Author: Irena Wilczek Sowa
Zimowisko 2020
Pierwszego dnia naszych zajęć odwiedziliśmy Dyrekcję Gorczańskiego Parku Narodowego, gdzie znajduje się nowa wystawa przyrodnicza. Zajęcia z Pracownikami Parku odbyły się w podziale na grupy. Potem jeszcze krótki spacer malowniczą doliną olszowego potoku i zabawa w długo wyczekiwanym śniegu.
Drugi dzień był trochę bardziej zimowy. Odwiedziliśmy Ośrodek Rekolekcyjny pod Śnieżnicą i jak się okazało, udało nam się znaleźć odrobinę śniegu! W ruch poszły pojazd, udało się też ulepić bałwana i zbudować całkiem niezłe igloo! Nawet łopata lawinowa znalazła zastosowanie podczas budowy schodów.W drodze powrotnej było nieco ekstremalnie z powodu oblodzonego szlaku, ale wszyscy bezpiecznie dotarli do domu.
Trzeci dzień zajęć spędziliśmy w pobliżu naszej południowej granicy. Odwiedziliśmy Szczawnicę i położoną nieopodal wioskę Leśnica. Po drodze oczywiście pawilon edukacyjny Pienińskiego Parku Narodowego.:) Strzeliste skały nad doliną Dunajca i leśnickiego potoku zapamiętamy na długo!Potem posiłek w schronisku „Orlica” i powrót do domu.
Czwartek to zupełnie inna bajka. Mieliśmy małą „olimpiadę” złożoną z 12 konkurencji sprawnościowych. Było bardzo ambitnie, dlatego też wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale i dyplomy, a rekordziści zostali nagrodzeni pucharami!Rozdanie nagród odbyło się na scenie – jak przystało na prawdziwych Olimpijczyków.
Piąty i szósty dzień wcale nie były mniej aktywne. W piątek wybraliśmy się do pływalni w Limanowej. Kto nie mógł tego dnia pluskać się w wodzie, miał okazję na relaks w grocie solnej. Największą popularnością cieszyła się oczywiście zjeżdżalnia. Po osuszeniu i przebraniu przekąska i seans filmowy w kinie „Klaps”.
Sobotę planowaliśmy znacznie bardziej aktywnie, ale pani Zima widziała to zupełnie inaczej. Dlatego zamiast nart biegowych pojechaliśmy do Krynicy w poszukiwaniu zimy. Na górze parkowej faktycznie odkryliśmy resztki śniegu i od razu zabraliśmy się do „pracy”. Trzeba było ulepić bałwana na zapas, gdyby faktycznie zimy miało już nie być.
W zimowej półkolonii „Zimowe szaleństwo – Ferie 2020” wzięło udział 16 dzieci z terenu gminy Tymbark. Ich uczestnictwo zostało dofinansowane z budżetu Gminny.
Serdecznie dziękujemy Pracownikom Urzędu Gminy Tymbark oraz Wójtowi, panu Pawłowi Ptaszkowi za owocną współpracę przy realizacji przedsięwzięcia, a także dofinansowanie dla dzieci z terenu gminy.
Dariusz Bielak
Zebranie strażaków w Piekiełku
W Niepublicznej Szkole Podstawowej w Piekiełku druhowie z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej uczestniczyli w zebraniu sprawozdawczym, na którym omówiono realizację zadań w roku 2019 oraz przyjęto plan pracy na rok bieżący. Zarządowi jednostki jednogłośnie udzielono absolutorium.
W zebraniu uczestniczyli: mł. bryg. Jakub Krzyżak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Limanowej, druh Stanisław Przybylski, prezes Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP w Tymbarku, druh Zbigniew Kaptur, komendant gminny ZOSP RP oraz inspektor ds. p.poż. UG Robert Nowak.
