Aktualności
„Awanturą o Basię” rozpoczynamy cykl pt. „Historia tymbarskiego dworu” autorstwa Pana Stanisława Wcisły
Awantura o Basię
Kto z nas, będąc w wieku szkolnym, nie czytał książki Kornela Makuszyńskiego pt. „Awantura o Basię”. Większość chyba czytała ją z wypiekami na twarzy, śledząc losy osieroconej małej Basi, której dobrzy ludzie starają się pomóc. Fakt, że nie znają oni dobrze zaistniałej sytuacji powoduje szereg komplikacji, a te z kolei „awantury” o małą Basię.
Wszystkie te problemy zawsze jednak kończą się dobrze, na co duży wpływ ma sama Basia, a raczej jej pogodny charakter i wesołe usposobienie do życia. Finałem wszystkich przygód i „awantur” jest odnalezienie zaginionego ojca i ustabilizowanie życia – w miłej atmosferze – tak Basi jak i jej ojca. Odzyskanie szczęścia przez wszystkich uczestników „Awantury o Basię”.
„Awantura o Basię to naprawdę ciekawa opowieść i warto przeczytać ją po raz drugi, będąc już nawet w wieku mocno dojrzałym.
Czy jednak wielu czytelników zastanawiało się, co zainspirowało autora, by napisać tak ciekawą powieść? Wiadomo bowiem, że każdy autor do swej twórczości jest inspirowany przez jakąś osobę, czy zdarzenie, z jakim zetknął się w życiu. Podobnie było i w trakcie podjęcia decyzji napisania opowiadania o losach i perypetiach małej Basi, które Kornel Makuszyński opisał w swej książce „Awantura o Basię”.
Kim była naprawdę Basia, którą Makuszyński wybrał na bohaterkę tego opowiadania? Warto uchylić nieco rąbka tajemnicy i przedstawić ją , jako postać prawdziwą „z krwi i kości” oraz ukazać jej prawdziwe życie, bowiem Basia Bzowska to postać autentyczna, która żyje do dnia dzisiejszego. Przez szereg lat broniła się przed jej ujawnieniem. Pragnęła pozostać nie odkrytą. Od czego jednak są wścibscy i dociekliwi , którzy węsząc i tropiąc potrafią ujawnić nie jedną tajemnicę. Tak i w tym przypadku. Powoli, śledząc krok za krokiem, doszli do właściwej osoby, która jednakże długo broniła się ujawnieniem tego. Stąd powstała nowa „awantura o Basię”, by ta wyraziła zgodę na jej ujawnienie. Po dość długim czasie „pertraktacji” pani Barbara skapitulowała i dla świętego spokoju wyraziła zgodę, pisząc na kartce z życzeniami świątecznymi, w post scriptum: „Ten Pan od Makuszyńskiego jeśli chce to niech pisze o mnie, choć mnie o tym nic nie wiadomo.”
Serdecznie dziękujemy za zezwolenie, dzięki któremu możemy nieco wkroczyć w prywatne, lecz prawdziwe życie Basi z „Awantury”.
Wprawdzie nie mamy konkretnych dowodów, które niezbicie wskazywały na tożsamość pani Barbary, jednakże , według wszelkich znaków „na ziemi” , główną bohaterką „Awatury o Basię” jest obecna pani dr Barbara Zych, żona profesora Politechniki Warszawskiej, p. Włodzimierza Zycha.
Obecna pani Barbara Zych urodziła się w Tymbarku, jako wnuczka pani Zofii Turskiej – dziedziczki dóbr ziemskich w Tymbarku(postać znana i wielokroć wymieniana w „Almanachu Ziemi Limanowskiej”). Jej mama, a córka pani Turskiej, Janina, w roku 1935 wyszła zamąż za Franciszka Bzowskiego, syna dziedzica majątku ziemskiego w Drogini, który przyjaźnił się z Kornelem Makuszyńskim.
