Wandale zniszczyli elementy wystroju tymbarskich przystanków, … jak się okazuje nie tylko

(aktualizacja 20.30)

Obecne tymbarskie przystanki są stosunkowo niedawno postawione, a już przeżyły zniszczenie w wyniku samochodowych pseudo rajdów, a teraz chuligani, wandale, „artyści”,  swoimi „malunkami” zniszczyli wystrój przystanków koło miasteczka rowerowego, w tym na jednym znajdujące się tam archiwalne zdjęcia.

Jak się okazało  „artysta” „podpisał się” również na autobusie tymbarskiego przewoźnika. „Mistrz” czuje się  „Mufasą”?

ps. za wskazanie sprawy/sprawców przewidziana jest nagroda

zdjęcia nadesłane

Okruchy historii – dokumenty potwierdzające, iż Piekiełko było rodzinną wsią Tadeusza Paulone, późniejszego bohaterskiego kapitana

Dokumenty z rodzinnego archiwum rodziny kpt.Tadeusza Paulone, która mieszka w Argentynie. Pierwszy dokument to wniosek Franciszka Paulone – taty Tadeusza, który mieszkał w Argentynie od 1926 roku, o pozwolenie, aby mogła do niego dołączyć żona z dziećmi. Na zdjęciu dołączonym do dokumentu potwierdzającym, że Pani Julia (Julja)  Paulone z dziećmi może dołączyć do męża Franciszka, jest Julia (mama Tadeusza)  wraz z dziećmi:  Emilia (zwana Minką) oraz Zdzisław (zwany później Esladislao), który zmarł rok po przybyciu do Argentyny. Na dokumencie pieczątki „Gmina Piekiełko”, data: 29(?).11(lub 1).1929,oraz podpis: W.Bubula.

„Gdy Marcinowa gęś w wodzie, Boże Narodzenie w lodzie, albo na odwrót” – i inne listopadowe porzekadła przypomniane przez Starego Gazę

Ani się cłek nie łobejrzoł, jako wartko rozajcowo minoła, listopod się zbliżo ku kłońcowi, grudzioj, cyli poniekont Adwentowy miesionc jus na karku, to ji jus kacki i gynsi pozabijane, boć pszecio świotygo Morcina jus beło (11 listopada), a Kosprzycka godała ze:
Na świotygo Morcina  nojlepse: tłusto goś i dzbon wina.

I zabawa, i  chuloj dusa.

Na Morcina jak Kosprzycka zabiuła piyrsom gynś to zafse paczała jako ta gynś jes, jakom mo pierś, bo:
Pierś s Morcinkowe gynsi bioło, to ji  zima bydzie statkowało.

Ze świotym Morcinom to jesce miała takie powiedzonia:  

Gdy Morcinowo gynś f wodzie Boze Narodzonie f lodzie, lebo na łodwrot,
Gdy wiater łode połdnio f wilijo Morcina, bydzie lekko zima.

No Morcina jus momy za sobom, a jus se myślim ło zblizajoncym się casie chulanek, bo tero jus mozno hulać do zopust, cyli do postu, cyli do środy popielcowe. Co inksego downi, zacynali potajcofki f chałupak f świotom Katarzyne to jes 25 listopada, a kłońcyli ło pu nocy s soboty na niedziele pszet Adwyntom, i hulali bo Kosprzycka godała tak ze:

 „śfioto Katarzyna kluce pogubiuła, śfioty Jyndrzyj kluce znaloz i skrzypecki zamknoł zaroz”

bo to pszecio
    „świoto Katarzyna Adwynt zacyno, ale świoty Jyndrzej jesce mondrzej, cyli jus na gienałt kłoniec hulanki i picio gorzołecki, cza się zaconć beło umortfiać, pościć”

i skłońcyło sie ze:
świoty Jyndrzyj grzychom, a Kaśka śmiychom;  bo pszecio świoto Katarzyno, Adwynt zacyno.

