Maruś – inż. Józef Marek (część VI)

Porażka inż. Marka

Nowa rzeczywistość, niestety, nie sprzyjała działalności inż. Marka. Władze partyjne i powiatowe niechętnie patrzyły na jego działania, a także część ludności tutejszej, zachłyśnięta nowymi teoriami komunistycznymi. Aktywni członkowie Spółdzielni byli pod stałą obserwacją Urzędu Bezpieczeństwa i to z przykrymi skutkami. Za działalność w AK, za zbyt mocne manifestowanie niezadowolenia z nowej rzeczywistości, za tęsknotę za prawdziwą Polską. Aresztowano członka Zarządu Jana Macko i wywieziono w głąb Rosji na Zakaukazie, gdzie spędził kilka lat jako „katorżnik”. Warto tu wtrącić mały epizodzik z jego pobytu na Zakaukaziu. W czasie pracy poznał tam Stanisława Schneidra – który również był skazany za działania partyzanckie – a który w kilka lat później objął w Tymbarku stanowisko dyrektora zakładów przetwórczych byłej Spółdzielni. Aresztowanie groziło również mgr Józefowi Kulpie, za podobne „czyny”. Ten jednak został wcześniej ostrzeżony, przez jednego z milicjantów, o mającym się odbyć aresztowaniu. Dzięki temu Józef Kulpa już nie wrócił do domu, do którego właśnie wracał, lecz skręcił do lasu i pod jego osłoną przedostał się do innej miejscowości, skąd wyjechał do Krakowa. Inżyniera Marka nie aresztowano, gdyż bano się chłopskich rozruchów broniących swego dobrodzieja. Jednakże przy aktywnej działalności ludzi partyjnych, idee Marka wyśmiano i lekceważono. Z chwilą upaństwowienia Spółdzielni został odsunięty nie tylko z kadry kierowniczej, lecz doprowadzono nawet do tego, że oddano mu udział, członka spółdzielcy. Dano mu do zrozumienia, że jest tu niepotrzebny, a nawet niepożądany.
Upokorzono go jak tylko można było – zwracając mu jego wkład członkowski. Przeżył to bardzo. Wprawdzie starał się nie okazywać tego, jednakże znając nieco jego charakter łatwo to można było poznać. Jadąc kiedyś wspólnie pociągiem opowiadał mi o tych sprawach i miał łzy w oczach. Podkreślił swą „klęskę”, jakiej doznał mówiąc: …”Kwordy naród, mówie ci chodok, kwordy”…i po policzkach jego spłynęły duże łzy”. Tych słów i tego stwierdzenia oraz tych dwu łez ,które powoli spływały po jego policzkach nie zapomnę już do końca mego życia. Tu muszę wyjaśnić, skąd ta znajomość i ta otwartość inż. Marka w stosunku do mnie. Otóż inż. Marek miał syna, Janka, w moim wieku, z którym razem uczęszczaliśmy do wspomnianego wyżej Spółdzielczego Liceum Przetwórstwa i Handlu Ogrodniczego i w związku z tym żyliśmy na stopie koleżeńskiej. Kilkakrotnie byłem również w ich domu i stąd znaliśmy się bliżej. Przebywając zaś w jego domu mogłem bliżej poznać tą wspaniałą postać – a tak prostą i bezpośrednią w obcowaniu z drugim człowiekiem. Kiedy byłem w jego domu traktował mnie bardzo serdecznie – niemal po ojcowsku. Dużo wypytywał mnie o panią Annę Pikulską, z którą współpracował , kiedy ta prowadziła żeńską szkołę rolniczą w Koszarach – wiosce koło Łososiny Górnej. Znałem ją, gdyż była moją wychowawczynią i u której przez półtora roku mieszkałem, w czasie kiedy uczęszczałem do gimnazjum ogrodniczego w Świdnicy, skąd, właśnie dzięki niej znalazłem się w Tymbarku. Tak więc mieliśmy wspólny punkt zaczepienia do rozmów. Przedstawiał też swoje wizje przyszłościowe. Miał twardy charakter, okazało się że poniżenie jakiego doznał od niektórych członków Spółdzielni, nie załamały go całkowicie. Ból, jakiego doznał ukrył w swym sercu, sam natomiast szybko rozpoczął inne prace dla dobra całego społeczeństwa. Wprawdzie doznane przeżycie odbiło się na jego zdrowiu., jednakże szybko zabrał się do wykonywania nowych zadań, jakie sobie wytyczył. Bardzo zależało mu, by poprawić sytuację materialną wielu biednych mieszkańców tego regionu oraz by młodzież mogła kształcić się, „dzięki czemu podniesie się poziom oświaty i kultury w środowisku”, jak często powtarzał.
Pragnął też, by idea upaństwowionej Podhalańskiej Spółdzielni Owocarskiej nie została zatarta w pamięci mieszkańców Ziemi Limanowskiej. Te trzy punkty, jakie sobie wytyczył – pomimo doznanych krzywd – pragnął teraz realizować .