Franciszek Bzowski ukończył Uniwersytet Jagielloński jako inżynier rolnik i do czasu ożenku gospodarzył w ojcowskim majątku. Po ślubie zamieszkał w Tymbarku, w dworku pani Turskiej . W kwietniu 1936 r. miał zamiar wyjechać na nieco dłuższy okres czasu do Szwajcarii. W związku z wyjazdem żona – pani Janina Bzowska, będąca już w końcowym okresie ciąży – przygotowywała mu wyprawę. Przygotowując bieliznę, znosiła ją z piętra na parter, gdzie miała być zapakowana do kufra. I wtedy właśnie nastąpiła tragedia. Wśród naręcza bielizny znajdował się także pistolet – nabity, jak się później okazało. Idąc po schodach, w pewnej chwili pani Janina potknęła się. Wykonując gwałtowne ruchy, by nie upaść, spowodowała wystrzał z pistoletu, zaś kula trafiła ją w brzuch, co spowodowało duży upływ krwi. Sprowadzony natychmiast lekarz, dr Kazimierz Cwojdziński, stwierdziwszy sytuację zajął się najpierw dzieckiem, które wyjął z łona matki, stosując cesarskie cięcie. Matkę natomiast samochodem odwieziono do szpitala w Krakowie. Niestety, na skutek powikłań i dużego upływu krwi, pani Janina zmarła 3 maja. Pochowana została w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Tymbarku. Dziecko natomiast, które urodziło się nieprzytomne, ale dawało oznaki życia, dzięki usilnym staraniom lekarza i pomocy pani Turskiej, ożyło i rozpoczęło normalne rozwój. Później okazało się , że w ciele Basi – bo pod takim imieniem została ochrzczona, utkwiła śmiercionośna kula, która zatrzymała się w splocie nerwowym tuż obok kręgosłupa. Kula ta tkwi tam do dzisiejszego dnia, co potwierdziła pani Barbara.
Wiadomości o dzieciństwie pani Basi, niestety, niewiele wiemy. Wiadomo tylko, że była dzieckiem radosnego usposobienia i była ulubienicą wszystkich, a o którą ze szczególną troską troszczyła się babcia – czyli pani Turska.. W tym okresie, prawdopodobnie, zetknął się z nią pan Makuszyński i zauroczony jej urodą, rezolutnością i wesołym usposobieniem obrał ją, jako bohaterkę swej opowieści w książce pt. „Awantura o Basię”. Że zaś mała Basia Bzowska, córka tragicznie zmarłej Janiny , była taką w rzeczywistości, wspominały o tym p.Bronisława Filipiak – pracownica dworu, zwana prawą ręką p. Zofii Turskiej oraz p.Bronisława Szewczykówna – nauczycielka, która bywała częstym gościem we dworze.
Można to zresztą zauważyć samemu, jeśli dobrze przyjrzymy się jej fotografiom z tego okresu.
To tyle odnośnie dzieciństwa Basi Bzowskiej. Skoro jednak już weszliśmy do tego ogrodu – za zgodą właścicielki -spójrzmy także, chociaż skrótowo, na dalsze lata panny Bzowskiej, a zarazem pani Barbary Zych.
Wychowywana była pod troskliwą opieką swej babci – pani Zofii Turskiej, dla której Basia była „oczkiem w głowie”. Tak było do końca okupacji, a raczej do czasu likwidacji dworu i wyrzucenia jego mieszkańców po prostu na bruk. Dzięki swej serdecznej koleżance, jaką była Teresa Steczowicz, Basia nie przeżyła bezpośrednio tragedii rodzinnej, jaka wydarzyła się w dniu likwidacji dworu (pisano o tym w „Almanachu” nr 24…), gdyż Teresa w tym dniu właśnie zaprosiła ją do swego domu.
Jako dziecko Basia była bardzo rezolutna i miała wesołe usposobienie. Dzięki tym zaletom była ulubienicą wszystkich mieszkańców dworu. Prawdopodobnie w tym okresie Kornel Makuszyński zetknął się z nią i uroczony jej urodą, rezolutnością i wesołym usposobieniem obrał ją, jako bohaterkę swej opowieści pt. „Awantura o Basię”. Że zaś Basia taką była w rzeczywistości wspominała o tym często p. Bronisława Filipiak (pracownica dworu, zwana „prawą ręką” p. Zofii Turskiej) oraz p. Bronisława Szewczykówna – nauczycielka, która była częstym gościem we dworze. Widać to zresztą i na fotografiach, z okresu jej dzieciństwa, jakie udało nam się zdobyć.
A teraz – skoro już uzyskaliśmy zezwolenie –poświęćmy nieco uwagi późniejszym wydarzeniom z życia pani Basi.
Po ustabilizowaniu się spraw związanych z likwidacją dworu przez władze PRL, Zofia Turska, wraz z córką Danutą i Basią zamieszkały we Wrocławiu, gdzie, jak pisze sama p. Barbara (w trzeciej osobie): „Wychowaniem wnuczki zajęła się z troską najlepszej matki.
