Tymbark – Koncert religijno-patriotyczny poświęcony św.Janowi Pawłowi II
IWS
zdjęcia: IWS
IWS
zdjęcia: IWS
Podczas niedzielnej Mszy św.o 11.30 wspólnota parafialna w sposób szczególny modliła się się za księdza Rafała Stósa, z okazji Jego uroczystości imieninowych. Patronem ks.Rafała jest Archanioł Rafał, który należy do grona aniołów stworzonych przez Boga w pierwszym dniu tworzenia świata.
Na zakończenie Eucharystii przedstawiciele parafii złożyli życzenia ks.Rafałowi, jak też przywitali w Parafii Tymbark Siostrę Leonikę, która od września jest z nami w Tymbarku w Zgromadzeniu Sióstr Nazaretanek. Pełni Ona funkcję katechetki w Szkole Podstawowej w Tymbarku.
Drewniane pociorki
w rynkaf obracane
nase prośby, zole
na nif wyśpiywane
cudowne pociorki
wielgom siłe majóm
carujóm, radujóm
wiary przysporzajóm
lo śfiata
prze ludzi
w rodzinie, dziedzinie
kozdy cosik prosi
łaska go nie minie
syćka co f nif wierzóm
i Matce ufajóm
majóm if przy siebie
w kiesunkaf chowajóm
Księże Rafale, nasz Drogi Solenizancie.
Zwracając się do Ciebie rozpoczęliśmy słowami wiersza pt. „Cudne pociorki” Barbary Paluch – artystki plastyka i poetki z Piwnicznej-Zdroju, w gwarze Czarnych Górali, mieszkańców ziemi nadpopradzkiej, gdyż wobec rozpoczynającego się października, miesiąca Różańca Świętego, mówi on tym prostym a pięknym językiem o mocy i znaczeniu modlitwy różańcowej dla każdego kto nosi z sobą różaniec i ufa opiece Matki Bożej.
I znów warto zacytować Księdza Jana Twardowskiego, który w swych rozważaniach o różańcu, tak kiedyś się wypowiedział: „Jakim cudem jest modlitwa różańcowa. Mówimy słowa i czasem, gdy ogarnia nas znużenie, możemy wcale ich nie rozumieć. Wypowiadamy tajemnice, księgi, myśli, a nawet nie myślimy, bo rozum nam ucieka. Jednak pomimo to nawet poza myślą trzymamy się Matki Bożej za palec, za rękę, za pierścionek na jednym palcu, za trzewik. Trzymamy się Matki Bożej i to jest urok tej modlitwy. Słowa wszystkiego nie wypowiedzą, myśl również Boga nie ogarnie, więc pozostaje nam cierpliwość i wytrwałość trzymania się Matki Bożej.”
Drogi Księże Rafale. Ponieważ jak co roku w dniu 29 września wspominaliśmy trzech wielkich Archaniołów, a w wśród nich Twego patrona Świętego Rafała, jednego z siedmiu aniołów, którzy według Księgi Tobiasza stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański, prosimy – przyjmij dzisiaj od naszej wspólnoty parafialnej serdeczne życzenia imieninowe.
Życzymy Ci, abyś mógł nadal – jak dotychczas – tak pięknie z prostotą i pokorą wypełniać swoje duszpasterskie powołanie. Jak kiedyś odpowiadając na wezwanie Pana Boga, poszedłeś za Jego głosem, nie widząc Go usłyszałeś i powiedziałeś Bogu „tak” – abyś często powtarzał to słowo idąc za Panem Jezusem Dobrym Pasterzem, aby ten Boży głos zawsze był w Tobie. Niech Pan Jezus obdarza Cię pełnią swych łask, daje zdrowie i siły na dalszej drodze życia i służby Kościołowi, niech stale umacnia ten wielki dar Twego kapłaństwa. Niech Matka Najświętsza nieustannie wstawia się za Tobą do swego Syna i osłania Cię od wszelkich zagrożeń i niebezpieczeństw. Polecamy Cię również opiece Twego wielkiego, ale zarazem pokornego i całkowicie oddanego Bogu patrona, Świętego Rafała.
Przy okazji tych życzeń, dziękujemy Ci Księże Rafale za tę Twoją urzekającą prostotę w posłudze duszpasterskiej i w relacji z drugim człowiekiem – cnotę, o której mówi litania do Świętego Archanioła Rafała w dwunastym wezwaniu: „Święty Rafale miłośniku prostoty – módl się za nami”. Dziękujemy za czas poświęcony na towarzyszenie młodym członkom naszej wspólnoty, za uśmiech i dobrą energię, którymi obdarzasz wszystkich w swej codziennej, ofiarnej pracy, promując chrześcijańską radość i życzliwość. Szczęść Boże na każdy dzień.