Inż. Marek rozpoczyna nową działalność

Kiedy inż. Marek został już całkowicie usunięty z byłej „Owocarni” postanowił tworzyć teraz nowe placówki tak produkcyjne, jak i oświatowe. Najpierw postawił na Mszanę Dolną, gdzie postanowił uprawiać warzywa, przy zaangażowaniu tamtejszej Szkoły Ogrodniczej, której również był inicjatorem i współtwórcą. By zrealizować swe założenia wyjechał do województwa wrocławskiego, gdzie wydobył zniszczone szkielety szklarni, które, po załatwieniu formalności urzędowych, przetransportował do Mszany Dolnej i tu zmontowano szklarnie o powierzchni 2.500 m/2. Następnym punktem jego działalności było utworzenie przystanku PKP w Piekiełku, wtedy duża liczba osób pracujących w Tymbarku lub w Limanowej miała ułatwiony dostęp do swych zakładów pracy. Wcześniej bowiem trasy te musieli pokonywać pieszo. Budowa tego przystanku znów sprawiła mu sporo kłopotów i trudności związanych z uzyskaniem zezwolenia na budowę, zdobycie odpowiedniej parceli, braku funduszy na koszty związane z budową itd. Trudności te jednak przezwyciężył i w listopadzie 1956 r. przystanek PKP w Piekiełku został uroczyście oddany do użytku.
Dzięki tej inwestycji szybko też zmienił się wygląd Piekiełka, na korzyść dla tamtejszego społeczeństwa, a również dla pobliskich miejscowości. Wybudowano wiele nowych domów, utwardzono, lub zbudowano nowe drogi, zelektryfikowano pobliskie wioski .I do tych pięknych miejscowości zaczęli przyjeżdżać wczasowicze, organizowano obozy harcerskie oraz kolonie letnie w miejscowej szkole. Jeszcze nie skończono budowy stacji PKP, a inż. Marek już tworzy dalsze swe „dzieła”.
W Mszanie Dolnej uruchamia małą winiarnię, w Tymbarku zaś wytwórnię prefabrykatów i materiałów budowlanych. W Porębie Wielkiej zainicjował spółdzielnię letniskowo – uzdrowiskową im. W. Orkana, które dały początek dalszej rozbudowie, dzięki czemu Poręba W. stała się ośrodkiem letniskowo – turystycznym.

Stanisław Wcisło

cdn.

