„Dniu radości, dniu wesela!” – przemówienie wygłoszone przez Bogusława Sowę w Święto 3.Maja

Dniu radości, dniu wesela!
Jaki szeroki polski kraj.
Niechaj okrzyk w niebo strzela.
Wiwat !Wiwat! Trzeci Maj!
 
Chociaż koniec XVII w. był dla Polski i Polaków okresem tragicznym, przyniósł utratę niepodległości, to równocześnie charakteryzował się niezwykłym odrodzeniem się sił narodowych, społecznych i intelektualnych. 
Te dwa zjawiska upadku i odnowy starły się w jednym i tym samym w czasie. Najbardziej podniosłym wydarzeniem stało się ogłoszenie 3 Maja 1791 roku Konstytucji, która jako pierwsza w Europie, a druga w świecie, była sformułowana na piśmie ustawą zasadniczą.
Obecnie mija 200 lat od jej ogłoszenia jako „latarni ideowej”, a jej ogłoszenie nie było czymś jednostkowym i odosobnionym lecz uwieńczeniem drogi reform zapoczątkowanej przez Szkołę Rycerską, Komisję Edukacji Narodowej  lub Kuźnicę Kołątajowską. To działalność oświatowa i publicystyczna wykształciły podstawy obywatelskie wśród części szlachty i mieszczan.
Konstytucja ta była ostatnim blaskiem dawnej świetnej ongiś Rzeczpospolitej, zanim ta pogrążyła się w mrokach rozbiorów państw narodowych i cierpień .
W Konstytucji została zawarta idea tego ugrupowania patriotycznego, które wydało wojnę ludziom „dnia wczorajszego „, rozpoczęło dzieło odnowy.
 
Wielki narodzie! Dokąd że w tej nieczułości trwać będziesz ?
Czyliż tak zginąć myślisz, aby się nic więcej po tobie nie zostało, tylko niesława? Nie masz przykładu, żeby osiadłych na najobfitszej ziemi obdarowanych przez naturę szczególnymi przymioty kilkanaście milionów ludzi bez sposobu ratunku, owszem bez myślenia o sobie,  z oziębłością niewoli czekała”.
W tych to słowach jeden z głównych idei „majowej jutrzenki” Stanisław Staszic demaskował i piętnował gospodarcze, polityczne i społeczne błędy epoki XVIII wiecznych  reform.
 
Równy jemu poglądowi Julian Ursyn Niemcewicz bezlitośnie wyśmiewał prywatę magnatów i szlachtę i dążących do władzy trafnie podsumował tymi słowami:
„I my sami byliśmy nieszczęść naszych winą,
Gnijąc w zbytkach, lenistwie i biesiad zwyczaju,
Myśleliśmy o sobie, a nigdy o kraju „
 
Słowa ówczesnej krytyki były jednym ze źródeł majowego poranka 1791 r. Dla każdego, kto nie był wtedy pozbawiony poczucia rzeczywistości, było rzeczą jasną i istniejący marazm w Rzeczypospolitej trzeba na drodze reform definitywnie zmienić. Przygotowanie do tego aktu nie wiedząc o jego zakończeniu trwały trzy dziesięciolecia wcześniej, przygotowując grunt do przeprowadzenia zmian ustrojowo-politycznych. Oprócz wyżej cytowanych było jeszcze wiele wybitnych, że o niektórych należy wspomnieć jak Hugo Kołłątaj, Stanisław Konarski, Ignacy Krasicki, Collegium Nobilium, czy Szkoła Rycerska.
 
