Kalendarium pobytu legionistów w terenach Łopienia i okolic – fragment artykułu „Udział Legionów Piłsudskiego w operacji łapanowsko-limanowskiej 1914 roku”
Poniżej przedruk fragmentu artykułu Jerzego Jurkowskiego pod tytułem „Udział Legionów Piłsudskiego w operacji łapanowsko-limanowskiej 1914 roku”. Artykuł ten został opublikowany w Almanachu Sądeckim R.13 Nr 3 (12) w 1995 roku.
Kalendarium pobytu legionistów w naszych stronach ograniczone jest datami 23 listopada i 13 grudnia 1914 roku [od red. w zakresie działań w naszych terenach, tj. w okolicach góry Łopień, do 4 grudnia].
23 listopada wieczorem Józef Piłsudski wraz ze swoimi 4 batalionami i oddziałem ułanów dociera do Mszany Dolnej. Piechota koleją z Chabówki, sztab dwoma samochodami, a kawaleria maszerowała szosą. Tak wspomina tę podróż jeden z ułanów:
„Z Chabówki do Mszany Dolnej idziemy szosą zamiecioną przez wiatr, dlatego cały czas prawie pieszo, bo konie się ślizgają. Spotykamy idące z tamtej strony od dawna nie widziane tabory austriackie i większy oddział honwedów. Gdy mijamy się, oni zaczynają krzyczeć „Éljen Lengyel” co znaczy „Niech żyją Polacy”, na co my im ze szczerego serca odpowiadamy: „Éljen batiary” zmieniając słowo Madziary na batiary, jedynie z przekory i dla dowcipu, nie zaś dlatego, by Węgrzy nie cieszyli się naszą sympatią….”.
Ułani dowodzeni przez Belinę-Prażmowskiego zatrzymali się w Mszanie Dolnej, piechota maszerowała dalej do Dobrej (na tym odcinku kolej była popsuta). I batalion zostaje tutaj, V idzie do Jurkowa, a II i III do Chyszówek z zadaniem obsadzenia koty 695 (tj. obecnie przełęczy Rydza-Śmigłego). Komenda nocuje w Gruszowcu.
Okazało się, że w Chyszówkach byli już kozacy z armii gen. Dragomirowa. Piłsudski zarządza nocny atak i przed świtem uderzono z dwóch stron. Jeżeli ktoś sądzi, że w pewnych momentach przekleństwa pomagają, to ówczesna sytuacja by to potwierdzała znakomicie. Klasyczne rosyjskie przekleństwa miotane z zapamiętaniem przez chłopaków z Królestwa w dużym stopniu pogłębiły dezorientację u Rosjan. Wzięto do niewoli prawie cały szwadron (tzw. sbornyj eskadron z 17. nowomirgorodzkiego pułku) tj. ponad 60 ludzi, w tym dwóch oficerów.
Straty własne legionistów były minimalne 1 zabity (był to Eugeniusz Buczyński sekcyjny plutonu 2. kompanii II batalionu) i 2 rannych. Straty rosyjskie to 4 zabitych i kilkunastu rannych. Całością akcji dowodził Rydz-śmigły.
24 listopada Piłsudski przyjeżdża na plebanię w Jurkowie. Tam przesłuchano jeńców, później przyjmowano gratulacje, najpierw od dowódcy 6. dywizji gen. Schwerra, a następnie od gen. Gyuli Nagy’a, komenderującego całym korpusem. Przy tej okazji legioniści otrzymują wzmocnienie: baterię górską porucznika Meisnera i pół oddziału karabinów maszynowych pod komendą porucznika Bössermeny’ego. Drogą w kierunku Słopnic i Limanowej wysłano dwa patrole dowodzone przez poruczników Dreszera i Sława, patrole te złapały jeszcze kilkunastu ludzi z rozbitego nocą szwadronu.
Obiad i kolacja upłynęły w miłej atmosferze, zaproszono nawet rotmistrza Surażewskiego i innych rosyjskich oficerów. Na noc kwatera główna przenosi się do Zamieścia, III batalion idzie do Słopnic Królewskich, 2. kompania I baonu i pododdział karabinów maszynowych do Sowlin, druga część I batalionu i górska bateria do Zamieścia. W Jurkowie zostaje Piłsudski, II batalion i kawalerię, która przybyła z Mszany Dolnej. Wcześniej oczyszczała ona teren z kozackich podjazdów, 12 zdobytych pik Belina podarował kościołowi w Kasinie (Solek używa nazwy Kamionka, ale to oczywisty błąd). Wysłany uprzednio V batalion i pluton Dreszera nocują już w Limanowej.
Około godz. 14.00 rozpoczęła się bitwa w okolicach Jabłońca i Mordarki, gdzie grupa płk. Retticha i V batalion próbowały zatrzymać atakujących Rosjan. Około godz.16.00 Austriacy otrzymują rozkaz wycofania się – udają się do Łososiny, legioniści cofają się w kierunku Dobrej. Jako osłonę odwrotu wysłano w rejon Sowlin 2 kompanie I batalionu pod dowództwem Kuby-Bojarskiego, który wraz z V batalionem zajmuje pozycje na zach. od Limanowej (Lipowe, Sowliny).
Piłsudski tak wspomina ten incydent:
„Nie chciałem rozmawiać – (oczywiście z jeńcami) – dalej. Było i mnie bardzo przykro, niedaleki byłem od łez… Jeszcze przykrzej
głęboką miłością matczyną i wielkim niepokojem o syna. Zarazem jednak zawierał parę rzeczy, które dla mnie były zupełną nowością
gen. Ruzski, albo Brusiłow, obaj bohaterowie, za których co dzień modli się w kościele za to, że obronili Litwę. Z pasją rzuciłem list
na stół. Jeszczem dotąd żadnej dewotki na Litwie nie widział modlącej się za Rosjan! Ale ta młoda twarz mego rodaka, ustrzelonego
Jeden z żołnierzy III batalionu w przebraniu dostaje się na plebanię w Słopnicach, by dowiedzieć się coś pewnego o zamiarach Rosjan.
Dolnej przybywa kapitan Ottokar Brzezina-Brzoza (z pochodzenia Czech) z 8 armatkami górskimi i zajmuje pozycję na przełęczy między Ćwilinem a kotą 656.