Nasz Bohater – odcinek 5
Okupacja – początek tworzenia komórek Ruchu Oporu
W Tymbarku zjawił się pod koniec października i został zatrudniony (fikcyjnie) przez dziedziczkę tutejszych dóbr ziemskich, panią Zofię Turską, na stanowisko gajowego lasów dworskich pod górą Mogielica. To dawało mu dużą możliwość, stosunkowo łatwego i bezpiecznego, kontaktowania się z innymi oficerami WP, z którymi zaczął organizować w terenie tajne komórki ruchu oporu.
W pierwszych dniach stycznia 1940 r., dzięki pracownikom Urzędu Gminy w Tymbarku, a szczególnie Michałowi Macko, Tadeusz Paulone otrzymał nowe dokumenty na nazwisko „Tadeusz Lisowski, urodzony w miejscowości Krzywczyce koło Lwowa, dnia 23 lipca 1909 r.” Na takie też dane Podhalańska Spółdzielnia Owocarska w Tymbarku wydała mu fikcyjny dokument, że jest zatrudniony w niej jako zbieracz ziół i runa leśnego, co stwarzało mu możliwość stosunkowo swobodnego poruszania się w terenie.
6 stycznia 1940 r., w znajdującym się naprzeciw kościoła domu Stanisława Pyrcia w Tymbarku, zorganizowano pierwszą formalną komórkę konspiracyjną, pod przewodnictwem kpt. Tadeusza Paulone.
W jej skład weszli:
kpt. Tadeusz Paulone – ps. „Lisowski „
por. Szymon Pyrć – ps. „Jaskółka”
Władysław Duchnik – ps. „Duchniewski”
Józef Kulpa – ps. „Owoc”
Andrzej Kruczyński – ps. „Horodenko”
Michał Macko – ps. „Ryszard”
Adam Niesiołowski – ps „Gawin”
Franciszek Sojka –ps. „Kajos”
Antoni Surdziel – ps. „Dzik”
Jan Zapała – ps. „Osa”
dwaj bracia Kołowscy (Zbigniew, imię drugiego jest nieznane)- siostrzeńcy żony p. Prökla.
Wszyscy złożyli przysięgę na krzyż, wypowiadając tekst:
„Wobec Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten święty krzyż – znak nadziei i zbawienia – i przysięgam być wiernym Rzeczypospolitej, stać na straży Jej honoru i Jej wyzwolenia. Walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary samego życia. Przysięgam – Prezydentowi Rzeczypospolitej oraz Naczelnemu Wodzowi i jego rozkazom oraz wyznaczonemu Komendantowi będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg!”
Dokonanie tego aktu potwierdzili wszyscy swymi podpisami na tylnej stronie jednego z obrazów religijnych, znajdujących się w mieszkaniu Stanisława Pyrcia.
Tak rozpoczęła się oficjalna działalność Ruchu Podziemia na Tymbarskiej Ziemi. Oczywiście, miała ona miejsce już wcześniej – przecież już 11 grudnia 1939 r., we dworze Zofii Turskiej, major Szyćko, ps. ”Wiktor”, wraz z porucznikiem Janem Cieślakiem, ps. „Maciej”, przyjęli przysięgę od rodziny Zofii Turskiej i niektórych pracowników dworu. Poza por. Zbigniewem Kołowskim, Paulone współpracował jeszcze z kilkoma innymi oficerami z Cieszyna, którzy również działali w tajnej organizacji.
