„Rozaniec” Starego Gazdy

Rozaniec

W imię ł;Ojca, i Syna, i Ducha,                             różaniec2
Na bok ucieko selko pokusa.
I,Wierzem w Boga Fszechmocnego,
Taki pocontek,wiecora rozajcowego.

Trzy zdrowaśki: Wiary, Nadziei, Miłości,
To, ji modlitfe klynconcym, uprości.
Chwała ł;Ojcu, i Synowi, i Duchowi,
Przynosi radość , f wielbioniu, cłekowi.

Klyncy łojciec kole matki,
Koło pieca stare dziadki.
Dziecka tys majom koronki,
Nicym anielskie dzwonki.

Łocy przymkniynte, rynce złozone,
Głośne Zdrowaśki;  przy nieboskłonie.
Kłozdy kto może, wielbi Cie Matko,
Zdrowaś Maryjo, wypłowiy gładko.

Miyj f swyj łopiece, nase rodziny,
Nase chudoby, i nase gadziny.
I Nase miasta, i nase wioski,
I syćkik ludzi s całe Polski.

Stary gazda

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 4.)

Postać ks.Kazimierza Smorońskiego przedstawił w 2008 roku w swojej pracy magisterskiej pt. „Ojciec Kazimierz Smoroński (1889 – 1942)” Wojciech Szpak, student Wydziału Humanistycznego, kierunek historia, na Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Praca napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Ludwika Mroczki.

Poniżej przedruk fragmentów tej pracy.

Lata szkolne i gimnazjalne

Kazimierz Smoroński urodził się 18 lutego 1889 roku w Nowym Rybiu. Dwa dni później został ochrzczony w miejscowym kościele parafialnym przez księdza proboszcza Mikołaja Zagórskiego[1]. Ojciec chłopca pełnił już wówczas posadę organisty w kościele w Wilkowisku[2], matka zaś najpewniej zajmowała się wychowywaniem dzieci. Rodzice Kazimierza prowadzili ponadto niewielkie gospodarstwo rolne[3].

Jan Smoroński wypełniając obowiązki organisty przypuszczalnie często zmuszony był przebywać poza domem w Nowym Rybiu. W tym czasie jego życie było zapewne bardziej związane z Wilkowiskiem. Można więc powiedzieć, iż z tego powodu Smorońscy byli rodziną w pewnym sensie rozbitą. Jak bardzo niekorzystnie odbijało się to na ich szczęściu, trudno dziś cokolwiek powiedzieć. Każda przymusowa rozłąka ma przecież swoje ujemne strony, o których nie trzeba się chyba zbytnio rozpisywać.

Nie udało się niestety dotrzeć do żadnych przekazów mówiących o dzieciństwie Kazimierza, trudno też stwierdzić, czy takowe się zachowały. Nie wiadomo więc, jak wyglądał ten okres w życiu przyszłego kapłana. Przypuszczalnie Jan Smoroński miał spory udział w wychowaniu swego syna i był zapewne jego pierwszym nauczycielem (najprawdopodobniej chłopiec dzięki ojcu posiadł umiejętność gry na organach). Nie mogło być inaczej, skoro w tej rodzinie tradycje edukowania dzieci od pokoleń były tak silne.

Edukację w szkole ludowej rozpoczął Kazimierz najpewniej w 1895 r. i przypuszczalnie pobierał ją w Limanowej. Pewne jest, że uczęszczał tam do czwartej klasy. Po jej ukończeniu postanowił kontynuować naukę w Gimnazjum w Nowym Sączu, przystąpił więc przed wakacjami do egzaminów wstępnych do klasy pierwszej. Odbyły się one 30 czerwca i 1 lipca 1899 roku i obejmowały następujące przedmioty: religię, język polski, język niemiecki i rachunki. Egzaminy wypadły pomyślnie; Kazimierz uzyskał na nich oceny bardzo dobre lub dobre, w następstwie czego został on uczniem sądeckiego gimnazjum[4].

W dokumentach archiwalnych udało się odnaleźć niezbyt wiele informacji mówiących o latach pobytu Kazimierza w Nowym Sączu. Oprócz protokołu z egzaminu wstępnego zachował się jeszcze katalog klasy „IIa” z roku szkolnego 1900/1901, w którym poza podstawowymi danymi o samym uczniu znajdują się również noty semestralne z poszczególnych przedmiotów. Wszystkie te wiadomości ukazują nam Kazimierza jako ucznia raczej przeciętnego, ale za to pilnego i zdyscyplinowanego. W ocenach przeważały głównie „trójki” i „czwórki” poza religią i gimnastyką, z których to przedmiotów zdobywał chłopiec najwyższe stopnie. Rzadko opuszczał zajęcia, a ewentualne nieobecności były usprawiedliwione[5].

Przypuszczalnie przez cały okres uczęszczania do gimnazjum Kazimierz zwolniony był z opłat za naukę[6]. Tak, czy inaczej, koszty kształcenia chłopca były na pewno wysokie i dla rodzinnego budżetu stanowiły spore obciążenie. Mimo wszystko jego rodzice najwyraźniej potrafili dostrzec korzyści płynące z edukacji, nie szczędzili więc środków na naukę dla swego uzdolnionego syna.

Nie dane było jednak Kazimierzowi ukończyć sądeckiej uczelni. 17 stycznia 1902 r. w Wilkowisku zmarł nagle Jan Smoroński. Tam też został pochowany[7]. Jego śmierć była zapewne początkiem trudności finansowych rodziny Smorońskich. Nad przyszłością trzynastoletniego Kazimierza zawisły czarne chmury. Chociaż w tym samym roku ukończył on trzecią klasę gimnazjum z dobrymi wynikami, o dalszej, tak kosztownej nauce nie mogło być mowy. Owdowiała matka, która od śmierci męża sama zajmowała się utrzymaniem i wychowaniem swoich dzieci, nie była w stanie zdobyć funduszów niezbędnych do dalszej edukacji syna. Kazimierz zmuszony więc został do przerwania nauki w Nowym Sączu[8]. Zapewne po zakończeniu roku szkolnego i odbiorze świadectwa z uzyskanymi wynikami chłopiec na czas wakacji powrócił w rodzinne strony.

