Święta godowe – zwyczaje
Na rogu stołu kładziono chleb własnego wypieku. Wieczerzę rozpoczynano wspólną modlitwą. Następnie wszyscy zasiadali według starszeństwa.
Centralną postacią był zawsze ojciec-gospodarz, który rozdawał opłatki. Opłatek pozostawiano również przy pustym miejscu, które symbolizowało zmarłą osobę z tej rodziny. W czasie łamania się opłatkiem składano sobie życzenia. Wieczerza „wilijna” była postna (nie używano nawet nabiału). Posiłek zaczynał się od Wodzinki lub barszczu śliwkowego z ziemniakami, grzybami (woda grzybowa), brukwią (inaczej: karpielami). Dalszą część wigilijnego menu stanowiły ziemniaki z przysmażana marchwią i grochem, potem też były ziemniaki, tym razem z kapustą i ziemniakami. Napojem był kompot z suszonych śliwek, jabłek i gruszek. Ryby na stole pojawiały się rzadko i zazwyczaj u tych gospodarzy, których syn lub córka byli pracownikami w majątkach dworskich.
Dodać tutaj należy, iż ceniono takiego gospodarza, który na czas świąt darował wyrobnikom (nie mylić z pracownikami) czas wolny, w którym mogli oni przebywać z własną rodziną. Na Święta Godowe otrzymywali oni bochenek żytniego chleba wraz z kawałkiem tłustej słoniny. W gospodarstwach plebańskich i ziemiańskich otrzymywali garniec wódki lub piwa.
Po wieczerzy resztki podawanych potraw wlewano do cebrzyków i karmiono nimi bydło, aby cały rok było zdrowe. Następnie synowie i córki zawieszali ,,podłaźniczki”, które zawieszano u powały (sufitu) nad stołem. Z opłatków wycinano różnokolorowe kółka, kulę ziemską i gwiazdy. Czasami do podłaźniczki zawieszano jabłka. W czasie sporządzania podłaźniczki starsi wspólnie śpiewali kolędy i pastorałki.
Podłaźnik spełniał również inną magiczną rolę, zapewniał urodzaj i szczęście, a jabłka zrywane przez dziewczyny miały wróżyć zamążpójście.
,,Na szczęście, na zdrowie
Na to Boże Narodzenia…”
,,Żeby się wam darzyły
Gąski czubate, kury siodłate
Konie z białymi nogami
Krowy z dużymi rogami
Żebyście orali czterema pługami
A nie czterema to trzyma
A nie trzema to dwoma
A jak nie dwoma to jednym
Byle czym godnym – daj Boże.”
Widowisko to zbudziło duże zainteresowania wśród zgromadzonych wówczas ludzi i w ciągu następnych dziesięcioleci rozpowszechniło się w całej Europie. W początku XIV wieku jasełka te rozpowszechnili franciszkanie w całej Polsce. Trudno dzisiaj określić jak wyglądały wówczas pierwsze szopki, wiadomo jedynie, że w XVI wieku były one nieruchome.
i inne. Te widowiska były początkowo prezentowane w kościołach, jednak w drugiej połowie XVII w. z uwagi na niecenzuralność słów i humorystyczność scen zakazywano prezentowania figurek ruchomych, można było jedynie używać figurek nieruchomych.
W poszczególnych wioskach nabierała lokalnego kolorytu. Architektura szopki była wzorowana na schematach stosowanych na wsiach, zarówno w budownictwie świeckim, jak i sakralnym. Postacie to też personifikujące osoby popularne w danej okolicy, chociaż nie zawsze akceptowane i lubiane. Ten zwyczaj w wielu miejscach dotarł do początków XX wieku. Jej upadek został spowodowany zmianami kulturalnymi, społecznymi i obyczajowymi wsi. Dodać należy, że obchód szopki zaczynano o zmierzchu a kończono późną nocą. W latach dwudziestych ubiegłego wieku zaczęła swój triumf ,żywa szopka” zwana w niektórych miejscowościach (Rabka, Jurków) Herodami, jakkolwiek szopki kukiełkowe były pokazywane w styczniu, to ta wyłącznie w okresie godów. Tego okresu starano się przestrzegać.
