Między innymi o ks.Teofilu Świątku oraz innych mieszkańcach Tymbarku wspomniał w grudniu 1996 r. ks.Andrzej Jedynak
Ksiądz dr Andrzej Jedynak, w latach 1976 – 1979 wikariusz w Parafii Tymbark (później proboszcz Parafii Chotowa, a następnie Parafii Gromnik) w 1996 roku napisał do Jana Platy list, który został opublikowany w „Głosie Tymbarku”(nr 29 z 1997 roku). List ten jest wspomnieniem, szczególnie o ludziach, których miał okazję bliżej poznać, oraz tych którzy swoim życiem wpłynęli na historię Tymbarku. Dodam od siebie, że Ksiądz Andrzej nadal utrzymuje kontakt z Tymbarkiem, a Jego pamięć o ludziach, miejscach i wydarzeniach związanych naszą parafią jest niesamowita!
Irena Wilczek-Sowa
LIST z CHOTOWEJ
Wielce Szanowny Panie Janie!
Serdecznie dziękuje za nadesłane życzenia bożonarodzeniowe, za pamięć a także za ostatni numer ,Głosu Tymbarku”. Chociaż mija już 18 lat, gdy z Zrządzenia Opatrzności opuściłem tymbarską parafię, to jednak nadal w dalszym ciągu i to bardzo często myślą i wyobraźnią wydeptuję trasę Kopanej Drogi, jeżdżę rowerem na Zamieście i Podłopień, a przede wszystkim pieszo wędruje na Łopień by stamtąd raz jeszcze popatrzeć na wspaniałą panoramę tej miejscowości, którą przez trzy lata nazywałem „moją parafią”. W rzeczywistości nieraz stawałem nad główną trasą biegnącą do Mszany i Rabki by podziwiać panoramę Paproci i Zęzowa. Dziś zaś dla odświeżenia moich wspomnień, od czasu do czasu jadąc z Nowego Sącza w kierunku Rabki celowo skręcam na Tymbark i Podłopień by w pamięci jeszcze bardziej utrwalić to wszystko co było treścią mojego życia w latach 1976-1979. Przez te bowiem lata nie tylko mocno związałem się z Beskidem Wyspowym, z Tymbarkiem ale także z ludźmi, którzy wówczas społeczno-kulturalny obraz Tymbarku tworzyli. By to wszystko sobie przypomnieć jadę wolno jak tylko można i wspominam to wszystko co jeszcze zostało w mojej pamięci. Nie może więc dziwić fakt, że każdy numer GT czytam w całości i to z wielką uwagą. Wiele zacnych ludzi z tamtego czasu, których wtedy spotkałem i z którymi się zaprzyjaźniłem odeszło już z tej ziemi na zawsze, na wieki.
Cieszę się ogromnie, że w gronie tworzących GT, że wśród tych którzy rejestrują i na papierze utrwalają dla potomnych to wszystko co stanowi aktualny obraz kulturalnego środowiska Tymbarku są także ci, którzy przed kilku laty byli moimi uczniami. Obejmując ich pamięcią przenoszę się do Domu Parafialnego, w którym niegdyś tworzyliśmy zręby działalności grup apostolskich. Obecny dom parafialny znacznie zmienił swój i wygląd i przeznaczenie. Jeszcze dziś wchodząc do tego budynku widzę na wprost-małą sale obwieszoną malowanymi na szkle obrazkami, które tworzyli moi „studenci”. Dostrzegam także proporczyki wyszywane cekinami przez uczennice klas VIII-ych, rzeźby i obrazki na korach, deskach, a także gazetki ścienne wykonywane przez kandydatów do bierzmowania. Widzę to bardzo dokładnie, że od tamtej pory minęło już tak wiele lat, a twórcy tych „dzieł”
opuścili Tymbark i zajęli odpowiedzialne stanowiska w społeczeństwie. Myślą i wyobraźnią staję przed nieistniejącym już dziś spichlerzem, w którym wraz ks.Romanem Deszczem „odkryliśmy” prawdziwy skarb, jakim były olejne obrazy pozostawione, a właściwie porzucone pod koniec wojny przez opuszczającą Tymbark rodzinę Turskich. Ileż mieliśmy radości z ich znalezienia. Ile poświęciliśmy czasu na ich „odnowienie”. Były to niewątpliwie obrazy pewnej wartości artystycznej, a przede wszystkim historycznej. Jakaż szkoda, że nie znalazły one dla siebie godnego miejsca.