Pozwól jeszcze Księże Rafale, że skierujemy teraz słowa serdecznego powitania w naszej wspólnocie parafialnej siostry Leoniki, która od początku roku szkolnego pełni swoją posługę jako katechetka w Szkole Podstawowej w Tymbarku. Witając Cię Droga Siostro życzymy, aby Twój pobyt w tymbarskiej parafii był dobrym, pięknym okresem w wypełnianiu przez Ciebie charyzmatu i misji wyznaczonych przez błogosławioną Matkę Franciszkę Siedliską – założycielkę zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Niech Pan Bóg obdarza Cię wszelkimi łaskami i dobrym zdrowiem a poprzez działanie Ducha Świętego pomaga Ci w wykonywaniu posługi katechetycznej. Życzymy Ci również abyś w tym nowym miejscu swego pobytu i pracy, doświadczała wszelkiej życzliwości i wsparcia od naszej społeczności. Szczęść Boże.
zdjęcia: IWS
VI Mistrzostwa Gminy Tymbark w Kręgle Fińskie o Puchar Wójta Gminy Tymbark miały odbyć się w ubiegłą sobotę, niestety intensywny deszcz spowodował, że zawody zostały przeniesione na dzisiaj, 30 września. I… ? Już podczas rozpoczęcia zawodów oraz losowania grup zaczął padać deszcz, który towarzyszył mistrzostwom prawie przez cały czas. Rzuty treningowe oraz wręczenie pucharów były „na sucho”.
W otwarciu zawodów wziął udział Wójt Gminy Tymbark dr Paweł Ptaszek, który przywitał zawodników oraz życzył im udanych rozgrywek.
Jak się okazało przybyli uczestnicy zawodów deszczu się nie bali. Nastąpiła zmiana rozłożenia stanowisk do gry. e systemu wokół boiska, zastosowano centralne ułożenie, w miejscu, gdzie był rozłożony namiot. Namiot oczywiście tylko częściowo chronił, gdyż gra wymaga wychodzenie poza miejsce rzutu, czasami na kilka metrów.
Zawody rozegrano w dwóch kategoriach: Junior (ośmiu młodych uczestników) i OPEN (14-tu uczestników).
Wyniki Mistrzostw:
Kategoria JUNIOR:
Kategoria OPEN:
https://youtu.be/ZjEcxyHtKXA
zdjęcia: IWS
1983 rok – artykuł opublikowany w czasopiśmie „Hasło ogrodnicze”, w jubileuszowym wydaniu (z okazji 50-lecia działalności „Hasła”)
Podczas, gdy w Tarnowie rodziło się ,,Hasło Ogrodniczo-Rolnicze”, w niezbyt od niego odległym rejonie limanowskim przebywał już od paru lat inżynier Józef Marek. Napisanie „przebywał” jest zresztą wprost obraźliwe dla tego energicznego człowieka. Poprawmy więc: żył i pracował. Nad czym? Między innymi nad doprowadzeniem do tego, by chłop miał większy pożytek ze swej pracy. Pracując najpierw w Wydziale Powiatowym w Limanowej, a później ucząc w Górskiej Szkole Rolniczej w Łososinie Górnej, obserwował życie i pracę górali. Widział, że nie wszystko, co akurat można było zrobić, by sobie ulżyć już zrobiono. Między innymi widział, że owoce z podgórskich sadów bogacą nie właścicieli drzew, ale przeróżnych handlarzy skupujących towar za grosze i sprzedających go w Krakowie, a nawet w dalekim Wrocławiu za dobrą cenę. Dlaczego górale nie mieliby sami tego robić pytał inżynier Marek (też góral, spod Kalwarii Zebrzydowskiej). Tak długo chodził, przekonywał, namawiał i ,,pytoł” (czyli po góralsku „prosił”), aż doprowadził do zawiązania się Podhalańskiej Spółdzielni Owocarskiej w Tymbarku.