W tym czasie sytuacja materialna Smorońskich musiała znacznie się pogorszyć. Marianna najwyraźniej nie była w stanie zapewnić dzieciom utrzymania. W tych stronach panujące wówczas ubóstwo bardzo często było przyczyną tego, iż biedni rodzice oddawali swe pociechy na służbę gospodarczą do rodzin, którym wiodło się lepiej. Dziecko, w zależności od wieku, wykonywało u takich ludzi różne prace, ci zaś mieli obowiązek zapewnić mu dach nad głową, wyżywienie i ubiór, niekiedy również przekazywali jego rodzicom wynagrodzenie pieniężne. Niewątpliwie w wielu wypadkach pobyt u rodzin zamożniejszych chronił takie dzieci od głodu, bądź też ocalił od śmierci z niedożywienia. Z drugiej strony cierpiały na tym więzi rodzinne, poza tym takie dzieci nie raz zapewne padały ofiarą wyzysku ze strony gospodarzy[9].

Trudno powiedzieć, czy któreś z dzieci Marianny Smorońskiej po śmierci jej męża przebywało w jakiejś obcej rodzinie. Być może tak było. Na pewno jednak Marianna rozważała możliwość oddania na służbę Kazimierza, jeżeli przepadły by już wszystkie możliwości kontynuowania przez niego edukacji Do takiej decyzji zmusiła ją najpewniej bieda, która nagle dotknęła jej rodzinę. Pomimo tego niewątpliwie zdawała sobie sprawę z faktu, że wielkim błędem byłoby zmarnowanie talentu syna i uniemożliwienie mu realizacji tego, co on sam pragnął. A pragnął w przyszłości zostać kapłanem. Chciała tego również jego matka, przed śmiercią życzył sobie tego jego ojciec. Chłopiec bez wątpienia od jakiegoś czasu zdradzał oznaki powołania do stanu duchownego, należało więc umożliwić mu dalsze kształcenie, aby w przyszłości zrealizował swe marzenia. Ale w grę wchodziła jedynie nauka bezpłatna, z darmowym utrzymaniem[10].

Nie wiadomo, skąd Smorońscy dowiedzieli się o tuchowskim juwenacie ojców redemptorystów. Być może stało się to w czasie jednej z pielgrzymek do tamtejszego sanktuarium[11]. Być może ktoś doradził im, co należy uczynić, aby Kazimierz został przyjęty do tegoż zgromadzenia. Najważniejszą rzeczą w tym wszystkim było jednak to, iż istniała szansa z jednej strony na dalszą edukację chłopca, z drugiej zaś – na spełnienie tego, o czym tak bardzo marzył. Dlatego matka zdecydowała się wysłać odpowiednie pismo do wizytatora ojców redemptorystów w Mościskach.

W piśmie tym, datowanym na 19 lipca 1902 r. Marianna Smorońska zwraca się z prośbą o przyjęcie jej syna Kazimierza na bezpłatne wychowanie do zgromadzenia redemptorystów. Podkreśla, że niedawno została wdową i ma na utrzymaniu pięcioro dzieci, z których jedno jest upośledzone; że rodzinie brakuje funduszów na dalsze kształcenie Kazimierza, który od dziecięctwa skromny, posłuszny i pilny, przyszedłszy do pojęcia o celu życia człowieka, ustawicznie pragnął i pragnie, żeby zostać księdzem. Jej prośba została pisemnie poparta przez proboszcza i wikarego parafii Wilkowisko oraz przez księdza Władysława Dobrowolskiego, proboszcza parafii Nowe Rybie, który w swojej opinii zaznaczył, że syn petentki Kazimierz, będąc należycie wychowanym w skromności i bojaźni bożej daje poniekąd rękojmię, iż może być kiedyś za łaską bożą i dobrym kapłanem[12].

Prośba Marianny wkrótce została rozpatrzona pozytywnie, tym samym Kazimierz został przyjęty do zgromadzenia redemptorystów[13]. Zapewne jednak zanim wieść o pomyślnym zakończeniu sprawy dotarła do Smorońskich, przyszło im po raz kolejny przeżyć ciężkie i bolesne chwile. 6 sierpnia tegoż roku zmarł dziesięcioletni Wojciech, najmłodszy z potomstwa Jana i Marianny. Od urodzenia był on dzieckiem niepełnosprawnym[14]. Trudno powiedzieć, jak bardzo Kazimierz przeżył śmierć swego brata. Niewątpliwie chwil z nim spędzonych nigdy nie zapomniał, w przyszłości zaś będąc kapłanem i prowadząc różnoraką działalność poświęcił się również pracy duszpasterskiej wśród osób upośledzonych.

Tak więc tylko w ciągu jednego roku śmierć zabrała tej rodzinie dwie jakże drogie osoby. W takich okolicznościach przypuszczalnie w połowie sierpnia trzynastoletni Kazimierz opuszczał swój dom i rodzinę, by na zawsze związać swe życie ze Zgromadzeniem Najświętszego Odkupiciela.

