„Tradycje i rozwój sadownictwa oraz bazy surowcowej Podhalańskich Zakładów Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku” – artykuł Józefa Wilczka

Józef  Wilczek

Podhalańskie Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego 

Tymbark

Tradycje i rozwój sadownictwa oraz bazy surowcowej Podhalańskich Zakładów Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku

Rejon sądecko-limanowski ma stare tradycje sadownicze. Już w XVII w. wywożono stąd śliwki Dunajcem, o czym wspomina w swych utworach poeta W. Potocki. Najstarsze zapiski o sadownictwie tych terenów znajdują się w klasztorze klarysek w Starym Sączu. Prof. Franciszek Bujak, autor monografii „Żmiąca. Wieś powiatu limanowskiego” (1903) cytuje: „Inwentarz poddanych klucza strzeszyckiego …Villa Zmiąca” z roku 1614. Pod pozycją 7 jest wpisany powidlarz, który płacił klasztorowi wyznaczony mu czynsz.” Skoro był powidlarz, jako zawód, to jest oczywiste, że w tej wsi musiało być wtedy dużo śliw. Produkcja powideł w tej miejscowości jest ponownie wymieniana w przytoczonej monografii (również w powiązaniu z dochodami klasztoru klarysek) w 1676 r., mianowicie przemyślni chłopi warzyli sobie w kotłach, przeznaczonych do produkcji powideł, piwo lub gorzałkę ze szkodą dla klasztornego prawa propinacji. F. Bujak podaje, że z końcem XVII w. było w Żmiącej dużo sadów. Rzędy śliw biegły wśród pól. W 1738 r. przy jednej zagrodzie rosło 310 śliw. Było też wiele jabłoni. Gdy był słaby urodzaj ziemniaków, owoce stanowiły ważny środek żywnościowy miejscowej ludności.

 

Liczba zakładanych nowych sadów zależała od stosunków gospodarczych i politycznych. Teren Polski południowej, wraz z rejonem sądecko-limanowskim, w czasie rozbiorów Polski został włączony do Austrii, tworząc odrębną jednostkę zwaną Galicją. Był to okres reform gospodarczych, zapoczątkowanych przez cesarza austriackiego Józefa II (1765-1790). Do realizacji programu zakładania nowych sadów włączył on też kościół rzymsko-katolicki. Urzędujący we Lwowie Rząd Krajowy ustalił, że nowożeńcy muszą posadzić określoną liczbę drzew owocowych, co wójt potwierdzał, sporządzając odpowiedni dokument, który stanowił dla księdza podstawę zezwolenia na zawarcie małżeństwa. Wiele takich dokumentów, opatrzonych bardzo ciekawymi, starymi pieczęciami, można znaleźć w archiwum parafialnym w Dobrej koło Tymbarku.

Zakładanie sadów na opisanych zasadach było możliwe dzięki zorganizowaniu produkcji drzewek przez szkoły parafialne. Kilka lat temu znaleziono w Szkole Podstawowej w Słopnicach koło Tymbarku pismo z roku 1880, wysłane ze Lwowa do byłej szkoły parafialnej, informujące o terminie przyjazdu instruktora sadownictwa na lustrację szkółki drzewek owocowych. W programach szkół parafialnych dużo czasu poświęcono na naukę rolnictwa, w tym także sadownictwa. Mimo dużych wysiłków wkładanych przez Wydział Krajowy, drzewka ze szkółek szkolnych były często lichej  jakości. Widząc te wady małych szkółek, Józef Beck, wieloletni Sekretarz Rady Powiatowej w Limanowej, postanowił założyć, przy poparciu miejscowych działaczy społecznych, jedną dużą szkółkę na potrzeby całego powiatu. W latach 1902-1917 wyprodukowano w tej szkółce łącznie ok. 90 tys. drzewek, które zostały rozprowadzone w powiecie i na terenach do niego przyległych.

Instruktor prowadzący szkółkę powiatową w okresie zimowym pełnił rolę „objazdowego ogrodnika” (nazwa wtedy używalna zamiast instruktor), organizując kursy sadownictwa w różnych miejscowościach. W ten sposób podnoszono stan wiedzy z zakresu sadownictwa, przygotowując jednocześnie uczestników takiego szkolenia do zakładania nowych sadów.

W 1927 r. powiatowym instruktorem sadownictwa został inż. Józef Marek, człowiek z dużym zapałem, chcący przez rozwój sadownictwa poprawić sytuację materialną mieszkańców powiatu limanowskiego. Po dwóch łatach takiej pracy został nauczycielem ogrodnictwa w bardzo dobrze zorganizowanej Szkole Rolniczej w Łososinie Górnej. Dyrektor szkoły, inż. Jan Drożdż propagował hodowlę, zaś nauczyciel inż. Józef Marek sadownictwo, dostosowane do warunków górskich. Od roku 1935 stanął na czele miejscowych działaczy, aby założyć i prowadzić Spółdzielnię Owocarską w Tymbarku (w listopadzie 1985 r. była obchodzona w Limanowej – obecnej siedzibie tej Spółdzielni – 50 rocznica jej powstania).

