Jasełka w wykonaniu przedszkolaków (6-cio latków) z Przedszkola Parafialnego
materiał filmowy i zdjęcia przygotowany przez Przedszkole Samorządowe, Grupa prowadzona przez Siostrę Sarę, Panie: Ewa Ewa Górlińska oraz Anna Puchała.
galeria zdjęć na stronie FB Przedszkola: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.839452211316734&type=3
Między kampaniami wyborczymi – jak 90. lat temu wiecowano w Tymbarku (artykuł Roberta Kowalskiego)
Między kampaniami wyborczymi – jak 90. lat temu wiecowano w Tymbarku
Końcówka stycznia i początek lutego br. są niezwykle ciekawym momentem w historii najnowszej, zarówno naszego kraju jak i lokalnej społeczności. Wszyscy doskonale pamiętamy, jak niespełna cztery miesiące temu, odbyły się wybory do zgromadzenia narodowego: Sejmu i Senatu. Z kolei dokładnie za cztery miesiące, ponownie wszyscy mający czynne prawo wyborcze, udadzą się do urn, aby wybrać swoich przedstawicieli do władz lokalnych.
Te kolejno następujące po sobie akty wyborcze, wydają być dla nas czymś oczywistym i naturalnym. W każdym bowiem demokratycznym państwie, a za taki również i Polska jest uważana, udział procesie wyborczym, począwszy od ogłoszenia daty wyborów, dalej kampanię, po przez akt głosowania w lokalach wyborczych i zwieńczające je ogłoszenie wyników, jest niewątpliwie świętem demokracji.
Naszym przodkom, przez dziesięciolecia, nie było dane w sposób wolny i nieskrępowany dokonywać wyborów swych przedstawicieli. Dla naszych pradziadków, w czasach autonomii galicyjskiej, pewną namiastką tegoż, był wybór posłów do Sejmu Krajowego we Lwowie.
Z kolei w okresie II Rzeczypospolitej, nasi dziadkowie, począwszy od 1919 r., mogli swobodnie, po długich 123 latach zniewolenia, udać się do lokali wyborczych i wskazać swoich przedstawicieli do wolnego Sejmu i Senatu RP.
Niestety, wybuch II wojny światowej i utrata niepodległości, spowodowały, że ponownie nie mogliśmy jako naród korzystać z dobrodziejstw demokracji. Nie inaczej było po zakończeniu wojny, gdyż w Polsce nastąpiła zmiana ustrojowa. Co prawda organizowano wybory do Sejmu PRL, ale równie dobrze, nasi ojcowi mogli w ogóle na nie chodzić, bowiem wyniki i tak były z góry ustalone. Dopiero upadek komunizmu w 1989 r. i przywrócenie w Polsce demokracji, pozwoliło, Polakom na nowo, uwierzyć w demokrację i samodzielnie decydować o swoim losie, po przez akt głosowania.
Blisko 90. lat temu, mieszkańcy Tymbarku i okolicznych miejscowości, również aktywnie uczestniczyli w wyborach. Podobnie jak dziś kandydaci zabiegali o ich poparcie i głosy. Kampania wyborcza toczyła się w ówczesnych mediach: prasie i radio, ale przed wszystkim na wiecach wyborczych. To tutaj zdobywano lub tracono poparcie, bowiem w bezpośredniej konfrontacji z wyborcami, kandydaci pokazywali swoje zdolności oratorskie, charyzmę, a mowa ciała stawała się elementem równie ważnym jak same treści, które mieli do przekazania.
Niewielkie beskidzkie miasteczko odwiedzane był w toku kampanii wyborczych przez wielu kandydatów, w tym również, późniejszych posłów. I tak w roku 1930 i 1931 Tymbark odwiedzili posłowie: Narcyz Potoczek (1875-1943) oraz dr Tadeusza Bierczyński (1891-1970).
Pierwszy z nich, urodził się w Rdziostowie, był działaczem ludowym, członkiem rady gminnej, sejmiku powiatowego, wiceprezesem rady nadzorczej Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń „Wisła”. W roku 1930 wstąpił do Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem i z jego ramienia został posłem.
Z kolei dr Tadeusz Bierczyński, był członkiem Związku Strzeleckiego i Drużyny Polowej TG „Sokół”, legionistą II Brygad Legionów, samorządowcem i działaczem BBWR. Po wojnie prześladowany przez władze komunistyczne.
