Przekazano dary zebrane przez OSP Piekiełko
Po raz czwarty druhowie z OSP Piekiełko zorganizowali akcję charytatywną polegającą na zbiórce darów rzeczowych (środki spożywcze, środki czystości, artykuły szkolne) dla podopiecznych Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach. Dzisiaj ofiarowane przedmioty zostały przekazane przedstawicielowi Fundacji – panu Grzegorzowi Popadiakowi (członkowi Zarządu Krajowego Fundacji Brata Alberta w Radwanowicach). Zwyczajem się już stało, iż z Radwanowic, w ramach podziękowań, przyjeżdżają dla druhów unikatowe, bo jednostkowe, prace wykonane przez podopiecznych Fundacji, a zaś druhowie goszczą tradycyjną szarlotką.
IWS
IWS
Gmina Tymbark – program przydomowych oczyszczalni
„Gdzie widziałem Komendanta nim Polskę wywalczył” – fragment wspomnień (z 1938 r.)autorstwa gen.Sławoj-Składkowskiego
Poniższy tekst stanowi fragment wspomnień autorstwa gen. F. Sławoj-Składkowskiego, pt. „Gdzie widziałem Komendanta nim Polskę wywalczył”, wyd. XI, 1938 r., które były publikowane w Głosie Tymbarku z 1998 roku, Nr 38. Jest tutaj dokładniej opisana, walka, o której moa była w artykule „Kalendarium wydarzeń…”. Wydarzenia w czasie których został ranny porucznik Sław.
RANNY KOMENDANT NASZEGO BATALIONU-OBYWATEL SŁAW
Już dwa tygodnie bijemy się na Podkarpaciu z Moskalami, którzy dzięki nieudolności Austriaków, zajęli całą Małopolskę aż po Kraków. My trzymamy się przeciw przeważającym siłom Rosjan w okolicy miasteczka Limanowa. Niedużo Polskiej ziemi zostało już za nami: blisko Tatry, a za nimi już nie Polska, ale Węgry. Obywatel Komendant postanowił, że tego ostatniego skrawka ziemi Polskiej już nie opuścimy, nawet gdyby Austriacy wycofali się z niego. Zostaniemy tutaj, choćbyśmy zamknąć się mieli w górach za Nowym Targiem i Zakopanem, choćby, przyszło nam zginąć z głodu, chłodu i kuli wroga a tego serdecznego górskiego kraju nie oddamy, chyba razem z życiem.
Tymczasem Moskale prą naprzód wielką masą piechoty i kawalerii z armatami i karabinami maszynowymi, których my nie mamy. Jest nas mało, brak nam butów i ciepłego ubrania, a tu już koniec listopada, mróz w nocy dobry bierze i śniegi spadły już obfite. Ale wiemy za to, że bijemy się pod Komendantem Piłsudskim za kraj, którego ludność tak bardzo nam sprzyja. W każdym osiedlu góralskim znajdujemy serca ludzi, dzielących się z nami wszystkim, co mają. Chleba ludność ma już niewiele, ale dostajemy za to na posiłek gorącego mleka. Młodzi górale chodzą na zwiady od wsi do wsi i donoszą nam, gdzie są Moskale, gdzie się na noc zatrzymują i jakie mają siły.
Komendantem batalionu był wtedy młody, ale doświadczony już i waleczny żołnierz – obywatel porucznik Sław. Kwatera nasza była w małym domku obok cmentarza, obwiedzionego murem kamiennym, prawie całkowicie zasypanym śniegiem. Noc przeszła spokojnie, dopiero o świcie Moskale uderzyli na nasze placówki, ubezpieczające wieś. Nasze kompanie szybko zajęły wyznaczone im wzgórza za wsią i wschodzące słońce zimowe oświetliło już bitwę w pełni rozwoju. Żołnierze okopywali się w śniegu, gdyż trudno było „ugryźć” łopatką zmarzłą, kamienistą ziemię. Do południa szło nam jeszcze nieźle. Trzymaliśmy się na wzgórzach za wsią, mimo przewagi Moskali, którzy koniecznie chcieli zepchnąć nasz batalion w kierunku wsi Jurków, gdzie były główne siły i Sztab Brygady. Batalionowy Sław, adiutant batalionu, ja i ordynansi bojowi kompanij staliśmy za kamiennym murem cmentarza, obok chaty, w której spędziliśmy noc. Mieliśmy już kilku rannych, których odesłałem po opatrzeniu, gdy tuż popołudniu Moskale wprowadzili do bitwy karabiny maszynowe i armaty. My, niestety, mogliśmy odpowiadać na ich ostry ogień jedynie z naszych karabinów. Coraz gęściej szły kulki moskiewskie. Pociski artylerii padały na szczęście za nami.
