Tymbarski dwór w czasie okupacji hitlerowskiej
Wprawdzie w artykule „Tymbarski dwór i jego właściciele” wspomniałem nieco o okresie okupacji, uważam jednak, że powinno się uwypuklić i podać więcej szczegółów, by rola dworu, a właściwie jego mieszkańców ukazana została bardziej wyraziście. Zwłaszcza jeżeli chodzi o patriotyzm jakim wykazali się aż do oddania własnego życia na ołtarzu Ojczyzny.
Patriotyzm w rodzinie Myszkowskich i Turskich zawsze stał na pierwszym miejscu, bez względu na straty, jakie ponoszono z tego tytułu. Zawsze z dumą opowiadano o przodkach, którzy walczyli w obronie i dla dobra Ojczyzny. Przykładem tego jest choćby Stanisław Turski – powstaniec z 1963 roku (pisaliśmy o nim w artykule o rodzinie Turskich skoligaconej z Myszkowskimi w nr 25 „Almanachu”). Wróćmy jednak do czasów okupacji.
Po klęsce wrześniowej 1939 roku w tymbarskim dworze zamieszkało sporo osób z tych rodów. Posiadali oni swe dobra ziemskie przeważnie na kresach wschodnich, skąd musieli uciekać, by uniknąć zsyłki na Sybir czy Zakaukazie. Z najbliższej rodziny Zofii Tulskiej wymienić tu należy jej brata – Ludwika Myszkowskiego, który posiadał majątek w Stubnie, rodzinę drugiego brata – Jerzego posiadającego majątek w Łuczycach k/Sokala. (Jerzy jako oficer WP brał udział w kampanii wrześniowej. Dostał się do niewoli radzieckiej i został zamordowany w Katyniu). Rodzinę Stefana Myszkowskiego (kuzyna Zofii Tulskiej) oraz rodzinę Tadeusza Turskiego (brata męża Zofii Turskiej). Uważano, że Tymbark leżący z dala od głównych szlaków komunikacyjnych będzie bezpiecznym miejscem, Brano pod uwagę również i to, że Zofia Turska posiadająca obywatelstwo szwajcarskie nie będzie narażona na represje ze strony niemieckiego okupanta.
Tak więc dwór wypełnił się członkami rodu Myszkowskich i Turskich, którzy od pierwszych niemal dni okupacji podjęli działalność związaną z Ruchem Oporu, mającym na celu przyspieszenie wyzwolenia Ojczyzny, o czym wspomniano już w poprzednim artykule. Przyjrzyjmy się jej bardziej szczegółowo.
Po klęsce wrześniowej przez tymbarski dwór przewija się szereg osób wojskowych, zwłaszcza oficerów, którzy proszą o doraźną pomoc w drodze do polskiej armii powstającej na obczyźnie. Między innymi pojawili się tu: mjr Wacław Szyćko (ps. „Wiktor”) i por. Jan Cieślak (ps. „Maciej”). To na ich ręce, w dniu 11 grudnia 1939 roku zaprzysiężeni zostali: Zofia Turska wraz z całą swoją rodziną oraz Marian Prὄkl – administrator dworski. 1 tak właśnie rozpoczął oficjalnie swą działalność Ruch Oporu w Tymbarku.
Uczestnictwo w nim tymbarskiego dworu najlepiej przedstawia J. Bieniek w swym artykule zamieszczonym w “Roczniku Sądeckim” (t. 12/1971): …Poza setkami bezimiennych zaopatrzeniowców limanowskiej wsi, wymienić należy szczególnie ofiarnych ziemian tutejszych, a więc dwory i dworki Żuk-Skarszewskich z Przyszowej, Romerów z Jodlownika-Lipia i Turskiej z Tymbarku oraz Spółdzielnię Owocarską, a właściwie jej kierownika technicznego inżyniera Józefa Marka (ps. „Lanca”).
Żuk-Skarszewszy aprowizowali głównie okoliczne oddziały partyzanckie; Romerowie Sztab Obwodu i II batalion; Turska z Markiem – sztab Inspektoratu i dowództwo 1 PSP-AK, a poza tym każdego, kto się pod rękę nawinął.
