Podróż sentymentalna… cd
Pani Stanisława Kaptur: „Byłam uczennicą pierwszego rocznika, który 1 września 1966 r. rozpoczął naukę w I klasie, w nowym budynku Szkoły Podstawowej, wtedy imienia Oskara Langego w Tymbarku. Moją wychowawczynią w klasach młodszych była Pani Ewa Dziadoń. Nie tylko nas uczyła, ale mogliśmy na nią liczyć w każdej sytuacji.
Dyrektorem szkoły był wówczas Pan Kazimierz Abratowski, który uczył muzyki i był również moim wychowawcą od klasy czwartej. Jako pedagog budził prawdziwy respekt, nikt nie śmiał zachowywać się niewłaściwie, ponieważ czuł na sobie surowy wzrok wychowawcy. Pamiętam swoich pozostałych nauczycieli, których dziś już nie ma wśród nas, ale należy o nich pamiętać i dobrze wspominać: Panią Teresę Bulik, która uczyła biologii, Panią Annę Skawińską – nauczycielkę geografii i języka niemieckiego, Panią Marię Czernek – nauczycielkę historii, która mobilizowała uczniów do nauki dat mówiących o ważnych wydarzeniach historycznych poprzez wpisywanie ich na okrągłych kartonikach, za które uczniowie otrzymywali piątki. Pamiętam też naszą polonistkę, Panią Janinę Kruczyńską, której czasem odnosiliśmy do domu zeszyty do poprawy, żeby sama nie musiała dźwigać naszych prac.
Należałam do szkolnego chóru, który był prowadzony przez Pana Wrońskiego – wyjeżdżaliśmy z nim na różne występy. Szczególnie utkwiła mi w pamięci piosenka „Czarne wrony”, którą nucę sobie jeszcze czasami. Pamiętam klasy z dużymi zielonymi ławkami, w których były kałamarze (szklane zbiorniczki na atrament) ponieważ pisaliśmy piórami z metalową stalówką maczaną co chwila w niebieskim atramencie. Każdy obowiązkowo nosił chałat (rodzaj szkolnego stroju – fartuszka) z białym kołnierzykiem i tarczę z nazwą szkoły przypiętą na prawym ramieniu.
Czasy były trudne, była nauka i jeszcze wiele obowiązków w domu. Jednak wydaje mi się, że ludzie żyli w większej przyjaźni i bardziej się rozumieli. Było naprawdę wesoło i robiliśmy różne żarty w szkole, ale takie zwyczajne, aby nie zrobić nikomu przykrości. A kiedy wracałam do domu, czekała na mnie z obiadem moja Kochana Mama, której też już nie ma z nami…
Szkołę Podstawową ukończyłam w 1974 roku. Do tamtych czasów powracam z nostalgią jeszcze dziś.
Stanisława Kaptur – rocznik 1966-1974”
Pani Kazimiera Pawlik: „W Szkole Podstawowej w Tymbarku pracowałam w latach 1982-2000. Uczyłam klasy I-III. Byłam bardzo zaangażowana w swoją pracę z dziećmi. Szczególnie miło wspominam szkolne wycieczki moich wychowanków do Zakopanego. Wspólnie zwiedzaliśmy Zakopane i okolice, a wyprawy te trwały nawet dwa lub trzy dni. Wiele radości sprawiały mi także wycieczki po naszej okolicy: Łopieniu, Paproci i Zęzowie, gdzie wspólnie z uczniami spędzaliśmy czas przy ogniskach i dobrej zabawie. Nawiązałam kontakt ze Szkołą w Dobrej i te chwile także wspominam bardzo ciepło. Moi uczniowie zapraszali uczniów tamtejszej szkoły na wieczorki i przedstawienia teatralne. Muszę wspomnieć, że należę do rodziny, w której nauczycielstwo to wielopokoleniowa tradycja. W Szkole Podstawowej w Tymbarku pracowały także moja mama – Anna Skawińska i siostry Maria i Lidia. Moja mama Anna Skawińska uczyła języka rosyjskiego i geografii jeszcze w starym budynku szkoły, a później w Szkole Podstawowej w Tymbarku do roku 1974. Zorganizowała pierwszy sklepik szkolny, w którym uczniowie sami przygotowywali ciasta i ciasteczka na sprzedaż i dzięki temu mogli wyjechać na wycieczkę do Krosna. Moja mama zawsze miło wspominała ten wyjazd. Natomiast moja siostra Maria Skawińska pracowała w szkole od 1966, uczyła języka rosyjskiego. Wspomina z nostalgią rozpoczęcie roku szkolnego 1966 w nowej szkole. Dzieci same przenosiły pomoce naukowe ze starego budynku. Rodzice także byli bardzo zaangażowani w te prace „Szkoła była piękna. Świeciła nowością” – wspomina moja siostra Maria. Koło szkoły natomiast z czasem powstały małe działki pod uprawy roślin i warzyw. Każda klasa mogła pochwalić się swoją uprawą pod czujnym okiem Pani Teresy Bulik (nauczyciela przyrody). Moja siostra Lidia Leśniak pracowała w szkolnej bibliotece. Była prawdziwą pasjonatka swojej pracy z młodszymi i starszymi czytelnikami. Pięknie mówiła o książkach, zawsze podkreślała ich wielką wartość w życiu człowieka. Sama także wiele czytała.”
Pani Bogusława Naściszewska: „Zawsze byłam dumna z faktu, że ukończyłam szkołę w Tymbarku. Uczniowie naszej szkoły dostawali się do najlepszych szkół średnich w Limanowej, a później podejmowali studia w Krakowie. Bardzo lubiłam chodzić do szkoły i spotykać się z koleżankami i kolegami z klasy. Dobrze pamiętam wszystkich swoich nauczycieli, niektórych jeszcze spotkam do dzisiaj. Z lat szkolnych szczególnie w mojej pamięci pozostała pani od matematyki, której wszyscy bardzo się baliśmy. Pani była bardzo wymagająca. Nic nigdy nie umknęło jej uwadze, gdyż wszystko było skrzętnie zapisywane w grubym,” tajemniczym” zeszycie. Przed rozpoczęciem lekcji geometrii ustawialiśmy się po dzwonku w pary i każdy musiał mieć komplet przyborów w ręce. W przeciwnym razie nie został wpuszczony do sali. Po ósmej klasie szybko zorientowaliśmy się, jak wiele pani od matematyki dla nas zrobiła. Nikt nie miał problemów z matematyką w szkole średniej czy zawodowej. Należałam do uczennic obowiązkowych, ale pamiętam pierwszą i jedyną dwóję, którą dostałam z muzyki od pana Kazimierza Abratowskiego, ówczesnego dyrektora szkoły. Bardzo przeżywałam ten fakt, ale moja mama pocieszała mnie mówiąc ” uczeń bez dwóji, to jak żołnierz bez karabinu”. Obecnie jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej. Z ogromnym sentymentem wspominam każdą klasę, której byłam wychowawczynią, a w szczególności przeżyte wspólnie wycieczki, klasowe uroczystości z udziałem rodziców, szkolne imprezy, różnorodne konkursy, do których przygotowywałam swoich uczniów oraz odniesione przez nich sukcesy.”