Z chwilą założenia Spółdzielni Owocarskiej powstały sprzyjające warunki do zakładania nowych sadów jabłoniowych z odmianami dostosowanymi do potrzeb przetwórstwa. Dlatego zaszła potrzeba szybkiej produkcji drzewek odpowiadających tym wymaganiom. Spółdzielnia Owocarska, zgodnie z art. 4 statutu, wkładała dużo wysiłku w organizowanie i prowadzenie szkółek owocowych. Dzięki temu już w 1940 r. było 10 ha gruntu pod taką produkcją, prowadzoną na gruntach wydzierżawionych. W 1949 r. ogólny obszar szkółek owocowych wynosił już 35 ha. W latach 1942-49 Spółdzielnia Owocarska w Tymbarku rozprowadziła dla swoich członków ogółem 422 tys. drzewek owocowych na bardzo dogodnych warunkach. Każdy członek mógł otrzymać bezpłatnie potrzebną liczbę drzewek, podpisując jedynie zobowiązanie, że po 7 latach dostarczy do Spółdzielni z każdego drzewka 5 kg owoców. Dzięki takim warunkom, biedota Beskidu Wyspowego zdecydowała się na przekształcenie swych gospodarstw z produkcji ogólnorolniczej na sadowniczą. Drzewa sadzono bardzo rzadko, aby pod nimi można było uprawiać zboże lub ziemniaki przez kilka łat, nim sad zacznie owocować. Taki rodzaj sadownictwa, zwanego „współrzędnym”, był wtedy polecany na terenach górskich Zachodniej Europy. Założone na tych zasadach młode sady zaczęły wkrótce owocować, dostarczając jabłka o pożądanych cechach przetwórczych do produkcji wina i marmolady. Produkcja takich jabłek stanowiła przez długie lata cenny surowiec dla przetwórni, która w 1951 r. została upaństwowiona, zmieniając wtedy nazwę na Podhalańskie Zakłady Przetwórstwa Owocowo – Warzywnego w Tymbarku.

Wraz z upaństwowieniem „Owocarni” zlikwidowano również szkółki drzewek, bowiem był to okres obowiązkowych dostaw podstawowych płodów rolnych i zakładania spółdzielni produkcyjnych, czemu nie służyły indywidualne sady. Reaktywowana w roku 1957 Podhalańska Spółdzielnia Owocowo-Warzywnicza, ale już bez przetwórni w Tymbarku, przeniosła swą siedzibę do Limanowej, aby dalej zajmować się produkcją i skupem owoców i warzyw, a także ich przetwórstwem. Podhalańskie Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku współpracują z tą Spółdzielnią, co wychodzi na dobre tak obu tym instytucjom, jak też miejscowej ludności.

Postępujący szybki spadek skupu runa leśnego, stanowiącego konieczny surowiec do produkcji win wysokogatunkowych, spowodował, że ten niedobór surowca postanowiono uzupełnić szlachetnymi owocami uprawianymi w sadach, tj. porzeczkami i agrestem. W ten sposób, gdy już zrozumiano, że przemysł owocowo-warzywny musi sobie tworzyć własną bazę surowcową. W 1954 r. Podhalańskie Zakłady Przetwórstwa Owoców i Warzyw w Tymbarku zapoczątkowały zakładanie plantacji krzewów owocowych na zasadach kontraktacji. Początki były trudne z dwóch powodów: braku sadzonek porzeczek, a także braku zrozumienia wśród producentów, że uprawa tych roślin na skalę przemysłową może być bardziej opłacalna niż tradycyjne uprawy rolne, czy też hodowla zwierząt. Prowadzona przez przetwórnię w Tymbarku akcja uświadamiająca, duże dotacje na zakładanie plantacji tego rodzaju, a później dobre wyniki finansowe z plantacji już plonujących pozwoliły na przezwyciężenie w latach sześćdziesiątych tych trudności i przekonanie rolników, że taka produkcja ma zasadniczy wpływ na poprawę ich warunków bytowych. Ekonomicznym czynnikiem pozwalającym na szybkie przekonanie rolników o potrzebie zakładania plantacji porzeczek był wtedy dostatek na tym terenie siły roboczej, potrzebnej do zbioru owoców, wynikający z rozdrobnionej gospodarki i braku w pobliżu większych zakładów przemysłowych, wchłaniających rolnicze nadwyżki siły roboczej.