Barbara, mieszkając z ciotką Danutą Turską, ukończyła Wyższą Szkołę Rolniczą we Wrocławiu, a potem zgodnie z tradycją rodzinną, wyjechała na dalsze studia do Zurychu (Szwajcaria), gdzie na renomowanej uczelni Eidgenossische Technische Hochschule uzyskała w roku 1964( jako pierwsza kobieta na tej uczelni – przypis mój) tytuł doktora nauk rolniczych. Ale nie mogła już, niestety, spożytkować swojej wiedzy w ukochanym Tymbarku, jako jedna jego prawna spadkobierczyni.
W okresie studiów w Zurychu poznała Włodzimierza Zycha robiącego doktorat z dziedziny fizyki na tamtejszym uniwersytecie.
Barbara i Włodzimierz pobrali się w 1965 r. w Warszawie, gdzie zamieszkali i mieszkają do dziś.
Barbara pracowała początkowo w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, następnie w Centralnej Bibliotece Rolniczej. Mąż, Włodzimierz, jest profesorem fizyki na Politechnice Warszawskiej.
W roku 1967 urodził im się syn Piotr Antoni, który ukończył geografię na Uniwersytecie Warszawskim. Pasją jego życia są podróże po całym świecie i chodzenie po górach.”
Tyle o sobie podaje p. Barbara. Natomiast w „Miesięczniku Politechniki Warszawskiej (Nr 02 (110) z lutego 2007 r.) znajduje się artykuł Joanny Kosmalskiej, pt. „Historia pewnego marzenia”, poświęcony prof. W. Zychowi – mężowi p. Barbary – w którym na specjalne podkreślenia zasługują takie zdania: „Zafascynowany zagadnieniami fizyki jądrowej, współtworzący pierwsze placówki naukowe tą dziedziną się zajmujące, pierwszy Polak, który pracował naukowo w CERN-nie. Sądzić należy, że również pierwszy, który przemierzył tysiące kilometrów, aby oglądać budowle gotyckie.”… „Jest autorem skryptu „Podstawy fizyki” i współautorem książki „Wybrane zagadnienia fizyki”, był opiekunem wielu magistrantów i promotorem wielu prac doktorskich.(…) Był inicjatorem wprowadzenia do programów nauczania nowych przedmiotów, jak np. ”Komputerowe metody analizy danych.”…”Był współtwórcą utworzonego w roku 1975 Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej. To w jego gabinecie – jak pisze prof. Pluta w laudacji – toczyły się gorące dyskusje nad programami nauczania i profilem przyszłego absolwenta.” Zaś między tymi zdaniami jeszcze zdania mówiące o jego prywatnym życiu. ”Wolne od pracy i badań chwile spędzał na zwiedzaniu Europy. Najpierw sam, potem z narzeczoną, obecnie żoną, Barbarą, która podobnie jak on robiła doktorat na Politechnice w Zurychu, na Wydziale Rolnym…. Odbyli wtedy, i później wiele wycieczek Jedna z nich, licząca ponad 5 tyś. kilometrów – od Włoch, poprzez Francję, Niemcy, na krajach Beneluksu kończąc – szlakiem budowli gotyckich. Inną podobną – szlakiem budowli romańskich.”
Zamiłowanie do podróżowania odziedziczył po rodzicach ich jedyny syn, Piotr, który obecnie jest geografem Że zaś dziedziczenie jest cechą, z której można wiele wnioskować, widzimy to i w następnym pokoleniu, jakim jest córka p. Piotra, Zosia. Jak widać na fotografii, jest ona bardzo podobna do swej babci, czyli pani Barbary. Ma też wiele podobnych cech – np. pogoda ducha, duża żywotność o zadziwiające często słuchaczy trafne uwagi i wypowiedzi. Cechy te tak bardzo przypominają bohaterkę z książki „Awantura o Basię” K. Makuszyńskiego, co stanowi jeszcze jeden powód, by stwierdzić, że była nią pani Barbara Zych, pod swym dziecięcym nazwiskiem Basia Bzowska.
Stanisław Wcisło
Z wizytą „U Aniołka”
Dzisiaj, korzystając z pięknej pogody, rodzina z Gminy Tymbark wybrała się z odwiedzinami do Aniołka, który stoi sobie pod Górą Zęzów, cichutko w lesie, i czeka na gości. A jak to się stało, że Aniołek ten zatrzymał się właśnie w Tymbarku? Informację znaleźliśmy na portalu (tutaj ) Szkoły Podstawowej w Zawadce, która w ubiegłym roku szkolnym, w ramach programu „WF z klasą”, realizowała projekt: „Ścieżka turystyczno – regionalną ,,Mój sportowy region’’.