Stało się to w 1935 roku. Statut podpisało 26 członków założycieli. Pierwszy zarząd miał, jak na gusta pana starosty w Limanowej, stanowczo za dużo ludowców i wszelkich innych radykałów. Konieczne stało się więc przeprowadzenie nowych wyborów. Nowy zarząd spółdzielni (z właścicielką dóbr w Tymbarku -Zofią Turską, zamożnymi rolnikami Janem Macko i Władysławem Kucem oraz Józefem Markiem też już gospodarzem wżenionym w gospodarkę we wsi Piekiełko) doprowadził do końca korowody z rejestracją w sądzie i ostatecznie od 1937 roku spółdzielnia mogła zająć się już tylko swoimi sprawami. Otrzymała prawo zakupu i sprzedaży, przerobu owoców, dzierżawienia ogrodów owocowych, rozprowadzania narzędzi i sprzętu ogrodniczego. Statut zobowiązywał członków do działań na rzecz ,,podnoszenia dobrobytu członków, stanu ogrodów owocowych, współdziałania w rozwoju kulturalnym wsi i zrzeszeń ogrodniczych”.
Podhalańska Spółdzielnia Owocarska powstawała w terenie już przygotowanym do tego typu działalności. Tymbark miał już Kasę Stefczyka i Spółdzielnię Mleczarską. Były więc wzory, byli ludzie obeznani z tego rodzaju działalnością; mieszkańcy okolicznych wsi znali już tę formę wspólnego działania, Spółdzielnia rozpoczęła swoją pracę od brania jesienią owoców w komis. Chłop otrzymywał zaliczkę, a ostateczne rozliczenie następowało wiosną, po wyprzedaży zgromadzonych zapasów.
Pierwszy sezon przechowalniczy umożliwili sadownikom spółdzielcy mleczarze, odstępując dojrzewalnię serów na przechowywanie jabłek. Zarząd i główny księgowy Spółdzielni Owocarskiej pracowali społecznie, za darmo, Wkrótce, mając pierwsze wpływy, PSO przystąpiła do budowy własnej siedziby na parceli odkupionej od Zofii Turskiej. Zaczął powstawać budynek, w którego piwnicach mieściła się przechowalnia owoców, na parterze magazyny i hala produkcyjna, na piętrze biura, a poddasze zajmowane było przez mieszkania pracowników. Do wybuchu wojny jego budowy nie ukończono, ale produkcję marmolad i soków zdążono uruchomić. Obecnie w budynku tym mieści się administracja ,,Owocarni” , tak bowiem do dzisiaj ludność nazywa zakład.
Ale skąd wziął się duży zakład przetwórczy? Spółdzielnia, mając do tego prawo, zajęła się przetwarzaniem owoców, które podczas przechowywania straciły wartość handlową. Zamiast czekać aż zgniją – i wyrzucać, robiono powidła, marmolady, soki, wina. I tak zaczęła się historia przetwórstwa owocowego w Tymbarku. Spółdzielnia, a od 1951 roku Państwowy Zakład Przemysłu Owocowo-Warzywnego rozpoczęła od zagospodarowywania lokalnego surowca. Głównie były to jabłka i śliwki, które w regionie tym uprawiano już tak dawno, że najstarsi górale nie pamiętają od kiedy. ,,Owocarnia” rozrastała się zresztą, jak na polskie warunki nie tylko szybko, ale i harmonijnie. Dziś jest w miarę doinwestowanym wielkim przedsiębiorstwem produkującym dużo i nowocześnie. Wyposażenie techniczne umożliwia uzyskiwanie produktów najwyższej jakości oraz takie sposoby produkcji, przy których nie ma w Tymbarku np. sezonowości zatrudnienia (a utrzymanie stałej załogi jest w tym zakładzie szczególnie trudne z powodu wąskiego asortymentu produkowanych przetworów). Jak u początków istnienia, tak i dzisiaj wytwarza się tutaj soki owocowe, wina, powidła i marmolady. Od pewnego czasu doszły jeszcze koncentraty soków (np. z buraków ćwikłowych), mrożonki i soki w proszku.
Technologie dużego zakładu dyktują konieczność zmian w doborze surowca. W pierwszych, ręcznych jeszcze tłoczniach wyciskano sok z jabłek i moszcz winny. Tymbark chciał jednak produkować soki i wina szlachetniejsze, a do tego konieczny jest dodatek owoców kolorowych. Początkowo do lat pięćdziesiątych korzystano z owoców runa leśnego. Jednak ta baza surowcowa kurczyła się stale: przedsiębiorstwo ,,Las” krzepło, aż w końcu stało się monopolistą w pozyskiwaniu i przetwarzaniu tych gatunków. Nie było rady zakład czekał – należało stworzyć własną bazę surowcową.