Ale listopod mioł jesce f sobie cosik jennego, na co wyglondały młode dziywki, ano s utynskniyniom cekały na wiecor Jyndrzyjowy, bo ftedy se wrozyły, a to loły wosk pszczeli, a musioł być tegorocny, cyli loły rostopiony wosk pszes dzoirke łot kluca, a kluc musioł być łot izby, a to  piekły takie małe placki s zytnie mołki umielone f zarnowce,  ale cza beło kryncić f drugom strone,cyli f lewom, i co poniekont beła sztuka umleć, bo kamiyj młyjski beł specyjalnie pokuty, cyli beł taki specyjalny łoskard, i  cza beło tak troski po łuku nakuwać te kamionie młyjskie, i tak ton co beł nieruchomy na spodzie mioł takie łuki , ze jak by sie krociuł f prawo to by zabiyroł do środka  zboze, ale ze łon beł nieruchomy, to tys te naciyncia spełniały inksom role. Wozne beło coby nie pomylić sie i nie nakuć źle gornygo kamionia, musioł być tako samo nakuty jak ton dolny, jak lezeli koło siebie, i ftej kiej sie go połozyło na wiyrchu, to wyglondało tak ze jedon pokuty beł f prawo a drugi f lewo, a to dlotygo ze ziorka fpodały f te rowecki i jak sie krynciuło f prawo to ziorko sie krusyło i coros bardzi zblizało sie do kraja. To tys lotygo beło sztukom umleć zbozo krynconć f lewo, bo jako by paczeć to nijako zboze nie kciało wylatywać na skraj, ino pchało sie do środka  tymi rofkami.

No ale jak jus ktoro miała  jus gorść umełtego  zyta, to, to musiała zarobić ciasto, coby upiyć takom małom gomułke, a zeby mieć ciasto cza mieć wode, a ło tom wode to nie beło trunno, gorzy jom beło przyniyś, bo cza jom beło f wiaderku nabrać ze studni i potym  przyniyś telo wody coby dobre ciasto zrobić, coby nie zbyło i coby nie brakło do te mołki. Problym s wodom polygoł na tym ze cza jom beło nabrać gymbom s wiaderka i f gymbie przyniyś do chałupy i wloć do tyj zytnie mołki, wyrobić placek i upiyc.
Kiej jus te placki beły upiecone, a kłozdo wiedziała ktory jes jyj, to fpuscały do chałupy wygłodniałego psa i cyj placek porwoł to ta poniekont miała scynście, a nojwiokse to ftej jak  pies  chapnoł i zezar  zaros placek, bo licyła ze pewnikom po Nowym Roku  nie bydzie jus pannom, tako samo jak pies s plackom polecioł f pole, to tys mogła licyć na wartkie wydanie, nojgorzy jak psiucha wjechała pod łosko, bo ftej groziuła śmierć właścicielce placka.

Beło tys wrozenie s misek, kładły dziywki trzy miski na stole do gory dnom i pod jenno fkładały rute,  lebo miyrt, pod drugom rozaniec, a pod trzeciom pieścionek złoty, i łobracało sie takom dziywkom co kciała se zawrozyć, łobracało sie niom, a potym s pomiysanyk misek wyciongała;  jak rozaniec to bydzie zokonnicom, jak miyrt, lebo rute,  to bydzie starom pannom, a jak pieścionek to wartko bydzie wesele.
I jesce łotuchy dodawały i kołki f płotak, co go to wiecor licyły, a jak kciały wiedzieć s ktore strony bedzie mieć chłopa to wiecor nasuchiwały, s ktore strony usłysy piyrse scekanie psa…… hej

No, ale coby syćkie wrozby sie spełniuły i miały tom carownom moc, cza beło pościć cały, caluśki dzioj…… hej

stary gazda 

 

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 11.)

Postać ks.Kazimierza Smorońskiego przedstawił w 2008 roku w swojej pracy magisterskiej pt. „Ojciec Kazimierz Smoroński (1889 – 1942)” Wojciech Szpak, student Wydziału Humanistycznego, kierunek historia, na Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Praca napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Ludwika Mroczki.

