tymbarku w 1996 roku w nr. 27 oraz w nr.28 . Następnie przypomnę „Spotkania z historią – Kolekcja Prywatna Tymbark” – Spotkanie VIII , część pierwsza i druga, publikowane na łamach portalu w 2016 roku.
„Krótki zarys powstania i działalności Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku” (Jan Macko, styczeń 1977)
W styczniu 1927 r. zrodziła się myśl zorganizowania Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku. Wypłynęła ona ze szlachetnego i społecznego zamiaru pójścia z pomocą biednej ludności Tymbarku i jego okolic. Inicjatorami byli inż. Jan Drożdż- dyr. Szkoły Rolniczej w Łososinie, ks. Józef Szewczyk-proboszcz w Tymbarku, Karol Turski-właściciel dóbr w Tymbarku oraz kilku miejscowych gospodarzy. W niedługim czasie postanowiono zwołać Walne Zgromadzenie Założycielskie, które odbyło się w lutym 1927 r. w szkole w Tymbarku. Przybyła dość liczna grupa gospodyń i gospodarzy, a jako pierwszy zabrał głos inż. Drozdż, wyjaśniając wyczerpująco cele Spółdzielni i korzyści jakie może ona przynieść ludności. Gorąco zachęcał do wpisywania się na członków tejże Spółdzielni ks. Szewczyk, który jak na owe czasy miał duży autorytet w społeczeństwie i jego słowa były najbardziej wiarygodne dla słuchaczy. Z sali padały nieśmiałe, ale pełne aprobaty wypowiedzi kilku gospodarzy (z których właściwie wszyscy poza mną już
nie żyją). Po dłuższej dyskusji postanowiono założyć Spółdzielnię i wybrać Zarząd i Radę Nadzorczą. Na wniosek inż. Jana Drożdża wybrano do zarządu ks.Szewczyka jako przewodniczącego i Jana Macko jako zastępcę oraz kasjera Jana Kubatka. Zaś do Rady Nadzorczej wybrano na przewodniczącego Karola Turskiego, a na zastępcę Władysława Kuca. Członkami Rady zostali: Michał Pasyk, Szymon Gąsior, Maria Krzyściak, Józef Hladkulig i kilku innych na łączną ilość dziewięć osób. Na tym samym postanowiono wysłać na kurs mleczarsko-techniczny Bogumiła Bubulę i na księgowo-administracyjny Jana Macko. Już w tym samym dniu ustalono lokal, w którym po najbardziej podstawowej adaptacji wkrótce można by przystąpić do produkcji. Na wniosek pana Kubatka wybrano prymitywny i nie wykończony budynek u Magdaleny Ubikowej, która na początek zgodziła się na bezpłatną dzierżawę. Podczas gdy w/w działacze przystąpili do niezbędnej adaptacji lokalu, Jan Macko i Bogumił Bubula udali się do jedynej w tym rejonie mieczami w Rajbrocie na jednomiesięczny kurs.
W tym czasie Spółdzielnia, aby nabrać odpowiednią ilość upoważnień jako Instytucja Prawna, została zarejestrowana w Sądzie w Nowym Sączu. Na tej podstawie uzyskano kredyt na zakup niezbędnych maszyn do ręcznej przeróbki mleka. Przystąpiono również, co jest niezbędne w mleczarstwie, do budowy lodowni z lodu naturalnego. W dniu 21 maja 1927 r. przystąpiono do pierwszej produkcji, mając do dyspozycji w tym dniu tylko 82 litry mleka. Z każdym dniem ilość dostarczonego mleka zwiększała się, ale zaczęły się inne wielkie kłopoty. Zbudowana lodownia była słabo zaizolowana i umieszczony w niej lód szybko topniał. Wiadomo, że śmietana, aby była jak najbardziej wydajna, musi mieć odpowiednio niską temperaturę. Przez cale lato 1927 r. musieliśmy nosić śmietanę do chłodzenia do studni plebańskiej, bo tam było najbliżej. Tymbark posiadał już wtedy wodociąg, ale tylko z jednym hydrantem na rynku i właśnie na plebanii. Brak funduszów nie pozwalał na ujęcie wody dla naszych celów, a poza tym już wtedy myśleliśmy o budowie własnego budynku przystosowanego do celów mleczarskich.