W działalności jednostki w minionym roku na szczególną uwagę zasługuje fakt organizacji licznych akcji charytatywnych dla osób potrzebujących. To niewątpliwie wyróżnia Jednostkę OSP w Piekiełku wśród pozostałych jednostek. W bieżącym roku druhowie z Piekiełka obchodzą jubileusz 20-lecia działalności charytatywnej, nad którym patronat honorowy objął starosta Limanowski Mieczysław Uryga.
Troska o drugiego człowieka, jego życie, zdrowie i dorobek leży u podstaw strażackiej służby i działalności charytatywnej druhów strażaków z Piekiełka. Bezinteresowna społeczna służba, troska, wrażliwość oraz chęć niesienia pomocy potrzebującym niech w sercach druhów trwa do końca świata.
Robert Nowak
Czy obóz KL Auschwitz spadł z nieba? Na to pytanie odpowiada Pani Joanna Płotnicka
Poniżej przedrukowany jest materiał z portalu Tygodnika Solidarność (https://www.tysol.pl).
To bardzo ważne przypomnieć, że KL Auschwitz powstał 14 czerwca 1940 r. z myślą o eksterminacji Polaków… i to my byliśmy pierwszymi ofiarami. Przez dwa lata w obozie ginęli głownie Polacy – aż 95 procent. Fakt w dzisiejszych czasach zupełnie nie znany – zwłaszcza za granicą. Eksterminacja Żydów zaczęła się o wiele później… I transport Żydów przybył do KL Auschwitz 23 marca 1942 roku i warto też przypomnieć, że duża część Żydów mordowanych była także Polakami.
Pierwszy transport
13 czerwca 1940 roku 753 polskich więźniów wyprowadzono z cel tarnowskiego więzienia na ul. Konarskiego. Polaków przygotowano do drogi, choć nie poinformowano ich o celu podróży. Przeszli obowiązkową dezynfekcję, a następnie zostali zgromadzeni na Placu pod Dębem, skąd sformowali długi pochód na dworzec kolejowy. Przemarsz obserwowali mieszkańcy Tarnowa. Podobne sceny miały jeszcze wielokrotnie szokować Polaków ciemiężonych przez Niemców w czasie wieloletniej okupacji. W połowie 1940 roku nie zdawali sobie sprawy z tragedii uwięzionych. Na dworcu więźniów wtłoczono do wagonów i skierowano do Oświęcimia. W transporcie znalazło się 728 ludzi. Nie ma stuprocentowej pewności, co stało się z ponad dwudziestoma Polakami, których wyprowadzono z tarnowskiego aresztu. Przypuszcza się, że część mogła uciec lub zostać przeniesiona do innych miejsc kaźni.Wśród więźniów pierwszego transportu byli żołnierze września, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści,studenci, harcerze, uczniowie. Otrzymali numery od 31. do 758. Numery od 1 do 30 dostali przywiezieni z KL Sachsenhausen do Auschwitz 20 maja 1940 r. niemieccy więźniowie kryminalni, którym powierzono w obozie różne funkcje, http://m.in. kapo i blokowych.
Wielu więźniów tego transportu jesienią 1939 r. oraz w zimie i na wiosnę 1940 r. aresztowano w różnych miejscowościach południowej Polski, kiedy podejmowali próbę dotarcia przez Węgry do Wojska Polskiego tworzonego we Francji przez gen. Władysława Sikorskiego. Niektórych aresztowano już po przekroczeniu granicy, na terenie Słowacji. Hitlerowcy nazywali ich pogardliwie „turystami” lub „granicznikami”. Należał do nich Kazimierz Albin (oznaczony w obozie numerem 118), który jako prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem w latach dziewięćdziesiątych zabiegał o rozpoczęcie prac nad „Księgami Pamięci”; czy też Jerzy Bielecki (nr 243), autor głośnej książki „Kto ratuje jedno życie…”.
