Inni kandydaci to kpiny- (twierdzi Zbyszek). Nieznani, poszarpani.
Wspiera Zbyszka matka, Maria, która w celu zaprezentowania się do zdjęcia w gazecie włożyła czysty chałat:
Ile kosztuje mleko, a ile piwo, niech se ci wszyscy kandydaci przeliczą! – apeluje.
Drogą nadchodzi Anna Czyrnek (Czernków i Czyrnków we wsi dużo). Jej mąż był z jednym ze słynniejszych aktorów zespołu artystycznego. Niezapomniane w Podłopieniu zostaną jego role jasełkowego Żyda. ,,Kup Pan tę jesionkę, 70 procent wełny i reszta tego co ją gryzie…” monologował.
Anna Czyrnek ma złe zapatrywania na wybory. Ma też 2 miliony renty, a starość idzie.
Wygląda w telewizorze takiego kandydata, który rolnikowi da żyć.
I żeby za naszą wiarą był. Żeby sie nie porobiło tak, że katechezy nie bedzie wolno, ani do kościoła se pójść.
Wychodzi na razie Czyrnkowej, że Pawlak.
Robi się gwarne. Stoimy tak na drodze, wszystkie – Czernki, Czyrnkowa i ja, i gadamy. O braku ochoty do robienia razem różnych rzeczy też. Żal im zespołu artystycznego. Żal nawet Koła Gospodyń Wiejskich, które działało, jak władza skapnęła grosza. Nowa władza nie skapnie. Ludzie się sami mają organizować, tyle że się nie organizują. Więc KGW to trup.
Przynajmniej do śmiechu coś wyszło:
– Tymiński to by był, ino że se chyba dolary źle policzył – wszyscy się zaśmiewamy.
Ale znowu poważnie, bo Mieczysław twierdzi, że frekwencji może nie być w związku z tym, że ludzie „struli się wszystkim”.
Może nie będzie tak źle. Lokal wyborczy dobrze usytuowany. Powinien być w szkole, albo w remizie, ale szkoła i remiza daleko od kościoła, a nowy dom sołtysa opodal. To się nazywa udogodnienie. Ludzie prosto po mszy powinni zajść i postawić krzyżyk na kartce. Msze w Podłopieniu w niedzielę trzy: o 7.00, o 10.00, a także o 15.00. Największej o frekwencji można
się spodziewać po sumie, koło jedenastej.
*****
Cały Podłopień rozpamiętuje swoich aktorów. Weźmy Antoniego Czernka, brata Mieczysława (pastuszek) i Józefa (Żyd). Jak on śpiewał „Maluśkiego”! Podobno Santorka wysiada.
Wspomnijmy grę Jana Puchały. Seplenił chłopina, ale go do ról rwało. Nie chciał statystować, więc trzeba go było słuchać, nie rozumiejąc.
Należy też dać sprawiedliwość muzykantom. Jak ten Wojtek dął w klarnet. A Jan na skrzypkach? Dech zapierało.
*****
Koło szkoły maszeruje Józef Bubul. Pytam go na kogo zagłosuje. On:
– I tak my skończeni, i tak. W cuda nie wierzę, ino w Boga. Nie póde głosować.
W telewizor Bubul nie spoziera. Sądzi, że gdyby nie marne renciny, to ludzie by pozdychali z głodu.
I znajomek Bubula, Tadeusz Toporkiewicz myśli, żeby nie pójść (bez jednego żołnierza wojna sie uda”). Chyba jednak skusi i jeszcze raz uwierzy Wałęsie. Czy zawierzy?
Nic mi złego nie zrobił, tyle jego zasługi – wyjaśnia.
Trzeba zaznaczyć, że prawie cały Podłopień, jak wiele wsi nowosądeckich, raczej antykomunistyczny. Niektórzy mówią, że za komuny mieli dostatniej, ale w chomącie.
Miłośników Kwaśniewskiego tu mało.
Szukam ich. Duda był we wsi szefem PZPR. Może on?