  • [1] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum…, t. 3, 1859 – 1895, s. 117.
  • [2] Archiwum Państwowe w Krakowie – Oddział w Nowym Sączu, I Państwowe Gimnazjum i Liceum w Nowym Sączu [dalej – I PGLNS], 19, Katalog Główny 1900-1901.
  • [3] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum…, t. 3, 1859 – 1895, s. 117; S. Piech, Smoroński Kazimierz…, s. 345.
  • [4] Archiwum Państwowe w Krakowie – Oddział w Nowym Sączu, I PGLNS, protokół z egzaminu wstępnego 1899 r.
  • [5] Archiwum Państwowe w Krakowie – Oddział w Nowym Sączu, I PGLNS, 19, Katalog Główny 1900-1901.
  • [6] Tamże. Na pewno zwolniony był z opłat w drugim roku nauki w sądeckim gimnazjum.
  • [7] Informacje S. Więzik; AWPRT, Do Przewielebnego Księdza Wizytatora…
  • [8] AWPRT, Do Przewielebnego Księdza Wizytatora…
  • [9] Tamże.
  • [10] Tamże.
  • [11] Kazimierz Plebanek CSsR, Sługa Boży o. Kazimierz Smoroński, czciciel M. B. Tuchowskiej – męczennik Oświęcimia w: Kalendarz Tuchowski 2005, s. 126.
  • [12] AWPRT, Do Przewielebnego Księdza Wizytatora…
  • [13] Tamże.
  • [14] Tamże; Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber mortuorum – Nowe Rybie, t. 2, 1902 r.

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 3.)

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 3.)

Postać ks.Kazimierza Smorońskiego przedstawił w 2008 roku w swojej pracy magisterskiej pt. „Ojciec Kazimierz Smoroński (1889 – 1942)” Wojciech Szpak, student Wydziału Humanistycznego, kierunek historia, na Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Praca napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Ludwika Mroczki.

Poniżej przedruk fragmentów tej pracy.

Smorońscy

Smorońscy związani byli z Nowym Rybiem co najmniej od połowy XIX w. Jednak pierwsze wzmianki mówiące o tym rodzie pochodzą z XVIII stulecia. W roku 1776 w Męcinie, wiosce leżącej między Limanową a Nowym Sączem, kierownikiem tamtejszej szkoły był Jan Smoroński[1]. Nie ma pewności, że był on przodkiem przyszłego redemptorysty, nie można tego jednak wykluczyć biorąc pod uwagę fakt, iż w rodzinie, z której wywodzi się Kazimierz Smoroński, zawód nauczyciela był niezwykle powszechny.

Pochodzenie społeczne Smorońskich jest zagadką, której rozwiązanie na poziomie niniejszej pracy okazało się niemożliwe. Na podstawie pewnych przesłanek można przyjąć, iż wywodzili się ze stanu chłopskiego i na przestrzeni dziejów zyskali awans społeczny, nie sposób jednak ustalić, kiedy do tego doszło. Mogło to się stać pod koniec XVIII wieku, bowiem w tym czasie na ziemiach polskich zaczęła się formować nowa warstwa społeczna – inteligencja. Według Andrzeja Chwalby w Galicji niemała jej część wyszła ze środowisk chłopskich, a w takich wypadkach inteligenci niejednokrotnie zmieniali nazwiska na „lepiej” brzmiące chcąc w ten sposób zatrzeć ślady swego pochodzenia[2]. Przypuszczalnie więc ów awans społeczny spowodował, iż swoje nazwisko zmienili również Smorońscy. Chociaż zmiana utrwaliła się zapewne dość szybko, niemniej jednak jeszcze na początku XX wieku w aktach urzędowych obok nowego pojawiać się będzie ich poprzednie nazwisko. Smoroń, a właściwie Smoroński – tak oto w jednym z dokumentów określano godność członków tejże rodziny[3].

Jeśli więc Smorońscy pochodzili ze stanu chłopskiego, musieli po pierwsze być ludźmi bardzo zamożnymi, skoro stać ich było na kształcenie swoich dzieci, a po drugie posiadać szczególne zdolności oraz poczucie świadomości narodowej i społecznej. Nietrudno jednak spostrzec, iż w pierwszej połowie XIX w. wymienione cechy były raczej rzadko spotykane wśród chłopów zamieszkujących ziemie polskie zaboru austriackiego, ci bowiem z reguły żyli w nędzy i zacofaniu, w dodatku zaś nieświadomi swego położenia niestanie padali ofiarą albo wyzysku szlachty, bądź też manipulacji zaborcy. Rabacja galicyjska z 1846 roku jest tego najlepszym przykładem. Smorońscy byliby więc rodem wyjątkowym, wybijającym się ponad swój stan przede wszystkim dzięki wykształceniu, które zdobyli na długo przed tym, kiedy edukacja upowszechniła się wśród mieszkańców wsi. Nie dziwi więc fakt, iż z tego rodu wyszła jednostka tak wybitna, jaką był niewątpliwie ojciec Kazimierz Smoroński.

Mogli jednak wywodzić się nie z chłopstwa, lecz z zubożałej bądź zdegradowanej szlachty, tam bowiem edukacja pełniła ważną rolę, poczucie świadomości było zdecydowanie wyższe, a dostęp do zawodów, tak powszechnych w tym rodzie – łatwiejszy. Nie udało się jednak dotrzeć do żadnych faktów potwierdzających tę tezę, stąd ich pochodzenie stanowi na dzień dzisiejszy wielką niewiadomą.

Pierwszym z przedstawicieli tego rodu – o którym udało się uzyskać pewne informacje – był Franciszek Smoroński, dziadek przyszłego redemptorysty. Urodził się około 1819 r., zmarł zaś w Rupniowie w 1887 r.[4] Nie udało się ustalić, skąd pochodził. Jego żoną była Anna Paszkowska, córka nauczyciela i organisty Michała Paszkowskiego, mieszkającego w Tęgoborzy[5]. Przypuszczalnie około roku 1845 Franciszek Smoroński osiedlił się w Nowym Rybiu. Tu przez ponad 25 lat pełnił funkcję nauczyciela w szkole ludowej, był również organistą w miejscowym kościele parafialnym[6]. Niewątpliwie posiadał wykształcenie niezbędne do sprawowania powyższych stanowisk, miał też niezwykle staranny, wręcz kaligraficzny charakter  pisma (świadczy o tym jego podpis złożony pod zezwoleniem na małżeństwo jego nieletniego syna Jana z Marianną Kajówną)[7].