„Posiadali radio oraz wydawali tajne biuletyny” – pisze p. Roma w swym liście do matki Tadeusza, opisując tworzenie podziemnej organizacji zbrojnej, na terenie Beskidu Wyspowego. „Wreszcie przyjechał do mnie ze swoim kolegą Kapura Sergiuszem z wiadomością, że niestety trzeba będzie zostać w kraju i że Tadzio obejmuje do zorganizowania powiat sądecki i za dwa tygodnie tam wyjedzie. Ewentualnie mieliśmy się pobrać i ja miałam przyjechać do niego. W niedzielę ja pojechałam do Tarnowa i dowiedziałam się, że Tadzia już nie ma, że szli kurierzy na Węgry i zabrali się wszyscy z nimi (za kilka dni dostałam od Tadzia pożegnalną kartkę z Krakowa). W ten sam wieczór wrócili z Zakopanego por. Kapara i por. Kołowski, bo okazało się, że wiadomość była fałszywa i oni mają za mało złota. Zebrali co mogli i na drugi dzień wyjechał z powrotem do Tadzia, jednego majora i trzech kurierów, którzy czekali w Zakopanem. Niestety, już ich nie zastali, bo ktoś wydał i musieli wyjść. Po dwutygodniowym błąkaniu się po lasach por. Kołowski i por. Kapura przyszli wychudzeni z powrotem do Tarnowa. (Por. Kołowski wraz ze swym bratem i około 60 ludźmi organizacji tarnowskiej został w październiku 1940 aresztowany i wywieziony do Oświęcimia, gdzie w 1941 r. wszyscy zginęli). Myśleliśmy, ze Tadziowi się udało i czekaliśmy wiadomości z Węgier. Tymczasem 27 maja 1940 r. dostaję kartkę, żeby przyjechać. Otóż okazuje się, że wszystkich złapano na Słowacji. Trzech kurierów, którzy mieli ze sobą różne rzeczy rozstrzelano na miejscu, majora i Tadzia wsadzono do więzienia, z którego wyłamali drzwi i uciekli. Następnie złapano ich i znowu wsadzono, potem przewieziono do Muszyny, Nowego Sącza, Nowego Targu i do Tarnowa.”
Tak przedstawia aresztowanie Tadeusza jego narzeczona, a tak epizod ten wspomina rodzina i jego znajomi z Tymbarku:
Kapitan Paulone działał bardzo aktywnie, jednakże był żołnierzem „ z krwi i kości” i dlatego praca konspiracyjna w ukryciu nie dawała mu zadowolenia. On pragnął walczyć, jak przystało na żołnierza – otwarcie, z bronią w ręku. Postanowił więc przedrzeć się przez kordon graniczny i dotrzeć do tworzącej się Armii Polskiej na Zachodzie, której organizatorem i naczelnym wodzem był generał Władysław Sikorski. Rozpoczyna więc odpowiednie przygotowania – rozpoznanie terenu i możliwości przekroczenia granicy. W lutym robi już osobiste przygotowanie do wymarszu. Znów pojawia się u cioci Kapturkiewicz, która pomaga mu w skompletowaniu ekwipunku. W daszek czapki wszywa prawdziwe dokumenty. Fałszywe natomiast mają mu służyć jedynie „na wszelki wypadek” – w czasie przekraczania granicy Wreszcie nastąpiła najcięższa chwila tak dla Tadeusza, jak i jego najbliższych – chwila pożegnania. Był to moment bardzo czuły, a zarazem bolesny – wszyscy bowiem podświadomie przeczuwali, że jest to ich ostatnie spotkanie. Ciocia, ze łzami w oczach, błogosławiąc go na drogę, czyni znak krzyża świętego na czole i szepce modlitewne błaganie o szczęśliwą drogę, gorąco całuje jego czoło. Tadeusz równie gorąco całuje ręce cioci, dziękując za wszelkie dobro, jakie mu wyświadczyła w życiu i przeprasza za wszystkie kłopoty i zmartwienia, jakie jej sprawiał swoją obecnością i prosi o pamięć w modlitwie. Ciocia wręcza mu jeszcze specjalny kawałek chleba, tzw. „ułomek”, aby mu nigdy chleba nie brakowało (taki jest bowiem zwyczaj w tej okolicy.) Tadeusz ruszył w świat – „w nieznane”.
Stanisław Wcisło
cdn.