odnowienie wnętrza i tynków zewnętrznych kościoła, pokrycie dachu kościoła blachą miedzianą, wymianę rynien, wymianę ogrodzenia otaczającego kościół z muru ceglanego, który się już rozsypywał, na murek z kamienia ciosanego w połączeniu z metalem artystycznie kutym.
6 września 1980 roku rozpoczął budowę nowej, pełnokomfortowej plebanii, której jednakże nie wykończył zaznaczając, że musi to wykonać jego następca według własnego uznania. On natomiast miał szereg nowych planów i zadań, które zaczął realizować. Była to budowa kościoła i tworzenie nowej parafii w Jasnej Podłopieniu oraz budowa kaplicy wraz z salą katechetyczną w Piekiełku. Uznał bowiem, że ludzie mają zbyt daleko do tutejszego kościoła, że jest zbyt ciasno i dlatego budowa nowych świątyń zapewne przyczyni się do ułatwienia korzystania z nabożeństw kościelnych. Myślał również o rozbudowie i uporządkowaniu cmentarza grzebalnego, jednakże choroba i śmierć nie pozwoliły Mu na realizację tych zamierzeń.
Należy przyznać, że zrobił dla parafii bardzo wiele i to bez specjalnego obciążania parafian. Najczęściej osobiście zajmował się pracami organizacyjnymi i zaopatrzeniem w materiały budowlane. By zmniejszyć koszty jeździł po kraju okazyjnymi samochodami – najczęściej transportowymi z Owocarni.
Jego dobre chęci nie zawsze były należycie rozumiane przez parafian, którzy występowali przeciw proboszczowi i to -bywało – w dość ostrej i wulgarnej formie. Szykany te jednak znosił w pokorze, ocierając ukradkiem łzy i szepcząc: „Chrystus więcej cierpiał, a przecież był bez winy”. Nie korzystał też z „dóbr tego świata”. Chodził bardzo skromnie ubrany- w starej sutannie i wytartym prochowcu oraz berecie na głowie – niezależnie od pory roku. Dopiero w ostatnich miesiącach życia nosił kurtkę i czapkę, które otrzymał w darze od parafian. Również bardzo skromnie się odżywiał, jedząc to, co podały mu gosposie, których propozycje kulinarne nie odznaczały się ani „obfitością” ani wykwintnością potraw. Na nic nie narzekał i nawet najgorsze kwitował śmiechem i żartami, którymi sypał jak z rękawa. Nawet w ostatnich miesiącach życia, kiedy choroba była już bardzo widoczna, na zapytanie jak się czuje odpowiadał z uśmiechem: „dziękuję, coraz gorzej”
i śmiał się dalej. Pod tym względem znany był szeroko i to nie tylko w kręgu osób duchownych. Dzięki temu stwarzał wokół siebie przyjemną atmosferę i łatwo nawiązywał kontakty.
Bardzo często nawiedzał swych parafian w ich domach, dzięki czemu znal doskonale ich życie i problemy, które w miarę swych możliwości starał się pomóc rozwiązywać. Pomagał też w każdy możliwy sposób-od dobrego słowa współczucia i pociechy po pomoc materialną. W trudnym czasie słabego zaopatrzenia w produkty żywnościowe niejednokrotnie osobiście nosił osobom potrzebującym paczki z darów, jakie otrzymywała parafia. Był bardzo czuły na nieszczęścia innych. Chorych odwiedzał w domu lub szpitalu, poszkodowanym przez pożar lub inne klęski żywiołowe organizował pomoc przez zbieranie „tacek” w niedziele albo osobiście chodził po parafii zbierając datki, które następnie przekazywał poszkodowanym.
W okresie jego proboszczowania w Tymbarku było kilka wydarzeń, które szczególnie radośnie przeżył.
Zaliczyć do nich należy:
– „Tydzień Tysiąclecia”, jaki parafia tymbarska przeżywała w dniach 9-17 kwietnia 1966 roku. Od tego dnia rozpoczęła się również peregrynacja kopii obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej po rodzinach tutejszej parafii.
– Nawiedzenie NMP – trwającą dobę uroczystość (od godz. 18:00 14 czerwca do 18:00 15 czerwca 1969).
Ponowne nawiedzenie rodzin w parafii przez Matkę Najświętszą w kopii Jej Jasnogórskiego obrazu przed zbliżającym się Jubileuszem 600-lecia tegoż obrazu za Jasnej Górze. Nawiedzenie rozpoczęło się od plebanii 7 stycznia 1979 roku.
– Uroczyste poświęcenie krzyży i zawieszenie ich w salach szkolnych – 1 lutego 1981 roku w Szkole Podstawowej w Tymbarku i 13 lutego 1981 r. w Zespole Szkół Rolno-Spożywczych w Tymbarku.
– Uroczystość patriotyczno-religijna w dniu 15 listopada 1981 r., związana z odsłonięciem i poświęceniem obelisku z marmurową płytą dla uczczenia poległych legionistów i Orląt Lwowskich (po I wojnie światowej) oraz żołnierzy poległych na wszystkich frontach Il wojny światowej dla wskrzeszenia naszej Ojczyzny. W czasie uroczystej sumy okolicznościowe patriotyczne kazanie wygłosił Jezuita z Krakowa 0. Józef Świerczek.
– I ostatnie w Jego życiu – Jubileusz 50 lat w służbie Bogu i ludziom, czyli 50 rocznicę święceń kapłańskich.
Czuł się już wtedy bardzo źle, lecz nie okazywał tego otoczeniu. Wyrazem tego, co czuł i przeżywał były dwa krótkie zdania, jakie umieścił na obrazkach okolicznościowych, wydanych z tej okazji: „Dzięki składam Temu, który uznał mnie za godnego wiary i przeznaczył do posługi” (cytat z Listu św. Pawła do Tymoteusza), oraz „Maryjo, Matko Kościoła i Matko moja, miej mnie w swojej opiece”. Było to podziękowanie Bogu za przeżyte lata w służbie kapłańskiej i prośba do Matki Bożej o dalszą opiekę w ostatnie dni Jego życia doczesnego oraz w życiu przyszłym. Przeczuwał bowiem, że nadchodzi kres jego ziemskiej wędrówki, co zresztą potwierdziło się zaledwie w kilka miesięcy później, kiedy po bardzo ciężkich cierpieniach zakończył swe pracowite życie i odszedł do Pana 5 maja 1987 roku.
Przez cale życie starał się być dobrym kapłanem, sąsiadem, przyjacielem – w zależności od sytuacji i dlatego winniśmy oddać cześć Jego pamięci, brać wzór z Jego postępowania, a także pamiętać nadal o Nim w naszych codziennych modlitwach.
Stanisław Wcisło