W Nowym Rybiu urodzili się i zostali ochrzczeni dwaj synowie Franciszka i Anny Smorońskich: Jan (1847) – ojciec Kazimierza i Jakub (1849)[8]. Nie udało się dotrzeć do żadnych wiadomości mówiących o innych ich dzieciach. Jan poszedł w ślady swojego ojca, trudnił się nauczaniem w szkole w pobliskim Szyku oraz grą na organach wpierw w kościele w Szyku, później przez resztę życia w kościele w Wilkowisku[9]. Współczesne relacje ustne złożone na potrzeby niniejszej pracy przez prawnuków Jana Smorońskiego mówią o nim, iż był człowiekiem wyjątkowo uczynnym, bezinteresownie pomagał bowiem okolicznym mieszkańcom; pisał im różnego rodzaju podania do władz, doradzał, jak i gdzie załatwić trudne sprawy bądź też do kogo należy się zwrócić z prośbą o pomoc. Miał też podobno pomagać w niektórych sprawach sądowych[10].

W 1870 r. Jan ożenił się z Marianną Kają. Ślub zawarty został w Nowym Rybiu. Nieletni jeszcze wówczas Jan, aby pojąc za żonę swoją wybrankę, musiał uzyskać na tę okoliczność zgodę swojego ojca – Franciszka Smorońskiego[11]. Nie wiadomo, co skłoniło młodych narzeczonych do przyspieszenia terminu ślubu. W roku 1878 przyszedł na świat najstarszy ich syn – Stanisław[12]. W młodości zdobył zawód mierniczego i w tymże fachu przez wiele lat pracował dokonując pomiarów pól w okolicznych miejscowościach. Był też, tak jak ojciec, społecznikiem; służył innym pomocą w rozwiązywaniu trudnych spraw, przygotowywał ministrantów do pełnienia służby w kościele. Propagował również stosowanie w rolnictwie nowych rozwiązań w trosce o poprawę jakości upraw – sprowadzał w tym celu z zagranicy nawozy sztuczne oraz krety, pomocne wówczas w zwalczaniu szkodników[13].

Jan i Marianna mieli w sumie pięcioro dzieci. Po najstarszym ich synu przyszły na świat dwie córki: Julia a następnie Kunegunda. Najmłodszym z całej piątki był Wojciech[14], niepełnosprawny od urodzenia[15], zaś czwartym z kolei – bohater niniejszej pracy – Kazimierz.

  • [1] Dzieje miasta Nowego Sącza, t. 2. Red. Feliks Kiryk i Stanisław Płaza. Wyd. „Secesja” Kraków 1993, s. 87.
  • [2] Andrzej Chwalba, Historia Polski 1795 – 1918. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001, s. 96-99.
  • [3] Wypis główny pierwszy… z 1905 r. Dokument w posiadaniu Kazimierza Smotra z Nowego Rybia.
  • [4] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber mortuorum – Nowe Rybie, t. 2, 1887 r.
  • [5] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum – Nowe Rybie, 1847 r.; 1849 r.
  • [6] Szematyzm diecezji tarnowskiej 1850 – 1870; Szematyzm Królestwa Galicyi i Lodomeryi z Wielkim Księstwem Krakowskim na rok 1870, Lwów 1870, s. 439.
  • [7] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber copulatorum, 1870 r.
  • [8] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum – Nowe Rybie, 1847 r.; 1849r.
  • [9] Szematyzm diecezji tarnowskiej 1867.
  • [10] Relacja Anny Szpak z Rupniowa, relacja Stanisławy Więzik ze Szczyrku, relacja Mieczysława Smorońskiego z Kóz.
  • [11] Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber copulatorum, 1870 r.
  • [12] Informacje Stanisławy Więzik ze Szczyrku na podstawie kwerendy dokonanej w archiwach parafialnych w Szyku, Wilkowisku i Nowym Rybiu.
  • [13] Relacja A. Szpak, relacja S. Więzik, relacja M. Smorońskiego.
  • [14] Stanisław Piech, Smoroński Kazimierz (1889 – 1942), PSB t. 39, s. 345-346; Archiwum Parafialne w Nowym Rybiu, Liber Natorum – Nowe Rybie, t. 3, 1859 – 1895; informacje S. Więzik…
  • [15] Archiwum Warszawskiej Prowincji Redemptorystów w Tuchowie [dalej – AWPRT], Do Przewielebnego Księdza Wizytatora O.O. Redemptorystów w Mościskach. Marya Smorońska z Nowego Rybia prosi o przyjęcie swego syna Kazimierza na bezpłatne wychowanie O.O. Redemptorystów.

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 2.)

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 2.)

Zanim poznamy lata dziecięce oraz okres nauki ks. Kaźmierza Smorońskiego poznajmy historię Parafii Nowe Rybie, w której to w 1889 roku się urodził i dorastał. 

Poniżej fragment artykułu  „Sąsiedzi zza miedzy” autorstwa już śp. Stanisława Wcisły napisany w 1995 roku, a publikowany w Głosie Tymbarku nr 23.