Wspomniani posłowie odwiedzali Tymbark kilkukrotnie. W wiecach z ich udziałem uczestniczyło wielu mieszkańców miasteczka, ale także i okolicznych wsi. W samym Tymbarku działaczami, którzy przygotowywali te spotkania byli: Kazimierz Kieroński, kierownik miejscowej szkoły, Antoni Gruszecki nauczyciel szkoły oraz Marcin Steczowicz komisarz rządowy.
O przebiegu wieców wyborczych dowiadujemy się z dwóch różnych, ale równie ciekawych źródeł historycznych. Pierwszym z nich to dwa „Sprawozdania sytuacyjne Starosty Powiatowego w Limanowej z października i listopada 1930 r.” Oba dokumenty noszą klauzulę „Poufne”. Drugim źródłem, jest relacja prasowa, jaka została opublikowana na łamach sądeckiego „Głosu Podhala” z grudnia 1931 r.
Korzystając zatem z okazji warto zapoznać się tymi materiałami, aby przenosząc się w czasie, móc spojrzeć na przebieg kampanii wyborczej i wczuć się w atmosferę wieców, jakie były udziałem mieszkańców Tymbarku i okolicznych miejscowości.
* * *
„Dnia 26 października 1930 r. B.B.W.R. urządził w niedzielę następujące wiece i zebrania publiczne na których uczestnicy wypowiedzieli się za Rządem Marszałka Piłsudskiego i oświadczyli jednomyślnie gotowość głosowania na listę rządową, w szczególności odbyły się w tym dniu następujące zebrania (…) w Tymbarku przy udziale około 200 słuchaczy przemawiali Aleksander Saliec, urzędnik kolejowy z Limanowej, Antoni Gruszecki nauczyciel z Tymbarku i Marcin Steczowicz komisarz rządowy z Tymbarku.” [Sprawozdanie sytuacyjne Starosty Limanowskiego, za IV-ty tydzień października 1930 r. z dn. 28.10.1930 Poufne]
* * *
„W dniu 6 listopada 1930 r. również odbyło się zebranie obywatelskie przedwyborcze w Tymbarku przy udziale 200 osób na którem referował Narcyz Potoczek, w przemówieniu swem Potoczek przedstawił konieczność zwołania nowego Sejmu, który by rzetelnie jął się współpracy z Rządem Józefa Piłsudskiego”
[Sprawozdanie sytuacyjne Starosty Limanowskiego, za II. tydzień listopada 1930 r. z dn. 11.11.1930. Poufne]
* * *
TYMBARK (pow. limanowski). WIEC POSŁÓW B. B. W. R.
Wspaniały wiec B. B. W. R. odbył się w tutejszem miasteczku, przy współudziale dwu posłów p. p. Dr. Bierczyńskiego i N. Potoczka. Wiec zagaił prezes miejscowego koła B. B. W. R. p. Kazimierz Kieroński -, kier, szkoły, sekretarzował p. Antoni Gruszecki, nauczyciel.
Pierwszy mówca p. Dr. Bierczyński scharakteryzował doskonale w jędrnych słowach ostatnie wypadki polityczne w kraju, jak ruch młodzieży akademickiej, proces „brzeski” i t.p., wykazując dobitnie i jasno cel tych ostatnich wypadków, nawołując zgromadzonych do współpracy z rządem i z ludźmi którym w pracy przyświeca wyłącznie rozbudowa silnego gmachu Ojczyzny.
Następnie przewodniczący zebrania p. K. Kieroński dziękując p. posłowi za przemówienie zwrócił się do zgromadzonych, by ci wypowiedzieli swoje bolączki — na które będzie odpowiadał p. poseł Potoczek Do głosu zapisało się 12. osób. Interpelacje, w przeważnej części dotyczyły rzeczy drobniejszych osobistych, z ogólnych zagadnień społecznych wyłoniły się sprawa bezrobocia i projektu ustawy o małżeństwie.
