„O naszej działalności nikt nie wiedział…” – z historii tymbarskiej Solidarności w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych

Wywiad przeprowadzony w 2000 roku przez Panią Marię Dudę z  Panem  Mieczysławem Wawrzyniakiem (zm.26.10.2002).

Publikacja wywiadu GT Nr 52, 2004 roku.

Maria Duda: Proszę nam powiedzieć, jakie były początki działalności ,,Solidarności” w Tymbarku?
Mieczysław Wawrzyniak: ,,Solidarność” w Tymbarku zawiązała się po prostu spontanicznie i samoistnie. W 1980 r. w lipcu i sierpniu wybuchały strajki w Gdańsku, Lublinie, Kraśniku, powstały ruchy robotnicze, grupy redakcyjne drugiego obiegu, które wydawały czasopisma, np. ,,Robotnik”, działał KOR. Wiadomości przekazywali
sobie ludzie z ust do ust. Na wieść o tych wydarzeniach powstawały momentalnie w całym kraju komitety dla poparcia robotników, tak jakby ktoś posiał ręką ziarno. Dużo o tym mówiło radio ,,Wolna Europa”. W 1979 r. wizyta Jana Pawła II podniosła ducha i siłę woli Polaków, kiedy Papież modlił się: ,,Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi, tej Ziemi…”. Wszyscy wiedzieli, że chodzi o Naszą Polskę.

MD: Co skłoniło pana do rozpoczęcia działalności w komitetach ,,Solidarności”?
MW: Przed wojną jako młody chłopak należałem do ZHP, ukończyłem również kurs instruktorski. W 1949 r. ZHP zlikwidowano, natomiast ja nie zrezygnowałem z  organizowania drużyn harcerskich. Była to działalność nielegalna. W 1951 r. zostałem aresztowany za konspirację na 4 lata. Na miejsce ZHP powołano organizację harcerską Związek Młodzieży Polskiej, ale już w 1956 r. wrócono do nazwy ZHP- tylko zmieniono ideologię.

MD: Jak wyglądała działalność ,,Solidarności” w Tymbarku w latach 1980-1981?
MW: Tymbark to niewielka miejscowość, w której prawie wszyscy się znają ,z widzenia” lub bardziej osobiście. Najczęściej zamieniają kilka słów ze sobą po Mszach św. w niedziele.
31 VIII 1980 r., kiedy Niezależny Związek Zawodowy ,,Solidarność” został zalegalizowany istniejące już komitety strajkowe zaprzestały strajków, ale nie działalności. W Krakowie działała Komisja Solidarności Regionu Małopolska, która zakładała swe delegatury po większych miastach np. w Zakopanem, Nowym Sączu, Limanowej. Z inicjatywy delegatury ,,Solidarności” próbowaliśmy założyć komisje zakładowe. W Krakowie mówili: ,,Róbcie, zakładajcie…”.

MD: Mógłby pan podać kilka nazwisk osób, które współpracowały z panem?
MW: To był przede wszystkim pan Zenon Duchnik, który zakładał delegaturę w Limanowej, pani Anna Frankiewicz zakładała „Solidarność ” w Podhalańskich Zakładach Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku (ciekawą rzeczą był fakt, że mąż pani Ani był sekretarzem PZPR w Gminie Tymbark). W Zespole Szkół ,,Solidarność”
zakładał pan mgr Jan Plata, w Tartaku – pan Kazimierz Zając, a w Gminnej Spółdzielni, jesienią 1980 r. założyłem ja.

MD: Co udało się wam zrobić dla społeczności lokalnej w 1980-1981 r.?
MW: W 1981 r. rozbudowały się struktury poziome ,, Solidarności”. Staraliśmy się stworzyć Międzyzakładową Komisję Solidarności. Rozwieszaliśmy ogłoszenia po płotach, murach, na których informowaliśmy o zebraniu założycielskim MKS. Opracowaliśmy listę, deklarację i wybraliśmy przewodniczącego MKS, którym zostałem ja.
Wybraliśmy również delegata na I zjazd „Solidarności” w Oliwie w 1981 r. – pana Juliana Pawlaka.
Ks. Stefan Tokarz na kazaniach obrazował wiernym rzeczywistą sytuację w Polsce, dobitnie krytykując władze PRL. Pewien funkcjonariusz MO groził mu nawet aresztowaniem. On jednak nie przejmował się tym tak bardzo i odpowiedział mu kiedyś bardzo dosadnie: ,,Jak ty mnie odprowadzisz, to ja się jeszcze wrócę, ale jak ja cię odprowadzę, to ty się już nie wrócisz”.

Tymbark to miejscowość, w której większość społeczeństwa stanowią rolnicy. Chcieliśmy w 1981 r. powołać „Solidarność” Rolników Indywidualnych.
13.12.1981 r. miało się odbyć zebranie rolników w klubie kina ,,Paproć” i co ciekawe, to zebranie się odbyło! Pod koniec zebrania wpadł sekretarz PZPR i wołał do wszystkich zebranych: „Idźcie do domu, w każdej chwili mogą was aresztować!”.