Wśród aresztowanych byli także organizatorzy przerzutu na teren Węgier ochotników do oddziałów polskich we Francji, pochodzący głównie z Zakopanego i okolic. Byli to Józef Chramiec-Chramiosek (nr 101), reprezentant Polski w narciarstwie klasycznym na mistrzostwach świata w 1932 r. i 1936 r., rozstrzelany w KL Auschwitz pod Ścianą Straceń 24 sierpnia 1942 r., a także Bronisław Czech (nr 349), światowej sławy narciarz, trzykrotny olimpijczyk, instruktor narciarski, taternik, ratownik górski, pilot i instruktor szybowcowy – zmarł w niemieckim obozie koncentracyjnym, 5 czerwca 1944 roku z wycieńczenia.Niemcy interesujący się sportem, doceniali Jego talent i umiejętności narciarskie. Przyjeżdżali kilkakrotnie do obozu proponując wolność za cenę współpracy. Wystarczyło tylko powiedzieć tak. Podpisać deklarację i stać się trenerem kadry niemieckiej. Tak wystarczyło zrobić, ale on, polski olimpijczyk, sztandarowy niosący biało-czerwoną flagę? Przychodzili do Niego kilkakrotnie z propozycjami. Zawsze kończył tym samym zdaniem : „Wolę zginąć jako Polak, niż żyć jako zdrajca”.
Znaczną grupę więźniów w tym transporcie stanowili również członkowie organizacji konspiracyjnych działających na Sądecczyźnie i terenach do niej przyległych. Przykładowo w Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) bardzo czynny był Stefan Syrek (nr 238), który podczas I wojny światowej walczył w Legionach, a ponad dwadzieścia lat później w kampanii wrześniowej 1939 roku. Po powrocie do Tarnowa z niewoli sowieckiej i niemieckiej wstąpił do ZWZ, werbując do niego nowych członków, za co został aresztowany. Zginął w obozowej komorze gazowej 8 sierpnia 1942 roku.
W pierwszym transporcie znajdowała się liczna grupa patriotycznej młodzieży aresztowanej w ramach akcji A-B wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji. Wśród nich wielu harcerzy, jak Józef Stós (nr 752), czy też Kazimierz Zając (nr 261). Do tej grupy należeli również bracia Emil (nr 377) i Stanisław (nr 132) Barańscy, pochodzący z Dynowa, którzy zginęli 3 maja 1945 r. w Zatoce Lubeckiej na zatopionym statku „Cap Arcona”, zbombardowanym pomyłkowo przez lotników angielskich.
Niektórzy spośród przywiezionych w pierwszym transporcie zostali aresztowani w czasie obław ulicznych. Do nich należał Janusz Pogonowski (w obozie Skrzetuski, nr 253) z Krakowa, powieszony 19 lipca 1943 roku. Przed śmiercią wykopał stołek, na którym stał, przerywając komendantowi obozu Rudolfowi Hössowi odczytywanie wyroku śmierci, i zawisł na pętli, protestując w ten sposób przeciwko panującemu w obozie bezprawiu.
Aresztowanych Polaków przywieziono z różnych więzień i aresztów południowej Polski do więzienia w Tarnowie, gdzie w zasadzie już ich nie przesłuchiwano. Niemniej warunki więzienne w nowym miejscu pobytu były fatalne, panował głód, wszyscy z dnia na dzień oczekiwali zmiany.
14 czerwca 1940 r. osadzonym polecono opuścić cele i w kolumnach po sto osób odprowadzono na dworzec kolejowy w Tarnowie, gdzie pod silną eskortą załadowano ich do podstawionego wcześniej pociągu osobowego, który wkrótce wyruszył w kierunku Krakowa. Na krakowskim dworcu byli świadkami radości umundurowanych Niemców, cieszących się ze zdobycia w tym dniu stolicy Francji. Rozradowani esesmani i żołnierze Wehrmachtu krzyczeli: „Paris ist genommen”, „Paris hat kapituliert”.
