„Dzięki składam Temu, który uznał mnie za godnego wiary i przeznaczył do posługi” – 35. rocznica śmierci ks.proboszcza Teofila Świątka

Przedruk artykuł autorstwa śp.Stanisława Wcisło, publikowany w Głosie Tymbarku z 1997 roku (Nr 30), napisanego z okazji 10-tej rocznicy ks.Teofila Świątka.

ks.proboszcz Teofil Świątek – Nawiedzenie obrazu NMP, czerwiec 1969 

Księża z tymbarskiej parafii: ksiądz proboszcz Teofil Swiątek oraz ks.wikariusz Franciszek Korta, podczas poczęstunku w jednym z gościnnych domów na Podłopieniu

31 sierpnia 1986 roku – uroczystość poświęcenia kaplicy w Piekiełku

 

10.rocznica śmierci ks.Teofila Świątka

Tak szybko czas upływa. To już dziesięć lat minęło od śmierci śp. księdza prałata Teofila Świątka, proboszcza tymbarskiej parafii.
Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – pisze ksiądz Twardowski w jednym ze swoich wierszy.
Śmierci nie da się zapobiec, jednakże po zmarłych pozostaje pamięć. Pamiętamy ich, bo za nimi idą ich czyny, które w jakiś sposób odbiły się w naszym życiu.
Pamięć o księdzu Świątku jest wciąż żywa i wdzięczna wśród parafian. Świadczą o tym choćby kwiaty i znicze zapalane na schodach kaplicy cmentarnej, pod którą spoczywają Jego doczesne szczątki. Świadczą o tymi prośby parafian, na życzenie których pisane są te wspomnienia. A warto przypomnieć tą postać – człowieka, który zbierał nas w kościele przez 32 lata. To długi okres -spośród tymbarskich proboszczów tylko ks. Szczurek proboszczował dłużej, bo prawie 33 lata.
Ksiądz Teofil Świątek urodził się 21 listopada 1913 r. w Nowym Wiśniczu, jako syn Józefa i Stanisławy Capik. Szkołę podstawową kończy w Nowym Wiśniczu, zaś szkołę średnią w Bochni, gdzie w 1931 roku składa egzamin dojrzałości. Po maturze wstępuje do Seminarium Duchownego w Tarnowie, gdzie po odbyciu studiów filozoficzno-teologicznych, 29 czerwca 1936 roku, z rąk biskupa F. Lisowskiego, otrzymuje święcenia kapłańskie.
Prace duszpasterska rozpoczyna jako wikariusz najpierw w Szczepanowie (od 1 sierpnia 1936 r.), a następnie w Grybowie, od 17 kwietnia 1942 r. W Grybowie pracuje zaledwie kilka miesięcy, bo już 29 września zostaje mianowany rektorem kościoła w Wysowej. W 1946 roku zostaje administratorem, zaś od 29 grudnia 1951 r. proboszczem w Uściu Gorlickim (zwanym wcześniej Uściem Ruskim). Stamtąd zostaje przeniesiony na probostwo w Tymbarku, po zmarłym w grudniu 1953 roku księdzu Józefie Głodziku.
W tymbarskiej „Kronice Parafialnej” t. II, pod rokiem 1955 napotykamy na notatkę: „Dnia 6 września 1955 r. w obecności księdza dziekana dr Edwarda Wojtusiaka i członków Rady Parafialnej,
nowy proboszcz parafii tymbarskiej dopełnił historycznego aktu w kancelarii parafialnej, przejmując majątek kościelny i beneficjalny od wikariusza miejscowego ks.Wincentego Świerczka. Od tego dnia proboszczem parafii Tymbark jest ksiądz Teofil Świątek”.