Stojąc na szczycie Zęzowa i spoglądając na północny wschód widzimy na horyzoncie zarys mniejszych górek oraz zabudowania, wśród których dostrzec można wieżę kościelną. To Nowe Rybie sąsiad zza miedzy, z którym łączy nas sporo. Są to przeróżne powiązania: parafia należy do dekanatu tymbarskiego, szereg osób z Nowego Rybia pracuje w Tymbarku, są małżeństwa, w których jedna strona pochodzi z Tymbarku, druga natomiast z Rybia. Również na cmentarzu grzebalnym w Rybiu spotyka się groby ludzi, którzy w jakiś sposób związani byli z Tymbarkiem. Krótko mówiąc – bliscy sąsiedzi.
Kiedy, załatwiając sprawy związane z organizacją dekanalnego przeglądu chórów, odwiedziliśmy Nowe Rybie, zaczęliśmy wizytę od gospodarza parafii, jej proboszcza, księdza Kazimierza Basisty, którego zastaliśmy przy kościele wśród robotników pracujących przy tynkowaniu świątyni. Przyjął nas bardzo serdecznie, opowiadając o planach odnowy kościoła oraz o dalszych planowanych pracach, tj. budowie parkingu, Domu Parafialnego i innych.
Stojąc, oparci o mur cmentarza przykościelnego, penetrowaliśmy wzrokiem okolicę. Ksiądz Basista wskazał na Zęzów i powiedział: – Tak was doskonale widać. I zaraz dodał: – A kiedy ukaże się nowy numer „Głosu Tymbarku”? Może tak byście napisali coś i o nas. Jakieś materiały wam przekażę.
Za kilka dni otrzymaliśmy list, w którym zawarte były materiały dotyczące historii parafii i kościoła w Nowym Rybiu. Warto się z nimi zapoznać – oto ich treść:
„Według wzmianek zamieszczonych w Szematyźmie Diecezji Tarnowskiej z roku 1885, parafia Nowe Rybie została założona w początkach XIV wieku. Probostwo uposażył gruntami Jordan Spytek, właściciel Nowego Rybia w 1365 r. Nie wiadomo kiedy stanął murowany kościół. Około 1795 kościół uległ pożarowi, po którym został odbudowany przez Gabryela Grzembskiego, ówczesnego właściciela Nowego Rybia. W roku 1867 kościół został konsekrowany przez Ks. Biskupa Tarnowskiego Alojzego Pukalskiego. Mimo wczesnego pochodzenia parafii Spis proboszczów podaje ich nazwiska od połowy XV wieku, z przerwami, a bez przerw, z przytoczeniem dat instalacji i śmierci od 2 stycznia 1786 r., w którym to roku proboszczem w Nowym Rybiu został K. Franciszek Romuald Podlewski z klasztoru 00. Cystersów szczyrzyckich. Od roku 1864 kierował parafią Ks.Mikołaj Zagórski, uczestnik Powstania Styczniowego, ranny w nogę, za Jego duszpasterzowania miała miejsce konsekracja kościoła, wspomniana powyżej, oraz została wybudowana plebania murowana w miejsce starej, drewnianej, pokrytej gontem. Stara plebania stała poniżej.
Ks.Proboszcz Zagórski postawił murowaną Organistówkę, w której była izba przeznaczona na naukę dzieci w okresie zimowym. Później postawiono Szkołę osobno koło Organistówki. Były one położone przy kościele, koło stawu. Za Ks. Zagórskiego wikariuszem parafii był Ks. Władysław Dobrowolski, późniejszy proboszcz w Nowym Rybiu. Przy końcu życia Ks.Zagórski postawił na cmentarzu murowaną Kaplicę, pod którą spoczywa On i Jego rodzina.
Ks.Dobrowolski, podobnie jak Jego Poprzednik, duszpasterzował w parafii blisko 30 lat. Jego zasługą było pokrycie całego dachu kościoła blachą w roku 1903. Za Jego staraniem ogrodzono kościół kamiennym murem oraz postawiono cztery kapliczki do użytku w czasie procesji. Ks. Dobrowolski rozwinął a także bardzo i ożywił duszpasterstwo  w parafii. Następcą Ks. Dobrowolskiego zostaje w roku 1925 Ksiądz Alojzy Całka, pracuje w parafii przez 21 lat, umiera w roku 1944, w czasie II wojny światowej. Spoczywa na miejscowym Cmentarzu Parafialnym.

(od IWS – za czasów  proboszcza ks. Mikołaja Zagórskiego urodził się przyszły ksiądz Kazimierz, a lata następne to już okres proboszcza Władysława Dobrowolskiego)

Kolejnymi proboszczami w Nowym Rybiu byli:Ks. Mieczysław Pękala, administrator od 1944 do 1947  i proboszcz do roku 1963 oraz Ks. Józef Widet, 1963 – 1993. Wikariuszami w ostatnich latach byli: Ks.Eugeniusz Regula, Ks.Stanisław Baniak, Ks.Władysław Raczek, Ks. Henryk Zachara, Ks.Kazimierz Talaga, Ks.Piotr Karwat, Ks.Józef Kołek, Ks.Marian Kujda, Ks.Kazimierz Basista, obecny proboszcz (od IWS : artykuł pisany był w 1995 roku) oraz Ks.Zbigniew Stachura.
Kościół Parafialny w Nowym Rybiu pw.Znalezienia Krzyża Świętego i Trójcy Świętej został zbudowany prawdopodobnie w 2 połowie XIV wieku. Odnowiony i powiększony ok.r.1517. Odnawiany w latach: 1795, 1821, ok.połowy XIX wieku.

******

 Dodajmy, że w skład parafii poza Nowym Rybiem wchodziły jeszcze okoliczne wioski: Stare Rybie, Rupniów, Piekiełko, Kisielówka i Pasierbiec. Pod koniec lat osiemdziesiątych XIX w. Nowe Rybie mogło liczyć około 600 mieszkańców, żyjących w niespełna 90 domach, porozrzucanych po wzniesieniach, cała parafia zaś – ponad 2200 mieszkańców. Rolnictwo było na tych terenach głównym zajęciem miejscowej ludności, żyła ona jednak w biedzie i w zacofaniu. 