Warunki przyrodnicze górskiego terenu, zapewniały roślinom dostateczną ilość wody, której porzeczka potrzebuje dla swego rozwoju. Bardzo urozmaicone ukształtowanie terenu bazy surowcowej powoduje wydłużenie okresu dojrzewania owoców porzeczek, co w przemyśle jest bardzo pożądane. W tych warunkach w latach siedemdziesiątych było ogromne zainteresowanie zakładaniem nowych plantacji krzewów owocowych, a zwłaszcza czarnej porzeczki. Dzięki temu wraz ze wzrostem obszaru uprawy tych roślin zwiększała się bardzo szybko produkcja tych owoców. Obecnie, w latach urodzaju, skup porzeczki czarnej wynosi ok. 3 tys. t, porzeczki czerwonej połowę tego, natomiast agrestu ok. 500 t. Plantacje są małe, ok. 0,3 ha, co utrudnia wprowadzenie do pielęgnacji większego sprzętu, stosowanego w innych rejonach kraju. Problem zwalczania chwastów został rozwiązany przez powszechne wprowadzenie herbicydów (zmieszanych z nawozami), które się stosuje wczesną wiosną. Taki sposób zwalczania chwastów został opracowany na miejscu.

Zbyt duża koncentracja uprawy porzeczki w niektórych wsiach, a nawet gminach, spowodowała, że producenci byli zmuszeni korzystać z siły najemnej do zbioru owoców, co powodowało spadek opłacalności uprany tych roślin. Aby temu przeciwdziałać, zakłady prowadziły od wielu lat starania o zastosowanie małej mechanizacji do zbioru porzeczek i agrestu. Problem, ten został rozwiązany, na razie tylko w Tymbarku. Od dwóch lat stosuje się tu przekonstruowane otrząsarki ręczne z elektrycznych wiertarek, gdzie przez wprowadzenie przystawki ruch obrotowy został zamieniony na ruch posuwisto-zwrotny.

Nowością jest wprowadzenie w rejonie Tymbarku do nawożenia porzeczek nawozu wieloukładowego o nazwie Fructus, zawierającego także magnez. Plantacje nawożone takim nawozem są odporniejsze na choroby i lepiej plonują. Owoce z takich plantacji zawierają więcej magnezu, który, jak wykazały ostatnie badania, uodparnia organizm na choroby nowotworowe.

Duże sady śliwkowe, tak powszechne w tymbarskiej bazie sadowniczej, już od dłuższego czasu wymierają z powodu rozpowszechnienia się groźnej, nieuleczalnej choroby wirusowej, nazywanej ospowatością śliw. Owoce porażone tą chorobą, nienaturalnie szybko dojrzewające, nie mają zastosowania w przemyśle, mogą być jedynie surowcem na destylat. Za kilkanaście lat znikną ostatnie sady węgierki zwykłej. Wprowadzenie do nowych nasadzeń śliw wczesnych odmian, bardziej tolerancyjnych na ospowatość owoców, jest tylko próbą wyjścia z tej trudnej sytuacji, a nie jej rozwiązaniem, bo takie owoce nie zastąpią ani smakiem, ani czasem dojrzewania węgierki zwykłej.

Sady jabłoniowe odmian jesiennych, zakładane dawniej w celu zapewnienia surowca dla przetwórni, stawały się z biegiem czasu coraz mniej opłacalne, na skutek niskiej ceny płaconej wtedy przez przemysł za te owoce. Z tego powodu takie sady zaczęto przeszczepiać, a starsze drzewa karczować. Obecnie w bazie tymbarskiej znajduje się jeszcze ok. 30% starych jabłoni odmian przemysłowych. Pozwala to na wyprodukowanie koncentratu o parametrach korzystnych dla przemysłu, co stwarza możliwość eksportu tego towaru do strefy dolarowej.

Z powodów opisanych wyżej, mimo dużego wysiłku ze strony przetwórni w Tymbarku, w ostatnich latach powstało tylko kilka sadów jabłoniowych z odmianami przydatnymi do przetwórstwa. Przy występującej nadprodukcji jabłek deserowych, producenci jabłek dla przetwórstwa są bardzo zadowoleni i obecnie byłoby wielu chętnych, aby takie sady zakładać. Niestety, małe moce przerobowe Podhalańskich Zakładów Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku i kłopoty wynikające z zanieczyszczenia miejscowej rzeki, nie pozwalają, aby taką produkcję jabłek nadal rozwijać. Przy tak starych tradycjach sadowniczych rejonu Tymbarku nad tymi zagadnieniami’ nie można przejść do porządku dziennego. Dlatego trzeba dalej rozbudowywać zarówno samą przetwórnię jak też oczyszczalnię ścieków, aby zakład nadal dobrze służył miejscowemu społeczeństwu.

Artykuł publikowany w czasopiśmie „PRZEMYSŁ FERMENTACYJNY I OWOCOWO-WARZYWNY” nr 2/1986