Męczennik Oświęcimia

 Aresztowanie

Rankiem 10 czerwca 1941 r. zajechał na klasztorny dziedziniec samochód, w którym oprócz szofera znajdowało się trzech gestapowców. Gdy wysiadali z pojazdu, stał już przy nich o. Winiarski. Niemcy przedstawili się, po czym wprowadzeni zostali do rozmównicy. Zakonnik korzystając z okazji natychmiast zaalarmował klasztor o przybyciu niepożądanych gości. Gestapowcy zażądali widzenia się z o. Kazimierzem Smorońskim. Natychmiast wywołano go więc z kościoła. O. Smoroński domyślił się, iż wizyta niemieckich policjantów ma najpewniej związek z jego listami wysyłanymi zagranicę. Udał się zatem do rozmównicy na spotkanie z oczekującymi go Niemcami. Gdy do niej wszedł, natychmiast rozpoczęło się przesłuchanie. Na początku Smoroński usłyszał zarzut, iż poprzedniego roku w listach pisanych do o. Frąsia przebywającego w Wilnie zamieszczał informacje o bombardowaniach. Kiedy stanowczo zaprzeczył, gestapowcy wpadli we wściekłość; równocześnie zaczęli wrzeszczeć i krzyczeć tak, że nie można ich było zrozumieć. Chwilę później przedstawili tuchowskiemu duchownemu dalsze posądzenia. Smoroński musiał się więc tłumaczyć, dlaczego podał w liście wiadomości mówiące o tym, że następcą Hansa Franka na stanowisku gubernatora zostanie ambasador niemiecki Moltke i że Frank otrzymał za zasługi majątek Sanguszków w Gumniskach. Lecz najgroźniejszy z zarzutów wynikający z treści wspomnianej korespondencji dotyczył ewentualnego dokonywania przez tuchowskich redemptorystów zakupów żywności niezgodnie z obowiązującym prawem i przechowywanie jej na terenie klasztoru. Smoroński znów zaprzeczył i oświadczył, że klasztor jest zwolniony z rekwizycji i posiada również zezwolenie na zakup środków żywnościowych wydane przez władze niemieckie. Na dowód tego pokazano policjantom odpowiedni dokument. Ci zaś rozpoczęli rewizję klasztoru w celu odnalezienia rzekomo przechowywanej żywności oraz śladów świadczących o nielegalnym uboju zwierząt. Przeszukane zostały: spiżarnia, piekarnia i kuchnia. Zakonnicy równocześnie udzielali wyjaśnień, skąd otrzymują ropę do elektrowni. I to trzeba było udowadniać pokazując gestapowcom karty przydziału surowca. W efekcie nie znaleziono nic podejrzanego, niemieccy policjanci zakończyli więc rewizję i sporządzili protokół, w którym oskarżenia o. Smorońskiego o umieszczanie w listach niektórych faktów uznane zostały za nieporozumienie wynikające z niezrozumienia przez cenzora tekstu pisanego w języku polskim. Wkrótce gestapowcy opuścili teren klasztoru[1].

 Niewątpliwie nagłe najście policji niemieckiej na teren klasztoru było skierowane przeciwko osobie o. Kazimierza Smorońskiego. Pod pozorem poszukiwania nielegalnie zakupionej żywności gestapowcy próbowali zapewne odnaleźć materiały obciążające tuchowskiego duchownego. Mimo, iż dla redemptorystów rewizja zakończyła się pomyślnie i nie doprowadziła do żadnych represji ze strony okupanta, mogła być sygnałem do tego, aby korespondencję ograniczyć lub – przynajmniej na jakiś czas – w ogóle zaniechać.