Spośród nas w grudniu 1981 r. został internowany pan Zenon Duchnik. Wtedy postanowiliśmy, że „Solidarność” będzie działać w konspiracji.

MD: Jak ta działalność wyglądała?

MW: Zanim przejdę do odpowiedzi na to pytanie, muszę powiedzieć, że duże zasługi dla „Solidarności” położył komendant MO w Tymbarku, pan Franciszek Bolisega. Pomagał nam przysyłając ostrzeżenia. Robił to w różny i ciekawy sposób. Np. aresztował mnie na pół godziny i rozmawiał w ,,cztery oczy”. Innym razem kazał mi pójść na wycieczkę na górę Łopień. W lesie doradził mi, abym do pracy zawsze brał zapasowe skarpety, gacie i drugie śniadanie. To było zabezpieczenie, które w razie internowania pozwoliłoby mi przeżyć. Poradził mi by unikać spotkania z członkami ,Solidarności” w sklepie, na ulicy, w pracy, ponieważ wszyscy są obserwowani. Poinformował mnie, że jest opracowana lista członków ,,Solidarności” podlegających aresztowaniu.
Jednak udało się mu wszystkich ocalić. Pewnego dnia w GS-ie pojawił się szef SB-Porębski, który kazał przeszukać moje biuro. W pracy przechowywałem  wszystkie dokumenty, ulotki, czasopisma drugiego obiegu, różne listy członków „Solidarności”. Dzięki komendantowi udało mi się uniknąć przeszukania mojej szafki.

W czasie konspiracji Komisja Międzyzakładowa się uszczupliła.
Zostali: Jan Plata, Adam Sołtys, Anna Kapturkiewicz i ja. O naszej działalności nikt nie wiedział, nawet nasza rodzina. Mieliśmy zakładać grupki konspiracyjne, ale tak, żeby nikt nie wiedział, kto kogo zwerbował. Naszym zadaniem był kolportaż pism drugiego obiegu np. ,,Goniec Krakowski”. Organizowaliśmy papier, farby, rozprowadzaliśmy pisma, znaczki ,,Solidarności”, rozrzucaliśmy ulotki, ukrywaliśmy ściganych – nazwisk nie mogę podać, bo nie mam na to zgody.
Łącznikiem naszym była pani radca prawny GS, która często podróżowała do Krakowa.
Pan Marian Sopata, magister historii organizował odczyty przybliżając nam historię Katynia, historię regionu. Nawiązaliśmy kontakt z Francuzami, którzy chętnie spieszyli nam z pomocą m.in. przysyłając dary dla najuboższych. Protestowaliśmy przeciwko zdejmowaniu krzyży w szkołach.
Pan Mieczysław Kordeczka zobowiązał się do zrobienia krzyży i po Mszy św. rodzice wraz z księżmi wieszali je z powrotem w klasach szkoły. 

MD: W jaki sposób spotykaliście się i przekazywaliście sobie informacje?
MW: Kiedy chciałem zwołać zebranie, starałem się zetknąć się z tymi osobami, najczęściej przy kościele po Mszy św.
Informowałem krótko: ,,Bądź we wtorek o godz. 9.00 przy bazylice w Limanowej, drugiej osobie powiedziałem: ,,Bądź we wtorek o godz. 9.10 w parku w Limanowej, następnej ,,Bądź we wtorek o godz. 9.25 przy Zespole Szkół Mechanicznych w Limanowej i ubierz się jak turysta”.  Kiedy we wtorek przechodziłem z plecakiem koło bazyliki kolega już czekał, potem razem szliśmy w kierunku parku, a następnie szkoły. Grupka turystów nie budziła żadnych podejrzeń. Robiliśmy zebrania np. na Jabłońcu, na Golcowie i opracowywaliśmy plan działania.

MD: W 1989 r. zalegalizowano ,,Solidarność”, zakończyły się obrady ,,Okrągłego Stołu”. Jak organizowaliście I demokratyczne wybory do Sejmu i Senatu 4 czerwca 1989 r.?
MW: Po pierwsze werbowaliśmy ludzi odpowiedzialnych i wcześniej już związanych z ,,Solidarnością”. Powołaliśmy Komitety Obywatelskie, prowadziliśmy akcję wyborczą, rozprowadzaliśmy i wieszaliśmy plakaty, organizowaliśmy prelekcje z kandydatami.
Zaczęliśmy wydawać ,,Głos Tymbarku”, który zresztą istnieje do dziś. Komitety te działały przy organizowaniu każdych wyborów: prezydenckich, samorządowych. Po wyborach przestały istnieć.
Praktycznie jednak komitety działają nadal, zmieniła się tylko ich nazwa: Tymbarskie Forum Obywatelskie działa do dziś.

MD: Dziękuję panu za rozmowę. 

 Zakopane 1993 r., pod oknem od lewej: Mieczysław Wawrzyniak, Jerzy Kosiński, Anna Fitrzyk, tyłem siedzą, od lewej: Ola Dębska, Anna Kapturkiewicz, Adam Sołtys; (z archiwum Jana Platy)