Dwór Turskiej oraz stojące w jej dyspozycji gajówki i leśniczówki stanowiły coś w rodzaju “zajazdów”, w których setki osób z konspiracyjno-partyzanckiego szlaku znajdowało cenną pomoc o każdej porze dnia i nocy. Zarówno właścicielka z córką Danutą, jak i zarządca majątku – Marian Prὄkl z personelem administracyjnym, czynili wszystko, aby w każdej potrzebie, jaka w ’ podziemnym kręgu zaistniała, wyjść naprzeciw we wszelki możliwy czy konieczny w danej sytuacji sposób.
Specjalnie cenną okolicznością było w tym wypadku obywatelstwo szwajcarskie Turskiej, które chroniło ją przed ingerencją gestapo, a zarazem stwarzało możliwości otrzymywania ze Szwajcarii cennych przesyłek, głównie lekarstw przekazywanych w całości na potrzeby podziemia.
- Bieniek pisze, że obywatelstwo szwajcarskie chroniło ją przed ingerencją gestapo. Niestety, niezupełnie, gdyż przez całą okupację dwór był inwigilowany bezpośrednio przez gestapo, lub przez konfidentów. Najlepszym tego dowodem było aresztowanie wiosną 1941 roku brata Zofii Turskiej – Ludwika Myszkowskiego i wywiezienie go do Oświęcimia, gdzie zginął. Aresztowanie groziło także bratankowi Karola Turskiego, Przemysławowi. Ten jednakże, po aresztowaniu Ludwika, zdążył usunąć się z Tymbarku i wyjechał do Szwajcarii, skąd nadal pomagał, szczególnie wysyłając paczki z lekami.
Wielu członków rodziny Zofii Turskiej, którzy w okresie okupacji mieszkali we dworze, dało dowód swego patriotyzmu. Szczególnie godne pamięci są następujące osoby:
- Danuta Turska – córka Zofii, która mimo poważnej, nieuleczalnej choroby, przez całą wojnę pracowała na rzecz mchu oporu, prowadząc skrzynkę kontaktową Inspektoratu „Niwa” oraz działając w służbie sanitarnej.
- Ludwik Myszkowski – brat Zofii, współtwórca placówek Związku Walki Zbrojnej w Tymbarku i okolicznych miejscowościach. Za działalność tę został aresztowany przez gestapo i zginął w Oświęcimiu.
- Maria Myszkowska – żona Ludwika – mimo aresztowania męża nadal aktywnie pracowała w służbie sanitarnej. Często konno objeżdżała okolice, niosąc pomoc rannym i chorym partyzantom, a także cywilom. Po otrzymaniu oficjalnego zawiadomienia o śmierci męża załamała się. Zostawiwszy swoje dzieci pod opieką bratowej (Z.Turskiej), wstąpiła do klasztoru Sacre Coeur w Polskiej Wsi koło Gniezna, gdzie poświęciła się pracy wychowawczej w gimnazjum żeńskim, prowadzonym przez zakonnice. Pozostała tam do końca życia.
Maria Myszkowska – żona Stefana – wraz z Danutą Turską prowadziła pocztę podziemną (jeden z oddziałów) Inspektoratu „Niwa”, zaś od 1944 roku również szpitalik partyzancki na Zęzowie, w budynku Antoniego Pachowicza.
- Julia Myszkowska – żona Jerzego – prowadziła partyzancki magazyn żywnościowy i odzieżowy, aptekę, a także bibliotekę na użytek tajnych kompletów nauczania.
- Emilia Myszkowska – córka Jerzego – zwana pospolicie „Lilką”, pracowała w łączności i sanitariacie. Od początku 1944 roku była zastępcą komendantki referatu Wojskowej Służby Kobiet przy inspektoracie “Niwa”.
Wojciech Myszkowski – syn Jerzego, po ukończeniu podchorążówki aktywnie działał w placówce “Trzos” pod pseudonimem “Puchacz”, biorąc udział w wielu jej akcjach bojowych.
- Andrzej Myszkowski – syn Stefana, pseudonim “Tatar” – podobnie jak Wojciech po ukończeniu Szkoły Podchorążych, działał w “Trzosie”.
- Marian Prὄkl – nie należał wprawdzie do rodziny właścicielki dworu, jednakże jako administrator jej majątku traktowany był jak najbliższy członek rodziny. To on, upoważniony przez Zofię Turską, brał udział we wszystkich poczynaniach dworu. Pod jego opieką był magazyn broni.
