25 lat temu, 11 kwietnia, ukazał się w „Gościu Niedzielnym” artykuł „Moc Bożego Miłosierdzia”
miało swoje pozytywne zakończenie dzięki ich nieustannym modlitwom ku czci Bożego Miłosierdzia. Ks.proboszcz Tadeusz Machał skrupulatnie gromadzi pisemne zeznania mieszkańców, w których przedstawiają niezwykłe historie. Wprawdzie w wielu przypadkach brak jeszcze szczegółowej dokumentacji (będzie ona stopniowo gromadzona) i trudno mówić o cudach, ale wśród mieszkańców parafii krąży przekonanie o nadzwyczajnej ingerencji Pana Jezusa Miłosiernego.
Dzisiaj Krzyś biega, jeździ na rowerze. Na jego nodze trudno odnaleźć ślad po odcięciu. Dzisiaj jest ministrantem., „Uważamy to za wielki cud – pisze babcia – którego nie jesteśmy godni”.
Lekarz po jego operacji powiedział: „Wszystko, co w mocy ludzkiej, zrobione. Reszta zależy…”– zawiesił głos i wymownie spojrzał w górę. Nie trzeba było długo czekać. Po 12 dniach Robert zupełnie sprawny wrócił do domu. W okolicy1 wszyscy uważają to za wielki znak działania Bożego.Na miejscu dawnej kaplicy obecnie stoi cenna figurka Pana Jezusa Miłosiernego. Swój udział w jej sfinansowaniu ma p. Stefan zamieszkały w Stanach Zjednoczonych. Tam podczas jazdy samochodem dostał wylewu, który spowodował paraliż i utratę mowy. Do krewnych w Podłopieniu przysłała list jego siostra z prośbą o modlitwę do Miłosierdzia Bożego, bo stan brata jest beznadziejny. Odprawiono Mszę św. w jego intencji i nie ustawano w modlitwach. Po 3 tygodniach zadzwonił telefon. Odezwał się a głos p. Stefana, któremu ustąpił paraliż i wróciła mowa. Amerykańscy lekarze jego natychmiastowy powrót do zdrowia nazwali cudem.
Miłosierdziu Bożemu życie i zdrowie zawdzięcza także kobieta, u której stwierdzono ciążę bliźniaczą i związane z tym powikłania. Przez 3 miesiące odmawiała Koronkę do Miłosierdzia Bożego, prosząc o zdrowie i szczęśliwe rozwiązanie. Na kilka dni przed rozwiązaniem, z powodu zatrucia ciążowego, zagrożone było zarówno życie dzieci, jak i matki, która dotknięta została paraliżem nerwu twarzowego. Lekarze określili jej stan jako ciężki.
Nastąpił szczęśliwy poród, jednak porażenie nerwu, mimo różnych zabiegów rehabilitacyjnych, nie ustąpiło. Lekarze byli przekonani, że jest to uraz trwały. Nie ustawano w modlitwie o zdrowie kobiety. W jej intencji odprawiona została Msza św. i Nowenna do Miłosierdzia Bożego. Dzisiaj kobieta cieszy się dobrym zdrowiem. Twierdzi, że zawdzięcza powrót do zdrowia Miłosierdziu Bożemu.
Na Nowenny do Miłosierdzia Bożego przyjeżdżała kobieta spoza parafii. Przez lata nie mogła mieć dzieci i modliła się o potomstwo. Bóg wysłuchał jej modlitwy. Jednak kiedy była w 8. miesiącu ciąży, zdarzył się wypadek samochodowy. P. Marta doznała licznych obrażeń, w tym połamania kości biodrowych. Dziecku nic się nie stało. Rok leżała w szpitalach bez nadziei na chodzenie o własnych siłach, bowiem podczas skomplikowanej operacji uszkodzony został nerw.
Wielkie było zdumieni mieszkańców Podłopienia, kiedy podczas odpustu ujrzeli p. Martę kroczącą o własnych siłach. Choć nie jest z tej parafii, przyjeżdża tu się modlić, a na odpust ku czci Miłosierdzia Bożego zawsze funduje kwiaty.
ANETA BIAŁAS
Zmarł Bogumił Jamróz (Parafia Podłopień)
11.04.2024 zmarł w wieku 65 lat
zaopatrzony sakramentami świętymi
śp. Bogumił Jamróz
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę (13.04.2024) w kościele parafialnym w Podłopieniu.
różaniec w kościele w Podłopieniu 12.04.2024 o 18.45, po Mszy św. wieczornej
„Stroje Tymbarczan w XIX wieku” – prezentujemy cykl grafik przygotowanych przez artystkę Martynę Dudę – wstęp
Początkiem opracowania, graficznego odtworzenia, strojów używanych przez mieszczan i mieszkańców wsi Tymbarku w XIX wieku był znaleziony przeze mnie w domowym archiwum, ręcznie napisany, krótki opis używanych w Tymbarku strojów.
