Aresztowanie – rozstrzelanie
Kapitan Tadeusz Paulone – Lisowski został aresztowany. W jaki sposób gestapo poznało właściwe nazwisko „Lisowskiego”, nie jest wyjaśnione jednoznacznie. Jedni twierdzą, że był to przypadek – jakiś więzień, pochodzący z okolic Limanowej, poznał go i w okrzyku powitalnym zawołał: ”Paulone! Co ty tu robisz?” Usłyszał to jeden z SS- manów i wiadomość przekazał gestapo, które aresztowało Tadeusza, od wielu miesięcy poszukiwanego.
Ludwik Kowalczyk – więzień oświęcimski numer 121336, który w tym czasie pracował w obozowym szpitalu jako pielęgniarz, w swym „Kompendium o Oświęcimiu”, w rozdziale „Szpicle”, na str. 36, pisze: „Olpiński zadenuncjował Lisowskiego z Tymbarku, który był członkiem organizacji podziemnej w Auschwitz („Paolone”). Odbyło się to tak: Boger powitał Lisowskiego w bunkrze słowami: „Guten Abend Herr Leutnant Paolone”, po czym Lisowski został rozstrzelany.” W trakcie dalszego opisywania życia w obozie podaje: „W połowie września 1943 roku aresztowano 74 polskich oficerów z HKB – Rudolfa Diem, Ksawerego Dunikowskiego, Władysława Fejkiela, Stefana Frolicha (kapo z Schreibstuby), Edwarda Hulka, Kazimierza Kowalczyka, Hermana Langbeima, Henryka Sokołowskiego, Ludwika Worla, Paula Wienholda. Tadeuszowi Lisowskiemu udowodniono, że był zawodowym oficerem Wojska Polskiego i że się nazywa Paulone. 11 października 1943 wywołano tych więźniów na apelu i rozstrzelano na bloku 11.”
Natomiast Ludwik Rajewski – również więzień Oświęcimia – opisuje śmierć kapitana Paulone w swej książce „Oświęcim w systemie RSHA” – na str. 111: „Sprawa wojskowych w Oświęcimu : 25 września 1943 r. w sobotę, po apelu wieczornym wyczytani zostali przez blokowych różnych bloków więźniowie, których zaprowadzono przed kuchnię. 43 ludzi, pełnych wzruszenia , niespokojnych o swój los. – Polityczny oddział w obozie – to zły znak – to na pewno śmierć.- Oskarżenie wypłynęło od Bogera.- Krwawy zbir rzucił pod adresem tych ludzi oskarżenie, za które grozić mogła tylko śmierć. Oskarżeni o spisek wojskowy wewnątrz obozu. Płk Dziama, płk Gilewicz, mjr Bończa i kapitan Lisowski – Paulone, jako główni oskarżeni byli zamknięci tydzień wcześniej – a teraz pozostałych zamykali do bunkra, by rozprawić się jak należy (płk Stamirowski, adw. Szumański, kpt. Keler i wielu, wielu innych). – Śledztwo trwało 16 dni – 16 dni męki i świadomości, że stąd się nie wraca.- Pamiętam słowa wyryte w celi 18-ej, celi śmierci: „Ci, którzy weszli tutaj porzućcie wszelką nadzieję”. Piekło było przez te 16 dni.- Ile to razy wyciągały te zbiry naszych towarzyszy i prowadziły pod „ekran”.- Nie wszyscy byliśmy przesłuchiwani. Zbyszek Mosakowski (był tydzień w obozie), Karol Karp nr 626, Antek Szczulak, Henryk Kalinowski i wielu innych, bez przesłuchania, bez badania poszli pod ekran 11 października (Ekran – podobny do kinowego tylko czarny pod tą ścianą rozstrzeliwań. Tylko przypadek zrządził, że nas dwunastu zostało zwolnionych – dlaczego – trudno powiedzieć. Przecież szło zbirom o zniszczenie inteligencji polskiej, ewentualnych kierowników – przypuszczalnej samoobrony więźniów. I tak 11 października , miedzy godziną 10,20 a 11, gdy los nasz jeszcze niepewny, gdy kilku z nas czekało w politycznym, dokąd prowadzono z bunkra – nasz los jeszcze niepewny – w tym czasie rozprawiali się w krwawy sposób z ludźmi nieprzesłuchiwanymi, których winą mogło być tylko to, że byli Polakami. Inni przesłuchiwani: jak Gilewicz, Woźniakowski, Szumański, Lisowski-Paulone – bronili się tak samo jak i my przed zarzutem spisku wojskowego – ich odpowiedzi i wyjaśnienia były bez znaczenia. Sprawa zanim powstała była przesądzona.- Wyrok śmierci na kilkudziesięciu ludzi – to gwarancja spokoju w obozie.
Jako pierwsi szli pod ekran płk Dziama i kpt. Tadeusz Lisowski – Paulone. Szli jak przystało na żołnierzy. Gdy podeszli pod ekran, Dziama zwrócił się do katów – wykonujących wyrok śmierci, Steiwitza i Mauzena z prośbą o niestrzelanie w tył głowy z „wiatrówki”, lecz jak do żołnierzy z pistoletów i prosto w twarz. Widać docenili odwagę tych żołnierzy, bo uwzględnili ich prośbę. Paulone jeszcze krzyknął: „Niech żyje Wolna i Niep… i to było ostatnie jego słowo. Zginęli jak żołnierze, jak wierni synowie Tej, co nie zginęła”.
W kilka tygodni później po rozstrzelaniu, 20 listopada 1943 r., w obozie sporządzono akt zgonu Tadeusza Lisowskiego, w którym wpisano: „Tadeusz Lisowski, syn Franciszka Lisowskiego i Julii Lisowskiej, z domu Homa, ur. 23 lipca 1909 r. w Krzywczycach koło Lwowa, zmarł 12 października 1943 r. na zapalenie opłucnej i płuc, co stwierdził doktor medycyny w Oświęcimiu (podpis nieczytelny).” Akt przesłano do wiadomości rodzinie Tadeusza Paulone, a z Gestapo odebrała go Roma Sygnarska. Tak zakończył swą ziemską wędrówkę jeden z naszych bohaterskich rodaków – gorący patriota, który świadomie złożył na ołtarzu Ojczyzny najcenniejszy skarb – własne życie, dając w ten sposób przykład innym, jak należy żyć i postępować, w imię wyższych idei oraz wspólnego dobra, jakim jest Ojczyzna.
Stanisław Wcisło
cdn.