Z pewnością w następstwie tych zdarzeń Kazimierz Smoroński powinien zachować dużo większą ostrożność, czego niestety nie uczynił. Niezrażony tym wszystkim i jednocześnie nieświadomy zagrożenia w dalszym ciągu rozsyłał listy[2]. Ciągle wierzył, że Niemcy będą przestrzegać prawa o tajemnicy korespondencji. Stało się jednak inaczej. Policja niemiecka systematycznie cenzurowała pocztę tuchowskiego redemptorysty. Podejrzewał to o. Ludwik Frąś z Wilna, bardzo często korespondujący ze Smorońskim i wielokrotnie dawał mu to do zrozumienia[3]. Ostrzeżenia nie poskutkowały. Smoroński ponownie więc naraził się okupantowi, niestety tym razem Gestapo zdecydowało o jego aresztowaniu.

6 lutego 1942 roku, około południa zjawił się w klasztorze granatowy policjant Stanisław Hołyst i powiadomił Kazimierza Smorońskiego, iż ten ma się stawić na posterunku policji niemieckiej. O. Smoroński udał się więc tam w towarzystwie policjanta[4]. Niedługo potem, mniej więcej za pół godziny, lub niewiele później zjawili się w (…) klasztorze dwaj policjanci niemieccy z O. Smorońskim i dokonali trwającej może z pół godziny rewizji w jego pokoju, po czym zabrali go z sobą. Wychodząc zapukał O. Smoroński do sąsiedniego pokoju O. Ministra [O. Jan Biłko] i oznajmił mu, że jest aresztowany za kopiowanie listów i rozsyłanie ich po innych domach. (…) Pożegnał się z O. Ministrem następnie i powiedział jeszcze, że może wróci w poniedziałek lub we wtorek, a może nie, bo to nie od niego zależy i że będzie przewieziony do aresztu śledczego w Tarnowie. Chciał jeszcze wziąć brewiarz, lecz mu policja oświadczyła, że to niepotrzebne, gdyż przy wejściu do więzienia i tak by mu go odebrano. Po godzinie czwartej opuścił klasztor i przebywał tymczasowo w więzieniu, a raczej w areszcie tuchowskim, skąd odesłał jeszcze przez jakąś osobę scyzoryk, a wieczorem wywieziono go samochodem do Tarnowa[5].

Wieść o uwięzieniu Kazimierza Smorońskiego rozeszła się zapewne dość szybko wśród mieszkańców miasteczka. Ktoś posłał dla więźnia do tuchowskiego aresztu trochę jedzenia i herbaty, redemptoryści zaś niezwłocznie podjęli starania o uwolnienie zatrzymanego. Jeszcze w tym samym dniu, w którym aresztowano Smorońskiego, ojcowie Jan Biłko i Jan Sajdak zwrócili się do burmistrza Tuchowa Jana Eilmesa z prośbą, by ten wstawił się za aresztantem u władz niemieckich. Burmistrz obiecał pomoc i już rankiem następnego dnia udał się w tym celu do Tarnowa. Tam niestety nic nie był w stanie uzyskać, ponieważ Kazimierz Smoroński nie był jeszcze przesłuchiwany. Niedługi czas później Jan Eilmes w imieniu tuchowian zwrócił się do władz z obietnicą złożenia kaucji pieniężnej w zamian za uwolnienie zakonnika, próbował nawet poręczyć własną osobą. Mimo, iż wydawało się, że wszelkie starania na nic się zdają, burmistrz Tuchowa przyrzekł redemptorystom, że dołoży wszelkich starań, byle tylko uratować ojca Smorońskiego[6].