Idea Spółdzielni Mleczarskiej przyjęła się bardzo w całej okolicy. Dowodem tego jest, że jeszcze w tym samym roku zorganizowano zlewnie mleka w Jasnej Podłopieniu, Zamieściu i w Piekielku. Dla większości dostawa mleka dawała jedyną możliwość gotówki i to systematycznie co miesiąc. Ten pierwszy rok był również korzystny dla Spółdzielni, gdyż bilans roczny został zamknięty z niewielką nadwyżka Wzrastająca dostawa mleka i ciasnota, a przede wszystkim prymitywne warunki lokalowe postawiły Zarząd przed pilną koniecznością budowy własnego budynku. Decyzja była szybka i jednomyślna. Spółdzielnia dysponowała już pewnym majątkiem materialnym jak i udziałowym i dlatego bez trudu uzyskała pożyczkę w banku rolnym w wysokości 40.000 zł. Uzyskano parcelę z darowizny od Zofii Turskiej. Rozpoczęto budowę na wiosnę 1928 r, a już w jesieni oddano do użytku cały budynek. Być może, że wtedy łatwiej było o robotnika z uwagi na wielki kryzys na rynku pracy, ale nie można nie docenić olbrzymiego zespołu działaczy, pracowników i wszystkich sympatyków Spółdzielni. Należy tu z naciskiem podkreślić wielkie znaczenie osobistego zaangażowania Karola Turskiego, który załatwiał bezinteresownie wszystkie formalności w instytucjach, co wymagało częstych wyjazdów. Dostarczał nam środki transportu, albo udzielał pożyczek, gdy było to niezbędne doraźnie, lub gdy opóźniały się kredyty. Spółdzielnia od początku zdobyła sobie zaufanie wśród całej ludności, a my z kolei chcieliśmy to zaufanie utrwalić i wszelka choćby krótkoterminowa niewypłacalność lub nieterminowość byłaby dla spółdzielni wielce szkodliwa. Zależało nam, aby wzrastała ilość dostarczanego mleka oraz rosła suma z udziałów.
Właśnie w roku 1928 uruchomiono zlewnie w dalszych miejscowościach, jak w: Slopnicach, Jodlowniku, Wilkowisku, Rybiu Nowym – w sumie dziewięć. Odpowiednie pomieszczenia, wygodniejsze warunki pracy, właściwa lodownia sprawiały, że Spółdzielnia z roku na rok uzyskiwała coraz korzystniejszy bilans. Zachęciło to do dalszych inwestycji, a przede wszystkim do mechanizacji produkcji. W 1936 r. przybudowano drugą połowę budynku wraz z kotłownią. Zakupiono lokomobilę, dużą maśnicę, pompy, wirówki, pasteryzatory, wygniatacz i wiele innych. Był to kosztowny, ale wielki przełom w naszej pracy. Uzyskaliśmy wreszcie mechaniczny napęd parowy, co wzbudzało ogólna ciekawość, a przede wszystkim łzy radości u robotników, którzy do tej pory musieli po kilka godzin dziennie kiwać się przy maśnicy lub kręcić korba wygniatacza. W tym czasie przerabialiśmy ponad 10 000 litrów mleka dziennie.
W latach 1938-39 Spółdzielnia Mleczarska spłaciwszy większość kredytów przystąpiła do budowy niezbędnych magazynów na opakowania, piwnic na leżakowanie serów, których produkcję zapoczątkowano jeszcze wcześniej. Przy tych budowach wygospodarowano pomieszczenia na laboratorium oraz mieszkania służbowe. Należy tu wspomnieć, że każdorazowo posiedzenia Zarządu czy Rady Nadzorczej to nie tylko formalne omawianie bieżących spraw, czy kontrola wynikająca z nadzoru Zwykle były to narady sięgające w przyszłość. Trudno było wybrać jakie propozycje okażą się korzystniejsze ze społecznego i ekonomicznego punktu widzenia. Niedługo przed wybuchem II wojny światowej w pomieszczeniach strychowych mleczami zorganizowano szkoleniowy warsztat tkacki z myślą o miejscowych kobietach i dziewczętach. Wykonywano usługi dla ludności w zakresie sukna lnianego i z wełny owczej. Ta idea nie wytrzymała kalkulacji, gdyż przy końcu międzywojennego dziesięciolecia przemysł tkacki w skali krajowej był chyba jedynym przemysłem w kraju, który dużo eksportując zaspokajał również w całości rynek krajowy. Najgorzej było ze zdobyciem surowca rolnego, w tym również owoców.