Odnośnie działalności Zofii Turskiej warto jeszcze przypomnieć fragment opracowania J. Bieńka zatytułowany „Placówka Tymbark (“Tymoteusz”, “Trawa”, “Trzos”)”: “…Mianowana przez władze podziemia komendantka specjalnej organizacji mającej na celu zaopatrzenie sił bojowych walczącej Polski, działającej pod kryptonimem “Uprawa”, a później “Tarcza ” – postawiła Zofia Turska limanowski oddział “Uprawy” na pierwszym miejscu w Okręgu.
Na tym jednakże nie kończy się działalność Turskiej i jej rodziny na rzecz walki o polskość. Należy tu podkreślić ich oddziaływanie na rozwój kultury i oświaty miejscowego środowiska, przepojonej elementami patriotycznymi. Z dworu wychodziły plany tworzenia tajnych kompletów nauczania, tutaj organizowano pomoc dla prowadzących je oraz wspomagano materialnie, udostępniano pomoce naukowe, a szczególnie książki z bogatej, jak na owe czasy, biblioteki dworskiej. Tu odbywały się również egzaminy maturalne, które były dużym przeżyciem nie tylko dla zdających, lecz także dla wszystkich mieszkańców dworu. Warto tu wspomnieć taki epizod związany z maturą.
W sali jadalnej maturzyści piszą wypracowanie z języka polskiego. Komisji Egzaminacyjnej przewodniczy dr Sebastian Flizak z Mszany Dolnej. W pewnym momencie powiadomiono panią Turską, że na teren dworu wjechał samochód z kilkoma niemieckimi oficerami. Wśród części zebranych nastąpiła konsternacja, a nawet przerażenie. Pani Turska poprosiła wszystkich o zachowanie spokoju. Wydawszy kilka poleceń, wyszła na ganek, gdzie przywitała “gości”. Z uśmiechem na ustach zaprosiła ich do salonu. W międzyczasie gromadka zdającej młodzieży bocznym korytarzykiem przemknęła do pomieszczenia mieszczącego się na strychu budynku gospodarczego, by tam kontynuować pisanie wypracowania. W jadalni zaś przygotowano posiłek dla panów oficerów, na który zaproszono również dr Flizaka (z wykształcenia germanistę). Po chwili całe towarzystwo prowadziło ożywioną dyskusję, zaś maturzyści kończyli swe prace, Wszystko zakończyło się pomyślnie, a przecież… Tylko dzięki stoickiemu spokojowi pani Turskiej można było tak ryzykować.
Dwór stanowił także azyl dla ludzi nauki i kultury, którzy pod własnymi lub fikcyjnymi nazwiskami zatrudniani byli jako guwernerzy, gajowi, ogrodnicy itp, dzięki czemu mogli stosunkowo swobodnie poruszać się w terenie. Wystarczy wspomnieć choćby takie nazwiska jak profesorowie: Goriaczkowski, Chroba- czek, Mehring i wielu innych.
Duży wpływ miał również dwór na podtrzymywanie tradycji ludowych. Do ich programu wplatano sporo motywów patriotycznych, które wykorzystywane były z różnych okazji, na przykład dożynek, jasełek, imienin kogoś z dworu. Na program składały się pieśni, recytacje, tańce, a ich doborem zajmowali się najczęściej nauczyciele tajnych kompletów, wśród których pod tym względem przodowała Bronisława Szewczykówna.
Wypada jeszcze wspomnieć opiekę dworu nad biednymi, zwłaszcza dziećmi i więźniami, których dożywiano, ubierano oraz leczono. Pani Turska przez cały okres okupacji była przewodniczącą miejscowego oddziału Rady Głównej Opiekuńczej (RGO), dzięki której można było dotrzeć nawet do więzień.
Trudno w tak krótkim artykule omówić wszystkie zasługi dworu na rzecz środowiska nie tylko w trudnych latach okupacji niemieckiej. Do dziś ludzie, zwłaszcza starsi, z wdzięcznością wspominają różne przysługi czy dobrodziejstwa, jakich doznali w tym okresie. Nade wszystko zaś możemy dzisiaj śmiało powiedzieć, że dwór w okresie okupacji dawał najlepszą lekcję patriotyzmu i miłości bliźniego. Jego mieszkańcy stawiali wszystko na jednej szali – od różnych niebezpieczeństw po cierpienia do przelania własnej krwi dla dobra Ojczyzny. Czynili wszystko, co uważali za słuszne, by pomóc biednym i słabym oraz przybliżyć dzień wyzwolenia Ojczyzny.
Stanisław Wcisło
Artykuł ten był publikowany w Almanachu Ziemi Limanowskiej, nr 26, jesień 2006