W izbie panował już zmrok, gdy kończyłem opatrunek rannego obywatela Sława. Chciał dowodzić dalej bitwą, wyszedł nawet z nami przed chatę, ale osunął się na nasze ramiona i podstawione nosze. Słońce już zachodziło. Z prawego naszego skrzydła zaczął niepokojąco trajkotać rosyjski karabin maszynowy. Za chwilę nadbiegł łącznik z prawoskrzydłowej Kompanii z meldunkiem, że Moskale obchodzą nasze prawe skrzydło drogą od miasteczka Tymbarka. Obywatel Sław leżąc na noszach nakazał odwrót. Łącznicy pobiegli do kompanij. Już też zapadający zmrok osłaniał nasze ruchy odwrotowe. Żołnierze grupkami ściągali z pozycyj na drogę do Jurkowa omawiając żywo wielką przewagę sił moskiewskich. Mimo zmroku karabin maszynowy moskiewski nie przestawał ostrzeliwać naszych oddziałów. Nadszedł komendant kompanii, obywatel Wir, i Sław polecił mu osłaniać odwrót. Już kolej na nas wycofać się ze wsi. Trzeba przejść przez pole obstrzału moskiewskiego karabinu maszynowego, który bije jak opętany. Chwytamy nosze z rannym obywatelem Sławem i zaczynamy biec po zmarzniętym gruncie wąskiej, kamienistej drogi górskiej. Byle tylko dobiec do najbliższych chałup wsi, potem już łatwo się schować.
Przy pierwszej chałupie leży wielka kupa nawozu. Tu jeden z sanitariuszy poślizguje się i pada z noszami. Chwytam drążki noszy i wpadamy za zburzoną chałupę mając koło głów roje dokuczliwych moskiewskich kulek. Tu odpoczywamy chwilę, spoceni serdecznie mimo chłodnego wieczoru. Obok nas zbierają się powoli kompanie batalionu. Żołnierze są pomęczeni całodzienną bitwą o głodzie, ale humor mają dobry. Już i strzelanina zaczyna cichnąć. Moskale spostrzegli nasz odwrót, ale nie gonią nas. Widocznie oni też mają duże straty, albo boją się w nocy iść za nami. Kompanie maszerują wąską, kamienistą drogą górską. Z początku żołnierze niosą obywatela Sława na zmianę, później jednak, gdy grunt staje się bardziej kamienisty, sadzamy rannego na konia, gdyż niosący żołnierze przewracają się co chwila, co sprawia rannemu ból niepotrzebny. Tak dochodzimy do wsi Jurkowa. Chcę towarzyszyć obywatelowi Sławowi do punktu opatrunkowego doktora Roupperta, ale ranny mój przełożony każe iść do Obywatela Komendanta, zameldować o przebiegu bitwy i konieczności wycofania się. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem kwaterę Sztabu Brygady. Zastałem Obywatela Komendanta w ciemnej chacie, gdyż brakło nafty i świec. Ogień na kominie oświetlał od czasu do czasu postać Komendanta, siedzącego w swetrze przy stole. Zameldowałem, jak umiałem, przebieg bitwy, ilość naszych rannych i obejście nas przez Moskali od miasteczka Tymbarka. Nawet zapomniałem nazwy miasteczka, ale Obywatel Komendant mi ją podpowiedział. Szczegółowo opowiedziałem, na rozkaz Komendanta, o okolicznościach zranienia obywatela Sława i niepokojącym stanie jego rany z powodu bliskości stawu kolanowego, po czym wyszedłem, by szukać we wsi rannego. Zastałem go w jednym z sąsiednich domów, leżącego na łóżku, ogrzanego już gorącą kawą.
Ranny nie myślał o swojej ranie, lecz niepokoił się, czy dostatecznie umotywowałem przed Obywatelem Komendantem konieczność naszego odwrotu. Uspokajałem obywatela Sława, jak mogłem, ale widać było, że niemożność wytłumaczenia się przed Obywatelem Komendantem boli go więcej niż rana nogi.