Blisko. Bolesław Duda, pamiętny król Kasper z jasełek waha się między Pawlakiem a Kwaśniewskim. Pawlak, bo prezes straży (Bolesław kieruje strażakami w Podłopieniu). A Kwaśniewski, bo spokojny. I wcale nie dlatego, że był w PZPR, jak Duda, który twierdzi, że działał z musu, działaczy nie lubił, a jak partię rozwiązali, powiedział sobie: ,,Bogu dzięki, że to ślag
trafił. Ino w straży będe.”
Duda żałuje, że żaden z kandydatów nie przyjechał do Tymbarku, albo chociaż do Limanowej. Obejrzałbych, wysłuchał.
Wałęsy wysłuchuje w telewizji i nawet nie potępia.
Chociaż myślę, że za dużo mądrujesz, smoku z Gdańska – radzi prezydentowi, a ma do tego prawo, bo przybył do Podłopienia właśnie z Gdańska!
Gadamy z Dudą o upadku zespołu artystycznego. Roztkliwił się. Jeszcze go nosi na scenę w remizie.
Zagrałby pan jeszcze Kaspra?
Kaspra, to może nie, ale małą rólkę…- snuje marzenie.
A żona w to marzenie twardo:
Chyba żebyś starca zagrol, idźże, idźże.
Gadamy też z Dudą o kiepskim losie straży pożarnej, której komenderuje. Przewodzi, bo nie ma innych chętnych. Ma 68 lat i chce w styczniu ogłosić dymisję. Ale czy przyjmą? Wątpi.
Najbardziej mu przykro, że młodzieżówka strażacka nie działa. Odkąd sam zarzucił ćwiczenie młodych w posługiwaniu się sikawkami nie ma kto przejąć treningów.
Młodzi telewizor oglądają – smuci się Duda.
Patrzą ino co zysk przyniesie. Źle to dla straży – frasuje się.
Na razie w straży mimo wszystko 54 druhów. Jeszcze ma kto gasić pożary.
*****
Złe dla zespołu artystycznego przyszło ze śmiercią reżyserki Pieguszewskiej. Brakło lidera.
Brakło też młodzieży. Kiedy w 1986 r. kilka dziewczyn-aktorek powychodziło mąż, a chłopcy się rozjechali w świat – zespół przestał się zbierać. To był koniec.
*****
Idę do księdza proboszcza. Grzecznie mnie odprawia.
Zasłania się poleceniem biskupa. Mówi, że może nakarmić, daje święty obrazek na pamiątkę (Jezu ufam Tobie!”), zaprasza na mszę świętą, ale na pytania zahaczające o politykę nie odpowiada.
Za to kolejni mieszkańcy potwierdzają, że w Podłopieniu liczy się tak naprawdę tylko Pawlak i Wałęsa.
Maria Kęska, lat 68, słynny aniołek z jasełek, stoi za Pawlakiem („ziemi musimy się trzymać”). Lepper się nie nadaje.
On i Żyrynowski jedne pomysły mają – wnioskuje.
Franciszek Zwierczyk, jasełkowy prorok i w razie potrzeby żołnierz przy Herodzie, wzbrania się przed ujawnieniem kogo na liście obdarzy krzyżykiem (ale najprędzej Pawlaka, bo niepochopny; absolutnie nie Pietrzaka, który chce tylko swoją
osobę uwidocznić).
Synowa Zwierczyka Irena waha się między Wałęsą i Olszewskim („nie ma na kogo innego”).
Żałujemy ze Zwierczykami upadku teatru. Liczą, że znajdzie się reżyser i zespół ruszy.
Bo ludzie we wsi uzdolnieni, jak mało gdzie – przekonuje Franciszek.
Zwierczyk jest jednym z 9 członków komisji wyborczej w Podłopieniu. Już tradycyjnie.
Etatowy jestem, przyzwyczaiłem się. No i mało chętnych. Nie miałby kto siedzieć za stołem – mówi.
*****
Przewodniczący PSL-u w Podłopieniu, elektryk (prezydencki zawód!”) Ignacy Kęska, zagłosuje jak na to przynależność polityczna wskazuje: na Pawlaka.
