„Żołnierz bez munduru” – wspomnienie o Stanisławie Krzyściaku
ŻOŁNIERZ BEZ MUNDURU
Dnia 11 grudnia 2001 r. bicie dzwonów z wieży tymbarskiego kościoła towarzyszyły odprowadzeniu na miejsce wiecznego spoczynku śp. Stanisława Krzyściaka, jednego z najstarszych obywateli naszej parafii. Przed trumną maszerował poczet sztandarowy miejscowego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Wiele osób miało na rękawach biało-czerwone opaski. To kombatanci – przyjaciele i towarzysze z podziemia.
w Seminarium Misyjnym. Pierwsze święcenia diakonalne otrzymał w klasztorze wielickim. Niestety, wątłe zdrowie nie pozwoliło na spełnienie jego marzeń by zostać misjonarzem.
Przysięgę partyzancką złożył na ręce ówczesnego komendanta miejscowej placówki „Tymoteusz” (placówka Tymbark) porucznika Jana Lenartowicza ps.”Stary”.
Było to jesienią 1942 r. Przyjął pseudonim „Żylak”, który później zmienił na „Inkasent”.
Do jego oficjalnych, służbowych zadań należało pełnienie funkcji łącznika między poszczególnymi placówkami Inspektoratu „Niwa” oraz utrzymywanie skrzynki kontaktowej. Z nałożonych obowiązków wywiązywał się wzorowo, za co otrzymał specjalną pochwałę Inspektoratu „Niwa” (kryptonim Inspektoratu Nowy Sącz), którą przekazał mu oficer sztabowy, kapitan ,,Filip”.
Macko i Piotrem Skawińskim zmieniali lub wystawiali nowe „lewe” dokumenty osobom, którym groziło aresztowanie przez gestapo lub wysyłka do Rzeszy. To on zmieniał zapisy dotyczące ilości obowiązkowych świadczeń na rzecz okupanta, obniżając je do minimum.
To on prowadził podwójne księgi parafialne związane z ewidencją parafian, by nie wszystkie dane były do wglądu władz okupacyjnych. Zaznaczyć tu należy, że prace te wykonywał bez żadnego wynagrodzenia, mimo iż zajmowały mu one sporo czasu. Jedynym wynagrodzeniem, o które prosił i uzyskał od proboszcza Andrzeja Bogacza, było zarezerwowanie miejsca pod grób, tuż obok mogiły rodziców.
kilkakrotne ostrzeganie znanego w Słopnicach partyzanta, Stanisława Kurnyty.
jej wolności.
Zostaje zwolniony z dotychczasowego stanowiska i musi szukać pracy poza Tymbarkiem.
Znajduje ją w Wojskowej Komendzie Uzupełnień w Nowym Sączu, jako referent. Praca ta jednakże niezbyt mu odpowiada ze względu na stosunek urzędników wojskowych do podwładnych, zwłaszcza poborowych.
Wreszcie, dzięki inżynierowi Markowi (również byłemu akowcowi), zostaje zatrudniony w nowopowstałej placówce Podhalańskiej Spółdzielni Ogrodniczej w Limanowej, jaką była przechowalnia owoców w Tymbarku. Tu pracuje do czasu przejścia na emeryturę.
Mimo tak poważnej choroby do końca interesował się życiem społecznym środowiska i w miarę możności brał w nim żywy udział.
Wreszcie choroba zmogła go całkowicie, do końca jednak miał trzeźwy umysł i doskonałą pamięć. W dniu 8 grudnia, tak spokojnie, jak spokojnie żył, przeszedł na „Wieczną Wartę”, dołączając do kolegów, którzy uprzedzili go w tej drodze.