Doktor Rouppert kazał zajechać saniami, by odwieźć rannego Sława do szpitala polowego, gdy otworzyły się drzwi i wszedł Obywatel Komendant w swoim kożuszku, otoczony chmurą groźnej mgły, idącej z dworu do chaty. Wielka radość odbiła się na twarzy rannego batalionowego Sława, chciał usiąść na łóżku, by godnie przywitać Komendanta, ale Obywatel Komendant siadając mówi:
– Leżcie, chłopcze, no jak się czujecie?
– Obywatelu Komendancie, melduję, że musieliśmy się wycofać, gdyż Moskale dużą siłą obchodzili nas od Tymbarka – zawołał gorączkowo ranny szukając wzrokiem oczu Komendanta.
-Dobrze, dobrze, nie myślcie o tym – odpowiedział Komendant uspokajając rannego i aprobując jego zarządzenie.
Fala radości napłynęła wraz z rumieńcem znów na bladą twarz rannego.
Już weszli sanitariusze z noszami, by wynieść rannego do san.
Obywatel Komendant podniósł się i pocałował batalionowego w czoło mówiąc:
-Wracajcie, Sław, prędko!
Ranny aż zamknął oczy pod ojcowskim pocałunkiem Komendanta. Sanitariusze okryli Sława kocami i nieśli do sań.
Na dworze księżyc świecił jasno oświetlając mroźne, ośnieżone wzgórza i chaty. Gdzieś z dala padały strzały naszych placówek. Komendant odchodził wolno do Sztabu rzuciwszy ostatnie pożegnanie odjeżdżającemu saniami obywatelowi Sławowi.
Kalendarium pobytu legionistów w terenach Łopienia i okolic – fragment artykułu „Udział Legionów Piłsudskiego w operacji łapanowsko-limanowskiej 1914 roku”
Poniżej przedruk fragmentu artykułu Jerzego Jurkowskiego pod tytułem „Udział Legionów Piłsudskiego w operacji łapanowsko-limanowskiej 1914 roku”. Artykuł ten został opublikowany w Almanachu Sądeckim R.13 Nr 3 (12) w 1995 roku.
Kalendarium pobytu legionistów w naszych stronach ograniczone jest datami 23 listopada i 13 grudnia 1914 roku [od red. w zakresie działań w naszych terenach, tj. w okolicach góry Łopień, do 4 grudnia].
23 listopada wieczorem Józef Piłsudski wraz ze swoimi 4 batalionami i oddziałem ułanów dociera do Mszany Dolnej. Piechota koleją z Chabówki, sztab dwoma samochodami, a kawaleria maszerowała szosą. Tak wspomina tę podróż jeden z ułanów:
„Z Chabówki do Mszany Dolnej idziemy szosą zamiecioną przez wiatr, dlatego cały czas prawie pieszo, bo konie się ślizgają. Spotykamy idące z tamtej strony od dawna nie widziane tabory austriackie i większy oddział honwedów. Gdy mijamy się, oni zaczynają krzyczeć „Éljen Lengyel” co znaczy „Niech żyją Polacy”, na co my im ze szczerego serca odpowiadamy: „Éljen batiary” zmieniając słowo Madziary na batiary, jedynie z przekory i dla dowcipu, nie zaś dlatego, by Węgrzy nie cieszyli się naszą sympatią….”.
Ułani dowodzeni przez Belinę-Prażmowskiego zatrzymali się w Mszanie Dolnej, piechota maszerowała dalej do Dobrej (na tym odcinku kolej była popsuta). I batalion zostaje tutaj, V idzie do Jurkowa, a II i III do Chyszówek z zadaniem obsadzenia koty 695 (tj. obecnie przełęczy Rydza-Śmigłego). Komenda nocuje w Gruszowcu.
Okazało się, że w Chyszówkach byli już kozacy z armii gen. Dragomirowa. Piłsudski zarządza nocny atak i przed świtem uderzono z dwóch stron. Jeżeli ktoś sądzi, że w pewnych momentach przekleństwa pomagają, to ówczesna sytuacja by to potwierdzała znakomicie. Klasyczne rosyjskie przekleństwa miotane z zapamiętaniem przez chłopaków z Królestwa w dużym stopniu pogłębiły dezorientację u Rosjan. Wzięto do niewoli prawie cały szwadron (tzw. sbornyj eskadron z 17. nowomirgorodzkiego pułku) tj. ponad 60 ludzi, w tym dwóch oficerów.