Po kilku godzinach jazdy więźniowie dostrzegli dworzec kolejowy w Oświęcimiu, skąd po krótkim postoju skierowano pociąg na bocznicę obok przedwojennych budynków Monopolu Tytoniowego.
Wypędzono wszystkich z wagonów. Bijąc ich oraz krzycząc esesmani oraz niemieccy więźniowie kryminalni, przywiezieni prawie miesiąc wcześniej do KL Auschwitz, pognali ich na podwórze jednego z budynków Monopolu Tytoniowego ogrodzonego drutem kolczastym. Wkrótce nowo przybyłych ulokowano na parterze i piętrze tego budynku.
15 czerwca 1940 r. rozpoczął się dla więźniów okres kwarantanny, mający na celu złamać ich fizycznie i psychicznie. Po kilku dniach, podczas których esesmani i niemieccy kryminaliści prześcigali się w wymyślaniu najrozmaitszych morderczych ćwiczeń oraz różnorodnych udręczeń i tortur, wszyscy byli już u kresu sił. W lipcu 1940 r. więźniów z pierwszego transportu przeniesiono z budynku Monopolu Tytoniowego do położonych w pobliżu bloków, które pozostały po przedwojennych koszarach Wojska Polskiego. Zajęli trzy z nich, które oznaczone były numerami od 1 do 3. Wcześniej wydano im odzież więźniarską, a niektórzy otrzymali również drewniaki. Wszyscy spali w izbach więźniarskich, gdzie mogli na siennikach lub na słomie leżeć tylko na jednym boku, ściśnięci do granic możliwości. Po zakończonej kwarantannie znaczna część więźniów pierwszego transportu pracowała przy dalszej rozbudowie obozu. Wielu z nich zatrudniano także przy pracach bezcelowych, np. kopaniu rowów, a następnie ich zasypywaniu. Tylko nielicznym udało się otrzymać zajęcie w biurach obozowych, np. w biurze rejestracji więźniów, ale szanse na takie zatrudnienie mieli jedynie znający język niemiecki.
Pierwsi więźniowie, wtopieni po pewnym czasie w inne transporty przybyłe później do obozu, zasłużyli się szczególnie w konspiracji wojskowej w KL Auschwitz, której twórcą był rotmistrz Witold Pilecki (przywieziony do obozu 22 września 1940 r. transportem z Warszawy pod nazwiskiem Tomasz Serafiński, nr 4859). Członkami tej organizacji, działającej pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej, byli: Stanisław Barański, Józef Chramiec, Aleksander Fusek (nr 775), Mieczysław Januszewski (nr 711), Karol Karp (nr 626), Jan Komski (w obozie Baraś, nr 564), Witold Kosztowny (nr 672), Stanisław Kożuch (nr 325), Jan Gąsior-Machnowski (nr 724), Tadeusz Myszkowski (nr 593), Edward Nowak (nr 447), Eugeniusz Obojski (nr 194), Tadeusz Paolone, Tadeusz Pietrzykowski (nr 77, znany polski bokser), Zygmunt Sobolewski (nr 88), Czesław Sowul (nr 167), Alfred Stössel (nr 435), Antoni Suchecki (nr 595), Marian Toliński (nr 490), Zygmunt Turzański (nr 615), Jan Zięba (nr 66) i Jerzy Żarnowiecki (nr 616).
Więźniowie z pierwszego transportu zapoczątkowali ucieczki z obozu. Jako pierwszy 6 lipca 1940 r. zbiegł Tadeusz Wiejowski (nr 220), po pewnym czasie został jednak schwytany i zamordowany. Później w ucieczkach uczestniczyło jeszcze 26 więźniów. Niektórzy z nich walczyli następnie w oddziałach partyzanckich AK. Kilkudziesięciu więźniów (jak dotąd ustalono, 76 osób) zwolniono z obozu głównie na skutek starań rodzin, które przekupiły wpływowych Niemców.
