“MATKA” (10) – ks.Władysław Pachowicz

Przeżycia w czasie okupacji 

W tym ciężkim okresie okupacji Mama była zawsze gotowa do spieszenia z pomocą wszystkim szukającym schronienia. Na początku marca 1944 r. przybył do naszego domu Zbigniew Pachowicz, mający szesnaście lat. Wysiedlony wraz z bratem z Bydgoszczy odłączył się od  niego i przybył na teren powiatu limanowskiego w poszukiwaniu swoich imienników, o których słyszał od ojca, że się tam znajdują. Nikt się jednak do niego nie chciał przyznać. W Tymbarku powiedziano mu, że Pachowicze mieszkają za górą. Przybył więc do naszego domu w pożałowania godnym stanie. Nie miał butów, szedł po kostki w śniegu na samych spodach drewnianych, przywiązanych sznurkiem do bosych stóp. Okryty był lichym płaszczem bez podszewki, zawszony okropnie. Mama przyjęła go bez wahania, ubrała w świeżą bieliznę i ubranie i przywróciła mu ludzki wygląd. Przebywał w naszym domu przez  pół roku do września.

Innym razem, pod koniec okupacji, uratowała Mama od śmierci  pewnego młodego człowieka z Limanowej. Otrzymał on wyrok śmierci od partyzantów za rzekomą współpracę z okupantem. Wyrok ten został później cofnięty, gdyż był niesłuszny, a oskarżonego się zrehabilitowano. Nie do wszystkich jednak oddziałów partyzanckich dotarło odwołanie tego wyroku i dlatego ów człowiek musiał się ukrywać znajdując schronienie w naszym domu. Pewnego dnia jacyś partyzanci przyszli po niego. Zanim jednak weszli do domu, Mama zdołała go ukryć stodole, pod słoma i w ten sposób uratowała mu życie.

Napływ ludzi szukających schronienia wzmógł się szczególnie pod koniec wojny. W tym czasie w domu naszym znajdowało się nieraz ze trzydziestu ludzi. Bardzo często przebywali tu partyzanci z AK (dwa razy kwaterowała u nas partyzantka sowiecka), trzeba było ich ukrywać i żywić, narażając się w każdej chwili na śmiertelne niebezpieczeństwo – niedaleko, za górą w Tymbarku kwaterowali przecież Niemcy. Mama nie ulęknęłą się tego  niebezpieczeństwa, lecz jak ta niewiasta mężna, którą chwali Mędrzec Pański, „otwarła swą dłoń” i drzwi swego domu, aby wszystkich przyjąć i wszystkim udzielić pomocy.
I nieraz potem wspominała jako fakt niezwykły, że w tym ciężkim czasie okupacji, gdy trzeba było oddawać znaczną część zboża, mięsa i mleka Niemcom jako kontyngent, nigdy nie brakowało jej żywności dla przybyszów, nawet gdy zjawiało się ich wielu. Mama widziała w tym szczególny dowód opieki Bożej. I rzeczywiście Pan Bóg szczodrze błogosławił Jej w tym trudnym okresie, gdy całym sercem Mu zaufała i darami Jego szczodrze dzieliła się ze wszystkimi potrzebującymi.

