Wczorajszy (pięty) dzień zaczął się jeszcze w nocy o 4:30. Wyjazd drogą pienińską, następnie powolna wspinaczka w Pieniny właściwe. Postój w schronisku Durbaszka. Trasa prowadziła poniżej niebieskiego szlaku. Organizator na szczęście dał chwilę wytchnienia. Następnie nasi bohaterowie ominęli Wysoką i zaczęli przyjemny podjazd na Eliaszowkę (z wieżą widokową). Z Eliaszowki pięknym zjazdem dotarli do Piwnicznej, gdzie była chwila na późne śniadanie Po śniadaniu bardzo trudny podjazd. Główna niedogodność to duże nachylenie i potężny upał. Po około 2 godzinach dotarli na Halę Łabowską. Później przyjemną drogą dojechali na Jaworzynę Krynicka, skąd był zjazd na obiad do Krynicy. W Krynicy dłuższy postój. Niestety dają się oznaki przegrzania i początki zatrucia pokarmowego u jednego z naszych uczestników. Po dwugodzinnym postoju udało się wyruszyć. Początek jest bardzo trudny, ale myśl o Beskidzie Niskim bardzo pomagała. Beskid Niski bliski sercu daje dużo siły, jest się tam jak w innym świecie. Jeden z uczestników czuje się szczególnie związany z tym cichym i pięknym miejscem, mówi nawet, że on już wrósł w te swoje Beskidy. Trasa po Beskidzie Niskim to była jak autostrada rowerowa, pozwalała na bardzo szybką jazdę. Tak dotarli do Krempnej , około godziny 00:00. Szybka kąpiel i spanie.
IWS