A oto jakie informację o Aniołku zebrali uczniowie Szkoły w Zawadce w maju 2016 roku:
” W październiku tego roku aniołek będzie miał siedemdziesiąt lat. Rzeźba poświęcona w 1939 przez proboszcza Tymbarku Andrzeja Bogacza wydaje się być dzisiaj zapomniana. Szkoda…Człowiek nieustannie tworzy coś wyjątkowego, co potem staje się jego dziedzictwem kulturowym, bogactwem tradycji regionalnej małej ojczyzny. Niestety zapomina, że jego dzieła, tak jak i on sam nie są wieczne, ulegają zniszczeniu. Czas bezpowrotnie zabiera to, czego człowiek, mimo iż sam jest twórcą nie potrafi docenić i zabezpieczyć. Dlatego smutna wydaje się nam być historia tymbarskiego Aniołka Na Górach. Nie tylko przez okoliczności, w których powstała, ale przede wszystkim przez zapomnienie i zaniedbanie specjalistów. I tylko entuzjazm i wielki zaangażowanie pani Urszuli Figury, wnuczki fundatorów pomnika sprawiają, że to wyjątkowe miejsce urzeka i wciąż przyciąga, a pamięć o tych , którzy bezimiennie zostali tam pochowani, wciąż żyje.
Dziecka postać ze skrzydłami.
Aniołek, nie anioł. Tak potocznie mówi się o rzeźbie znajdującej się na osiedlu Kuligówka, na południowym stoku Zęzowa w Tymbarku. Kilkumetrowy pomnik przedstawia modlącego się Jezusa w Ogrójcu: klęczący Chrystus wpatrzony jest w postać aniołka, który podaje mu kielich. Anioł wyobrażony jest tutaj w postaci dziecięcej, co bardzo wiąże się nie tylko z funkcjonującą nazwą tego miejsca, jak również z okolicznościami ufundowania pomnika.
Dziewiętnastowieczna bezradność
Na płycie znajdującej się na pomniku trudno już odczytać napis; mówi o fundatorach kamiennej rzeźby: ,,Fundator Staniec Michał, Franciszka 1939’’.
Po pierwszej wojnie światowej rodzina Stańców pracując na polu wykopała szczątki ludzkich kości. Prawdopodobnie były to szczątki zmarłych dzieci na epidemię cholery, która zaatakowała ludność Tymbarku i okolicznych wsi w dziewiętnastym wieku. Urszula Figura wspomina, że dziadkowie bardzo często mówili o dającym się słyszeć płaczu dzieci, o dziwnie wyczuwanym niepokoju, kiedy znajdowali się w pobliżu tego miejsca, a nawet o biegających, siwych koniach: słowem – ,,tam coś straszyło’’. Trudno do wyjaśnienia zjawiska, babcia pani Urszuli tłumaczyła prośbą zmarłych ludzi o modlitwę. Rodzina Stańców postanowiła zebrać znalezione szczątki w jedno miejsce, a zarazem je ,,uspokoić’’. Zleciła także rzeźby artyście słopnickiemu Andrzejowi Kwiatkowskiemu z Zaświercza. Tak powstał Aniołek. Nad zbiorową mogiłą dzieci czuwa Aniołek. Opiekun, nieustanny towarzysz, obrońca. Uosobienie wszystkiego, co dobre. Nieprzypadkowa wydaje się powszechnie przyjęta nazwa tej rzeźby. W ciszy tymbarskiego wzgórza klęczy przejęty Chrystus.”.
Powyższa informacja w jednym punkcie jesienią ubiegłego roku stała się nieaktualna, a mianowicie Gmina Tymbark pozyskała środki zewnętrzne na odnowienie „Aniołka”, które zostało zakończone we wrześniu 2016 roku (portal pisał o tej inwestycji https://tymbark.in/aniol-ignorant/).
Poniżej trasa „aniołkowej” wycieczki:
Marian Tajduś pokieruje KS Tymbark
Wczoraj ukonstytuował się zarząd Klubu Sportowego Tymbark. Prezesem klubu został Marian Tajduś jeden z najbardziej znanych trenerów w regionie, wiceprezesem jest Adam Zborowski, a sekretarzem klubu Paweł Wiewiórski. Ponadto w skład zarządu wchodzą: Robert Piętoń, Paweł Figura, Janusz Krzyściak i Tomasz Binda.
Komisja rewizyjna pracować będzie w następującym składzie: Jan Gawron ,Jarosław Majeran, Wojciech Łazarczyk.
Robert Nowak
na zdjęciu: przed meczem z KS Jarmuta Szczawnica, meczem, który miał miejsce 14.06.2015 roku i dał KS Tymbark awans do IV ligi
zdjęcie: RM