Pan poseł Potoczek odpowiadał na wszystkie pytania, dając zadowalające wyjaśnienia rzeczowe, wyjaśnił kryzys obecny, powody tegoż i dążenie rządu do opanowania kryzysu. Wreszcie wspominał p. poseł o małej ustawie gminnej, jak ona będzie wprowadzona w górach. Pan prezes Pow[iatowego]. Zarz[ądu]. BBWR. p. [Marceli] Bursztyn wyjaśnił cel i działalność Pow. Kom. do walki z bezrobociem.
Na zakończenie wzniesiono okrzyk na cześć Rzeczypospolitej, Prezydenta Rzplitej. i Marszałka J. Piłsudskiego. I o dziwo, mimo, że na zebraniu było wielu zwolenników Centrolewu, wiec odbył się spokojnie, w poważnym nastroju.
[„Głos Podhala”, nr 49 z dn. 6 grudnia 1931, s. 2]
Fot. Archiwum Narodowe, Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa
Robert Kowalski
Noworoczny Koncert w Społecznej Publicznej Szkole Muzycznej w Tymbarku
Styczeń to miesiąc, w którym uczniowie Społecznej Publicznej Szkoły Muzycznej dzielą się zdobytymi, w pierwszym semestrze, umiejętnościami podczas Koncertu Noworocznego. Potem, po dobrze wykonanej pracy, przychodzi czas na zabawę karnawałową. Tak było też dzisiaj, w sobotnie popołudnie.
Podczas koncertu zagrała szkolna orkiestra, zespoły kameralne, soliści , big band oraz zaśpiewał dziecięcy chór. Całość koncertu prowadziła Dyrektor Szkoły honorowy profesor oświaty Halina Waszkiewicz-Rosiek, orkiestrą dyrygował Robert Rosiek, big bandem – Eugeniusz Maksymczuk. chórem Beata Mamak.
IWS
IWS
27 stycznia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu
27 stycznia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu i rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz.
Pamiętamy o zamordowanych w Auschwitz Polakach, w tym mieszkańcach Gminy Tymbark:
- Kpt. Tadeusz Paolone „ Lisowski” – organizator ruchu oporu w Tymbarku, do Auschwitz trafił pierwszym transportem, który wyruszył do obozu z Tarnowa 14.czerwca 1940 r.14 czerwca 1940 roku Niemcy wysłali z Tarnowa do Auschwitz pierwszy masowy transport więźniów. Do obozu zagłady trafiło 728 Polaków, m.in. członkowie niepodległościowej konspiracji oraz aresztowani w obławach i łapankach. Uchwałą Sejmu 14 czerwca obchodzimy jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.
- Ludwik Myszkowski – organizator komórki ZWZ w Tymbarku,
- Elżbieta Brosz „Orlątko” – nauczycielka,
- Józef Steczowicz – kolejarz,
- Władysław Duchnik – nauczyciel historii w Piekiełku.
Z tej okazji przypominam artykuł Joanny Płotnickiej „Czy obóz KL Auschwitz spadł z nieba?” (przedruk z Tygodnika Solidarność (https://www.tysol.pl). )
To bardzo ważne przypomnieć, że KL Auschwitz powstał 14 czerwca 1940 r. z myślą o eksterminacji Polaków… i to my byliśmy pierwszymi ofiarami. Przez dwa lata w obozie ginęli głownie Polacy – aż 95 procent. Fakt w dzisiejszych czasach zupełnie nie znany – zwłaszcza za granicą. Eksterminacja Żydów zaczęła się o wiele później… I transport Żydów przybył do KL Auschwitz 23 marca 1942 roku i warto też przypomnieć, że duża część Żydów mordowanych była także Polakami.
Pierwszy transport
13 czerwca 1940 roku 753 polskich więźniów wyprowadzono z cel tarnowskiego więzienia na ul. Konarskiego. Polaków przygotowano do drogi, choć nie poinformowano ich o celu podróży. Przeszli obowiązkową dezynfekcję, a następnie zostali zgromadzeni na Placu pod Dębem, skąd sformowali długi pochód na dworzec kolejowy. Przemarsz obserwowali mieszkańcy Tarnowa. Podobne sceny miały jeszcze wielokrotnie szokować Polaków ciemiężonych przez Niemców w czasie wieloletniej okupacji. W połowie 1940 roku nie zdawali sobie sprawy z tragedii uwięzionych. Na dworcu więźniów wtłoczono do wagonów i skierowano do Oświęcimia. W transporcie znalazło się 728 ludzi. Nie ma stuprocentowej pewności, co stało się z ponad dwudziestoma Polakami, których wyprowadzono z tarnowskiego aresztu. Przypuszcza się, że część mogła uciec lub zostać przeniesiona do innych miejsc kaźni. Wśród więźniów pierwszego transportu byli żołnierze września, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści, studenci, harcerze, uczniowie. Otrzymali numery od 31. do 758. Numery od 1 do 30 dostali przywiezieni z KL Sachsenhausen do Auschwitz 20 maja 1940 r. niemieccy więźniowie kryminalni, którym powierzono w obozie różne funkcje, http://m.in. kapo i blokowych.