Niecały tydzień po aresztowaniu Smorońskiego udał się do Tarnowa o. Karol Winiarski. Tam zdobył kilka informacji o więzionym redemptoryście, pochodzących jednak ze źródeł ubocznych. Niektóre z nich mówiły, iż przesłuchanie duchownego wypadło pomyślnie i jest szansa na to, że wkrótce zostanie zwolniony z więzienia. Do wszystkich wieści tuchowscy ojcowie podchodzili jednak bardzo ostrożnie. Podjęli natomiast próbę dostarczenia więźniowi brewiarza oraz żywności.[7] Pomagał im w tym najpewniej jeden z dozorców więziennych, Franciszek Bujak, bardzo życzliwy względem więźniów.[8]

W następnych tygodniach napływały kolejne wiadomości o losie Kazimierza Smorońskiego. Wiele było w nich zwykłych plotek, niektóre kłóciły się ze sobą i trudno było im wierzyć. W samym Tuchowie zaś mieszkańcy miasta i pobliskich miejscowości ciągle pamiętali o aresztowanym rodaku. Co tydzień po kilka i więcej mszy świętych zamawiają ludzie na jego intencję – pisał klasztorny kronikarz[9].

W czwartek dziewiątego kwietnia 1942 roku przybył do klasztoru pewien nieznajomy i przekazał, że sprawa z o. Smorońskim źle się przedstawia, bowiem grozi mu wywiezienie. Niestety kilka dni później informacja ta potwierdziła się – duchowny wraz z niedawno aresztowanymi osobami z Tuchowa i okolic lada dzień miał zostać wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Kazimierz Smoroński ustnie zdążył jeszcze przesłać z więzienia za pośrednictwem osób trzecich pozdrowienia dla ojców redemptorystów[10]. Piętnastego kwietnia więźniowie zostali załadowani na samochody ciężarowe i przewiezieni do hitlerowskiego obozu zagłady[11].

Jedynym pocieszeniem w tych chwilach był dla tuchowian fakt, iż wśród ich bliskich jest ktoś, kto będzie ich umiał podnosić na duchu, pocieszyć lub dodać otuchy[12]. Zapewne wielu Polaków żyjący pod okupacją niemiecką wiedziało, czym jest obóz w Auschwitz. Oświęcim teraz to tyle, co koniec… – słowa te napisane przez kronikarza studentatu na wieść o wywiezieniu o. Smorońskiego najwymowniej to chyba oddają[13].

Aresztowanie o. Smorońskiego i przejęcie jego korespondencji przez Gestapo nie zakończyło represji skierowanych przeciwko redemptorystom. Ponieważ w listach tuchowskiego redemptorysty niemiecka policja doszukała się informacji o istnieniu tajnego seminarium duchownego, 28 kwietnia 1942 roku Gestapo najpierw zażądało wykazu wszystkich kandydatów, którzy wstąpili do zgromadzenia od 1938 roku, a następnie nakazało prowincjałowi Marcinkowi, aby wydalił z klasztoru wszystkich kleryków przyjętych od 1939 roku, co też prowincjał uczynił. Wkrótce o. Marcinek został aresztowany i tylko dzięki pojednawczej postawie w trakcie wcześniejszych przesłuchań osadzono go w krakowskim więzieniu na trzy tygodnie[14].

Przez prawie miesiąc tuchowscy redemptoryści nie mieli żadnych wiadomości o losie Kazimierza Smorońskiego. Dopiero 14 maja nadeszła do klasztoru pierwsza kartka pocztowa napisana przez aresztowanego redemptorystę w KL Auschwitz, w obozowym bloku infekcyjnym nr 21a. Datowana jest ona na 3 maj 1942 roku, a adresatem jest Karol Legutki. O. Smoroński donosił w niej o swym szczęśliwym przybyciu w dniu 16 kwietnia, pisał też o dobrym samopoczuciu i o możliwości otrzymywania przesyłek pocztowych i pieniężnych. Przesyłał również pozdrowienia dla wszystkich przyjaciół oraz prosił, aby pozdrowić z jego strony pana Marcinka [prowincjała zgromadzenia]. Druga i ostatnia kartka pocztowa wysłana przez Smorońskiego z oświęcimskiego obozu, napisana najpewniej 10 maja, dotarła do Tuchowa 22 maja. Nadawca ponownie adresując ją do Pana Karola Legutkiego wspomniał w niej o lepszym samopoczuciu dzięki pięknej pogodzie, sprecyzował również zasady nadsyłania przekazów pieniężnych. W ostatnich dwóch zdaniach zwrócił się z prośbą o napisanie do niego obszernego listu i przesłał wspólnocie najlepsze pozdrowienia[15].

