„Narodzenie Maryi”
„Narodzenie Maryi”
Jakub, wierny sługa Pana,
Upadł przed Nim na kolana.
Na pustyni o to błagał,
Aby Bóg mu potomstwo dał.
Samotny, odosobniony,
Daleko od swojej żony.
Został w pełni wysłuchany,
Znak od Boga był mu dany.
Święta Anna uwierzyła,
I Matkę Boga poczęła.
Niepokalanie zrodzona,
Nad anioły wywyższona.
A Maryja, Bogu miła,
Posłańca Boga przejęła.
Sam Gabriel Jej zwiastował,
Że z Niej Jezus zrodzić się miał.
Proroctwo się wypełniło,
Posłannictwo Boga było.
By zjednoczyć niebo, ziemię,
I ocalić ludzkie plemię.
Uwolnić od ducha złego,
I anioła upadłego.
Maryja była wybrana,
Bez grzechu, Niepokalana.
Na Matkę Syna Bożego,
Jezusa narodzonego.
Niech to Boże Narodzenie,
Uratuje pokolenie.
A Matka, Królowa nasza,
Niechaj łaski nam wyprasza.
U Syna Boga żywego,
W Trójcy Świętej, Jedynego.
Wacław Dudzik
Z Bożej Apteki
Świetlik zawiera: glikozydy flawonowe podobne w działaniu do rutyny i witaminy P, oprócz tego związki garbnikowe, żywicowe, woskowe, olejki i sole mineralne bogate w miedź, magnez oraz kwasy: krzemowy, kawowy oprócz tego smoły, kumarynę i podobne. Napar ze świetlika pobudza czynności wydzielnicze żołądka, wątroby i jelit, działa ściągająco i przeciwzapalnie. W problemach ocznych jest rewelacyjny, działa skutecznie przy schorzeniach siatkówki oka, zapaleniu spojówek, tęczówki i łzawieniu oraz reguluje ciśnienie w gałce ocznej, leczy zapalenie wiosenne spojówek, stany zapalne brzegów powiek. Poprawia tworzenie się purpury wzrokowej na siatkówce w plamce żółtej, czyli w czopkach i w pozostałej części siatkówki, tzn. w pręcikach, czym ułatwia przyswajanie witaminy A, która jest głównym czynnikiem decydującym o ostrości wzroku i widzeniu zarówno w świetle jak i o zmroku. Leczenie świetlikiem problemów ocznych jest tak skuteczne, że może uwolnić od noszenia okularów, a zdarzały się przypadki wyleczenia ślepoty. Świetlik działa również wzmacniająco na pamięć, ma właściwości przeciwzakaźne. Świetlik lekarski był wykorzystywany w medycynie ludowej już w starożytności, o czym świadczą zapiski pochodzące z czasów Sumerów.
Rocznik 1971 Seminarium Duchownego w Tarnowie
W niedzielę podczas uroczystej Sumy odpustowej Parafia Tymbark będzie dziękowała za 65 lat kapłaństwa księdza prałata Józefa Leśniaka oraz 50 lat kapłaństwa księdza prałata Edwarda Nylca. Jak możemy przeczytać z okolicznościowej pamiątki wydanej z okazji 50 kapłaństwa rocznika 1971 w Parafii Tymbark pracowała kilku kapłanów.
Są to: ks.Antoni Gieroń, ks.Wiesław Gomółka, ks.Andrzej Jedynak, ks.Edward Nylec oraz śp. ks. Ferdynand Prymas.
Parafię Tymbark odwiedzał często ks.Bolesław Klaus, również z rocznika 1971, który w niedzielę wygłosi kazanie.
IWS
PS. Proszę o informacje/ zdjęcia jeżeli lista kapłanów związanych z Tymbarkiem jest niekompletna.
“MATKA” (8) – ks.Władysław Pachowicz, „Wrzesień 1939 roku”
Wrzesień 1939 roku
Wrzesień 1939 r. był miesiącem bohaterskich zmagań wojska polskiego z przeważającymi siłami hitlerowskimi. Zanosiło się na to, że Tymbark stanie się terenem walk wojska polskiego z wojskami niemieckimi, nacierającymi od strony Mszany Dolnej przez Dobrą w kierunku Nowego Sącza. Do stawienia oporu zbliżającym się wojskom nieprzyjacielskim przygotowywano się w Tymbarku już 3 września 1939 r. W tę pamiętną niedzielę 3 września po południu młodzież męska i mężczyźni z najbliższych domów w Tymbarku i Podłopieniu zostali zwerbowani do ścinania wysokich topoli przy gościńcu z Dobrej do Tymbarku, by stanowiły zaporę dla czołgów niemieckich. W akcji brał udział mój brat Antoni. Opowiadał mi później, że został zwerbowany do tej pracy razem z innymi przez ks. Czesława Jareckiego, wikariusza miejscowego, gdy przyszedł na nieszpory do kościoła w Tymbarku.