Wielu więźniów tego transportu jesienią 1939 r. oraz w zimie i na wiosnę 1940 r. aresztowano w różnych miejscowościach południowej Polski, kiedy podejmowali próbę dotarcia przez Węgry do Wojska Polskiego tworzonego we Francji przez gen. Władysława Sikorskiego. Niektórych aresztowano już po przekroczeniu granicy, na terenie Słowacji. Hitlerowcy nazywali ich pogardliwie „turystami” lub „granicznikami”. Należał do nich Kazimierz Albin (oznaczony w obozie numerem 118), który jako prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem w latach dziewięćdziesiątych zabiegał o rozpoczęcie prac nad „Księgami Pamięci”; czy też Jerzy Bielecki (nr 243), autor głośnej książki „Kto ratuje jedno życie…”.
Wśród aresztowanych byli także organizatorzy przerzutu na teren Węgier ochotników do oddziałów polskich we Francji, pochodzący głównie z Zakopanego i okolic. Byli to Józef Chramiec-Chramiosek (nr 101), reprezentant Polski w narciarstwie klasycznym na mistrzostwach świata w 1932 r. i 1936 r., rozstrzelany w KL Auschwitz pod Ścianą Straceń 24 sierpnia 1942 r., a także Bronisław Czech (nr 349), światowej sławy narciarz, trzykrotny olimpijczyk, instruktor narciarski, taternik, ratownik górski, pilot i instruktor szybowcowy – zmarł w niemieckim obozie koncentracyjnym, 5 czerwca 1944 roku z wycieńczenia.Niemcy interesujący się sportem, doceniali Jego talent i umiejętności narciarskie. Przyjeżdżali kilkakrotnie do obozu proponując wolność za cenę współpracy. Wystarczyło tylko powiedzieć tak. Podpisać deklarację i stać się trenerem kadry niemieckiej. Tak wystarczyło zrobić, ale on, polski olimpijczyk, sztandarowy niosący biało-czerwoną flagę? Przychodzili do Niego kilkakrotnie z propozycjami. Zawsze kończył tym samym zdaniem : „Wolę zginąć jako Polak, niż żyć jako zdrajca”.
Znaczną grupę więźniów w tym transporcie stanowili również członkowie organizacji konspiracyjnych działających na Sądecczyźnie i terenach do niej przyległych. Przykładowo w Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) bardzo czynny był Stefan Syrek (nr 238), który podczas I wojny światowej walczył w Legionach, a ponad dwadzieścia lat później w kampanii wrześniowej 1939 roku. Po powrocie do Tarnowa z niewoli sowieckiej i niemieckiej wstąpił do ZWZ, werbując do niego nowych członków, za co został aresztowany. Zginął w obozowej komorze gazowej 8 sierpnia 1942 roku.
W pierwszym transporcie znajdowała się liczna grupa patriotycznej młodzieży aresztowanej w ramach akcji A-B wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji. Wśród nich wielu harcerzy, jak Józef Stós (nr 752), czy też Kazimierz Zając (nr 261). Do tej grupy należeli również bracia Emil (nr 377) i Stanisław (nr 132) Barańscy, pochodzący z Dynowa, którzy zginęli 3 maja 1945 r. w Zatoce Lubeckiej na zatopionym statku „Cap Arcona”, zbombardowanym pomyłkowo przez lotników angielskich.
Niektórzy spośród przywiezionych w pierwszym transporcie zostali aresztowani w czasie obław ulicznych. Do nich należał Janusz Pogonowski (w obozie Skrzetuski, nr 253) z Krakowa, powieszony 19 lipca 1943 roku. Przed śmiercią wykopał stołek, na którym stał, przerywając komendantowi obozu Rudolfowi Hössowi odczytywanie wyroku śmierci, i zawisł na pętli, protestując w ten sposób przeciwko panującemu w obozie bezprawiu.