Obie kartki pocztowe napisane zostały w języku niemieckim. Znajdowały się na nich dane nadawcy: imię i nazwisko, data urodzenia, numer bloku, na którym więzień przebywał oraz numer obozowy – 29706. W treści zawierają bardzo skromne i zwięzłe informacje ukazujące w korzystnym świetle położenie osadzonego duchownego. Najprawdopodobniej tylko takie wiadomości więzień obozu mógł na nich umieścić, aby mogły być wysłane do wskazanego adresata. Zapewne z tych samych powodów Kazimierz Smoroński zwracając się do swych przyjaciół – redemptorystów unika zwrotów „ojciec” zastępując go słowem „pan”. Kartki pocztowe wysyłane z oświęcimskiego obozu koncentracyjnego są więc dowodem na to, iż hitlerowcy za wszelką cenę starali się ukryć prawdę o warunkach panujących w tymże obozie. Czynili więc wszystko, aby ujarzmiony naród polski jak najmniej wiedział, co dzieje się za drutami KL Auschwitz – największego obozu zagłady czasu drugiej wojny światowej.

Po południu tego samego dnia, w którym tuchowscy redemptoryści otrzymali od o. Smorońskiego drugą kartkę pocztową, o. Legutki odebrał telegram wysłany dzień wcześniej z Oświęcimia. Informował on o śmierci Kazimierza Smorońskiego w oświęcimskim obozie. W treści przekazu brakowało jakichkolwiek szczegółów[16]. Wiadomość ta uderzyła we wszystkich, jak grom – tak oto tę smutną chwilę zrelacjonował kronikarz studentacki. Nikt nie może sobie wyobrazić, by ten ruchliwy, wesoły Ojciec, którego było wszędzie pełno, już nie żył. Nie można pogodzić się z tym, że tak nagle, w ten sposób…Redemptoryści po stracie współtowarzysza pogrążyli się w żałobie, wieczorem zaś w klasztorze odprawione zostało nabożeństwo w intencji zmarłego kapłana[17].

W następnych dniach zakonnicy podjęli starania o uzyskanie informacji mówiących o przyczynie śmierci Kazimierza Smorońskiego. W ich efekcie 7 lipca 1942 r. tarnowskie Gestapo przesłało na posterunek policji w Tuchowie kilka szczegółów. Według nich Ks. Kazimierz Smoroński zmarł dnia 21 maja o godzinie dziesiątej, z powodu dojścia wody do serca. Ciało jego zostało spalone, a urna z prochami pochowana. Powyższą wiadomość odczytał następnie ojcu Legutkiemu granatowy policjant Stanisław Hołyst. Redemptoryści nie otrzymali jej treści na piśmie, w późniejszym czasie udało się jednak zdobyć odpis tego dokumentu[18].

  • [1] AKT, Kronika domu tuchowskiego 1939-1946, t. 5, s. 123-124.
  • [2] Stanisław Piech, Smoroński Kazimierz 
  • [3] Maciej Sadowski CSsR, Redemptoryści polscy w latach 1939 – 1945. Homo Dei, Kraków 2005, s. 336-337.
  • [4] Stanisław Derus, Tuchów. Miasto i gmina do roku 1945. Wyd. Tuchów 1992, s. 137. AKT, Kronika domu tuchowskiego CSsR 1939 – 1946, t. 5, s. 181-182.
  • [5] AKT, Kronika domu tuchowskiego CSsR 1939 – 1946, t. 5, s. 181-182.
  • [6] Tamże, s. 184-185.
  • [7] Tamże, s. 184-185.
  • [8] AWPRT, relacja ustna Tadeusza Radwana, Zabłędza, maj 2003 r.
  • [9] Kronika domu tuchowskiego…, t. 5, s. 184-189.
  • [10] Tamże, s. 193-197.
  • [11] Relacja ustna T. Radwana…
  • [12] AKT, Kronika domu tuchowskiego…, t. 5, s. 196-197.
  • [13] AWPRT, Kronika polskiego studentatu, 14 IV 1942 r.
  • [14] M. Sadowski CSsR, Redemptoryści…, dz. cyt., s. 374-375.
  • [15] AKT, Kronika domu tuchowskiego, t. 5, V 1942 r.
  • [16] AWPRT, Kronika polskiego studentatu, t. 9, s. 11.
  • [17] Tamże, Kronika polskiego studentatu, 22 V 1942 r.
  • [18] M. Sadowski CSsR, Redemptoryści…, dz. cyt., s 339
  •  