Ksiądz kanonik Teofil Świątek, krzepki mężczyzna, ogorzały od słońca, zawsze z uśmiechem na twarzy, od pierwszego dnia pobytu w Tymbarku rozpoczął energicznie swą pracę duszpasterską, a zarazem gospodarczą i społeczną na terenie parafii. Był dobrym gospodarzem w pełnym tego słowa  znaczeniu. Nie tylko w kościele i parafii, ale również dawał przykład jako doświadczony rolnik. Często osobiście wykonywał przeróżne prace związane z prowadzeniem gospodarstwa rolnego, które widać lubił, co potwierdzali również parafianie z Uścia Gorlickiego, którzy w dużej mierze
Jemu właśnie zawdzięczają wprowadzenie na tamtejszym terenie hodowli pszczół. Ale to był jedynie margines Jego pracy.
Główny nacisk kładł na rozwój duchowy swych parafian. Urządzał więc przy każdej okazji przeróżne nabożeństwa, na które zapraszał wybitnych kaznodziei. Jego uduchowiona postawa w czasie nabożeństw była wzorem dla wielu wiernych. Jedyną wadą, na którą narzekano nieraz, było przedłużanie nabożeństw, a zwłaszcza kazań, które przeciągały się. Nie każdy zaś uczestnik nabożeństwa był w stanie tak długo wytrwać w skupieniu, w pozycji stojącej, niejednokrotnie w dużym tłoku. Przypomnieć bowiem należy, że nie było jeszcze wówczas podziału parafii na Tymbark i Jasną Podłopień, nie było też kaplicy w Piekiełku.
Poza wieloma walorami jakie posiadał, głównym Jego hobby było budowanie. Budował więc i remontował co się tylko dało, a przecież pamiętać należy, że czasy, w jakich pracował nie były pomyślne dla budownictwa w ogóle, zaś dla budownictwa sakralnego w szczególności. Z uśmiechem jednak pokonywał wszelkie przeszkody i realizował planowane zadania jedno po drugim. Zaraz po rozpoczęciu pracy w Tymbarku zajął się kontynuacją przerwanej budowy kaplicy cmentarnej. Następnie zakupił i zainstalował dwa nowe dzwony do kościoła oraz jeden mały do kaplicy cmentarnej. W trakcie tych prac planuje już odnowienie kościoła i ogrodzenia placu kościelnego. Plany te jednakże zostają zahamowane z powodu tragicznego wypadku samochodowego, jakiemu w dniu 1 grudnia 1960 r. ulegli ks. Świątek oraz jego ówczesny wikary, ks. Franciszek Gąsiorek. Na skutek licznych obrażeń wewnętrznych i ran zewnętrznych ks. Gąsiorek zostaje przewieziony na kurację do kliniki w Krakowie, zaś ks. Swiątek do szpitala ortopedycznego w Rybniku, a następnie do Piekar Śląskich, gdzie przebywał do 6 sierpnia 1961 r. Tam też obchodził srebrny jubileusz swego kapłaństwa.
Po powrocie z kuracji, mimo trwałego kalectwa i wielkich cierpień, jakich doznawał (brak części stopy, a na pozostałej jej części brak skóry, powodował potworne bóle przy każdym nieostrożnym stąpnięciu – bywało, że mdlał w czasie odprawiania nabożeństwa – od razu zabrał się do oczekujących prac.
 
Z najważniejszych należy wymienić:
odnowienie wnętrza i tynków zewnętrznych kościoła, pokrycie dachu kościoła blachą miedzianą, wymianę rynien, wymianę ogrodzenia otaczającego kościół z muru ceglanego, który się już rozsypywał, na murek z kamienia ciosanego w połączeniu z metalem artystycznie kutym.
6 września 1980 roku rozpoczął budowę nowej, pełnokomfortowej plebanii, której jednakże nie wykończył zaznaczając, że musi to wykonać jego następca według  własnego uznania. On natomiast miał szereg nowych planów i zadań, które zaczął realizować. Była to budowa kościoła i tworzenie nowej parafii w Jasnej Podłopieniu oraz budowa kaplicy wraz z salą katechetyczną w Piekiełku. Uznał bowiem, że ludzie mają zbyt daleko do tutejszego kościoła, że jest zbyt ciasno i dlatego budowa nowych świątyń zapewne przyczyni się do ułatwienia korzystania z nabożeństw kościelnych. Myślał również o rozbudowie i uporządkowaniu cmentarza grzebalnego, jednakże choroba i śmierć nie pozwoliły Mu na realizację tych zamierzeń.
Należy przyznać, że zrobił dla parafii bardzo wiele i to bez specjalnego obciążania parafian. Najczęściej osobiście zajmował się pracami organizacyjnymi i zaopatrzeniem w materiały budowlane. By zmniejszyć koszty jeździł po kraju okazyjnymi samochodami – najczęściej transportowymi z Owocarni.
Jego dobre chęci nie zawsze były należycie rozumiane przez parafian, którzy występowali przeciw proboszczowi i to -bywało – w dość ostrej i wulgarnej formie. Szykany te jednak znosił w pokorze, ocierając ukradkiem łzy i szepcząc: „Chrystus więcej cierpiał, a przecież był bez winy”. Nie korzystał też z „dóbr tego świata”. Chodził bardzo skromnie ubrany- w starej sutannie i wytartym prochowcu oraz berecie na głowie – niezależnie od pory roku. Dopiero w ostatnich miesiącach życia nosił kurtkę i czapkę, które otrzymał w darze od parafian. Również bardzo skromnie się odżywiał, jedząc to, co podały mu gosposie, których propozycje kulinarne nie odznaczały się ani „obfitością” ani wykwintnością potraw. Na nic nie narzekał i nawet najgorsze kwitował śmiechem i żartami, którymi sypał jak z rękawa. Nawet w ostatnich miesiącach życia, kiedy choroba była już bardzo widoczna, na zapytanie jak się czuje odpowiadał z uśmiechem: „dziękuję, coraz gorzej”
i śmiał się dalej. Pod tym względem znany był szeroko i to nie tylko w kręgu osób duchownych. Dzięki temu stwarzał wokół siebie przyjemną atmosferę i łatwo nawiązywał kontakty.
Bardzo często nawiedzał swych parafian w ich domach, dzięki czemu znal doskonale ich życie i problemy, które w miarę swych możliwości starał się pomóc rozwiązywać. Pomagał też w każdy możliwy sposób-od dobrego słowa współczucia i pociechy po pomoc materialną. W trudnym czasie słabego zaopatrzenia w produkty żywnościowe niejednokrotnie osobiście nosił osobom potrzebującym paczki z darów, jakie otrzymywała parafia. Był bardzo czuły na nieszczęścia innych. Chorych odwiedzał w domu lub szpitalu, poszkodowanym przez pożar lub inne klęski żywiołowe organizował pomoc przez zbieranie „tacek” w niedziele albo osobiście chodził po parafii zbierając datki, które następnie przekazywał poszkodowanym.