Aresztowanych Polaków przywieziono z różnych więzień i aresztów południowej Polski do więzienia w Tarnowie, gdzie w zasadzie już ich nie przesłuchiwano. Niemniej warunki więzienne w nowym miejscu pobytu były fatalne, panował głód, wszyscy z dnia na dzień oczekiwali zmiany.
14 czerwca 1940 r. osadzonym polecono opuścić cele i w kolumnach po sto osób odprowadzono na dworzec kolejowy w Tarnowie, gdzie pod silną eskortą załadowano ich do podstawionego wcześniej pociągu osobowego, który wkrótce wyruszył w kierunku Krakowa. Na krakowskim dworcu byli świadkami radości umundurowanych Niemców, cieszących się ze zdobycia w tym dniu stolicy Francji. Rozradowani esesmani i żołnierze Wehrmachtu krzyczeli: „Paris ist genommen”, „Paris hat kapituliert”.
Po kilku godzinach jazdy więźniowie dostrzegli dworzec kolejowy w Oświęcimiu, skąd po krótkim postoju skierowano pociąg na bocznicę obok przedwojennych budynków Monopolu Tytoniowego.
Wypędzono wszystkich z wagonów. Bijąc ich oraz krzycząc esesmani oraz niemieccy więźniowie kryminalni, przywiezieni prawie miesiąc wcześniej do KL Auschwitz, pognali ich na podwórze jednego z budynków Monopolu Tytoniowego ogrodzonego drutem kolczastym. Wkrótce nowo przybyłych ulokowano na parterze i piętrze tego budynku.
15 czerwca 1940 r. rozpoczął się dla więźniów okres kwarantanny, mający na celu złamać ich fizycznie i psychicznie. Po kilku dniach, podczas których esesmani i niemieccy kryminaliści prześcigali się w wymyślaniu najrozmaitszych morderczych ćwiczeń oraz różnorodnych udręczeń i tortur, wszyscy byli już u kresu sił. W lipcu 1940 r. więźniów z pierwszego transportu przeniesiono z budynku Monopolu Tytoniowego do położonych w pobliżu bloków, które pozostały po przedwojennych koszarach Wojska Polskiego. Zajęli trzy z nich, które oznaczone były numerami od 1 do 3. Wcześniej wydano im odzież więźniarską, a niektórzy otrzymali również drewniaki. Wszyscy spali w izbach więźniarskich, gdzie mogli na siennikach lub na słomie leżeć tylko na jednym boku, ściśnięci do granic możliwości. Po zakończonej kwarantannie znaczna część więźniów pierwszego transportu pracowała przy dalszej rozbudowie obozu. Wielu z nich zatrudniano także przy pracach bezcelowych, np. kopaniu rowów, a następnie ich zasypywaniu. Tylko nielicznym udało się otrzymać zajęcie w biurach obozowych, np. w biurze rejestracji więźniów, ale szanse na takie zatrudnienie mieli jedynie znający język niemiecki.
Pierwsi więźniowie, wtopieni po pewnym czasie w inne transporty przybyłe później do obozu, zasłużyli się szczególnie w konspiracji wojskowej w KL Auschwitz, której twórcą był rotmistrz Witold Pilecki (przywieziony do obozu 22 września 1940 r. transportem z Warszawy pod nazwiskiem Tomasz Serafiński, nr 4859). Członkami tej organizacji, działającej pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej, byli: Stanisław Barański, Józef Chramiec, Aleksander Fusek (nr 775), Mieczysław Januszewski (nr 711), Karol Karp (nr 626), Jan Komski (w obozie Baraś, nr 564), Witold Kosztowny (nr 672), Stanisław Kożuch (nr 325), Jan Gąsior-Machnowski (nr 724), Tadeusz Myszkowski (nr 593), Edward Nowak (nr 447), Eugeniusz Obojski (nr 194), Tadeusz Paolone, Tadeusz Pietrzykowski (nr 77, znany polski bokser), Zygmunt Sobolewski (nr 88), Czesław Sowul (nr 167), Alfred Stössel (nr 435), Antoni Suchecki (nr 595), Marian Toliński (nr 490), Zygmunt Turzański (nr 615), Jan Zięba (nr 66) i Jerzy Żarnowiecki (nr 616).