Spośród 728 osób przywiezionych 14 czerwca 1940r. do KL Auschwitz co najmniej 227 więźniów zginęło w tym obozie, a co najmniej 266 z nich ewakuowano do innych obozów niemieckich, z czego nie mniej niż 61 tam zginęło. Około 300 więźniów z pierwszego transportu przeżyło wojnę.
Dzisiaj nie żyje już żaden z nich. 14 czerwca każdego roku przyjeżdżali do Muzeum Auschwitz-Birkenau, aby wspominać kolegów, którzy tutaj złożyli ofiarę ze swego życia, i oddać hołd wszystkim ofiarom tego największego niemieckiego obozu zagłady. 14 czerwca 1947 r. dzięki byłym polskim więźniom uroczyście otwarto Muzeum KL Auschwitz.
„Dzień wyjazdu z Tarnowa do obozu był słoneczny, upalny. Szliśmy czwórkami, pod eskortą SS-manów, w kierunku torów. (…) Pochód wił się wśród ulic jak długi wąż – robił przy tym nieodparte wrażenie gnanego do rzeźni stada (…) Krzyki żandarmów przycichły, lecz nie ustały. Szliśmy poważni i przygnębieni. (…) Gdzieniegdzie w oknach dało się dostrzec ukryte za firankami twarze. Spłoszone znikały szybko, aby za chwilę znów się ukazać. To oszołomione terrorem miasto w dwójnasób przeżywało wyjazd tak ogromnego transportu. (…) Tak żegnał swoich więźniów poczciwy Tarnów: cicho, tajemnie, serdecznie” – tak dzień 14 czerwca 1940 roku wspomina Eugeniusz Niedojadło, więzień i uczestnik pierwszego transportu do KL Auschwitz, który jako numer 213 spędził w niemieckim obozie 1680 dni.
Dzień przed transportem, z tarnowskiego więzienia zostały wyprowadzone 753 osoby, głównie więźniowie polityczni, w tym członkowie ruchu oporu (do obozu przybyło 728 osób). Pochodzący z Tarnowa, Krakowa, Rzeszowa, Zakopanego, Jarosławia, Przemyśla, Sanoka i Nowego Sącza więźniowie, ciężarówkami, pod osłoną nocy, przetransportowani zostali do byłej żydowskiej łaźni, w celu kąpieli i dezynfekcji. Akcja trwała do wczesnych godzin porannych. Rankiem 14 czerwca 1940 roku, w pieszym pochodzie, więźniowie skierowani zostali z placu Pod Dębem ulicą Wałową i Krakowską na rampę kolejową, gdzie w pośpiechu zostali wtłoczeniu do wcześniej podstawionych wagonów, które zaraz potem wyruszyły w nieznaną drogę…
„Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej, niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące” – tak „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” Danuty Czech opisuje mowę „powitalną” wygłoszoną do więźniów pierwszego transportu, 14 czerwca 1940 roku, przez zastępcę Rudolfa Hössa – niemieckiego zbrodniarza Karla Fritzscha, pełniącego wtedy funkcję kierownika obozu.
Tak zaczęła się Ich gehenna. Tak zaczął działać KL Auschwitz.
Bo ten obóz nie spadł z nieba. Został założony przez Niemców dla Polaków 14 czerwca 1940 r. 80 lat temu. I Polacy byli w nim pierwszymi ofiarami.
Kiedy w końcu ta najważniejsza data w historii obozu KL Auschwitz przestanie być datą wyklętą?
Joanna Płotnicka
Dla odmiany – wspomnienia z wakacji
„To tak na ocieplenie nastroju Czytelników przy tej pogodzie – wspomnienia ciepła z wakacji” – tak napisał Czytelnik portalu przesyłając jednocześnie zdjęcia z wakacji. Piękne zdjęcia, w pełni słońca, w ponure dni to na pewno dobry pomysł, gorzej jak się pomyśli o planowaniu wydatków na tegoroczne wakacje :-).
IWS