Żywa szopka stanowiła przedstawienie o charakterze jasełek, w których udział brała duża grupa osób ubranych w odpowiednie kostiumy. Był i król herod, marszałek, trzej królowie, żołnierze Heroda, anioł, śmierć, diabeł, Żyd i dziad. Głównym tematem tych jasełek to losy króla Heroda, jego zbrodnia i kara, jaka go spotkała. Owe widowisko posiadało zbliżoną kompozycję, jednak teksty znacznie się różniły.
Niech wam za przykro nie będzie,
A czy będzie czy nie będzie
Tośmy przyszli po kolędzie.”
,,Bo Pan Jezus gdy się narodził
To sam po kolędzie chodził”.
,,Wiecie gospodarzu pocimy do was przyszli?”
,,Abyście nam dali świńskiego ciała
Aby się Wasza dusz do nieba dostała.”
Aktorami spektaklu – widowiska, podobnie jak w poprzednio omówionych obrzędach byli młodzi mężczyźni, zdarzali się też w wieku starszym. Role aktorów grających turonie, dziada i Żyda były trudne, wymagały dużego doświadczenia, dlatego wykonywane było przez średnie lub starsze pokolenie. Po wejściu do domu gospodarza dziad przy pomocy Żyda wprowadzał opornego i figlarnego turonia. Następnie zwracał się do muzykantów:
bo turońka głowa boli,
Zagrajście ta turoniowi.”
2.Jan Cepielik, Boże Narodzenie w Rabce i w okolicy powiatu myślenickiego, w: Lud, t. X, Kraków 1904,
3.Jan Bujak, Zarys kultury ludowej okolic Rabki, Wydawnictwo Muzeum im. Władysława Orkana, Rabka
1961,
5.Maier, Zachować i odnowić wiarę, w: Kronika chrześcijaństwa, Warszawa – Londyn 1998
7. Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Wrocław 1970,
Kraków.
„Nie było miejsca dla Ciebie…” – artykuł Stanisława Wcisły (1930-2022)
Wśród przepięknych polskich kolęd, przeważnie o radosnym nastroju, jakie śpiewamy w okresie Bożonarodzeniowym wyróżnia się jedna, która nie wyraża tej radości. Od pierwszego do ostatniego słowa przebija w niej smutek, skarga i wreszcie stwierdzenie, że narodzenie Chrystusa nie zostało przyjęte na ziemi tak, jak życzył sobie Bóg Ojciec; by Syn stał się nie tylko naszym wybawcą, lecz także przyjacielem. Od pierwszych godzin życia brak było dla niego miejsca – mimo iż przyszedł na świat dla nas.
Tymczasem my – zapatrzeni w doczesność, w dążeniu za ułudami tego życia, zamykamy swe serca dla Boga. Tak było dawniej i tak jest dzisiaj.
Wchodzę do kościoła w Tymbarku. Obok bocznego ołtarza szopka betlejemska, a nad nią płat błękitnego płótna, na którym widnieją kontury naszej Ojczyzny. Wewnątrz złożone kobiece ręce, które chronią niemowlę, zaś nieco wyżej napis ,,Nie było miejsca dla Ciebie”. Jakżeż wymowne słowa z kolędy, którą za chwilę, w czasie nabożeństwa śpiewają wszyscy uczestnicy.
Czy jednak wszyscy mają to samo na myśli? Czy tylko narodziny Jezusa w Betlejem?
Czy może cierpienia Jakie staną się Jego udziałem? A może herodową rzeź niewiniątek, na którą godzimy się i dzisiaj, tak w naszych sumieniach jak i w majestacie prawa? Warto nad tym pomyśleć, mimo iż kończy się okres śpiewania kolęd i rozpoczyna okres Wielkiego Postu. A może to właśnie w tym okresie warto bardziej jeszcze przemyśleć i zastanowić się nad słowami kolędy ,,Nie było miejsca dla Ciebie”?
Wspominając kolędę warto powiedzieć, że napisał ją ksiądz pułkownik Franciszek Juszczyk. Pochodził on z niedalekiej od Tymbarku Żegociny, gdzie urodził się 9 października 1890 roku. Po ukończeniu gimnazjum i zdaniu matury wstępuje do Seminarium Duchownego w Przemyślu, by 5 lipca 1914 roku otrzymać święcenia kapłańskie. Kilka tygodni później wybucha I wojna światowa i ks. Juszczyk zostaje powołany jako kapelan do wojska. Pełniąc posługę duszpasterską wśród żołnierzy wraz ze swą jednostką armii austriackiej przerzucany jest na różne odcinki wojennego frontu.
