Tymbark – dzieje upadku miasta
W 2003 roku hucznie, choć bez trwałych rezultatów, obchodzono 650 lecie Tymbarku. Tymczasem 70 rocznica utraty praw miejskich minęła cicho i bez echa…
O ile każdy, miejscowy uczeń wie, czym było prawo magdeburskie oraz jaki król nadał je Tymbarkowi, to już niewielu rozumie, który prezydent odebrał miastu to prawo i dlaczego? Trudności napotykają także odpowiedzi na pytania, dlaczego herb kazimierzowski widnieje na drzwiach katedry wawelskiej oraz w herbie Tymbarku, Piwnicznej i Grybowa. Nawet 1353 rok, jako datę uzyskania praw miejskich, kwestionowano jeszcze niedawno. Kto dziś wskaże, gdzie stały budynki ratusza, gotyckiego kościółka, bożnicy, czy sławna szubienica? Kto wie, gdzie zostały pochowane i spoczywały przez 10 lat zwłoki
zdobywcy Jabłońca pułkownika węgierskich huzarów Othmara Muhra lub gdzie spoczywa dowódca Kozaków Dońskich Dymitr.
Stara droga na targowicę mówi wiele o utraconej na zawsze świetności…
Tymbark znany był niegdyś z wielkich jarmarków, do których prawo nadali mu polscy królowie, a potwierdzili cesarze austriaccy. Kupcy zjeżdżali z rynku tzw. Wielką Drogą przez Podwisiołki. Ich wozy
docierały wzdłuż rzeki do brodu za miastem, by dopiero tam przeprawić się na drugi brzeg Słopniczanki, miejsce to nazywano Bródkami, a później – Brodkówką. Dalej szlak wiódł do Słopnic Królewskich, a stamtąd przez Zalesie na południe dolinami Kamienicy i Dunajca aż na Górne Węgry (dziś Słowacja). Był to niewielki szlak handlowy, z którego jednak chętnie korzystali kupcy, bo omijał miasta posiadające prawo składu, jak Tarnów i Nowy Sącz.
Początki Tymbarku związane są z osadnikami niemieckimi, którzy zasiedlili południową Małopolskę od Śląska aż po Lwów.
W ten sposób powstało kilkanaście miast, które utraciły swój status i egzystują obecnie jako wioski, np. Tylicz, Tymbark, Bircza, Frysztak, Lanckorona, Czchów, Szymbark czy też Szczyrzyc, który nigdy nie zdołał wprowadzić nadanego mu przez króla Władysława Jagiełłę przywileju lokacyjnego. Ich mieszkańcy nie zapomnieli jednak o swej dawnej świetności, starając się wyróżnić od okolicznych chłopów strojem, obyczajem, a nawet mową.
Wielowiekowe sąsiedzkie, rodzinne i handlowe kontakty powodowały wzajemne przenikanie się kultury ludowej, mieszczańskiej i szlacheckiej. Ostatecznie wpływ chłopów na mieszczan okazał się najsilniejszy, a dawni mieszczanie zajęli się uprawą roli i hodowlą przechodząc powoli, podobnie zresztą jak zubożali szlachcice, do warstwy chłopskiej. Stąd wśród chłopów tak wiele koligacji rodzinnych i to zarówno
z mieszczanami, jak ze szlachtą, czego najlepszym przykładem w Tymbarku są mieszczańskie nazwiska Steczowiczów, Kapturkiewiczów oraz szlacheckie- Zborowskich, Kasińskich, Urbańskich, Dębskich. Mieszczanie chętnie żenili się z córkami chłopskimi, a młodymi kmieciami nie gardziły bogate mieszczki. Dlatego niektóre nazwiska powtarzały się zarówno w samym mieście, jak i w otaczających je wioskach.
A zresztą gdyby chłopi nie osiedlali się w Tymbarku, to miasto wyludniłoby się już dawno. Gdy najstarsze rody mieszczańskie wymierały, na ich miejsce przybywali chłopi z Jasnej, Podłopienia, Zamieścia, Zawadki, Piekiełka, Rupniowa i ze Słopnic, uzupełniając potencjał demograficzny wyludniającego się miasta. Tymbark był dla nich miejscem niezwykle atrakcyjnym – centrum lokalnego rynku wewnętrznego, punktem wymiany produktów i usług, zaspokajających zarówno potrzeby mieszczan, szlachty, jak i chłopów, a w pierwszej połowie XX wieku – stolicą galicyjskiego ruchu spółdzielczego,
nazywaną nie bez racji „drugim Liskowem”.
Panowała tu głęboka współzależność, wzajemność usług i nieustanna wymiana towarów, jako że niemal cały handel skupiony był wówczas na jarmarkach, a brakujące przedmioty pozyskiwano na podobnych jarmarkach w Starym i Nowym Sączu, Skrzydlnej czy też Limanowej.
Tymbark był jednym z niewielu średniowiecznych miast lokowanych przez polskiego króla na tzw. „surowym korzeniu”.
Dokument lokacyjny został podpisany przez króla Kazimierza, dlatego inicjał jego imienia zwieńczony królewską, otwartą koroną widniał niegdyś na kartuszach herbowych, np. na lipowej, malowanej desce znalezionej niegdyś na śmietniku, a zdobiącej, po konserwacji, gabinet wójta.
Wszystkie inicjatywy, prezentowane niegdyś na łamach „Głosu Tymbarku”, wykorzystania zarówno Roku Jubileuszowego, jak i rocznicy założenia miasta do budowy niewielkiego pomnika króla Kazimierza
Wielkiego na rynku, czy też monumentu założyciela owocarni albo muzeum mieszczan tymbarskich w starej remizie, czy choćby tylko oznakowania wielkimi kamieniami miejsc, gdzie stały: ratusz, drewniany
kościół i bóżnica, pozostały bez echa. Dziś w Limanowej, a nie w Tymbarku, są ulice Józefa Marka i Franciszka Armińskiego; obok starostwa limanowskiego przy ul. Józefa Marka stanie wkrótce jego plenerowy pomnik, zaprojektowany przez Elżbietę Zbrożek.
Mój kolega mgr Krzysztof Pająk zapytał niegdyś uczniów na lekcji historii: „Co to jest dynastia”? Prawie wszyscy myśleli, że to… amerykański serial! Oby kiedyś na podobne pytanie o Tymbark nie odpowiedziano, że to lekko sfermentowany soczek…
Marian Sopata
Tymbarskie widoczki z 1912 roku: budynek gminy, szkoła i dworzec kolejowy (www.staredworce.friko.pl)
Artykuł opublikowany w Głosie Tymbarku nr 53 z 2005 r.