zopiski starego gazdy

I tako wiycie momy Śfioto Narodzynio Nase Maryje,Nase Matki Boskie, co to jom zwiom Siywnom. Cy tys słusnie, pewnikom tak, a to pszecio Sfioto f Tymbarski Parafiji, toć i my powinni sie scegulnie ciesyć ze nom Maryjo patronuje tym jesionnym siywkom.
Jako by nie beło to na sumie– a tero na kłozdy mszy śfioci sie ziorko siywne  i to nie bele jakie ziorko, bo to jes ziorko s nojpiykniejsyk kłosow, co to gaździne zbiyrały na łogrobek, lebo łociypecke, na Matki Boskij Zielnyj, na piytnostygo siyrpnia, bo to pszecio ftej musiały być nojdorodniejse kłosia.To pszecio ftej po poświoconiu, s kłozdego kłosa starannie wykrusało sie syćkie ziorka, zwazująnc, coby zonnego nie uronić, coby zonne nie spadło na klepisko, a jak spadło to go cza beło wartko podniyść, bo plony by beły kiepskie.
No wiync, na sumie  a nojlepi zeby to beło ósmygo września, śfiociuło sie ziorko. Mus, sume musioł łodprawiać plebon, cyli probosc i  na kłońcu  sumy łodmowioł modlitfe : Boze,ty sprawios ze syćkie nosiona co to fpadły f ziomio umiyrajom coby wydać plony,ktore dajom radość siywcy i chlyb głodnymu. Prosimy Cie, pobłogosłow te ziorka i inne nosiona, zachowej je pszed gradom,powodziom,susom i selkom szkodom,a ziomie użyźnioj rosom s nieba, aby rośliny z nich wyrosłe wydały łobfite plony. Spraw tyz, abymy za przykłodem Nojśwyntse Maryji Panny, ktoro słuchała słowa Tfojigo i szczegła łowocnie w sercu, pszynosili plon,stokrotny pszes nasom wytrwałość w pełnieniu Twojij woli. Udziel nom tygo przez zasugi Nojświyntrzej Dziewicy, ktorej narodziny dzisiok łobchodzimy. Amyn.
No ji set pszet plebanom kłościelny ze śfioconom wodom, gazdy wyciongniente z zanadrzo sukniane worecki z ziorkiem, roskładali syroko,coby spadła na nie choć jenna kropla wody s kropidła, a tyj jus plebon nie załowoł.Beły tys coniektore gazdyco tys musieli f Narodzynie Maryji zasioć choć jedon zogon,zbozo,pszonicy,ale beli tys tacy co wychodzili f pole i rzucali gorść zbozo, robionc to na
znak krzyza, na zogon wypowiadajon pszy tym “W Imie Boskie”Z tymi stokrotnymi plonami to beło tak jak godała niebozycka Kosprzycka,a godała, ze downo, downo, barz downo tymu, kłosy pszonice i inksego zbozo,beły ło wiele dłuzse, ale jak Pon Bóg sie zgniywoł na ludzi, bo barz grzysyli, pokory zonne, skruchy zonne, rozpusta i pijajstfo na świecie zapanowało,wiync postanowiuł ze zabierze im to co nojcynści jedli, cyli chlyb.
Postanowiuł ze nie bydzie sie rodziuło zasione zboze,urośnie,ale nie bydzie miało kłosów,bedzie jino słoma,jak pedzioł do Maryji,tak kcioł zrobić: Nojświyntszo Paniynka, prosiuła, błagała Pana Boga coby nie koroł tak straśnie ludzi, ale Pon Bóg pedzioł ze niy, kora musi być, i tym momencie mioł ukorać ludzi,ale Maryjo,zdonzyła uchycić f gorść kłosy pszonicy, i telo uratowała,a jako kto tymu nie wierzy niek se uchyci f gorść kłosa czy jes inksy, cy jes dujsy, niy, cy to nie musi tako być?Na Matke Boskom Siywnom Kosprzycka zafse godała ze:
Na siywnom zacnij sioć żyto,bedzies mioł lo sie chlyb,lo parobka myto.
Lebo:
Gdy Narodzenie Maryji pogodnie,  bedzie tak śtyry tygodnie;
Jak na Maryji Narodzonie nie pado, suchom jesioj zapowiado;
i na kłoniec
W Narodzynie Panny jako pogoda, takik łosim tygodni nom poda.

Stary gazda
Cdn….

Mimo wszystko zwycięstwo!

W konkursie na najpiękniejszy rynek w Małopolsce nie wskoczyliśmy na pudło, ale udowodniliśmy, że potrafimy działać wspólnie, że sprawy dotyczące naszej gminy są  dla Nas ważne! Pięknie wyprzedziliśmy  Limanową, Krzeszowice, Kraków, Olkusz.  Tym razem w internetowym konkursie, a w przyszłości, kto wie?

Dziękujemy za udział!

PS. Tymbarski Rynek naprawdę jest ładny

Wyniki konkursu

 

Święto Chleba w Limanowej

Po raz dwunasty, pod patronatem Ks. Proboszcza Parafii M.B.B w Limanowej, Starosty Limanowskiego, sch0Burmistrza Miasta Limanowa, obchodzone było Święto Chleba zorganizowane przez Cech Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Limanowej. Serdecznie dziękuje koleżankom i kolegom z orkiestry “Tymbarski Ton”, która po raz dwunasty brała udział w tej uroczystości .

Ryszard Gawron

 

Nasa Matka Bosko Śiywno

Porankom wrześniowym, kaj kur piyrsy pieje,
Idzie Śfiynto Pani, nad wsiom pszecio dnieje,
Korole na syji, i suknia powiywno,
To nasa Królowo- Matka Bosko Siywno

Cichutyńko idzie,s tyj Niebiajskiej hali,
Coby nikogo nie budzić, co fcora łorali,
F łokcuse zebrała,wyłuskane zboza,
Nasa Gazdzino,Nasa  Matka Boza.

Kaj ziorko f ziomi posadzi,
Rośnie łan zbozo,Pon Bóg błogosławi,
Kaj pszejdzie, Nasa Matka, Matka Dobryj Rady,
Tam nima niescynścio, ni powodzie,ni grady.

Cichutko,kiej śfiat jesce uśpiony,
Powraco, Maryjo, f swe niebiajskie strony,
Suknia, babim latom powiywno,
Pszecio to beła, nasa  Matka Bosko Śiywno.

stary gazda