Po latach Antoni Michałowski (dziedzic z Laskowej) powie: „Zenek, ile ta dziewczyna (Zosia B.) ocaliła ludzi – i od wywózki na roboty i od śmierci, to nikt nie wie. Znała bardzo dobrze niemiecki i zawsze zdążyła ostrzec. Partyzanci z Iwkowej ostrzygli ją do goła. Wtedy nigdzie nie wychodziła i nastąpiło aresztowanie księdza. Więziony w Nowym Sączu, potem w Oświęcimiu zginął”.
W Kaliszu w kościele parafialnym, w kaplicy św. Józefa jest ogromna tablica poświęcona księdzu. Szukam. Jest: „Ksiądz Paweł Szczygieł zginął w Dachau”. Po wojnie Zosia zamieszkała w Szczecinie. W rejonie Żbikowic przechowano przez czas okupacji kilkunastu Żydów.
W czerwcu 1941 roku Niemcy napadli na swojego sojusznika ZSRR. Krótko potem ich gazety rozpisały się o Mordzie Katyńskim. Trudno było w to uwierzyć, gdyż ludzie widzieli co się dzieje, ale to Niemcy drukowali pierwszą listę. Są jeszcze osoby, które mają te egzemplarze. W Koszarach tuż obok pozostałości ŁPPD był nieduży dom rodziny Genowefy i Stanisława Wójtowicz. Stanisław pochodził z Oślaka Jaworzna. Otóż ten Stanisław szedł drogą od CPN w kierunku Dębiny. Cieszył się, bo udało mu się zdobyć kilka litrów nafty. Niósł ją w kamizelce wykonanej z blachy. Zobaczył patrol niemiecki. Zdążył wyrzucić kamizelkę. Wylegitymowany poszedł do domu. Żal mu się jednak zrobiło tej nafty. Wrócił po nią. Niestety Niemcy ją znaleźli i pilnowali. Został aresztowany. Z Limanowej przewieźli go do Nowego Sącza, a potem do obozu w Krakowie Płaszowie, gdzie zmarł z wycieńczenia w 1944 r. Osierocił kilkoro dzieci.
Po aresztowaniu męża, Genowefa wysłała swojego kilkuletniego syna Tadeusza na Oślak do rodziny. Tadziu chciał sobie skrócić drogę. Wpadł w ręce partyzantów, wśród których rozpoznał Ludwika Górszczyka (od mostu kolejowego).
Zdziwił się, bo w domu mówili, że ten przystał do Niemców (był granatowym). Partyzanci podjęli decyzję: „Rozstrzelać!” Pod Tadziem- ugięły się nogi. Błagał i prosił, że nic nie powie. Wreszcie, może po dwóch godzinach, puścili go wolno, ale jeżeli piśnie słowo spalą dom i zabiją. Tadziu wrócił do domu. „Mamuś, ciesz się, że żyję” iopowiedział matce, co go spotkało. Tadeusz Wójtowicz zmarł kilka lat temu. Spoczywa na cmentarzu w Limanowej. Górszczyk po wojnie wyjechał w Polskę.
Pasierbiec 1942. Niemcy naciskają. Potrzebują ludzi do pracy. Jednym z wyznaczonych na wywózkę jest Alojzy Kasiński. Mieszkał z siostrą Stanisławą i jej dzieckiem, niedaleko kaplicy. Alojzy nie pojechał, ukrywał się. Do Stanisławy przyszedł sołtys Antoni K. i mówi: „Musisz powiedzieć, bo inaczej Ty pojedziesz”. Nie powiedziała. Niemcy zabrali Stanisławę. Przesłuchiwali w Limanowej, potem w Sączu. Za upór trafiła do Auschwitz. Pracowała w podobozie Zakłady Chemiczne. Po wyzwoleniu wróciła do Pasierbca – chora, mająca strach w oczach i żal.
Kiedy zaczęły się rozmowy polsko-niemieckie na temat odszkodowań, znajomi i rodzina namówili ją o napisanie wniosku. Napisała. Nie mogła iść. Poprosiła sąsiada, aby jej wysłał i dała mu 5 zł (opłata: list zwykły kosztował 60 groszy, polecony 1,55zł). Niestety sąsiad list podarł i wrzucił do rzeki, a sam w Łososinie pijąc piwo chwalił się, że mu Staszka dała na piwo.
Jakakolwiek rekompensata za 3 lata poniewierki, strachu, poniżania i głodu ją ominęła.
Wrócę jeszcze do Żyda Ajzyka, który ukrywał sie na Pasierbcu. Ukrywał się przeważnie w pustym budującym się domu.
Udzielali mu też gościny Wiktoria i Stanisław Gizowie. Od nich został zabrany przez pełniących wartę, Jana M. i Jana N.
Przyprowadzili go do sołtysa Antoniego P. W tym czasie przyszedł do sołtysa Pan Nowak i widział całą scenę. Potem opowiadał o tym w domu. Opowiada jego synowa: „Jankiel padł na kolana. Prosił i błagał ze łzami w oczach, że on nic nie powie, nikogo nie zdradzi. Darujcie mi, ja też jestem człowiekiem”. Niestety sołtys wydał: „Odprowadzić!” Otrzymali paczkę papierosów za Jankiela.
cdn