W 1788 sejm zwany przez potomnych „Wielkim”, by uniknąć zerwania zawiązał się w konfederację, decydując się na zakończenie prac nad rozpoczętym dziełem. Tenże sejm musiał się liczyć z opozycją, podsyconą przez dwór Romanowów i Hohenzolernów, których solą w oku były polskie reformy wzmacniające jej pozycję w Europie.
W niej to po raz pierwszy w dziejach naszej historii użyto słowa „naród” w całej rozciągłości, a nie tylko odnośnie jednej klasy rządzącej i uprzywilejowanej.
Trudno tutaj na wyliczenie zmian, które wprowadziła Konstytucja 3-maja.
Na samym początku mówiła wyraźnie o swoim przeznaczeniu.
„Uznając iż los nas wszystkich od ugruntowania i udoskonalenia Konstytucji Narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione Rządu naszego wady, wolni od hańbiących, obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną Narodu, którego los w ręce nasze jest powierzonym niniejszą Konstytucję uchwalony „.
Konstytucja 3-Majowa znosiła szkodliwe praktyki dawnej Rzeczypospolitej: liberum veto prawo odmówienia posłuszeństwa, wolną elekcję i konfederacje.
Te cztery czynniki były priorytetowe, gdyż one stały się główną przyczyną chaosu, anarchii i upadku niezawisłości kraju. 
Dokonano też szeregu zmian administracyjnych. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, iż mieszczaństwu przywrócono dawne prawa, zagarnięte przez szlachtę sprzed 300 laty, proponowano zwiększyć obronność kraju.
 Teraz rozmaite lokalne komisje do spraw prawa i porządku publicznego miały stać się podstawą lokalnych organów administracji. Określała tym samym ustrój państwa i po raz pierwszy zawierała stwierdzenie, że źródłem władzy jest wola narodu, do którego to zaliczono, obok szlachty, mieszczan i chłopów.
Jak ją oceniali wielcy politycy ubiegłego stulecia – „konstytucja przy wszystkich swych brakach na tle historii w tej części Europy widnieje jako jedyne dzieło wolnościowe, które kiedykolwiek Europa samodzielnie zrodziła.
Tak więc była pierwszą w Europie, a drugą w świecie, wprowadzającą nowoczesny, demokratyczny system rządzenia, otwierającą drogę do odbudowy niepodległej i silnej Polski.
Niestety nigdy nie doczekała się realizacji.  Uniemożliwiła jej realizację konserwatywna część magnatów i obca rosyjsko-pruska interwencja wykreślająca  państwo polskie z mapy Europy.
Dla przyszłych pokoleń Konstytucja 3-Maja nabrała symbolicznego znaczenia walki o niepodległość i naprawę struktur społecznych.
Ta wielka idea nakreślająca nowy wizerunek Polaka stała się w następnych stuleciach natchnieniem walczących o odzyskanie niepodległości i zaprowadzenie sprawiedliwości społecznej. Był to triumf racjonalizmu politycznego nad pobożnymi życzeniami, postanowiono ratować Polskę nie przez rewolucyjny chaos, walkę mas i morze krwi, lecz przez mądre reformy gospodarcze i polityczne. Kontynuacja miała być podstawą państwa dobrze rządzonego i żyjącego według praw wynikających z rzetelnej pracy i osobistych zasług, otworzyła więc drogę awansu tym warstwom społecznym, które dotąd były upośledzone i niedostrzegane .
Podniosła rolę samorządu w zarządzeniu. Wprowadziła Polskę w krąg krajów trzeźwo i rozsądnie kierowanych rządami tych, którym władzę tę powierzyli obywatele. Ponadto konstytucja przepojona była duchem poszanowania praw człowieka i zapewniała skuteczną ich egzekucję, a tego gwarantem była likwidacja liberum veto i sprawowanie rządów przez reprezentantów całego narodu.
 
Sama idea Konstytucji wbrew zakusom zaborców przetrwała i następne lata pokazały, że państwo polskie można wymazać z mapy Europy, ale nie można wymazać tego narodu pomimo germanizacji i rusyfikacji. Naród nigdy nie zatracił swej odrębności językowej, obyczajowej i kulturalnej.
Ideę Konstytucji popierali liczni polscy intelektualiści w XIX w., pisali o niej najlepsi publicyści i zupełnie nieznani twórcy.
Jej pojawienie uważali za jedyny ratunku dla kraju. To ją Joachim Lelewel nazwał „dziełem mądrości i umiarkowania” a od Adama Mickiewicza padły wspaniałe słowa określające jej znaczenie – „Bo to prawo nie wypadło z głowy pojedynczego mędrka, z ust kilku rozprawiaczy, ale wyjęte było z serca wielkiej masy; nie czerni się tylko na papierze, ale żyje dotąd w pamięci, w życzeniach, pokoleń – jest więc prawem żywym, zakorzenionym w przeszłości, mającym się rozwinąć w przyszłość.”
 