Dzieła odtworzenia wyglądu tych strojów podjęła się (bezinteresownie) młoda tymbarska artystka Martyna Duda, która na podstawie poniżej przedstawionego opisu oraz licznych rozmów przeprowadzonych przez nią z pasjonatami, regionalistami, opracowała cykl grafik „Stroje Tymbarczan w XIX wieku”.
Poznajmy wpierw artystkę – Martynę Dudę. Tak pisze o sobie na swojej stronie interentowej https://martynaduda.com/
Jestem artystką z małej urokliwej miejscowości -Tymbark. Urodzoną 20 sierpnia 1997 roku. Moja przygoda ze sztuką rozpoczęła chyba już dzieciństwie. Kontynuowałam ją w Liceum Plastycznym im. Jana Matejki w Nowym Wiśniczu, gdzie w latach 2013-2017 studiowałam renowację elementów architektury. To tam, pod wpływem nauczycieli rzeźby i historii sztuki, odkryłam swoją pasję do tworzenia. Postanowiłam kontynuować moją edukację na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, którą ukończyłam w 2022 roku z wyróżnieniem – zdobywając Medal im. Jerzego Bandury.
W mojej twórczości nie stawiam sobie jednego nadrzędnego celu. Nie szukam jednoznacznej drogi czy rozpoznawalnego stylu. Nie jestem Wielką Artystką z Celem dla Świata tylko dla siebie. Moje prace są dla ważne dla mnie, są moim pamiętnikiem, zapiskami mojej zmienności. Kieruję się tym, co akurat mnie zajmuje, uczuciami i przemyśleniami. Nie chcę nikomu tłumaczyć, co robię. To, co tworzę, jest o mnie, o moim świecie wewnętrznym.
Jestem także graficzką komputerową. Staram się wykorzystywać w swojej twórczości wiedzę z zakresu designu, sztuk pięknych i historii sztuki. Nie ograniczam się do jednego środka wyrazu, eksperymentując z różnymi technikami i dziedzinami sztuki, co pozwala mi rozwijać się i poszerzać horyzonty.
Treść znalezionego opisu strojów, sporządzonego z początku XX wieku:
„Uroczystym letnim strojem mieszczan tymbarskich były czamary z sukna, czarne buty z cholewami, czarne rogatywki daszkiem, biała koszula i jedwabna chusteczka zielona lub czarno-biała. Chustkę tą wiązali na krawat w rodzaju motylka. Każdy z mieszczan nosił wąsy, niektórzy zamiast brody nosili maleńką hiszpankę.
Uroczystym letnim strojem mieszczek były wyszywane gorsety, białe czepce tiulowe upięte w rodzaju gąski, którego ułożenie było trudne, więc jedna kobieta pomagała w tym drugiej. Do kościoła kobiety chodziły w szerokich spódnicach z fałdami i obręczami. Kobieta taka, kiedy uklęknęła w kościele zajmowała miejsce na 10 osób. Na ramionach kobiety nosiły białe chusty z własnego cienkiego płótna.
Strój zimowy mieszczan nie bardzo się różnił od letniego, tylko czamary poszyte były skórkami: kocimi, lisimi lub króliczymi w zależności od majątku.
Strój zimowy mieszczek to kożuchy żółte, wcinane, długie po kolana albo krótkie poniżej pasa. Na głowach kobiety miały grube chusty wełniane, w tym czasie zanikają chusty własnej roboty a rozpowszechniają się chusty sklepowe, grube wełniane lub koronkowe.
Strój ludności wiejskiej w Tymbarku był odmienny od stroju miejskiego. Mężczyźni w zimie nosili gurmany z owczego sukna własnej roboty. Gurmany te były wcinane, ozdobione czerwonymi krzyżykami koło kieszeni, koło zapięć, a także mankietów. Czapki chłopskie różniły się od miejskich. Chłopi nosili w zimie czapkę baranią, w lecie zaś nosili kapelusz filcowy, twardy, okrągły, krojem zbliżonym do zakopiańskiego, lecz o rondzie mniejszym i bez muszelek. W zimie chłopi nosili także żółte kożuchy, długie, wcinane, ozdobione wokół kieszeni, manszetu, na przedzie wokół zapinania. Ozdobą była skórka zielona, podwójna, w środku jakiś ścieg.
Strój kobiet wiejskich z tego czasu jest nieznany, rzadko która nosiła czepiec, podczas gdy mieszki wszystkie.
Stroje powyższe zaczęły upadać mniej więcej od przeprowadzenia kolei, która stałą się przyczyną pożarów na wsi, a tym samym wieś ubożała. Stroje te nie dochowały się do XX wieku.”
IWS