Dzięki staraniom Pani Marii Kulpy ukazały się drukiem wspomnienia Jej Mamy Antoniny Kulpy. To opowieść niezwykła o wartości więzi rodzinnych i sąsiedzkich, o lokalnej historii opowiedzianej barwnym językiem. To także opowieść o Tymbarku, którego już nie ma. A może właśnie jest, bo pozostał w pamięci dzięki wspomnieniom Śp. Antoniny. To piękna opowieść o Tymbarku, pełna realizmu, a jednocześnie nieco magiczna jak Macondo z powieści Marqueza ,,Sto lat samotności”.
Zapraszam na spotkanie z Panią Marią Kulpą poświęcone promocji książki ,,Echa Jodłowej Góry” do Gminnej Biblioteki we wtorek (9.11) o godz. 12.00.
poniżej fragment książki:
Nowy dom ze sklepem usytuowanym przy gościńcu, z oknami od wschodu i południa, pozwalał obserwować ruch chodzących i jeżdżących konno, jak też sąsiadów, przeważnie Żydów. W stronę rynku, na rogu ściana przy ścianie nowego domu taty, Żyd Aron Fischgrund z synem Elkiem i synową Blimą. Stary Aron, wysoki, zbudowany Żyd, w mycce na głowie, z długą, białą, wypielęgnowana brodą do pasa mógł kojarzyć się z Abrahamem z Biblii.
Przechodzący obok karczmy Arona, zwłaszcza zimą, przy otwieranych drzwiach czuli ciepły zapach rumu i przypraw do grzańca. W ich karczmie można było kupić świetne kruche precle i marynowane śledzie w occie. Dalej w stronę rynku Żyd Rottenberg Josek, szklarz, i ich sklep towarów mieszanych, w którym sprzedawała żona Joska z grubą, czerwoną córką Ruchlą. Ruchla miała brzydki, niemiły zwyczaj szczypania dziewczynek w policzek, mówiąc „te sikse”. Okrągły, duży chleb wypieku Joskowej, z którego można było kupić 1/4,nawet 1/8, miał niepowtarzalny smak.
W tym samym domu, w drugich drzwiach Żyd Schweid – sklep ze słodyczami, zwłaszcza do wyboru wyroby z czekolady. Atrakcją dla dzieci była gra o słodycze, przywieszona na ścianie duża szafka „fortunka”. Po wrzuceniu w otwór dziesięciu groszy i pociągnięciu za rączkę z boku, do otworu za szybką wpadała kolorowa kuleczka. Właściciel sklepu sprawdzał na wykazie obok, jakie słodycze za dany kolor kuleczki przysługują. Jeśli kuleczka była srebrnego lub złotego koloru, można było nawet wygrać dużą bombonierkę. W najgorszym razie otrzymywało się świetną, świeżutką pomadkę o wartości pięciu groszy. W budynku magistrackim handlowała stara Stromka z córkąi zięciem Bassehes. To był chyba najbogatszy sklep w Jodłowej,
sklep tekstylny. W półkach i na ladach bale materiałów z metrażu, gotowa konfekcja, ubrania męskie i damskie oraz dziecinne. Kupione u Stromki ubrania, płaszcz czy sukienka, dawały gwarancję, że w Jodłowej w podobnym ubraniu nikogo się nie spotka. Córka Stromki, Salka, nie mogąc doczekać potomka, jeździła na kurację do wód, co było dostępne jedynie dla bardzo zamożnych. Po pobycie u wód rodziło się dziecko.
„Inka – rok 1940 „
Antonina Kulpa – zdjęcie zamieszczone w książce