Był to sygnał dla nas do działania. Już około 1933 r. z inicjatywy Zarządu Spółdzielni powstały na wydzierżawionych parcelach pierwsze szkółki owocowe, a w piwnicach naszego budynku uruchomiono przechowalnię owoców przyjmując w komis jabłka od rolników w jesieni, aby korzystniej zbyć towar na wiosnę. Przy przechowalni owoców pracowali nasi pracownicy bezpłatnie w wolnych chwilach. Ze względu na to, że pomieszczenia piwniczne były za ciepłe i nie wentylowane, zdarzało się prawie zawsze, iż z powodu ubytków następowały straty. Pomysł przechowalnictwa należał do inż. Marka i był chyba początkiem jego wizji na przyszłość. Aby ustalone ceny jesienią wypłacić chłopom w całości kilka razy wraz z inż. Markiem dopłacaliśmy do tego z własnej kieszeni, aby nie zaprzepaścić idei i nie zrazić rolników – przyszłych sadowników, bo szkółkarstwo się rozwijało. Był to zapewne zarodek Spółdzielni Owocarskiej w Tymbarku, który trafił na dobry grunt Spółdzielni Mleczarskiej. Jak się później okazało, grunt ten był niezbędny, gdyż z początkiem mroków okupacji właśnie w oparciu o park maszynowy Mleczami wyprodukowano pierwsze wiaderka marmolady.
Teraz zaczęła się wojna, lata walki i pracy konspiracyjnej, w której przypadło Mleczami odegrać swa rolę patriotyczną. Był to jedyny w Tymbarku zakład pracy społecznej – musiał więc przyjąć na siebie obowiązki wynikłe ze społecznych i patriotycznych przesłanek.
Zaczęła się praca w innych warunkach. Trzeba było przestawić się na wymagania okupanta a przede wszystkim na przetrwanie i wzajemna pomoc. Wraz z przyjazdem do Tymbarku dużej grupy wysiedlonych rodaków z poznańskiego przybyło również i z innych stron kilkanaście osób inteligencji, w tym dobrzy fachowcy różnych zawodów. Niektórzy władali dobrze językiem niemieckim. Nastawiliśmy się na przekonanie niemieckich władz administracyjnych o konieczności dalszego rozwoju i rozbudowy tak mleczami, jak i 0wocami, która na krótko przed wojną powstała w surowym stanie. Na ten właśnie budynek, służący początkowo jako przechowalnia owoców, Spółdzielnia Mleczarska udzieliła pożyczki w 1938 r. w wysokości 10.000 zł. Był to pierwszy budynek Przetwórni, stanowiącej dzisiaj jedną z największych tego typu fabryk w Polsce południowej. Nie jest moim celem podkreślanie własnych zasług lub wyolbrzymianie innych, ale muszę stanowczo podkreślić, że z idei spółdzielczości zrodziła się mleczarnia, a w prostej konsekwencji z mleczami wyrosła Spółdzielnia Owocarska. Ojcem chrzestnym był inż.. Marek. On jeden wiedział, co z tego wyrośnie i dlatego z takim zapałem nosił na plecach co większe kamienie na podwaliny swojego dzieła. Spółdzielnia Owocarska rozbudowywała się, bo okupantowi potrzebne były jej przetwory. Było to na rękę inż. Markowi i Jego najbliższym współpracownikom, jak mgr Kulpie, dr. Macko, którzy skrzętnie wykorzystali tę szansę. Spółdzielnia Mleczarska i jej pomieszczenia stawały się dla owocami zbędniejsze, Pozostała nadal patriotyczna więź dwóch sióstr wyrosłych z jednej tymbarskiej gleby. Cementowała ich nadal jedność działania, tak konieczna w walce oporu przeciwko okupantowi.
Już w grudniu 1939 r złożyłem przysięgę partyzancką A.K. wobec oficera W.P. Romana Kęski. Moim zadaniem była aprowizacja miejscowych oddziałów partyzanckich. Równocześnie przysięgał mój współpracownik od pierwszych dni powstania Mleczami Bogumił Bubula, którego obowiązkiem było kolportowanie bibuły. W zakonspirowanym pomieszczeniu mleczami umieściłem odbiornik „Philipsa”, który później przekazałem na placówkę A.K. w ręce prof. Jana Zapały. Zaopatrzenie oddziałów partyzanckich A.K., a później partyzantki radzieckiej następowało z zapasów Mleczami i Owocami. Chodziło głównie o cukier, mąkę oraz masło i sery. W imieniu inż. Marka mgr Mróz uzyskiwał, kierując się różnymi podstępami, zwiększony przydział cukru i innych artykułów w Urzędzie aprowizacyjnym w Nowym Sączu. Celem najbliższych współpracowników inż. Marka, którzy od początku wraz z nim byli zakonspirowani w pracy podziemnej było tak ustawić technologie produkcji, by oszukać okupanta i nadwyżki rozdzielać dla wysiedlonych i ludzi w „lesie”.
W ten sam sposób postępowała Mleczarnia, która już w pierwszym roku okupacji wybudowała świniarnię na 70 sztuk. Wiele z tych sztuk trafiało do partyzantki lub ludzi najbardziej cierpiących głód. Nie było łatwo wyprowadzić w pole okupanta. Zwierzęta albo „zdychały” albo były „rabowane” w sposób z góry ustalony. Szczegółowy rozdzielnik zatwierdzał osobiście inż. Marek, a ja za pośrednictwem dostawców lub wozaków mleka dostarczałem towar na miejsce.
Spółdzielnia Mleczarska i jej realny majątek powiększył się znacznie podczas okupacji. Powiększyliśmy magazyny oraz rozbudowaliśmy piwnice na sery. Cale obejście wokół budynków zostało skanalizowane i wybrukowane. W pobliżu budynków zagospodarowaliśmy duża działkę na kopcowanie buraków, marchwi i innych ziemiopłodów, które Owocarnia przerabiała na marmoladę, korzystając jak już wspomniałem początkowo z naszych maszyn i pomieszczeń. Oceniając z grubsza ten okres, można powiedzieć, ze mimo wielu aresztowań i kilku egzekucji sam Tymbark uniknął większych nieszczęść jakie były udziałem np.: Porąbki, Gruszowca, Ochotnicy.
Po wojnie nadal wielu żyjących byłych partyzantów odwiedza Tymbark a przede wszystkim wysiedleńcy z poznańskiego. Po latach, gdy groźba zagłady wszystkich Polaków była tak bliska, może bardziej zdają sobie sprawę z azylu, jaki znaleźli w Tymbarku, gdzie mogli razem z namı bronić się i przetrwać.
Jeśli chodzi o Spółdzielnię Mleczarską w Tymbarku, to patrząc z perspektywy czasu, trudno nie wspomnieć o jednym, co mnie, jako długoletniemu kierownikowi wydaje się najważniejsze. Byli działacze. Jednym z nich jestem ja. Może w Tymbarku był podatniejszy grunt na wszczepienie idei spółdzielczości – aniżeli w innych okolicach Ale nic nie zrobiło się samo. Trzeba było znosić przeciwności, nie załamywać się, a o własność spółdzielni i jej interesy dbać jak o własne oko. w tym właśnie rzecz, że powstaliśmy i rozbudowaliśmy się bez żadnej subwencji, czy gratyfikacji. Wszystkie kredyty spłacano w terminie, wygospodarowując zyski. Lata międzywojenne to permanentne kryzysy gospodarcze i stagnacja. Dlatego na 50 -lecie powstania tej Spółdzielni chciałem złożyć hołd tym, którzy dali przykład, jak owocuje idea, jeśli jest słuszna i jeśli poświęci się jej wszystkie siły.
Z tej samej perspektywy trudno nie wspomnieć i o przykrych chwilach, które miały miejsce, a mogło ich nie być. W roku 1950 zamiast w Tymbarku utworzono Okręgową Spółdzielnię Mleczarską w Łososinie, chociaż tradycja, historia i dorobek wskazywały inaczej. Los sprawił, iż nie miałem wówczas wpływu na bieg wypadków. Piszę „los”, chociaż nie bardzo wierze w przeznaczenie i działanie „sił wyższych”. Liczy się działanie ludzi i konkretna materialna sytuacja. Właśnie taka konkretna sytuacja powstała w okresie błędów i wypaczeń stalinowskich, w wyniku których znalazłem się na blisko trzy lata na Kaukazie. Byłem jeszcze pełen sił do pracy i miałem plany, których nie dano mi zrealizować.
Wspomnienia powyższe piszę z pamięci i dlatego mogłem pominąć niektóre ważniejsze wydarzenia O jednym nie mogę nie wspomnieć na zakończenie, a mianowicie o następującym fakcie: Spółdzielnia Mleczarska w Łososinie Górnej była naszą filią do 1929 r., kiedy to usamodzielniła się budując własne pomieszczenia mleczarsko-serowarskie, na które uzyskali subwencję z powiatu w wysokości 32.000 zl. My działaliśmy w trudniejszych czasach i nie mieliśmy nigdy szczęścia uzyskać takiej pomocy.