Ta opieka Boża nad naszym domem widoczna była jeszcze wyraźniej w dwóch wypadkach. Ukrywał się u nas w czasie okupacji pewien młody człowiek, spokrewniony z właścicielką dworu w Tymbarku. Jednego razu bratowa, znajdująca się w kuchni, spostrzegła nagle przez okno dwóch uzbrojonych Niemców idących w kierunku naszego domu. Powiedziała o tym natychmiast gościowi przebywającemu w drugim pokoju. Na ucieczkę było już za późno. W napięciu czekano co się dalej stanie.  Tymczasem jeden z Niemców został przed  domem, drugi wszedł do sieni, a stamtąd do ubikacji Do mieszkania na szczęście nie wstąpili, tylko udali się do Tymbarku, gdzie kwaterowali.
Innym razem niebezpieczeństwo było jeszcze groźniejsze. W domu naszym  znajdowała się wtedy partyzantka sowiecka, licząca ponad dwudziestu ludzi. W pewnej chwili brat spostrzegł przez okno dwóch uzbrojonych Niemców,  wychodzących z lasu z góry w odległości około stu metrów i kierujących swe kroki do sąsiedniego domu położonego nad naszym domem. Brat pokazał tych Niemców partyzantom i prosił ich, by tylnymi drzwiami udali się z nim, a on przez pokryte drzewami wąwozy wyprowadzi ich w bezpieczne miejsce. Lecz dowódca partyzantki odpowiedział, ze nie ruszy się stąd ani na krok, gdyż być może są już otoczeni przez germańców. Wydał więc rozkaz, aby przygotować się do walki. Partyzanci ustawili się przy oknach i drzwiach domu z bronią gotową do strzału. Nastała denerwująca i pełna napięcia chwila oczekiwania, co Niemcy zrobią. Lecz oni po odwiedzeniu dwóch znajdujących się tuż pod lasem domów, gdzie szukali żywności, nie zeszli już kilkadziesiąt metrów niżej do nas, ale wrócili do lasu, do swego  oddziału, który odbywał ćwiczenia na szczycie góry. Tak cudownym wprost zrządzeniem Opatrzności Bożej dom nasz uniknął zniszczenia. Po wojnie na tym osiedlu została wystawiona figura jako wotum wdzięczności Panu Bogu za to ocalenie.
Pełne ryzyko było przeprowadzenie oddziału partyzantów sowieckich z naszego domu do lasów w Łopieniu  i Mogielnicy, gdzie mieli punkt zborny. Brat Antoni z drugim sąsiadem z Gór wezwany został do tej akcji. Dom opuścili wcześnie rano. Sąsiad szedł przodem dając z odległości około stu metrów znaki czy droga jest wolna, a za nim oddział żołnierzy sowieckich, prowadzony przez mojego brata. Przejście najeżone było niebezpieczeństwami. W Tymbarku kwaterował wtedy oddział żołnierzy niemieckich. Tymbark bowiem w ostatnim  okresie okupacji niemieckiej uważany był przez Niemców za „gniazdo bandytów”. (Józef Macko – „Góry zakwitną sadami” – Pax 1967, s. 103). Tu srożyło się szczególnie gestapo, dokonując licznych aresztowań i rozstrzeliwań w pobliskich Słopnicach. (Macko – dz. c. s. 107). Przez taki odcinek trzeba było przejść z  naszego domu pod lasem na Zęzowie, by się dostać do dużych i bezpiecznych lasów w Łopieniu. Najpierw należało przejść przez tor kolejowy, łączący Chabówkę z Nowym Sączem, później przez gościniec leżący poniżej i przebrnąć przez rzekę Łososinę, by wreszcie dotrzeć tzw. Gościniec „cesarski” czyli główny z Nowego Sącza do Rabki. Dzięki Bogu brat wykonał to zadanie szczęśliwie i wrócił do domu.

Straż Graniczna poprowadzi szkolenia

 7 października 2021  roku  w  Tymbarku  funkcjonariusze  Wydziału  Odwodowego / Reprezentacyjnego / Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu rozpoczną cykl szkoleń z zakresu musztry wśród młodzieży  tymbarskiego Strzelca, będącej uczniami klas mundurowych Zespołu Szkół im. KEN.

 Od kilkudziesięciu lat wojskowa – strzelecka musztra, regulaminowe wypełnianie zapisanych w niej komend towarzyszy tymbarskim Strzelcom i uczniom klas mundurowych na zbiórkach, obozach, wycieczkach turystycznych, podczas pełnienia służby i uroczystościach patriotyczno – religijnych.

 Przypomnijmy, że musztra to ćwiczenia wojskowe, które uczą, jak przyjmować postawę zasadniczą i swobodną, oddawać honory, poruszać się z bronią i bez broni, formować szyki oraz zachowywać się w szyku i poza nim. Rozróżnia się musztrę indywidualną i zespołową pieszą oraz z pojazdami / wozami bojowymi /. Musztra indywidualna przygotowuje żołnierza do wystąpień służbowych oraz do działania w zespole natomiast musztra zespołowa przygotowuje pododdziały i oddziały do wystąpień służbowych oraz działania w szyku pieszym i z pojazdami.

W trakcie realizowanych szkoleń widoczne jest zaangażowanie młodzieży  i profesjonalne podejście pograniczników do prowadzonych zajęć wśród członków organizacji proobronnej.

Realizacja szkoleń w tymbarskim Strzelcu jest możliwa dzięki podpisanemu porozumieniu  ze Strażą Graniczną w Nowym Sączu i osobistemu zaangażowaniu Komendanta KaOSG płk SG Stanisława Laciugi , naczelnika Wydziału Odwodowego / Reprezentacyjnego / KaOSG ppłk SG Krzysztofa Janusa oraz naczelnika Wydziału Zabezpieczenia Działań, którym tymbarscy Strzelcy składają serdeczne podziękowania.

                Robert Nowak

Wieczorne manewry na górze Paproć

Młodzież klas wojskowych z Zespołu Szkół  im. KEN w Tymbarku, należąca do  Jednostki Strzeleckiej nr 2007 im. kpt. Tadeusza Paolone ZS „Strzelec” OSW w Tymbarku  uczestniczyła w  szkoleniu  z zakresu survivalu  w tym przetrwania w lesie w trudnych warunkach. Mundurowi zastosowali kamuflaż twarzy.

Kamuflaż wojskowy wymaga całkowitego „stopienia się” z otoczeniem, co oznacza nie tylko odpowiedni ubiór i dodatki (jak taśmy czy włóczki maskujące), ale również dopasowanie do niego ciała, zwłaszcza twarzy – mówi st. chor. ZS Stanisław Opach, szef szkolenia wojskowego w jednostce tymbarskiego Strzelca.  Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – nie ma właściwie terenu, w którym kolor twarzy stapiałby się bezproblemowo z otoczeniem. Ponadto gdy robi się ciemno, ukrytą postać może zdradzać nawet blask oczu. Redukuje się go przez nakładanie kamuflażu wokół nich – dodaje Stanisław Opach.

W trakcie prowadzonych zajęć ćwiczono również poruszanie się w trudnym terenie górskim,  przybliżono  zagadnienia związane z rozpalaniem ognisk w trudnych warunkach za pomocą krzesiwa. Zajęcia odbyły się w masywie góry Paproć w godzinach wieczornych  w ramach Europejskiego Tygodnia Sportu.

Robert Nowak

Strzelcy z Tymbarku na podium

Dowódca plutonu strzelca  sekcyjny ZS Konrad Listwan , jego zastępca st. strzelec ZS Maksymilian Wszołek i starszy strzelec ZS Wioleta Galica, uczniowie klas wojskowych Zespołu Szkół im. Komisji Edukacji Narodowej w Tymbarku zajęli II miejsce w V Wieloboju Strzeleckim im. gen. Bronisława Kwiatkowskiego w kategorii drużyn szkolnych. Wioleta doskonale wypadła również w rywalizacji indywidualnej zajmując wysokie drugie miejsce. Organizatorami zawodów byli: Związek Polskich Spadochroniarzy Oddział II Kraków i Wydział Nauk o Bezpieczeństwie Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Sukces młodzieży zawdzięczamy pracy nauczyciela PW w Zespole Szkół ppłk. rez. SG Dariusza Gizickiego dla którego strzelectwo sportowe to wyjątkowa pasja. Serdecznie gratulujemy.

Robert Nowak

Tymbark: XXVII Rajd Górski „ Szlakiem Walk Legionów Polskich Na Ziemi Limanowskiej

         „ Wędrowcy z Mechanika i Niezniszczalni ze Skrzydlnej najlepsi ”

28 września 2021 roku grupa Wędrowców z Mechanika w grupie szkół średnich oraz Niezniszczalni ze Skrzydlnej  w grupie szkół podstawowych   zajęły pierwsze miejsca w XXVII Rajdzie Górskim „ Szlakiem Walk Legionów Polskich Na Ziemi Limanowskiej”. W grupie szkół średnich drugie miejsce  zajęła drużyna z tymbarskiego Strzelca, a trzecie reprezentacja klas policyjnych tymbarskiego Zespołu Szkół. W grupie szkół podstawowych drugie miejsce przypadło drużynie I Legion ze Stróży, a trzecie uczniom Zespołu Szkolno – Przedszkolnego nr 4 w Limanowej.

Młodzież pokonała trasę: Słopnice Górne – Zaświercze – Tymbark. O kolejności miejsc rajdowych decydował konkurs kronik rajdowych przygotowanych przez startujące drużyny rajdowe. Rajd zorganizowano w ramach Europejskiego Tygodnia Sportu.

Wszyscy uczestnicy rajdu otrzymali dyplomy, znaczki rajdowe oraz nagrody rzeczowe których fundatorami byli: Urząd Gminy w Tymbarku, IPN Kraków, MOT Kraków, Bank Spółdzielczy w Limanowej oraz Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Nagrody wręczali: Paweł Ptaszek, wójt gminy Tymbark oraz Jolanta Dunikowska – Wszołek, dyrektor Zespołu Szkół im. KEN.

Organizatorami rajdu byli: Jednostka Strzelecka Nr. 2007 im. kpt Tadeusza Paolone ZS „ Strzelec” OSW w Tymbarku, Urząd Gminy w Tymbarku i Zespół Szkół im. KEN w Tymbarku. Patronat medialny nad imprezą sprawował portal Tymbark in.

Rajd zorganizowany w Tymbarku był dla młodzieży doskonałą lekcją historii oraz uczczeniem pamięci poległych legionistów w walkach na ziemi limanowskiej – mówi Józef Banach, kierownik Internatu Zespołu Szkół im. KEN w Tymbarku , współorganizator imprezy. Wspaniała pogoda w trakcie trwania rajdu była również okazją do poznania piękna Beskidu Wyspowego – kończy Józef Banach.

W tegorocznym rajdzie udział wzięło 80 uczestników.

Robert Nowak

„Do św. Wacława”, … Wacław Dudzik w dniu wspomnienia Patrona

Mój Patronie ,Wielki w sławie”,
Nazwany święty Wacławie.
Noszę przez chrzest Twoje Imię,
Które nigdy nie przeminie.

Wspieraj mnie i mą rodzinę,
Pośrednicz przez Twą przyczynę.
Nie w materii, lecz duchowo,
Bym odrodził się na nowo.

A pokorne me wezwanie
Niech przyjęte pozostanie.
Wyjdź na moje przywitanie,
Razem z Tobą przebywanie.

Twoje Imię wciąż mi służy,
W czasie tej ziemskiej podróży.
Nim się także posługuję,
Do nazwiska dopisuję.

Więc zaszczytne Imię Twoje
Obecnie jest także moje.
W Imię Trójcy było dane,
I takie jest zapisane.

Ufam Tobie mój Patronie,
Do Ciebie mam zaufanie.
Męczeństwa dzisiaj nie trzeba,
Lecz miłości, łask od Nieba.

Powyższy wiersz napisał  we Francji Wacław Dudzik 28.09.2010 r. czyli w dniu obchodzonym w kościele katolickim jako wspomnienie św.Wacława.

Z tej okazji, tą drogą łączącą wsie, miasta i kraje,

składam Panu Wacławowi życzenia Błogosławieństwa Bożego

na dalsze lata szczęśliwego życia.

Irena Wilczek-Sowa 

Poniżej przedruk artykułu z 2007 z portalu: niedziela.pl

28 września obchodzimy wspomnienie liturgiczne św. Wacława – jednego z patronów katedry Wawelskiej. O tym szczególnym patronacie z prof. dr. hab. Jerzym Rajmanem, kierownikiem Katedry Historii Średniowiecznej Akademii Pedagogicznej w Krakowie (od red. obecnie jest to Akademia Pedagogiczna), rozmawia Marcin Konik-Korn

Św. Wacław urodził się ok. 907 r. Był synem księcia czeskiego Wratysława I z dynastii Przemyślidów. Został wychowany w duchu chrześcijańskim przez babkę Ludmiłę. Od 925 r. rządził Czechami, a jego rządy charakteryzowały się m.in. ugruntowywaniem chrześcijaństwa w kraju. W wyniku pogańskiego buntu stracił swoje panowanie na rzecz brata Bolesława (zwanego później Srogim), który zorganizował zamach na jego życie. Według podań, został zamordowany u wrót kościoła w mieście Stará Boleslav 28 września 929 lub 935 r. (data śmierci budzi kontrowersje wśród historyków). W ikonografii przedstawiany jest w zbroi, w stroju królewskim. Jego atrybutami są sztylet – narzędzie męczeństwa, anioł podający mu włócznię, trumna niesiona przez anioły.

Marcin Konik-Korn: – Jak to się stało, Panie Profesorze, że św. Wacław jest patronem katedry Wawelskiej?

Prof. dr hab. Jerzy Rajman: – Odpowiedź na to pytanie zależy od ustalenia czasu powstania wawelskiego kościoła św. Wacława. Celowo użyłem pojęcia „wawelski kościół św. Wacława”, a nie katedra, gdyż jak wiadomo, początki katedry i biskupstwa krakowskiego sięgają 1000 r., a więc czasów panowania Bolesława Chrobrego. Archeolodzy dopatrują się istnienia kościoła posadowionego na glinianym fundamencie, poprzednika murowanej katedry z czasów Chrobrego. Wezwanie św. Wacława jest poświadczone źródłowo w odniesieniu do katedry krakowskiej w latach 60. XI wieku, o ile w ten sposób zinterpretujemy zapiskę w najstarszym kalendarzu liturgicznym z tzw. Kodeksu księżnej Gertrudy. Także najstarszy inwentarz kościoła katedralnego z początków XII wieku wymienia wezwanie św. Wacława jako wezwanie katedry. Moim zdaniem, można przyjąć, że katedra krakowska od 1000 r. nosiła wezwanie św. Wacława (są w tej kwestii także inne hipotezy).
Nic nie wiemy natomiast o ewentualnym poprzedniku katedry. Jeżeli rzeczywiście istniał na tym samym miejscu wcześniejszy kościół, to jego powstanie można by ostrożnie łączyć z okresem rządów czeskich w Krakowie (trwały do ok. 990 r.). Czesi mogli więc wybudować na Wawelu kościół dedykowany swojemu narodowemu patronowi św. Wacławowi, cieszącemu się w drugiej połowie X wieku powszechnym kultem. Kwestia czeskiej fundacji kościoła św. Wacława na Wawelu jest również tylko hipotezą. Wydaje się ona jednak dość prawdopodobna, gdyż Kraków był jednym z ważniejszych ośrodków administracyjnych państwa czeskiego w X wieku. Trudno sądzić, że czeski żupan, rezydujący na Wawelu, jego otoczenie, jacyś duchowni itd. nie chodzili do kościoła.

– Czy nadanie patronatu św. Wacława katedrze Wawelskiej miało znaczenie wyłącznie religijne, czy także polityczne?

– Przede wszystkim religijne, jak każda fundacja kościoła. Przyjmując za prawdopodobny wariant czeski, stwierdzić musimy, że Czesi, budując w Krakowie kościół św. Wacława, oddawali się pod opiekę swojego świętego. Odtąd Kraków pozostawać miał na zawsze pod patronatem św. Wacława. Siłą faktu stawał się ten patronat również wymowny pod względem politycznym, za sprawą kultu św. Wacława rozszerzało się panowanie Przemyślidów na ziemiach dawnego państewka Wiślan. Ekspansja piastowska została uwieńczona zdobyciem Krakowa ok. 990 r. (raczej przed tą datą). Bolesław Chrobry, przystępując do tworzenia podstaw biskupstwa krakowskiego (zatwierdzonego na zjeździe gnieźnieńskim w 1000 r.), mógł wybudować katedrę w dowolnym miejscu i pod dowolnym wezwaniem. Wybierając dla niej św. Wacława jako patrona, uszanował miejscową tradycję, ale też zamanifestował swoje osobiste uczucia wobec czeskiego patrona. Przyjmuję tutaj, że to fundator biskupstwa miał decydujący wpływ na dobór wezwania katedry. Należy pamiętać, że matką Bolesława Chrobrego była czeska księżniczka Dobrawa z rodu Przemyślidów – promotorów rozwoju kultu św. Wacława. Fundując katedrę krakowską pod wezwaniem św. Wacława, książę Bolesław w niezwykle umiejętny sposób łączył swój, zrozumiały z racji rodzinnych, kult św. Wacława z własnymi planami politycznymi wobec państwa czeskiego, które zaczął realizować po 1000 r.

– Czy na terenie ówczesnych ziem polskich istniał kult św. Wacława i znane były inne świątynie pod jego wezwaniem?

– Do kanonizacji św. Stanisława (1253 r.) św. Wacław był głównym patronem katedry i diecezji krakowskiej (olbrzymiej – na zachodzie diecezja obejmowała Bytom wraz z okręgiem, a na wschodzie opierała swe granice o Bug). Nie przyćmiło patronatu św. Wacława sprowadzenie w 1184 r. relikwii św. Floriana i umieszczenie ich na skrzyżowaniu nawy głównej i transeptu romańskiej katedry. W jednym z dokumentów książę Bolesław Wstydliwy wymienił jako swoich patronów zarówno św. Wacława, jak i św. Stanisława. Kult św. Wacława przechodził w XIV wieku fazę kryzysu. W 1436 r. czytamy w statucie synodalnym, że święci: Wacław, Wojciech, Florian i Stanisław są patronami Krakowa i Królestwa Polskiego. Kościołów pod wezwaniem św. Wacława nie powstało w diecezji krakowskiej wiele, ale wymienić można np. kościół w Irządzach. Znacznie lepiej pod tym względem kult św. Wacława rozwijał się na Śląsku.

– Czy kult św. Wacława szerzył się głównie w średniowieczu, czy też rozwijał się też później w historii biskupstwa krakowskiego?

– Jako mediewista w tej kwestii nie mogę się wypowiadać w sposób kompetentny, ale warto przyjrzeć się barokowym figurom świętych na wieży katedralnej w Krakowie, błogosławiących w cztery strony miastu i Polsce – jednym z nich jest św. Wacław.

św.Wacław – figura z ołtarza głównego kościoła w Igołomii pw. Narodzenia NMP

źródło zdjęcia: Sakralne Dziedzictwo Małopolski https://sdm.upjp2.edu.pl/dziela

 

 

Znicze na grobach Legionistów

Młodzież ze szkół podstawowych w Stróży i Skrzydlnej oraz przedstawiciele tymbarskiego Strzelca na rozpoczęcie XXVII Rajdu Górskiego „Szlakiem Walk Legionów Polskich Na Ziemi Limanowskiej” zapaliła znicze na grobach tymbarskich Legionistów na cmentarzu parafialnym w Tymbarku. Po oddaniu hołdu żołnierzom wyruszyła na trasę tegorocznego rajdu z Tymbarku do Słopnic Górnych, następnie  przez Zaświercze powróciła do Tymbarku.

       Przypomnijmy sylwetki naszych legionistów:

Pierwszy grób ppor. Jana Kordeczki, który w roku 1914 z grupą strzelców (drużyniaków)  z Tymbarku  wyruszył do Krakowskich Oleandrów aby walczyć o Niepodległość Ojczyzny. W szeregi  Legionów Piłsudskiego wstąpił 4 września 1914 roku, gdzie przydzielony został do 3 pp. Legionów Polskich. Od lutego 1915 roku służył w Komendzie Sztabowej- w plutonie sztabowym Komendy II Brygady, przydzielonym następnie do 3-go pp. Legionów Polskich.

5 lipca 1916 r. dostał się do niewoli rosyjskiej – notowany jako plutonowy. W roku 1918 został wykazany w  1. Polskim Legionie w Omsku (wschodnia  Rosja) pod pseudonimem Płonczyński Stanisław, gdzie służył do sierpnia 1918 r. W kwietniu 1919 roku wykazany w 2-gim pułku strzelców 3. Komp. 5 . Dywizji Syberyjskiej jako podporucznik.

W maju 1933 roku za pracę w dziele odzyskania niepodległości , został odznaczony przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Ignacego Mościckiego Krzyżem Niepodległości.

Podporucznik Jan Kordeczka do roku 1939 kilka razy organizował jednostkę tymbarskiego Strzelca, pełniąc w niej funkcję dowódcy.

Drugi grób  podchorążego Tadeusza Kopecia – Berdysza pochodzącego prawdopodobnie z Nowego Sącza , uczestnika walk 2-go i 4 –go P.P Legionów Polskich. Odznaczonego Krzyżem Czwartaków. W kronice parafialnej jest wzmianka że do Tymbarku przysłano chorążego , Polaka (w mundurze austriackim), który tu miał werbować i ćwiczyć ochotników.

Robert Nowak