Kościół Znalezienia Krzyża Świętego w Nowym Rybiu (źródło fotografii: oficjalna strona internetowa Parafii Nowe Rybie)

Przybliżenie sylwetki Sługi Bożego ks. Kazimierza Smorońskiego (część 1.)

200 lat temu tj. 15.maja 1825 roku został konsekrowany kościół parafialny w Tymbarku

Akta wizytacyjne z 1596 r. mówią, że drewniana świątynia w Tymbarku pod wezwaniem Narodzenia NMP miała trzy ołtarze murowane, oraz trzy dzwony. Świątynia ta – prawdopodobnie – stała na miejscu, gdzie dzisiaj od 1889 r. stoi kaplica grobowa Myszkowskich. Podobnie jak wiele innych kościołów tego czasu – kościół ten był otoczony cmentarzem grzebalnym. Przypuszczalnie jedną z przyczyn budowy nowego kościoła był teren osuwiskowy, na którym on stał. Kiedy w 1824 roku ukończono budowę nowego (murowanego z cegły) – obecnego kościoła bliżej rynku, wtedy ten stary rozebrano i na starym „kościelisku” wybudowano małą drewnianą kapliczkę dla uszanowania świętości tego miejsca. W 1889 roku Myszkowscy otrzymali zgodę Konsystorza Biskupiego Tarnowskiego na wybudowanie kaplicy grobowej dokładnie na miejscu chylącej się ku upadkowi drewnianej kapliczki.

Nowy kościół parafialny został konsekrowany przez ówczesnego Biskupa Tynieckiego Grzegorza Tomasza Zieglera 15 maja 1825 roku. (Bp Ziegler żył w latach od 1770 – 1852 r.; Biskupem Tynieckim był od 1822 – 1826; od 1826 – 1827 – Biskupem Tarnowskim; od 1827 – 1852 Biskupem w Linzu).

Proboszczem w Tymbarku, za którego budowano kościół i odbyła się jego konsekracja był ks. Andrzej Danek. („Żył w latach 1776-1843. 30.01.1803 został instalowany na probostwo w Tymbarku. Był wicedziekanem, a po 1820 dziekanem dekanatu tymbarskiego i wizytatorem szkół ludowych. W 1812 wybudował plebanię. W miejsce dawnego kościoła wybudował nowy, murowany. 31.12.1831 przeniósł się na probostwo do Wieliczki, do Parafii św.Klemensa, gdzie restaurował kościół parafialny, odnowił wieżę kościelną, plebanię, organy i skarbiec. Zmarł jako emeryt 26.11.1843 w Wieliczce„.- Adam Nowak, Słownik biograficzny kapłanów Diecezji Tarnowskiej, t.II.A-J, s.146-147)

(źródło: strona internetowa Parafii Tymbark, strona internetowa parafii św.Klemensa w Wieliczce)

kościół w Tymbarku, sprzed 1910 roku, zanim powstał budynek magistratu (KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK)

kościół w Tymbarku, wnętrze kościoła sprzed 100 laty (KOLEKCJA PRTWATNA TYMBARK)

Tymbark (KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK)

Kościół parafialny w Tymbarku 15 maja 2025 r.

zdjęcia: IWS

 

14.kwietnia w Tymbarku odbędzie się II Bieg Katyński

14.kwietnia w Tymbarku odbędzie się II Bieg Katyński, na który już zapraszają organizatorzy.

W programie:

  • godz.  8.00 – Msza św. w intencji pomordowanych w Katyniu  / Kościół Parafialny w Tymbarku /,
  • godz. 9. 00 – zapalenie zniczy pod Dębem Pamięci oraz bieg do wiaty na ścieżce rowerowej. Wręczenie pamiątkowych plakietek. 

 

 

okolicznościowa przypinka

Dla przypomnienia  SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK

pod tytułem „TAM, NA GOLGOCIE”

Fotografia, Matka Boska, modlitwa. Każde z nich to oryginał. Trafiły tu do nas do Tymbarku w różnym czasie. Pamiątki dziejów Polski a także historii Tymbarku niezwyklej wartości. Zachodzą na siebie, łączą się w całość niczym ogniwa jednego łańcucha. Tragiczne, bolesne, ale też pełne chwały i bohaterstwa ogniwa naszej przeszłości. 

Litania Narodu Polskiego. Ta która tu leży przed nami jest pierwszą, najstarszą. Autentyk z 1915 roku. Ułożył ją, zapisał i rozdawał żołnierzom Legionów Polskich biskup Władysław Bandurski. W okopach, ziemiankach, w polu, szeptem, po cichu lub razem, słychać było westchnienia do Boga … 

Przez krzyż i mękę Twoją … Zmiłuj się nad nami … Przebacz nam Panie … Usłysz …  Przez dziesięciolecia, przez ponad sto lat, różnie układały się losy naszej Ojczyzny. Zmieniał się  tekst kolejnych wersji Litanii Narodu Polskiego. Przybywało intencji i świętych. Historia dopisała imiona nowych męczenników … 

Tam, na Golgocie Wschodu, na tej nieludzkiej ziemi, w zbiorowych mogiłach, w strzępach munduru Polskiego Żołnierza odnajdywano obok różańca i fotografii najbliższych także Litanię Narodu Polskiego. Narodu, którego gdy się okazało, że niepodobna całkowicie zniszczyć, próbowano przynajmniej upodlić nakazując milczeć o zbrodni katyńskiej. To stąd wziął się ten wizerunek Matki Boskiej. Z niemocy ale i też ze sprzeciwu dla tego fałszu i obłudy, którym nas próbowano karmić przez lata. Tak jak tam, na Golgocie Matka tuliła umęczonego Chrystusa, tak Matka Boska Katyńska przytula głowę roztrzaskaną kulą sowieckiego żołdaka. 