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 10.)

Koncert pieśni patriotycznych w Świetlicy Wiejskiej w Zamieściu

Na Świetlicy Wiejskiej w Zamieściu zabrzmiały dzisiaj nie tylko melodie znanych pieśni patriotycznych, ale widzowie mieli możliwość uzyskania najważniejszych informacji o poszczególnych utworach.  Zagrały uczennice klasy skrzypiec Pani Magdaleny Kamińskiej (która też koncert prowadziła) ze Społecznej Publicznej Szkoły Muzycznej w Tymbarku. Uczennicom akompaniowała Natalia Kokoszka.

Koncert rozpoczęto śpiewem Hymnu Polski, a na zakończenie wszystkie wykonawczynie dzisiejszego koncertu wspólnie powiedziały wiersz Władysława Bełzy „Katechizm polskiego dziecka”.

Gospodynią miejsca była Pani Aneta Wower, prowadząca zajęcia na świetlicy. Wszyscy obecni zostali zaproszeni na poczęstunek, na ciasta (też w kolorze biało-czerwonym) i napoje.

IWS

 

 

 

Chłopcy z Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Piekiełku na podium w powiatowych zawodach w koszykówce 3×3!

 
13.11.2025 roku na hali sportowej w Szkole Podstawowej nr 3 w Limanowej odbyły się powiatowe zawody w koszykówce 3×3 w kategorii Igrzyska Dzieci.
 
Reprezentacja Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Piekiełku w składzie: Tomasz Ogiela, Adam Golonka, Wojciech Smoleń i Adrian Kasiński wywalczyli miejsce III.
 
Opiekun Renata Kałużna Boczoń.
 
Informacja/zdjęcie: NSP w Piekiełku

„Dzieje wsi i gminy do 1989 roku i Parafia Łososina Górna od średniowiecza po czasy współczesne” – spotkanie z autorami monografii

14 listopada w piątek o godzinie 17:00 w Muzeum Regionalne Ziemi Limanowskiej (dwór Marsów w parku miejskim) odbędzie się spotkanie autorskie z dr Dorotą Żurek oraz prof. Konradem Meusem współautorami książek: Laskowa: Dzieje wsi i gminy do 1989 roku i Parafia Łososina Górna od średniowiecza po czasy współczesne.

Współorganizatorami spotkania jest Urząd Gminy Laskowa, Urząd Gminy Limanowa, Urząd Miasta Limanowa oraz Parafia pod Wezwaniem Wszystkich Świętych w Łososinie Górnej

W trakcie spotkania autorzy książek wygłoszą wykłady:
dr Dorota Żurek – Życie religijne społeczeństwa doby przedrozbiorowej. Kilka uwag o roli i znaczeniu parafii
dr hab. prof. UKEN Konrad Meus – Rzecz o nowoczesnych badaniach regionalistycznych na przykładzie monografii gminy Laskowa

Po zakończeniu wystąpień rozpocznie się panel dyskusyjny wraz z zadawaniem pytań od publiczności. Po zakończeniu spotkania możliwy będzie zakup obu publikacji na miejscu.

https://muzeum.limanowa.pl/2025/11/08/spotkanie-autorskie/

Informacja/grafika: Organizatorzy