Tymbark podczas II wojny światowej – historia spisana przez Krystynę Wilczek (dokończenie artykułu)
Krystyna Wilczek (1929-2007), nauczycielka języka polskiego, w latach 70-tych XX wieku napisała artykuł, w którym przedstawiła historię Tymbarku w czasach II wojny światowej. Zrobiła to, jak czytamy w zakończeniu: “w skrócie opisałam, trochę z pamięci, a resztę z wydawnictw” .
dokończenie artykułu
Na liście proskrypcyjnej (pisanej częściowo ręcznie, częściowo na maszynie) znajdowało się około 100 osób. Z tego zdołano zaaresztować jedynie trzydzieści kilka osób, w tym wielu członków i 5 pracowników Spółdzielni z inż. Markiem na czele I tak: inż. Józef Marek, Roman Giza, Adam Kamiński, dr Józef Macko, Stanisław Szelner, Józef Hładkulig, Andrzej Kruczyński, Jan Pachowicz, Miśkowiec, dwóch Sobczaków, Lach, kierownik szkoły z Wilkowiska, i inni.
Aresztowani zostali skuci, umieszczeni w klasie szkoły podstawowej w Tymbarku i po zakończeniu obławy mieli być odwiezieni bezpośrednio z Tymbarku na miejsce stracenia do pobliskiego lasu w Słopnicach, gdzie przed kilku dniami zlikwidowano pewnego dygnitarza hitlerowskiego.
Wczesnym rankiem żona dr.Józefa Macki zwróciła się do kierowniczki miejscowej poczty z prośbą, aby zamówiła pilną rozmowę telefoniczną z Krakowem, w celu ratowania aresztowanych. Kierowniczka poczty, mimo że z chwilą rozpoczęcia obławy otrzymała zakaz łączenia kogokolwiek z pocztą zamiejscową, połączyła ją na własną ryzyko o godzinie 8 z biurem Spółdzielni w Krakowie. W ten sposób umożliwiła natychmiastową interwencję u Generalnego Komisarza Spółdzielczości, u radcy Finkego i u dyrektora RGO. Tu zaznaczam, że przed wybuchem II wojny światowej był wicewojewodą w Poznaniu, a podczas okupacji były jego podwładny z Poznania, jako „reichsdeutsche”, był wysokim dygnitarzem w Generalnym Gubernatorstwie – a więc była pewna protekcja.
Interwencja odniosła skutek. Wydział Nadzoru Służby Bezpieczeństwa w Krakowie telefonicznie wstrzymał wykonanie masowej egzekucji i polecił komisarzowi w Nowym Sączu przeprowadzić najpierw dochodzenia w stosunku do każdego z aresztowanych z osobna. O tej błyskawicznej interwencji nikt z aresztowanych nie wiedział i nikt z nich nie miał żadnej nadziei ratunku. Zarządzenie o wstrzymaniu egzekucji dotarło do przeprowadzających operację gestapowców tuż przed godziną 11. Gdyby wcześniej ukończyli obławę, ratunek nadszedłby za późno, przynajmniej dla tych kilku osób, które po dwu tygodniach pobytu w więzieniu zostały jednak ocalone. Około godz.11.30 auta policyjne wróciły z terenu operacyjnego do Tymbarku, chociaż nie ujęto jeszcze wszystkich, tj. przynajmniej 40-tu osób z nieszczęsnej hekatomby. Wszystkich 37 aresztowanych załadowano na dwa auta. Gdy konwój miał wyruszać w drogę, dziesiątki kobiet, sióstr, żon i matek wybiegło z dziećmi, żegnając odjeżdżających krzykiem rozpaczy i głośnym płaczem. Aresztowani i ich rodziny byli przekonani, że jest to ostatnia droga na miejsce stracenia. Pierwsze i ostatnie auta konwoju obsadzone były gestapowcami uzbrojonymi w karabiny maszynowe gotowe do strzału.
Przy mijaniu Kaniny, na której krańcu, tuż obok szosy, znajdowało się kilka młodych sadów chłopskich, Marek krzyknął „Popatrzmy ostatni raz na te młode sady, bo to nasza wspólna, nie ukończona jeszcze praca”.
Po przyjeździe do Nowego Sącza i rozładowaniu aut, wszyscy aresztowani zostali skuci po dwóch i odprowadzeni do więzienia. Gdy zobaczył ich klucznik, krwawy Johann, powiedział z wściekłą pogróżką: „My tu na was czekamy już od kilku lat „.
Już przy pierwszym zetknięciu z aresztowanymi Johann bił ich po twarzy i szczuł czarnym wytresowanym wilczurem. Przesłuchiwania aresztowanych odbywały się codziennie późnym wieczorem, niekiedy z rana. Po kilku godzinach przesłuchiwany wracał niekiedy do celi, ale całe ciało miał czarne od razów pałki gumowej. Często już nie wracał do żywych; umierał pod razami.
12 lipca 1944 roku Gestapo wybrało z żyjących jeszcze 27 więźniów i dołączyło do nich 3 innych aresztowanych /razem 30/, których przewieziono do lasu w Słopnicach i tam rozstrzelano. Ofiarą tej egzekucji byli członkowie Spółdzielni oraz ich synowie, a wśród nich Wojciech Miśkowiec, ojciec Marii Honkowiczowej, aktywnej działaczki Ruchu Oporu i tajnego nauczania.
Wśród aresztowanych, podczas przesłuchiwań, specjalną uwagę zwracano na łysych, chcąc sprawdzić, czy wśród aresztowanych nie znajduje się przypadkowo dowódca partyzantów, ppkk. „Pociej”, o którym Gestapo wiedziało jedynie tyle, że jest łysy. Tajemniczy konfident, ukryty w kabinie, prawdopodobnie znał z widzenia „Pocieja” i miał go rozpoznać wśród więźniów.
Dr Józef Macko po przesłuchaniu został zwolniony z więzienia 13 lipca 1944 r.
Po pierwszej przespanej nocy w domu, dr Macko wyjechał do Krakowa, by ratować pozostałych przy życiu więźniów, a wśród nich inż. Marka. Radca Finke przyrzekł, że będzie czynił w Departamencie starania o następną interwencję. Finke polecił dr.Macce zgłosić się nazajutrz w godzinach południowych.
Macko udał się następnego dnia do radcy Finke, który wręczył mu w zalakowanej kopercie pismo, polecając wręczyć go komisarzowi lub jego zastępcy – zawodowemu artyście muzykowi.
Dr Macko wręczył zastępcy komisarza – muzykowi – koncertowe skrzypce włoskie z roku 1721, roboty Guarneriusza, prosząc o zwolnienie z więzienia żyjących jeszcze więźniów z Tymbarku. Na trzeci dzień dr Macko odebrał w Tymbarku telefon, aby „przyjechać po swoich ludzi autem ciężarowym”. Radosna wieść obiegła błyskawicznie Tymbark. Przybyli na miejsce więźniowie zostali ze łzami przywitani przez mieszkańców.
Pod koniec działań wojennych na tutejszym terenie działała również silna partyzantka radziecka, która przy udziale polskiej partyzantki dokonywała śmiałych wyczynów.
Wieś Tymbark została wyzwolona 21 stycznia 1945 roku przez 4 Fr.u.38 A., przedtem jednak został wysadzony przez hitlerowców dworzec kolejowy w Tymbarku.
Krystyna Wilczek
Tymbark podczas II wojny światowej – historia spisana przez Krystynę Wilczek