W poniedziałek 4 września przybył do Tymbarku oddział wojska polskiego dowodzony przez majora Bolestawa Miłka, złożony z drugiego batalionu1 pułku strzelców podhalańskich i jednego batalionu z drugiej brygady górskiej (Władysław Steblik – Armia „Kraków” 1939 Warszawa 1989, wyd. II, str. 213, przypis 27.) Wojsko to okopało się na górze Paproć 645 m wysokiej górującej nad Tymbarkiem od strony wschodniej i nad gościńcem z Dobrej w Kierunku Limanowej i Nowego Sącza. Zaryglowano także gościniec nad Tymbarkiem stawiając na nim silną zaporę przeciw pojazdom nieprzyjacielskim. Zanosiło się na krwawe starcie z wojskami niemieckimi, w czasie którego uległyby niechybnemu zniszczeniu wszystkie domy w Tymbarku i najbliższej okolicy. W obliczu tego zagrożenia mieszkańcy Tymbarku z ks, dziekanem Andrzejem Bogaczem i wikarym ks. Czesławem Jareckim usunęli się z plebanii na północ na górę Zęzów (wys. 705 m.) i ze szczytu tzw. „Kaczej Góry” – niższej odnogi góry Zezów ukryci na skraju lasu z niepokojem obserwowali dalszy rozwój wypadków. W tych krytycznych chwilach znaleźli oni oparcie i gościnę w naszym domu rodzinnym, znajdującym się na zboczu tej góry od strony północnej. Tymczasem w nocy z 4/5 września czyli z poniedziałku na wtorek wojsko polskie ściągnięte zostało z Tymbarku do obrony Nowego Sącza. Już po wycofaniu się wojska polskiego we wtorek 5 września przyszedł telefoniczny rozkaz z Limanowej, by leżące na gościńcu i tamujące przejazd topole usunąć z drogi, bo będzie tam przejeżdżać wojsko polskie. Okazało się później, że był to rozkaz nadany przez szpiegów, po to by ułatwić przejazd wojskom niemieckim, zbliżającym się od strony Dobrej. 5 września 1939 r. „we wtorek godzina 1/2 do jedenastej przed południem – jak zapisał ks. Bogacz w Kronice Parafialnej (Liber Memorabilium .. t. II, rok 1939, bez strony)-wojska niemieckie weszły do Tymbarku. Przez 24 godziny… jechali bez przerwy Niemcy. Wśród tutejszej ludności powstał wielki popłoch. Wielu mieszkańców opuściło swoje domy i uchodziło przeważnie w stronę gór (czyli na Zezów) i w stronę Piekiełka”, czytamy w tej Kronice. Na Zamęściu kazali Niemcy rozebrać zaporę, zbudowana na drodze w stronę Słopnic i druga nad Tymbarkiem i do pracy wyznaczyli pięciu mężczyzn spośród tych, którzy przypadkowo znaleźli się przy zaporze obserwując wojsko niemieckie. Jeszcze wtedy nie obawiali się Niemców. O tym, że nie uczynią nic
złego, przekonywali przecież sami ojcowie wspominając wspólną walkę z czasów I wojny światowej. Tymczasem po rozebraniu zapór Niemcy poprowadzili tych pięciu zatrzymanych Polaków gościńcem w stronę Dobrej. Tylko jeden z nich, mianowicie Jakub Kordeczka z Zamieścia
zdołał mimo strzałów oddanych w jego kierunku uciec. Pozostali czterej zostali rozstrzelani na gościńcu w dniu 5 września. Byli to: Jan Chlipała lat 42, Józef Chlipała lat 43, Jan Palka lat 61 – mieszkańcy Zamieści i ojcowie rodzin. Pogrzeb tych trzech pomordowanych Polaków odbył się w Tymbarku dnia 9 września (Liber Mort. Zamieście – Góry, str. 93, nr 10, 11, 12). Czwartym był Tomasz Niezabitowski lat 31 mieszkaniec Słopnic. Jego
pogrzeb odbył się w Słopnicach 10 września (Liber Mort. t. VIII, str. 98, nr 29). Na miejscu ich śmierci, na wysokiej skarpie po lewej stronie gościńca, naprzeciw Tymbarku znajduje się pomnik ku czci poległych. Jest to wysoka kolumna z krzyżem na górze i napisem pod nim tej treści: Tu zginąli śmiercią bohaterską od najeźdźców hitlerowskich w dniu 5.9.1939 r. Chlipała Jan lat 42 zam. w Zamieściu, Chlipała Józef lat 43 zam. w Zamieściu, Goryczka Stanisław lat 26 zam, w Stopnicach, Niezabitowski Tomasz lat 31 zam. w Słopnicach. Cześć ich Pamięci.
Na tablicy tego pomnika, postawionego znacznie później, zamiast Jana Palki umieszczono pomyłkowo nazwisko Stanisława Goryczki ze Słopnic.
Śmierć niewinna czterech Polaków była tylko przygrywką do nieludzkich metod, stosowanych później z całym okrucieństwem przez Niemców w Polsce, by zastraszyć ludność polską, nie spodziewająca się takiego postepowania od tych, którzy na swoich pasach żołnierskich nosili napis: „Gott mit uns” – Bóg z nami.
Tymczasem moja Mama proszona przez ks. dziekana Andrzeja Bogacza wybrała się po południu tego pamiętnego dnia na plebanię, gdzie przebywał ktoś ze służby plebańskiej, by dowiedzieć się, co się tam dzieje, czy Niemcy nie zrobili jakiejś szkody w kościele i na plebanii i by zabrać z plebanii puszkę do przechowywania Najśw. Sakramentu dla ukrycia jej w naszym domu. Zadanie to wykonała Mama szczęśliwie, a puszka, zamurowana
w naszym domu, przetrwała czasy wojenne. W późniejszym nieco czasie, w okresie wzmożonych rewizji i aresztowań, ks. dziekan wręczył mojej Mamie do schowania rękopisy swoich kazań patriotycznych, głoszonych przez niego przed wojną w Bochni. (Ks. Andrzej Bogacz,
w tym czasie katecheta gimnazjalny w Bochni, uważany był wtedy za najlepszego kaznodzieje w tym mieście. Por. Currenda, 1959 r. nr 3-4. s. 196). Kazania te jednak nie przetrwały wojny, gdyż na wyraźne polecenie ks. dziekana, obawiającego się widocznie wsypy, musiała je później spalić.