Zakazany przez komunistyczną władzę, był mimo wszystko rozpowszechniany w tak zwanym drugim obiegu. Ten już trochę podniszczony wizerunek, który tu mam u siebie w Tymbarku, pochodzi z lat osiemdziesiątych. Nie trzeba do niego dodawać nic więcej. Na tym obrazie wszystko widać, całą okrutną przerażającą prawdę którą komuniści tak skrzętnie skrywali.

Młody chłopak w mundurku chyrowskiego gimnazjum. Fotografia z 1907 roku. Na odwrocie opis – Jerzy Myszkowski. To jego pamięci jest poświęcone to wspomnienie. Ten szkolny uniform był pierwszym w jego życiu mundurem. Syn tymbarskiego dziedzica. Zginął w Katyniu w kwietniu 1940 roku, tam na Golgocie Wschodu, tam gdzie jest jedna ze stacji Polskiej Drogi Krzyżowej. Znamy jego historię i jakże piękną patriotyczną postawę. Do końca nie zdjął munduru Polskiego Żołnierza w którym przysięgał być wiernym Ojczyźnie i bić się o nią aż do końca.  Z tych dawnych lat pozostała tu u nas w Tymbarku pamięć o bohaterze i fotografia. Fotografia, na którą patrząc pewnie pomyślimy …  czy tak to wyglądało … Czy to tak było, że miałeś odkrytą głowę … i jak wszyscy pozostali ręce zaplecione do tyłu …   

Tam, na Golgocie Jezu Chryste wołałeś Ojcze, przebacz im …
 
                Wszechmogący Boże nie pozwól nam nigdy zapomnieć …
 
                          Matko Przenajświętsza przytulaj Jerzego do swojego serca …

„SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK ”  

 

WIOSNA – przypomnienie artykułu z 2018 roku z cyklu „SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK”

 

WIOSNA

Pierwiosnek – symbol, oznaka rozpoczynającej się właśnie pory roku. Jego nazwa mówi wszystko – jest pierwszy na wiosnę, pojawia się na łąkach zanim inne rośliny, trawy i kwiaty na dobre obudzą się z zimowego snu. Wiosna – czas odradzającego się życia, cieplejszych promieni słońca, zieleni i kwiatów – czas uroczego pierwiosnka, którego piękno możemy podziwiać teraz tylko na tej dawnej fotografii.

Było to już bardzo, bardzo dawno temu – wiosna 1939 roku. Jak się z czasem okazało, ostatnia wiosna wolnej Polski, która odzyskała swą niepodległość zaledwie dwa dziesięciolecia wcześniej. Ostatnia wiosna wolności przed długimi latami najpierw niemieckiej, a później sowieckiej okupacji. Zanim jednak nastąpił ten tragiczny czas, również wtenczas – w roku 1939 – budziła się do życia przyroda, świeciło słońce i kwitły kwiaty. – Wiosna – takie słowo było najczęściej, jak zawsze o tej porze roku powtarzane – taki też tytuł miał artykuł, który ukazał się na pierwszej stronie kwietniowego numeru ” Wiadomości Fotograficznych ” w roku 1939.

Ilustracją do tego otwierającego numer artykułu jest właśnie kwiat pierwiosnka, piękne fotograficzne studium. Tekst zachęcający do korzystania z uroków wiosny, patrzenia na otaczającą przyrodę, oczywiście przez pryzmat fotograficznego aparatu. Poniżej pierwsza strona tego poczytnego, ogólnopolskiego czasopisma

Fotografia wykonana w Tymbarku, na pierwszej stronie fachowego, specjalistycznego pisma. Wyróżnienie i docenienie nie mające sobie wcześniej równych. Na kolejnych stronach znajduje się również opinia i recenzja redakcji ”Wiadomości Fotograficznych ” dotycząca tego zdjęcia – podkreślić należy, że jak najbardziej pochlebna i pozytywna.

 

Wiosna to tytuł tego spotkania z historią – z historią fotografii wykonanej w Tymbarku, która na zawsze pozostała na łamach dawnego wydawnictwa, tym samym wpisując się w dzieje szeroko pojmowanej polskiej fotografiki. Przedwojenne, stojące na bardzo wysokim poziomie polskie czasopisma fotograficzne znajdują się w zasobach Biblioteki Narodowej, Muzeum Historii Fotografii oraz wyspecjalizowanych zbiorach prywatnych. Mały, niepozorny kwiatek, który pewnej wiosny wyrósł na polach Tymbarku, okiem wrażliwego fotografa jakże pięknie został uwieczniony na czarno białym zdjęciu. – Wiosna – czas radości i szczęścia. – Szczęśliwie zachowały się do naszych czasów i ta dawna oryginalna fotografia i pełne roczniki czasopisma, którego prenumerata systematycznie była dostarczana przez pocztę. Ostatnie w roku 1939 dotarło do Tymbarku wydanie lipcowe ” Wiadomości Fotograficznych”. Numer sierpniowy niestety już się nie ukazał. – Na wiosnę roku 1939 pięknie świeciło słońce, była radość oraz nadzieja, że to, o czym mówiło się już od jakiegoś czasu, nigdy nie nastąpi. Pierwsze jak zawsze zakwitły pierwiosnki …

 

OBJAŚNIENIA : 

1)  Bogumił Bubula – mieszkaniec Tymbarku – żył w latach 1907 – 1955  – zdjęcia tego wielkiego pasjonata fotografii były publikowane na łamach ”Wiadomości Fotograficznych” w latach 1935 – 1939,   

2) ”Pierwiosnek” – oryginał z roku 1938 formatu pocztówkowego – odbitka tego zdjęcia przesłana została do redakcji ” Wiadomości Fotograficznych ” na wiosnę 1939 roku. W moich zbiorach dawnej fotografii, pośród uznanych autorów i wartościowych pozycji, zdjęcia B. Bubuli zajmują szczególne miejsce i darzę je niezwykłym sentymentem – jako nasz rodak pozostawił nam na swoich fotografiach min. widoki dawnego Tymbarku i jego mieszkańców. Te fotografie i czasopisma szczęśliwie przetrwały i stanowią niezwykłą dla nas wartość ,

3) ” Wiadomości Fotograficzne ” – wydawca i redakcja Kazimierz Greger Poznań – wychodziły w latach 1932 – 1939.