Pamięć o niej przetrwała cały wiek XIX w. W dniu 29.04.1919 r. sejm, już w wolnej Polsce,  przyjął ustawę o święcie narodowym 3 Maja. Była czczona należycie przez okres 20-lecia międzywojennego. Natomiast po II wojnie światowej święto narodowe było obchodzone na równi z dniem 1 Maja, później zaś zabronione. 
Dokonały go te grupy polityczne, które siłą i reżimem starały się wmówić nam pochodzenie innej kultury niż śródziemnomorska, w której tyle pokoleń się wychowało, a w latach 70-tych udowadniano, podpierając się obcą ideologią,  iż język nasz i kultura są „bękartem wschodniej wyższej kultury”.
Jakież trafne do tej sytuacji są słowa jednego z patriotów XIX w., który nawoływał: „Polacy, jeśli przeszkodzić nie zdołacie, aby was pożarli sąsiedzi postarajcie się o to, aby was trawić nie mogli”.
Nie mogli strawić niektórzy naszej odnowy lat 80,81, która zduszona jak idea 3 Maja, na nowo odżyła i chociaż nie jest łatwa jej droga, to w interesie całego  narodu musi uparcie dążyć ku nowemu, lepszemu, polskiemu.

Święto to zniesione po 1944 r. na nowo wróciło  wraz z „Wiosną Ludów Europy Wschodniej” jako świadectwo narodowej historii i tożsamości narodowej stawiające wyższość racji ogółu, czyli państwa, nad prywatnymi interesami poszczególnych grup społecznych.

Ta demokracja, zagrożona i teraz, ma stworzyć warunki takiej moralności, jakie zrodziła się przed 200 laty i dać gwarancję do godnego  „być” dla każdego Polaka.

Bogusław Sowa (1955-2019)

Bogusław Sowa, 3.05.1993 r. (Święto 3 Maja było obchodzone podczas DNI TYMBARKU, które w latach 90-tych XX w. odbywały się w pierwszych dnia maja)

3. maja – Święto Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

Tytuł Matki Bożej jako Królowej narodu polskiego sięga drugiej połowy XVI wieku. Grzegorz z Sambora, renesansowy poeta, nazywa Maryję Królową Polski i Polaków. Teologiczne uzasadnienie tytułu „Królowej” pojawi się w XVII wieku po zwycięstwie odniesionym nad Szwedami i cudownej obronie Jasnej Góry, które przypisywano wstawiennictwu Maryi.
Wyrazicielem tego przekonania Polaków stał się król Jan Kazimierz, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej obrał Maryję za Królową swoich państw, a Królestwo Polskie polecił jej szczególnej obronie. W czasie podniesienia król zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana przed wielkim ołtarzem. Zaczynając swoją modlitwę od słów: „Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico”, ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Królestwa Polskiego. Przyrzekł szerzyć Jej cześć, ślubował wystarać się u Stolicy Apostolskiej o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, zająć się losem ciemiężonych pańszczyzną chłopów i zaprowadzić w kraju sprawiedliwość społeczną. Po Mszy świętej, w czasie której król przyjął również Komunię świętą z rąk nuncjusza papieskiego, przy wystawionym Najświętszym Sakramencie odśpiewano Litanię do Najświętszej Maryi Panny, a przedstawiciel papieża odśpiewał trzykroć, entuzjastycznie powtórzone przez wszystkich obecnych nowe wezwanie: „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”.
Warto dodać, że Jan Kazimierz nie był pierwszym, który oddał swoje państwo w szczególną opiekę Bożej Matki. W roku 1512 gubernator hiszpański ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Florydy. W roku 1638 król francuski, Ludwik XIII, osobiście i uroczyście ogłosił Matkę Bożą Wniebowziętą Patronką Francji, a Jej święto 15 sierpnia ustanowił świętem narodowym.
Choć ślubowanie Jana Kazimierza odbyło się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej we Lwowie, to jednak szybko przyjęło się przekonanie, że najlepszym typem obrazu Królowej Polski jest obraz Pani Częstochowskiej. Koronacja obrazu papieskimi koronami 8 września 1717 roku ugruntowała przekonanie o królewskości Maryi. Była to pierwsza koronacja wizerunku Matki Bożej, która odbyła się poza Rzymem.
Niestety śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV chętnie przychylił się do tej prośby (1920). Biskupi umyślnie zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 roku pierwszą Konstytucją polską.
Dnia 31 października 1943 roku papież Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi. Zachęcił równocześnie, aby aktu oddania się dopełniły wszystkie chrześcijańskie narody. Episkopat Polski uchwalił, że w niedzielę 7 lipca 1946 roku aktu poświęcenia dokonają wszystkie katolickie rodziny polskie; 15 sierpnia – wszystkie diecezje, a 8 września – cały naród polski. Na Jasnej Górze zebrało się ok. miliona pątników z całej Polski. W imieniu całego narodu i Episkopatu Polski akt ślubów odczytał uroczyście kardynał August Hlond.
Wcześniej, zaraz po wojnie w roku 1945, Episkopat Polski pod przewodnictwem kardynała Augusta Hlonda odnowił na Jasnej Górze akt poświęcenia się i oddania Bożej Matce. Ponowił też złożone przez króla Jana Kazimierza śluby. W uroczystości tej brała udział milionowa rzesza wiernych. W przygotowaniu do tysięcznej rocznicy chrztu Polski (966-1966), w czasie uroczystej „Wielkiej Nowenny”, na apel prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego, cała Polska ponownie oddała się pod opiekę Najświętszej Maryi, Dziewicy-Wspomożycielki. 26 sierpnia 1956 roku Episkopat Polski dokonał aktu odnowienia ślubów jasnogórskich, które przed trzystu laty złożył król Jan Kazimierz. Prymas Polski był wtedy w więzieniu. Symbolizował go pusty tron i wiązanka biało-czerwonych kwiatów. Po sumie pontyfikalnej odczytano ułożony przez prymasa akt odnowienia ślubów narodu. W odróżnieniu od ślubowań międzywojennych, akt ślubowania dotykał bolączek narodu, które uznał za szczególnie niebezpieczne dla jego chrześcijańskiego życia. 5 maja 1957 r. wszystkie diecezje i parafie oddały się pod opiekę Maryi. Finałem Wielkiej Nowenny było oddanie się w święte niewolnictwo całego narodu polskiego, diecezji, parafii, rodzin i każdego z osobna (w roku 1965), tak aby Maryja mogła rozporządzać swoimi czcicielami dowolnie ku ich większemu uświęceniu, dla chwały Bożej i dla królestwa Chrystusowego na ziemi.
Dnia 3 maja 1966 roku prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w obecności Episkopatu Polski i tysięcznych rzesz oddał w macierzyńską niewolę Maryi, za wolność Kościoła, rozpoczynające się nowe tysiąclecie Polski.
W 1962 r. Jan XXIII ogłosił Maryję Królową Polski główną patronką kraju i niebieską Opiekunką naszego narodu.
(źródło: www.brewiarz.pl)

zdjęcia: S.Regina, kościół w Tymbarku w dniu Święta  

Przyroda wokół nas – ślimak winniczek

Ślimak winniczek występuje w Europie, głównie południowo-wschodniej i centralnej. W Polsce pospolity niemal na całym niżu oraz pogórzu, w górach rzadszy, dochodzi tylko do regla dolnego. Zamieszkuje obszary o dużej wilgotności, lasy, parki, ogrody. Żywi się świeżymi liśćmi, stąd często uważany za szkodnika ogrodów. Zimuje w ściółce, ukryty pod roślinnością. Jest obojnakiem. Pierwotny zasięg występowania tego ślimaka w Polsce obejmował prawdopodobnie jedynie południową Polskę (Małopolska, Górny Śląsk). Na pozostałe tereny został przeniesiony przez człowieka. Najbardziej przyczynili się do tego zakonnicy (m.in. cystersi), którzy począwszy od średniowiecza hodowali winniczka w ogrodach i parkach przyklasztornych. Używali oni mięsa tego ślimaka jako uzupełnienia ubogiej w białko diety, stosowanej podczas długotrwałych postów, gdyż – podobnie jak ryby – ślimaki były uważane za potrawę postną. Winniczek to największy lądowy ślimak w Polsce o średnicy muszli około 5cm. Ślimaki mają nieparzyste organy wewnętrzne – serce, przedsionek serca oraz nerkę. Ślimak w „biegu” może osiągnąć zawrotną prędkość kilku metrów na godzinę. Ciekawostką jest również to, że ślimaki mają najwięcej zębów z wszystkich znanym nam zwierząt, jednak różnią się one trochę od zębów np. człowieka gdyż mają inny kształt i są bardzo małe, zęby ślimaków mogą osiągać astronomiczną ilość  12 tysięcy u jednego osobnika. Wszystkie umieszczone są na tzw. tarce (języku). Ślimaki mają charakterystyczne „rogi”, czyli czułki na końcu których są oczy. Ślimaki jednak nie mogą pochwalić się zachwycającym wzrokiem, widzą raptem na odległość kilku centymetrów, ślimaki mają również problem ze słuchem, nawet wielki, bo w sumie to nic nie słyszą, ponieważ nie mają narządu słuchu. Ślimaki winniczki (ogrodowe) wytwarzają śluz, który używany jest do leczenia zmarszczek, plam i blizn na skórze. Ślimak winniczek żyje przeciętnie  4-6 lat, jednak w hodowli hobbystycznej może przeżyć kilkanaście lat, cały czas powiększając swój „domek”. Ślimak zapada w sen zimowy zasklepiając swoją muszlę błoną. Zimuje w ściółce, ukryty pod roślinnością. Ślimaki winniczki są eksportowane z Polski do Francji, gdzie uważany jest za przysmak. Według danych z 2020 roku, Francja importowała około 30 000 ton ślimaków rocznie, głównie z krajów takich jak Maroko i właśnie Polska. I jeszcze jedna ciekawostka, która równocześnie jest kolejnym absurdem unijnych urzędników, otóż na wniosek Francuzów Komisja Europejska zaliczyła pospolitego ślimaka winniczka do kategorii ryb lądowych.

zdjęcia nadesłane 

Święty Józef – patron ludzi pracy; uroczystości ku czci Patrona w Kaplicy w Piekiełku

Kaplica w Piekiełku (Parafia Tymbark) ma świętego Józefa jako swojego Patrona. Uroczystości ku Jego czci przeżywa 1 maja,  w dzień Świętego Józefa Rzemieślnika (Robotnika).

Uroczystej Mszy Św. o godz.11 przewodniczył i kazanie wygłosił ks. Tomasz Święs – wikariusz z Jurkowa. W koncelebrze Eucharystię sprawowali: rodacy: ks.kanonik Franciszek Malarz, ks.Antoni Augustyn, ks.prałat Tomasz Atłas oraz ks.proboszcz Parafii Tymbark Jan Banach oraz przed laty wieloletni opiekun wiernych uczęszczających do kaplicy – ks.Widold  Warzecha.

Oprawa muzyczna: Zespół Młodzieżowy św.Józefa, opiekun Lucyna Woźniak.

Po Mszy świętej wierni wzięli udział w Procesji Eucharystycznej wokół kaplicy, a po jej zakończeniu została odśpiewana Litania Loretańska.

IWS

no images were found

no images were found

IWS

„Na chwałę Pana i ku radości ducha” Opowieść o trzydziestoletniej działalności Strażackiej Orkiestry Dętej „Tymbarski Ton” (historia orkiestry spisywana przez Stanisława Przybylskiego) 

„Na chwałę Pana i ku radości ducha” Opowieść o trzydziestoletniej działalności Strażackiej Orkiestry Dętej „Tymbarski Ton”

Fragmenty rozdziałów: „Pośród beskidzkich wysp” i „Parafialne granie”

….Bardzo ważnym elementem naszego beskidzkiego pejzażu są kapliczki, będące materialnym świadectwem naszego chrześcijańskiego rodowodu. Ich wiek, styl, przesłanie, wiele mówią o przeszłości, ale także o nas. O naszej wierze, patriotyzmie, umiejętnościach, a stan ich zachowania mówi o poziomie naszej troski o nie. Stoją od wieków, ale wciąż powstają nowe. Spotykamy je wszędzie; przy domostwach, na rozstajach dróg, w leśnej głuszy, na szczytach górskich i przełęczach. Kapliczki skłaniają do zadumy, budzą zachwyt, nieraz intrygują historiami związanymi z ich powstaniem. Są miejscami żywej wiary, integrują całe społeczności….

….W moją pamięć mam trwale wpisane „Majówki” grane przez orkiestrę parafialną od szóstej rano z wieży tymbarskiego kościoła. Mój rozmówca, syn pana Władysława Mrózka*, Marek, któremu jestem bardzo wdzięczny za udzieloną pomoc w trakcie pracy nad tekstem, tak wspomina ten okres: „Tata wstawał wtedy przed godziną piątą i zawsze mówił, że z chęcią idzie grać, jak każdy z jego kolegów, ale sztuką jest się tam zmieścić w kilku chłopów i do tego jeszcze tak się ustawić, żeby mieć swobodę ruchów i żeby było daleko słychać.”

Było słychać daleko, bardzo daleko; nieraz Mama mówiła: „wstawać, bo na wieży już grają” . Klimat tamtych czasów przywołam, cytując słowa utworu „Nikifor” Grupy Skifflowej „No To Co”** Piotra Janczerskiego. Tekst, który opowiada o jednym z wielu papierowych dzieł najsłynniejszego polskiego prymitywisty bardzo kojarzy mi się z naszym tymbarskim pejzażem.
„Na wyblakłym papierze malowane anioły, Święci pańscy w pokłonach pochylają swe głowy. Długie wąskie uliczki giną gdzieś w perspektywie, A na niebie jak z waty chmury płyną leniwie.
W dali góry, a na nich las zielony, majowy, Kościół z wieżą wysoką, rozdzwoniły się dzwony. Dzwony dzwonią i dzwonią, śpiew ich płynie daleko, Cichnie w wąskich uliczkach i zamiera nad rzeką.
Na papierze anioły śpią w przydrożnych kapliczkach, Przy nich kwiaty i kwiatki w kolorowych doniczkach. Słońce świeci wysoko, odpoczywa na piasku, Kolorowe jak piłka na dziecinnym obrazku.
W dali góry, a na nich las zielony, majowy, Kościół z wieżą wysoką, rozdzwoniły się dzwony. Dzwony dzwonią i dzwonią, śpiew ich płynie daleko, Cichnie w wąskich uliczkach i zamiera nad rzeką.”
Maryjne pieśni grane wtedy przez orkiestrę niosły się tak, jak w przytoczonym utworze dźwięki dzwonów; po naszych uliczkach i gdzieś dalej, w leśnych ostępach naszych beskidzkich wysp zanikały. Dzwony tymbarskiego kościoła słychać po dzień dzisiejszy, ale i „Majówki” grane przez orkiestrę powoli wracają w obręb kościoła i w okolice przydrożnych kapliczek, poszerzając grono uczestników modlitewnych zgromadzeń kultywowanych od wielu pokoleń…

* Władysław Mrózek, 1932-2013, saksofonista, jako jeden z nielicznych lokalnych muzyków grał we wszystkich orkiestrach dętych działających w Tymbarku, tj. zakładowej, parafialnej i strażackiej, a w latach 1950-1953 w orkiestrze wojskowej. Współpracował także z orkiestrą szkolną istniejącą w latach siedemdziesiątych przy tymbarskim technikum spożywczym.
**„No To Co”- młodsi czytelnicy muszą „wyguglać” co to za zespół, natomiast będący w moim wieku, pamiętają popularne w latach siedemdziesiątych hity tej formacji, aranżowane chętnie przez niejedną orkiestrę dętą: „Po ten kwiat czerwony”, „Te opolskie dziouchy”, „Gwiazdka z nieba” i jeszcze jeden ich przebój, szczególnie mi bliski- „Gdy chciałem być żołnierzem”. Tą piosenkę śpiewałem w drugiej i trzeciej klasie „A” w czasie akademii szkolnych w „Tysiąclatce”. Przygotowywała nas nasza Wychowawczyni, pani Janina Abratowska i na tle południowej ściany sali gimnastycznej, zawsze przy tej okazji świątecznie udekorowanej, wychodziliśmy wszyscy. Stawałem na przodzie, śpiewałem poszczególne zwrotki, a refren chóralnie z całą klasą. Oklaski też pamiętam.

Stanisław Przybylski

zdjęcie  z prywatnego archiwum Pana Marka Mrózka z Tymbarku- lata 60-te, orkiestra przed wejściem do domu parafialnego w Tymbarku,
u dołu, od lewej: Franciszek Smoter, Władysław Natanek, w środku, od lewej: Jan Wikar, Jan Kurek, Aleksander Atłas, u góry, od lewej: Władysław Mrózek, Jan Binda.

Zdjęcie  z prywatnego archiwum Rodziny Państwa Berdychowskich i Natanków z Tymbarku- orkiestra rok 1957, stoją od lewej: Władysław Mrózek, Jan Przechrzta, Jan Binda, Antoni Kęska, Ludwik Juszczak, niżej od lewej, Jan Wikar, Stefan Król, Jan Atłas, Władysław Natanek