 
W okresie jego proboszczowania w Tymbarku było kilka wydarzeń, które szczególnie radośnie przeżył.
Zaliczyć  do nich należy:
– „Tydzień Tysiąclecia”, jaki parafia tymbarska przeżywała w dniach 9-17 kwietnia 1966 roku. Od tego dnia rozpoczęła się również peregrynacja kopii obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej po rodzinach tutejszej parafii.
–  Nawiedzenie NMP – trwającą dobę uroczystość (od godz. 18:00 14 czerwca do 18:00 15 czerwca 1969).
Ponowne nawiedzenie rodzin w parafii przez Matkę Najświętszą w kopii Jej Jasnogórskiego obrazu przed zbliżającym się Jubileuszem 600-lecia tegoż obrazu za Jasnej Górze. Nawiedzenie rozpoczęło się od plebanii 7 stycznia 1979 roku.
–  Uroczyste poświęcenie krzyży i zawieszenie ich w salach szkolnych – 1 lutego 1981 roku w Szkole Podstawowej w Tymbarku i 13 lutego 1981 r. w Zespole Szkół Rolno-Spożywczych w Tymbarku.
–  Uroczystość patriotyczno-religijna w dniu 15 listopada 1981 r., związana z odsłonięciem i poświęceniem obelisku z marmurową płytą dla uczczenia poległych legionistów i Orląt Lwowskich (po I wojnie światowej) oraz żołnierzy poległych na wszystkich frontach Il wojny światowej dla wskrzeszenia naszej Ojczyzny. W czasie uroczystej sumy okolicznościowe patriotyczne kazanie wygłosił Jezuita z Krakowa 0. Józef Świerczek.
– I ostatnie w Jego życiu – Jubileusz 50 lat w służbie Bogu i ludziom, czyli 50 rocznicę święceń kapłańskich.
 
Czuł się już wtedy bardzo źle, lecz nie okazywał tego otoczeniu. Wyrazem tego, co czuł i przeżywał były dwa krótkie zdania, jakie umieścił na obrazkach okolicznościowych, wydanych z tej okazji: „Dzięki składam Temu, który uznał mnie za godnego wiary i przeznaczył do posługi” (cytat z Listu św. Pawła do Tymoteusza), oraz „Maryjo, Matko Kościoła i Matko moja, miej mnie w swojej opiece”. Było to podziękowanie Bogu za przeżyte lata w służbie kapłańskiej i prośba do Matki Bożej o dalszą opiekę w ostatnie dni Jego życia doczesnego oraz w życiu przyszłym. Przeczuwał bowiem, że nadchodzi kres jego ziemskiej wędrówki, co zresztą  potwierdziło się zaledwie w kilka miesięcy później, kiedy po bardzo ciężkich cierpieniach zakończył swe pracowite życie i odszedł do Pana 5 maja 1987 roku.
Przez cale życie starał się być dobrym kapłanem, sąsiadem, przyjacielem – w zależności od sytuacji i dlatego winniśmy oddać cześć Jego pamięci, brać wzór z Jego postępowania, a także pamiętać nadal o Nim w naszych codziennych modlitwach.

 
Stanisław Wcisło