Więźniowie z pierwszego transportu zapoczątkowali ucieczki z obozu. Jako pierwszy 6 lipca 1940 r. zbiegł Tadeusz Wiejowski (nr 220), po pewnym czasie został jednak schwytany i zamordowany. Później w ucieczkach uczestniczyło jeszcze 26 więźniów. Niektórzy z nich walczyli następnie w oddziałach partyzanckich AK. Kilkudziesięciu więźniów (jak dotąd ustalono, 76 osób) zwolniono z obozu głównie na skutek starań rodzin, które przekupiły wpływowych Niemców.
Spośród 728 osób przywiezionych 14 czerwca 1940r. do KL Auschwitz co najmniej 227 więźniów zginęło w tym obozie, a co najmniej 266 z nich ewakuowano do innych obozów niemieckich, z czego nie mniej niż 61 tam zginęło. Około 300 więźniów z pierwszego transportu przeżyło wojnę.
Dzisiaj nie żyje już żaden z nich. 14 czerwca każdego roku przyjeżdżali do Muzeum Auschwitz-Birkenau, aby wspominać kolegów, którzy tutaj złożyli ofiarę ze swego życia, i oddać hołd wszystkim ofiarom tego największego niemieckiego obozu zagłady. 14 czerwca 1947 r. dzięki byłym polskim więźniom uroczyście otwarto Muzeum KL Auschwitz.
“Dzień wyjazdu z Tarnowa do obozu był słoneczny, upalny. Szliśmy czwórkami, pod eskortą SS-manów, w kierunku torów. (…) Pochód wił się wśród ulic jak długi wąż – robił przy tym nieodparte wrażenie gnanego do rzeźni stada (…) Krzyki żandarmów przycichły, lecz nie ustały. Szliśmy poważni i przygnębieni. (…) Gdzieniegdzie w oknach dało się dostrzec ukryte za firankami twarze. Spłoszone znikały szybko, aby za chwilę znów się ukazać. To oszołomione terrorem miasto w dwójnasób przeżywało wyjazd tak ogromnego transportu. (…) Tak żegnał swoich więźniów poczciwy Tarnów: cicho, tajemnie, serdecznie” – tak dzień 14 czerwca 1940 roku wspomina Eugeniusz Niedojadło, więzień i uczestnik pierwszego transportu do KL Auschwitz, który jako numer 213 spędził w niemieckim obozie 1680 dni.
Dzień przed transportem, z tarnowskiego więzienia zostały wyprowadzone 753 osoby, głównie więźniowie polityczni, w tym członkowie ruchu oporu (do obozu przybyło 728 osób). Pochodzący z Tarnowa, Krakowa, Rzeszowa, Zakopanego, Jarosławia, Przemyśla, Sanoka i Nowego Sącza więźniowie, ciężarówkami, pod osłoną nocy, przetransportowani zostali do byłej żydowskiej łaźni, w celu kąpieli i dezynfekcji. Akcja trwała do wczesnych godzin porannych. Rankiem 14 czerwca 1940 roku, w pieszym pochodzie, więźniowie skierowani zostali z placu Pod Dębem ulicą Wałową i Krakowską na rampę kolejową, gdzie w pośpiechu zostali wtłoczeniu do wcześniej podstawionych wagonów, które zaraz potem wyruszyły w nieznaną drogę…
“Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej, niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące” – tak “Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” Danuty Czech opisuje mowę “powitalną” wygłoszoną do więźniów pierwszego transportu, 14 czerwca 1940 roku, przez zastępcę Rudolfa Hössa – niemieckiego zbrodniarza Karla Fritzscha, pełniącego wtedy funkcję kierownika obozu.
Tak zaczęła się Ich gehenna. Tak zaczął działać KL Auschwitz.
Bo ten obóz nie spadł z nieba. Został założony przez Niemców dla Polaków 14 czerwca 1940 r. 80 lat temu. I Polacy byli w nim pierwszymi ofiarami.
Kiedy w końcu ta najważniejsza data w historii obozu KL Auschwitz przestanie być datą wyklętą?
Joanna Płotnicka