Będąc we Włoszech, pewnego dnia zaopatruje rannych żołnierzy, wśród których poznaje własnego brata Jana, który został raniony odłamkiem bomby lotniczej. O wcieleniu brata do wojska dowiedział się dopiero tam, we Włoszech. Niezbadane są wyroki Boże.
Po zakończeniu działań wojennych pracuje w Przemyślu, gdzie po kilku latach zastaje go wybuch II wojny światowej. Jako kapelan bierze ks. Juszczyk udział w kampanii wrześniowej, by nieść posługę walczącym żołnierzom.
Tym razem już w armii polskiej. W okresie okupacji znalazł się w Warszawie, gdzie działa w Armii Krajowej i jako kapelan tej Armii bierze czynny udział w Powstaniu Warszawskim. Jego udziałem stają się przeżycia, które mocno odbijają się na jego zdrowiu. Wystarczy tylko wspomnieć, że został zatrzymany przez Niemców i skazany na rozstrzelanie. Wcześniej jednak kazano mu wykopać własny grób. I to go chyba uratowało, gdyż w czasie kopania pojawiła się grupka harcerzy z Szarych Szeregów, którzy go odbili. W czasie tej potyczki jeden z żołnierzy niemieckich zostaje ranny tracąc obie ręce od wybuchu granatu. Czując zbliżającą się śmierć głośno wzywa księdza, by wyspowiadać się. Ksiądz Juszczyk, mimo groźnej sytuacji, natychmiast spełnia jego prośbę. Po udzieleniu rozgrzeszenia Niemiec zmarł.
Drugim ogromnym przeżyciem było bombardowanie Szpitala Ujazdowskiego przez samoloty niemieckie. Ksiądz Juszczyk, nie zważając na grożące niebezpieczeństwo, na plecach wynosił chorych i rannych w bezpieczne miejsce.
Być może te i inne przeżycia stały się inspiracją do napisania kolędy ,,Nie było miejsca dla Ciebie”.
Patrzył przecież, tak w czasie pierwszej, jak i drugiej wojny, na szereg okrucieństw, na żądzę niszczenia wszystkiego i wszystkich, jaka ogarniała ludzi, tak z jednej jak i z drugiej strony walczących, mimo iż tu i tam byli wierzący. Zatracili jednak swoje człowieczeństwo, zapominając o Bogu, zamykając swe serca na Jego miłość i miłość bliźniego. Wspomnieć należy również, że poza słowami wyżej wymienionej
kolędy, ks. Juszczyk pisał również poezje, utwory o tematyce religijnej i patriotycznej, jak np. Jasełka, Godzinki do Matki Boskiej Bolesnej, utwór ,,Orlim szlakiem” i szereg innych.
Niestety działania wojenne spowodowały, że większość z nich przepadało bezpowrotnie.
Po wojnie ks. Juszczyk, zamiast odpocząć po tylu trudach, wiedziony duchem patriotyzmu, jedzie na Ziemie Odzyskane, odczuwające dotkliwy brak księży. Zatrzymuje się w Kłodzku, tam zostaje proboszczem katedry oraz dziekanem dekanatu kłodzkiego, a zarazem doradcą i pomocnikiem biskupa Gawliny. Jednak i tu nie danym mu było zażyć spokoju. Jako były Akowiec jest nadal prześladowany i stale inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa zostaje dwukrotnie aresztowany. Po zwolnieniu wraca do pracy duszpasterskiej niosąc pomoc swym parafianom, nie tylko duchową, ale i materialną, jeśli zachodziła tego potrzeba.
Przeżycia wojenne, a w większym jeszcze stopniu powojenne, jakich doznawał przez pracowników SB, przyczyniły się do tego, że jego zdrowie fizyczne i psychiczne zostało mocno nadwyrężone. Organizm nie wytrzymał tak wielkiego napięcia i 8 listopada 1950 roku, w sześćdziesiątym roku życia, po 36 latach kapłaństwa odszedł do Pana.
Przed śmiercią wyraził życzenie, by mógł spocząć w swej rodzinnej ziemi. Życzenie to spełniono. Trumnę ze zwłokami przewieziono do Żegociny i pochowano na miejscowym cmentarzu.
Stanisław Wcisło
Artykuł opublikowany w Głosie Tymbarku Nr 29 w 1997 r.