Pierwsze próby upraw porzeczek i agrestu, które miały uszlachetniać tymbarskie soki i wina, rozpoczęto w 1954 roku. Po rozwiązaniu Polskiego Związku Ogrodniczego – działacze społeczni związani z ogrodnictwem, popierani przez władze młodego jeszcze państwowego przemysłu owocowo–warzywnego i z błogosławieństwem resortu rolnictwa przystępują do tworzenia kół plantatorów przy poszczególnych zakładach przetwórczych. Głównym realizatorem tej koncepcji był Władysław Fijałkowski. Niestrudzenie krążył po kraju przygotowując grunt pod powstanie nowej organizacji ogrodników, skupionych wokół zakładów przetwórczych.
Tymczasem w Tymbarku instruktor Józef Wilczek odwiedzał (na rowerze autobusy – były rzadkością) wsie rejonu Tymbarku i szukał ryzykantów, którzy ośmieliliby się żyć z porzeczek. Co prawda drzewa i krzewy (jak już wspomniano) nie były tu żadną nowością, ale też nie były podstawą egzystencji żadnego gospodarstwa. ,,Cóż to porzycki bedziesz jodł?”-pytali z prześmiewką sąsiedzi tych, którzy jednak się odważyli. W Szyku uprawiać zaczął porzeczki Franciszek Toporkiewicz, w Łukowicy Jan Wnękowicz, w Kostrzy Franciszek Piwowarczyk, w Lasocicach Stanisław Kowacz. Nieco później w Roztoce rozpoczął uprawę Stanisław Iwan, a w Wilkowisku Józef Papież.
Założone przez nich – dobrze prowadzone – plantacje miały odegrać ważną rolę. Kiedy okazało się, że ci pionierzy nie muszą sami jeść swoich porzeczek, lecz jeszcze mają z tego pieniądz – machina ruszyła. Zaczęto zawierać umowy kontraktacyjne, zbierać zamówienia na krzewy, rozprowadzać je.
Oczywiście nie zawsze nad Tymbarkiem świeci radośnie słoneczko. Długa, dwudziestoletnia uprawa porzeczek w dużej koncentracji spowodowała, że stopniowo nasilały się choroby i szkodniki tego gatunku. Ostatnio problemem stał się tutaj wielkopąkowiec porzeczkowy. Kłopoty sprawia nie tylko to, że jest on szkodnikiem, którego występowanie trudno jest choćby ograniczyć (nie mówiąc już o całkowitym wyeliminowaniu z plantacji). Nie bardzo jest czym go zwalczać. Co prawda ostatnio łatwiej jest kupić Thiodan, ale nadal brakuje opryskiwaczy – nawet plecakowych, ręcznych. Jest to kolejna bariera w rozwoju bazy porzeczkowej. Pierwszą był problem zachwaszczenia plantacji. Instruktorzy zakładu pod kierunkiem dyrektora ds. surowcowych Józefa Wilczka zaproponowali mieszanie Gesatopu z nawozami mineralnymi. Z braku sprzętu do ochrony i ta metoda okazała się pomocna na małych obszarach. Drugi, znacznie groźniejszy kryzys w uprawie czarnych porzeczek jest związany z nieustannym, szybkim wzrostem kosztów robocizny. Bez zmechanizowania zbioru grozi Tymbarkowi regres – produkcja na słabszych plantacjach staje się nieatrakcyjna w porównaniu ze zbożami czy ziemniakami. Niestety, jest to już problem, którego nie rozwiąże dyrekcja z zarządem Koła Plantatorów. Zakład sprowadził co prawda 500 szt. wiertarek z Celmy, czeka teraz na końcówki otrząsające ze Skierniewic. Wypróbowuje się zestaw jasielski, śledzi prace ,,Rometu”. Skierniewicki KPS Łoś nie jest ,,zwierzęciem górskim” – potrzebuje dużych, płaskich terenów, których tu na lekarstwo.
I tak kłopotami dnia dzisiejszego zakończyliśmy wspólnie z prezesem Koła Plantatorów w Tymbarku Czesławem Śliwą i wicedyrektorem Józefem Wilczkiem wspominki z dziejów Tymbarku ,,Qwocarni” i związanych z nią ludzi: dawnych spółdzielców i dzisiejszych plantatorów. Nasz podhalański rówieśnik (Podhalańskie Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku są o 2 lata tylko młodsze od ,,Hasła”) jest ciągle młody, krzepki, a jego naczelny dyrektor inż. Mieczysław Czeczótka – wychowany w duchu spółdzielczych ideałów – myśli o produkcyjnym jutrze: nowych asortymentach, nowych rynkach i nowych ludziach, którzy zechcą współpracować z zakładem.
Wspominki spisał: PIOTR GREL