Pragnę jednak podziękować Okręgowej Spółdzielni z Łososiny za mechanizację i unowocześnienie mleczami w Tymbarku, co nastąpiło po 1950 r.
Jana Macko, Tymbark, styczeń 1977 r.
Spotkanie z historią – Kolekcja Prywatna Tymbark
SPOTKANIE VIII – część pierwsza
Obraz z ostatniego zdjęcia poprzedniego spotkania wymusił niejako temat kolejnego. Spółdzielnia Mleczarska Tymbark – powstała w roku 1927 niedługo obchodzić będzie dziewięćdziesiątą rocznicę istnienia. Założona staraniem między innymi księdza Józefa Szewczyka oraz Karola Turskiego dobrze zapisała się w dziejach Tymbarku i sławi nazwę naszej miejscowości do dzisiaj. Mądrość poprzednich pokoleń, solidna praca, krzewienie nowin i kultury rolnej w jakże surowym górskim terenie, działalność nie tylko gospodarcza ale i też społeczna, szczególnie w pierwszych latach od powstania, doprowadziły do osiągnięcia wysokiej jakości produktów tymbarskiej mleczarni, a przez to do przekonania większości mieszkańców tymbarskiej społeczności do słusznej idei spółdzielczości. To przekładało się przecież, w trudnych trapionych kryzysem latach trzydziestych, na poprawę egzystencji i warunków życia wielu gospodarstw naszej miejscowości. Trzeba przypomnieć, szczególnie młodemu pokoleniu, że w latach przedwojennych ziemia, praca na roli przeważnie były jedynym źródłem jako takiego dochodu. Za przykładem naszej Spółdzielni Mleczarskiej i dzięki jej pomocy dopiero z czasem powstała tymbarska „Owocarnia „.
Tymbark na starej pocztówce – Mleczarnia
Przedstawiona powyżej wydana nakładem Stanisława Pyrcia pocztówka „Tymbark – Most – Mleczarnia i Stary Dwór ” to koniec lat 30-tych XX w. Prywatna fotografia w zimowej scenerii to widok na Stary Dwór od młynówki na ” Trawnikach ” ( obecnie teren głównej portierni ) . Kolejne dawne zdjęcia w naszym dzisiejszym spotkaniu to obraz budynku mleczarni począwszy od momentu powstania. Pierwsza fotografia to najstarsze zdjęcie – lata 1928 – 1929. Widok z nad stawu to już inna wersja ujęcia przedstawionego w poprzednim VII spotkaniu. Na fotografiach ze spółdzielczych uroczystości mamy obraz mieszkańców Tymbarku, od dzieci do najstarszych – sztandar straży pożarnej oraz godło na najwyższym należnym mu miejscu – wszystko odświętnie i uroczyście.
Mleczarnia Tymbark 1927 – 1937
Widocznie w latach przedwojennych nie istniał „zakaz fotografowania ” i dzięki temu mamy dzisiaj możliwość zobaczyć pracę i wnętrze naszej mleczarni z dawnych lat. Na odwrocie jednego zdjęcia zachował się nawet opis technicznych urządzeń . ” Wirówka i podgrzewacz napędzane maszyną parową – pasteryzator bębnowy … ” itd. Można oglądać również już niespotykany, a powszechny wówczas, sposób pakowania do drewnianych beczek używanych do transportu. A transport do mleczarni to oczywiście końskie zaprzęgi – na jednej z poprzednich fotografii możemy zobaczyć przy budynku mleczarni solidny wóz do przewozu konwi z zadaszeniem dla woźnicy. Potocznie furmana wożącego mleko nazywano dawniej ” filijarzem ” (od terenowych filii mleczarni zlokalizowanych w okolicznych wioskach ). Gotowe produkty w dalsze miejsca wywożono już samochodami. Fotografie starych ciężarówek przed mleczarnią w Tymbarku to niewątpliwie gratka dla miłośników dawnej motoryzacji.