Wracając do Tymbarku wspominam „Mikołaje” urządzane z wielką pompą w remizie OSP na Podłopieniu i w Domu Parafialnym organizowane dla dzieci szkolnych, młodzieży a przede wszystkim dla maluchów. Imprezy te dostarczały wiele radości i niezapomnianych wrażeń i przeżyć, Inaczej te imprezy przeżywał ks. prałat Świątek, który na nasze „wybryki” patrzył przez niszczone stoliki i ławki. (Któż by wówczas (i dzisiaj także) nie chciał widzieć i być jak najbliżej osoby św.Mikołaja?).
Dziś czytając kartki GT wspominam przede wszystkim tych, którzy wówczas stali na piedestale życia społeczno-kulturalnego Tymbarku. Myślę o nieżyjącej już od wielu lat Marii Wasilewskiej u rodziny której nader często prowadziliśmy nie tylko o sztuce nocne Polaków rozmowy. Niewątpliwie barwną postacią Tymbarku była pani mgr z apteki – Pieguszewska, która mimo dramatów swego życia z ogromną ofiarnością, razem z p.Nowakową reżyserowała i organizowała jasełka grywane z ogromnym powodzeniem w sali OSP na Podłopieniu. Starała się to czynić za każdym razem inaczej nie tylko poprzez włączanie nie tylko nowych aktorów – amatorów, ale przede wszystkim ubogacając sztukę o nowe elementy natury patriotycznej. Równie głęboko utrwalił się w mojej pamięci widok tymbarskich strażaków, u których zawsze podziwiałem elegancję, wyprasowane mundury, grację w zachowaniu i wierne trwanie przy Kościele. Niewątpliwie była w tym duża zasługa Jana Wątroby, który nosząc podhalański kapelusz z piórkiem był doskonałym jej reprezentantem. Przyznam się, że tak wspaniałej OSP jak w Tymbarku nie spotkałem już nigdzie.
o inżynierze Marku, przedstawiał go jako człowieka, który przyszedłszy do kościoła, klękał w nim na dwa kolana i trwał przez dłuższy czas niczym dziecko na modlitwie. Słynne stały się jego pestki wyławiane w Łososince, za sprzedaż których udało mu się wybudować przystanek kolejowy w Piekiełku. Wreszcie ten manifestacyjny pogrzeb. Gdy czoło pogrzebu dochodziło do kościoła, trumna z ciałem inż. Marka była jeszcze na terenie zakładu. Byłem dumny, że przez parę lat dane mi było mieszkać na ulicy noszącej Jego imię. Jednocześnie żałowałem, że nie dane mi było poznać tego Człowieka, który tak wiele zrobił dla Tymbarku, Limanowej i Mszany Dolnej. Opatrzność jednak mię wynagrodziła bowiem nawet się nie spodziewałem, że po latach stanç się przyjacielem domu jego córki Marysi, Która mieszka na ulicy nazwanej imieniem jej ojca.
W mojej świadomości Ks.Prałat utkwił przede wszystkim jako doskonały gawędziarz. Szeroko i daleko znany był z opowiadań i dowcipów. Znał
ich chyba setki. Początkowo sądziłem, że ma je gdzieś spisane. Raz nawet z ks. Romanem rozglądaliśmy po półkach kancelarii czy aby gdzieś tam
nie leży zeszyt z ich zbiorem. Byliśmy w błędzie. Ks.Prałat mając je wszystkie w głowie umiał je ciekawie opowiadać, Zawsze pobudzał do śmiechu, mimo, że opowiadany dowcip nie był już pierwszej młodości i słyszało się go już nie po raz pierwszy.
Dołączając 20 zł za przesłane już egzemplarze GT proszę o dalsze i łączę pozdrowienia dla całej Rodziny i Wszystkich Znajomych.
Od redakcji: Powyższy list publikujemy za zgodą Nadawcy i Adresata. Księże Andrzeju serdecznie dziękujemy za miłe słowa pod adresem naszego Tymbarku i naszego kwartalnika. Życzymy Błogosławieństwa Bożego we wszystkich poczynaniach.
ps. „przyznam” się też, że byłam też uczennicą księdza Andrzeja 🙂
IWS