-Jak był premierem to coś drgnęło w cenach przekonuje Ignac (43 lata; 3,5 miliona pensji w szpitalu w Limanowej).
Do robienia ostrej kampanii za Pawlakiem czasy złe, ludziom się nie chce interesować wyborami. PSL zresztą w Podłopieniu nieliczny i starzejący się. 15 członków, sami seniorzy. ZMW ledwo dycha.
Mieczysław, brat Ignaca, da swój głos na mecenasa (Olszewski). Podoba mu się wizja lustracji (jak siedzi na stołku, to niech wiadomo będzie skąd jest”).
Pozostali aspiranci do prezydentury miałcy. Bracia kupiliby ropę za 2,5 tysiąca od litra, ale na Korwina głosów nie skierują, bo go mają za dziwaka.
W drugiej turze Kęskowie nie zagłosują na Wałęsę (jeśli przejdzie). Ich zdaniem już mógł się wykazać. Od biedy za Kwaśniewskim staną. Nawet Mieczysław, chociaż preferuje lustrację.
Już poprzednio bracia w drugiej turze nie chcieli Wałęsy. Głosowali na Tymińskiego. Ignacemu Tymiński wydał się człowiekiem spoza układu”. Sądzi, że historia przyznała mu rację, a już na pewno oddał mu sprawiedliwość kolega, który zawiedziony Wałęsą nabazgrał w kiblu szpitalnym hasło, które do dziś przetrwało:
„Niech żyje nam Tymiński Stan”.
Dzisiaj kandydatów na Tymińskiego zbyt wielu. Dlatego Bubel, Piotrowicz, Pawłowski, czy Koźluk są bez szans.
*****
Oczywiście, rodzina Kęsków również angażowała się w zespół artystyczny. Ba, Ignac rej wodził!
Przyszedłem, zagrałem jako rezerwowy, a potem już brylowałem – opowiada bez fałszywej skromności.
W jasełkach był mędrcem, albo pasterzem, jak padło. Ciągnął główne role w „Lekarzu mimo woli” (Molier po góralsku), w „Kwartecie dworcowym” Newerlego i „W zalotach na kwaterze” (uleciał mu autor).
Ról uczy się na pamięć raz, dwa. Lubił grać. Miło było krzyknąć na końcu sztuki Moliera medycynie się upieklo!”; albo rozpocząć ,,Kwartet dworcowy” od słów: Nazywam się Rosłoń Józef, wieś Kwartno, powiat Strzelce, województwo opolskie…”
Wydawał na gościnnych wojażach własne pieniądze (” trza było na rozkurz….”). Zebrał za aktorstwo dyplomy i nagrody (komplet dziel Stachury). Na końcu działalności został nawet z konieczności reżyserem. Komunistyczni spece od kultury sugerowali mu, żeby Heroda uwspółcześnić i przywdziać mu czapkę strażaka.
– Herod zawsze ma być taki sam – odpowiedział Ignac.
Gdy teatr padł Kęska jeszcze raz wystartował solo w „Limanowskiej słazie”. Wygrał zlot monologiem ,,To był pikny koń”, według własnego pomysłu.
Od 9 lat nie gra. Dziurę ma w duszy. Chciałby wrócić na scenę. Role by sobie przypomniał w mig. Byle ktoś za reżyserkę się wziął i żeby innym się chciało grać.
Tylko czy ludziom się zachce, gdy każdy dziś liczy swoje centy i swoją rzepkę skrobie?
Ale, ale. W ostatnia niedzielę września zorganizowano spotkanie dawnych aktorów Podłopienia. Przyszło 30 osób. Była wódeczka i wspomnienia.
– Może by nastroić jaką śtućko?-zagaił któryś z weteranów.
Ustalili, że trzeba przywrócić teatr. Może przeszkodzić im fakt, że średnia wieku zespołu zwyżkuje.
Paweł MISIOR
Zdjęcia:
Andrzej KRAMARZ