Tymbark – mleczarnia na starej fotografii
Na burtach jednego z powyżej przedstawianych samochodów widoczne są oznaczenia dystryktu krakowskiego GG – to już lata okupacji niemieckiej. Do naszych czasów zachował się oryginalny formularz poświadczeń dostawy za dostarczone mleko wraz z okupacyjnymi premiowanymi bonami ( był to oczywiście tzw. przydział ) – urzędowy niemiecki druk z lat drugiej wojny.
Oryginalny okupacyjny druk z Mleczarni Tymbark
OBJAŚNIENIA:
1) W latach okupacji niemieckiej budynek mleczarni w Tymbarku i jej pracownicy to znacząca konspiracyjna placówka ruchu oporu. Swoimi produktami wspierali również partyzanckie oddziały, przesiedleńców i okoliczną ludność.
2) Wszystkie przedstawiane fotografie to oryginały istniejące w większości w pojedynczych egzemplarzach.
MATERIAŁY :
1) Pocztówka S. Pyrcia – zbiór pocztówek historycznych Tymbark do 1939 – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”
2) Fotografie do 1945 – albumy prywatne, archiwum – „Kolekcja Prywatna Tymbark ”
SPOTKANIE VIII – część pierwsza
Przedstawione materiały mogą służyć wyłącznie celom poznawczym i edukacyjnym – chronione są prawem autorskim. Kopiowanie i rozpowszechnianie do celów komercyjnych jest niedopuszczalne. Kojarzenie zdarzeń i nazwisk do osób współcześnie żyjących jest nieuzasadnione.
Szanowni Czytelnicy Tymbark.in ” Kolekcja Prywatna Tymbark ” zaprasza do pasjonującej przygody z historią i do następnego spotkania !
Spotkanie VIII – część druga
TYMBARK – MLECZARNIA
W dwudziestoleciu międzywojennym – po latach zaborów – wielką wagę przywiązywano do znaczenia patriotycznej postawy jaką jest umiłowanie Ojczyzny, szacunek do własnej ziemi – praca w niepodległym kraju dla siebie ale też dla dobra wszystkich – dla Polski. Te wartości i idee przekazywała dawniej wolna i niezależna polska prasa. Prenumerata czasopism Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku obejmowała wiele pozycji które były rozprowadzane i propagowane pośród tymbarskiej społeczności. Poniżej pokazane są oryginalne zachowane do naszych czasów wydawnictwa.
Czasopisma rolnicze i spółdzielcze – do 1939
Przedwojenny ogólnopolski ” Przegląd Mleczarski ” – nr.1 lipiec 1938 – zamieścił artykuł dotyczący dziesięciolecia powstania Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku jak również żartobliwy tekst pod tytułem ” Jak tymbarcanie maslo do nieba powieźli – ( gadka ) “. Poniżej zdjęcia przedstawiają pełny tekst tych publikacji.
Mleczarnia Tymbark – dziesięciolecie 1938
“Jak tymbarcanie masło do nieba powieźli ” ( gadka )
OBJAŚNIENIA (do części 1.i 2. ):
1) W latach okupacji niemieckiej budynek mleczarni w Tymbarku i jej pracownicy to znacząca konspiracyjna placówka ruchu oporu.Swoimi produktami wspierali również partyzanckie oddziały, przesiedleńców i okoliczną ludność.
2) Wszystkie przedstawiane fotografie to oryginały istniejące w większości w pojedynczych egzemplarzach. Ilustracje do artykułu na temat dziesięciolecia z roku 1938 były reprodukowane z przedstawianych w tym spotkaniu fotografii które obecnie znajdują się w zbiorach ” Kolekcji Prywatnej Tymbark ”
3) Czasopismo spółdzielcze z nekrologiem Marszałka Józefa Piłsudskiego z roku 1935 to wielka rzadkość i unikat.
MATERIAŁY (do części 1.i 2.):
1) Pocztówka S. Pyrcia – zbiór pocztówek historycznych Tymbark do 1939 – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”
2) Fotografie do 1945 – albumy prywatne, archiwum – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”
3) Czasopisma i wydawnictwa do 1939 – zbiory, księgozbiór – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”
Przedstawione materiały mogą służyć wyłącznie celom poznawczym i edukacyjnym – chronione są prawem autorskim. Kopiowanie i rozpowszechnianie do celów komercyjnych jest niedopuszczalne. Kojarzenie zdarzeń i nazwisk do osób współcześnie żyjących jest nieuzasadnione.
“SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK “
Szanowni Czytelnicy Tymbark.in!
” Kolekcja Prywatna Tymbark ” zaprasza do pasjonującej przygody z historią i do następnego spotkania!