„Karpaty swoim masywem łączą kraje Europy Wschodniej tworząc naturalną wspólnotę zamieszkujących je ludzi. Krajobraz, przyroda, folklor i historia regionu są trwalsze niż sztuczny podział granicami. Uczestnicy wyścigu z każdym przejechanym kilometrem doświadczają tych wartości. Są one niepisanym przesłaniem Carpatii Divide, której zwieńczeniem w tym roku będzie meta w bieszczadzkim Mucznem” – czytamy na stronie Carpatii Drivide 2019.
Wyścig ten właśnie wczoraj o 10-tej wyruszył z Ustronia (Beskid Śląski). Wyścig bikepackingowy na rowerach górskich. 250 uczestników przejedzie 600 km pokonując po drodze wszechepicką trasę z sumą przewyższeń około 15000 metrów w limicie 200 godzin. Nonstop. Bez wsparcia z zewnątrz. Meta w bieszczadzkim Mucznem. W wyścigu tym biorą też udział przyjaciele Tymbarku, którzy za pośrednictwem portalu chcą podzielić się swoimi przeżyciami.
A co to znaczy bikepackingowy?
Organizatorzy wyścigu na swojej stronie wyjaśniają:
Bikepackingowy czyli jaki? Ad hoc, na spontanie czy precyzyjnie wg planu ostrego jak góralska ciupaga? Najszybsi ultrasi z pewnością zakładają jazdę z minimalną dawką snu, drzemiąc przez chwilę nad kierownicą. Spora część zawodników skorzysta z noclegu w zabranych ze sobą hamakach, namiotach, czy po prostu pod milionem gwiazd. Inni korzystając z górskich schronisk na trasie, czy też przyjaznych gospodarstw agroturystycznych, czy w końcu z gwiazdkowych hoteli i pensjonatów. To Ty decydujesz.
Idea bikepackingu jest prosta – radzisz sobie sam w każdych warunkach i nigdy, przenigdy się nie poddajesz! Na lekko niczym motylek czy ciężko ale uparcie jak radziecki czołg? Objuczeni jak Sherpowie pod Everestem, czy tylko z nożem i krzesiwem jak Bear Grylls? Każdy wystartuje z własnym przepisem na sukces, z dzikością w sercu i błyskiem w oku.
IWS