Straty własne legionistów były minimalne 1 zabity (był to Eugeniusz Buczyński sekcyjny plutonu 2. kompanii II batalionu) i 2 rannych. Straty rosyjskie to 4 zabitych i kilkunastu rannych. Całością akcji dowodził Rydz-śmigły.
24 listopada Piłsudski przyjeżdża na plebanię w Jurkowie. Tam przesłuchano jeńców, później przyjmowano gratulacje, najpierw od dowódcy 6. dywizji gen. Schwerra, a następnie od gen. Gyuli Nagy’a, komenderującego całym korpusem. Przy tej okazji legioniści otrzymują wzmocnienie: baterię górską porucznika Meisnera i pół oddziału karabinów maszynowych pod komendą porucznika Bössermeny’ego. Drogą w kierunku Słopnic i Limanowej wysłano dwa patrole dowodzone przez poruczników Dreszera i Sława, patrole te złapały jeszcze kilkunastu ludzi z rozbitego nocą szwadronu.
Obiad i kolacja upłynęły w miłej atmosferze, zaproszono nawet rotmistrza Surażewskiego i innych rosyjskich oficerów. Na noc kwatera główna przenosi się do Zamieścia, III batalion idzie do Słopnic Królewskich, 2. kompania I baonu i pododdział karabinów maszynowych do Sowlin, druga część I batalionu i górska bateria do Zamieścia. W Jurkowie zostaje Piłsudski, II batalion i kawalerię, która przybyła z Mszany Dolnej. Wcześniej oczyszczała ona teren z kozackich podjazdów, 12 zdobytych pik Belina podarował kościołowi w Kasinie (Solek używa nazwy Kamionka, ale to oczywisty błąd). Wysłany uprzednio V batalion i pluton Dreszera nocują już w Limanowej.
Około godz. 14.00 rozpoczęła się bitwa w okolicach Jabłońca i Mordarki, gdzie grupa płk. Retticha i V batalion próbowały zatrzymać atakujących Rosjan. Około godz.16.00 Austriacy otrzymują rozkaz wycofania się – udają się do Łososiny, legioniści cofają się w kierunku Dobrej. Jako osłonę odwrotu wysłano w rejon Sowlin 2 kompanie I batalionu pod dowództwem Kuby-Bojarskiego, który wraz z V batalionem zajmuje pozycje na zach. od Limanowej (Lipowe, Sowliny).
Piłsudski tak wspomina ten incydent:
„Nie chciałem rozmawiać – (oczywiście z jeńcami) – dalej. Było i mnie bardzo przykro, niedaleki byłem od łez… Jeszcze przykrzej
głęboką miłością matczyną i wielkim niepokojem o syna. Zarazem jednak zawierał parę rzeczy, które dla mnie były zupełną nowością
gen. Ruzski, albo Brusiłow, obaj bohaterowie, za których co dzień modli się w kościele za to, że obronili Litwę. Z pasją rzuciłem list
na stół. Jeszczem dotąd żadnej dewotki na Litwie nie widział modlącej się za Rosjan! Ale ta młoda twarz mego rodaka, ustrzelonego
Jeden z żołnierzy III batalionu w przebraniu dostaje się na plebanię w Słopnicach, by dowiedzieć się coś pewnego o zamiarach Rosjan.
Dolnej przybywa kapitan Ottokar Brzezina-Brzoza (z pochodzenia Czech) z 8 armatkami górskimi i zajmuje pozycję na przełęczy między Ćwilinem a kotą 656.
Czytelnicy pytają tymbarskich radnych, skąd taka podwyżka opłaty za śmieci?
21 listopada 2022 r. Rada Gminy Tymbark ustaliła opłatę za śmieci w wysokości 27,00 zł miesięcznie od każdego mieszkańca zamieszkującego daną nieruchomość. Inaczej: opłata za śmieci dla mieszkańca Gminy Tymbark wzrośnie od 1 stycznia 2023 r. o 7 zł miesięcznie. W relacji z przebiegu sesji, opublikowanej na stronie Gminy Tymbark, podany jest jedynie numer podjętej uchwały oraz data podjęcia. Rada nie „pochwaliła się”, jaka jest nowa stawka, stąd tą internetową drogą mieszkańcy zadają pytanie radnym:
SKĄD WYNIKA TAKI WZROST OPŁATY za ŚMIECI?
IWS