MATERIAŁY:

1) Zbiór fotografii kolekcjonerskiej – ”Pierwiosnek” B. Bubula Tymbark, oryginał 1938 – własność „Kolekcja Prywatna Tymbark”,

2) Pełne, kompletne roczniki ” Wiadomości Fotograficznych” z lat 1935 – 1939  numery 1-7 1939  współoprawne z rocznikiem 1938 – księgozbiór ”Kolekcja Prywatna Tymbark” .

” SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK ” 

 

SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK

Fotografia z dworu sprzed 120 laty – Spotkania z historią Kolekcji Prywatnej Tymbark

 ALBUM Z DWORU 

Leżąca pośrodku fotografia jest niewielka w porównaniu do znajdujących się obok dużo większych zdjęć formatu gabinetowego.  Rozmiar około 6,5 na 10,5 centymetra.  Sygnatura fotograficznego atelier, a na zdjęciu dostojna, nobliwa pani. Jedna z najstarszych, zachowanych do naszych czasów fotografii związanych z historią Tymbarku. Wanda z Dunikowskich Marszałkowiczowa – matka Jadwigi z Marszałkowiczów Myszkowskiej – dokładnie babka ze strony matki Zofii Myszkowskiej ( Turskiej ) – ostatniej dziedziczki majątku Tymbark. Oryginał z albumu  z dworu w Tymbarku. Fotografia z dedykacją dla wnuczki Zosi. Proszę zobaczyć co jest napisane na odwrocie tej niezwykłej fotografii.

 

 
„Kochanej mojej Zosi Babunia – Tymbark 1904”. Czarno na białym – dokładnie czarnym atramentem na odwrocie fotografii. Niezwykły artefakt – historyczna pamiątka – osobista dedykacja od babci dla wnuczki – Zosi Myszkowskiej. Spośród szczęśliwie ocalonych w moich zbiorach fotografii z dworu w Tymbarku, te dzisiaj pokazywane zdają się być szczególnie wyjątkowe. Datowania i nazwiska – rody Dunikowskich, Myszkowskich i Marszałkowiczów – ziemiaństwo, właściciele majątków i dworów, dawna szlachta – ba, można śmiało powiedzieć arystokracja Ziemi Limanowskiej na fotografiach, które są już tylko niewielkim, lecz jakże cennym śladem naszej dawno minionej, odległej przeszłości.  Proszę spojrzeć w jak doskonałym stanie zachowały się tu, u nas w Tymbarku, te wiekowe, a nawet grubo więcej mające lat, pamiątki. Oczywiście to zdjęcie z dedykacją jest tylko pretekstem do przyglądnięcia się dokładniej leżącym obok gabinetowym kartonikom.

Kiedy babunia Wanda pisała dedykację Zosia miała dokładnie dziesięć lat. Na kolejnej fotografii z 1908 roku Zochna zda się być dorastająca panienką – ma przecież czternaście lat, co w tamtych latach zobowiązywało już do poważnego zachowania i snucia życiowych planów za dobrą radą i przykładem rodziców, dziadków i babć. Panienka z dworu z warkoczykami – kochana wnuczka Babuni – przepiękna fotografia z dawnych lat. 

 

Rodzice, babcia i wnuki. Wielopokoleniowa rodzina na fotografii z końca XIX wieku. Proszę zobaczyć – wszystko jest opisane. Mama – Jadwiga z Marszałkowiczów Myszkowska. Tata – Józef Myszkowski. Babunia – Wanda z Dunikowskich Marszałkowiczowa. U dołu dzieci – ciągnący wózek najstarszy Ludek ( Ludwik Myszkowski ) – w środku Zosia ( Zofia Myszkowska ) i Jurek ( Jerzy Myszkowski ). Dzięki tym dzieciom można mniej więcej ustalić datę powstania tej fotografii. Najmłodszy Jurek urodził się w 1895 roku – tutaj jak widać ma góra roczek, półtora – fotografia wykonana w 1896 lub 1897 roku. Niezwykła pamiątka, dokument z naszej historii Tymbarku. W tym miejscu należy jednak dodać, iż nie jest opisane miejsce wykonania tej fotografii. Józef Myszkowski dopiero za jakiś czas zostanie prawowitym właścicielem dóbr Tymbark. Według źródeł dzieci urodziły się w Stubnie, jednym z majątków Myszkowskich. Takie jednak szczegółowe rozważania pozostawmy sobie na inne spotkania. Popatrzmy na to zdjęcie jako na dokument z dawno minionych czasów. 

Postacie, ubiory, stroje, upięcia włosów, jakieś drobiazgi. Dostojnie i grzecznie. Dokładniej można to zobaczyć na powiększeniach. Nawet to, że mała Zosia coś tam sobie dobrego podjada. Co z tego, że to zdjęcie z Panią Babcią. Przy Babuni można było nieco odstąpić od dworskiej etykiety. Jak widać tak już było od wieków. Zapraszam do kolejnych wspomnień i spotkań. Być może odnajdą się jeszcze inne dziewiętnastowieczne fotografie. Dziadek Zosi Myszkowskiej ze strony ojca był swego czasu jednym z najhojniejszych kolatorów kościoła w Tymbarku. Czy ktoś kiedyś widział jego oryginalną fotografię?

 

” SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK „